To, co siedzi w głowie Rondo to już trudno oceniać, ale zgadzam się, choć z innego względu, niż Rajon, że Wade będzie grał mocne zawody. Allen nigdy nie był obrońcą wybitnym, a teraz dochodzą jeszcze lata, więc to głównie gracz ofensywny, stąd Wade, który opiera swoją grę na penetracji podkoszowej ma szansę przy nim poszaleć. Jednak kluczem będzie gra James'a, jeśli idzie o Heat. Nie wiem, czy zauważyliście to samo, co ja w 3 meczu, ale LeBron był jakiś przygaszony, nie swój przez długie partie meczu. Zastanawiam się, czy nie poszedł odgórny rozkaz, że w tym meczu to D-Wade ma być liderem, co jak sądzę jest w Miami na porządku dziennym. Nomen Omen James ie był, jak dla mnie sobą. Jak zagra dziś ? To jest enigma, ale faktem jest, że Miami niszczyło Boston skutecznością z dystansu, co w 3 meczu już nie wyszło. Celtics fenomenalnie bronią in the paint - podobnie, jak Bulls, ta sama szkoła, więc jeśli nie ma się dnia w rzutach z dystansu, jak Hawks w 3 meczu lub nie pomagają sędziowie, jak Heat w meczach nr. 1, 2 i Hawks w meczu 4, a mecz jest na styku to można łatwo się znaleźć na straconej pozycji. Pociąg odjeżdża, a człowiek zostaje z biletem w ręku z napisem: PORAŻKA.
Ja gram w meczu numer 4 na Celtics, gdyż na jedynce jest West mimo wszystko to nie jest ciapa, a Rondo zagra kilka ogonów. Jedynka Heat to też są przeciętni gracze. Wade swoje zrobi nawet w rozegraniu, ale sam meczu nie wygra. Garnett już zjadł Bosha i ten, jak mówi o nim Payton - zawodnik psychicznie słaby - nic nie pokaże. Pod koszem gigantyczna przewaga - mimo świetnej postawy Anthony'ego, zwłaszcza że niedoceniany przez, niektórych Shaq wnosi coś więcej - to jest wartość dodana zwana doświadczeniem, siłą ducha, czy wolą. Widać, jak działa na młodszych grajków - Green - który po kilku klepnięciach Shaqa i uwagach zaliczył dobre akcje. Klucz to starcie Pierce - James. Jeśli Paul wytrzyma to Boston wygra, ale value jest po ich stronie.