Strasznie czepiacie się Westbrooka, ale nie do końca potrzebnie. Oczywiście to nie jest Rose - opanowany, rozsądnie zwalniający grę kiedy trzeba, czy dymający jak rakieta do kontr, ale Russel gra momentami, tak jak gra, gdyż młotki z jego teamu kompletnie nie robią ruchu. Stoją, jak mośki i patrzą, co zrobi Westbrook z piłką. Tak było w kilku meczach z Grizzlies. Oczywiście Westbrook momentami się podpala, zwłaszcza jak wyjdą mu jakieś dwa, trzy mocne wjazdy pod
kosz to chce grać sam, ale z drugiej strony gdyby miał grajków, którzy tyle ruszają się, co Bulls, czy chociaż dają mu mocne zasłony to byłoby inaczej, a tak to wielokrotnie jest postawiony w sytuacji kończącego się czasu i musu rzucania pod presją.
Natomiast, tak jak pisałem już tutaj kluczem dla Thunder jest zredukowanie mocy Dirka. Skoro Randolph siał takie zamieszanie to wiadomo było, co może zrobić Niemiec. Dallas z Dirkiem mającym 30 pkt. jest do ogrania, ale Dallas z Dirkiem rzucającym między 35-40 pkt. jest nie do zatrzymania, bo to za dużo łatwych pkt. pod koszem, na które Thunder mające defensorów na pozycjach wysokich, czyli zwłaszcza Perkinsa, ale też Collisona, czy Ibakę, nie ma jak odpowiedzieć.
To nie trio Heat słabo zagrało tylko Byki w 100% zrealizowali taktykę. Heat mają do poprawienia wszystko. Po pierwsze grajki z ławki muszą coś, czyli cokolwiek grać. Ponadto Miami, jeśli Byki znów zaczną bardzo wysoko bronić z podwajaniem skrzydeł, musi wpaść na pomysł, jak przedostać się pod
kosz i nie ceglić z dystansu. Boshem się nie zachwycam, bo uzyskał taki, a nie inny wynik, gdyż Byki mu na to pozwoliły. Wciąż podwajano LeBrona i Wade'a poprzez wsparcie niskich przez Noaha i Boozera, więc Bosh miał tyle miejsca pod koszem, że mógł tam równie dobrze rozbić namiot. Dodatkowo Deng po prostu przykrył czapką LeBrona - tragiczna skuteczność, brak pomysłu na swoją grę w tym meczu. Wade coś próbował widząc to, ale miał mało miejsca na penetrację. Generalnie nie wiem, jak Miami da radę jednocześnie ograniczyć po pierwsze straty {Byki popełniły je mniej - uważnej gry Bulls nauczyli się w serii z Hawks, które świetnie kradnie piłki i zyskiwało nad graczami z Chicago w tym elemencie - z Miami Byki powtórzyły w tym względzie swoje występy z meczów 5, 6 z poprzedniej serii}. Pop drugie odciąć Byki od zbiórek. Kolosalna miazga w tym względzie ze strony Noaha i Boozera zwłaszcza w stosunku do Bosha i Anthony'ego, ale najważniejsze to 19-6 w zbiórkach ofensywnych, sam Noah miał więcej ofensywnych zbiórek niż cała ekipa Heat {to jest, aż 13 szans więcej na ponowienie akcji ????}, stąd Byki nawet nie musiały się martwić o skuteczność mieli 43%, przy 47% Miami, czyli Heat w tym względzie grali naprawdę dobrze. Jednak trzecią sprawą jest, że Heat muszą też wpaść na pomysł jednoczesnego bronienia przeciw wysokim Bulls i pilnowania obwodu. Byki mają groźnych rzucających za trzy w pierwszym meczu, aż 47% za 3 -10/21, przy 3-8 Heat i 37%. Generalnie, jak dla mnie dużo tego, tym bardziej, że w hali Bulls gwiazdy Heat nie mają, co liczyć na pobłażliwość sędziów. Ja osobiście stwierdzam, więc że Heat będzie maksymalnie trudno nie tylko wygrać, ale nawiązać równorzędną walkę z Bykami, zwłaszcza że Rose nie śpi.
P.S. wątpię, by nie zagrał po prostu jest przeziębiony i ma gorączkę.