Jeśli idzie o mecz Thunder to po prostu wyszło brak ogrania, ale na tle Mavericks. Widać po Dallas, że to ekipa, która ma doskonale opracowane akcje, które stosuje w trudnych momentach, gdy Thunder po prostu szaleli, jak jeźdźcy bez głowy. Ilość strat, zwłaszcza Duranta i Hardena, bo Westbrook to już standard, to zresztą jakieś kuriozum. Ekipa rozwojowa, ale zdecydowanie Perkins za mało dał, jak na to, co po nim się spodziewano, co było widać zarówno z Grizzlies, jak i teraz z Dallas.
Natomiast, co do meczu Bulls z Heat to niestety problemem Chicago jest skuteczność, która była też bolączką, w niektórych meczach z Hawks. Miami nie da się, zaś sprowadzić do gry na skuteczności poniżej 40%, więc jedyną odpowiedzią musi być skuteczna gra Byków. Byki wcale nie bronią źle. Wygrywają, jeśli idzie o przechwyty i oprócz meczu numer dwa są lepsi na tablicach, ale wystarczy spojrzeć: mecz numer dwa 82 rzuty Byków przy 68 Miami i porażka, bo skuteczność 34% do 47%. Trzeci mecz to 77 rzuty Byków przy 67 Miami i znów skuteczność 41% do 50%. Dodatkowo w meczu w Miami sędziowie już gwizdali na korzyść gospodarzy 24 do 17 fauli w tym wiele z rzutami na korzyść Miami 29 osobistych wobec 21 Byków, ale to normalne i w meczach w Chicago było na odwrót. Teraz w Miami będzie wygrać bardzo trudno, bo obie ekipy są na równym poziomie i decydują detale. Chimeryczność gry Byków, która nie skończyła się źle z Hawks z Miami może być kluczem do porażki. Ten mecz Byki wygrają tylko wtedy, jeśli zewrą poślady {zwłaszcza Noah, Korver, Bogans, Deng} i dodatkowo będzie im sprzyjać trochę szczęścia. Generalnie, chyba kluczowy mecz w rywalizacji na Wschodzie. Zobaczymy, co teraz wymyślą, bo raz bronią przeciw Wadeowi i Jamesowi, a w drugim meczu mocniej pod koszem, ale bez maksymalnej skuteczności za trzy i 30 punktów Rose'a ciężko będzie coś wskórać.