vs.
Typ: Grizzlies +8
Kurs: 1.71
Buk: bet365
Stawka: 3/10
Gdyby przed sezonem ktoś powiedział, że ekipa Memphis Grizzlies pokona mistrzów NBA z 2007 roku, najwięksi fani tego zespołu wraz z działaczami i zawodnikami braliby taki rezultat zapewne z zamkniętymi oczami.
To co było dotychczas dla wielu niemożliwe, stało się prawdziwe. Ekipa Memphis na najwyższe obroty wchodziła od końcówki sezonu zasadniczego, gdzie prawie do ostatniego meczu walczyli o ósmą lokatę na zachodzie.
Teraz można śmiało stwierdzić, że to był przełomowy etap w sezonie 2010/2011, bo pokonali rewelację Regular Season, która odniosła w sezonie tylko 21 porażek. Dla porównania ekipa Grizzlies została pokonana przez rywali 36 razy.
Na koniec porównania z sezonem zasadniczym odniosę się tylko do tego, że stan rywalizacji między półfinalistami swoich konferencji jest na korzyść dzisiejszych gości 1:3.
Od tego czasu jednak w obu zespołach doszło do zmian. Ekipę "Grzmotów" opuścili znaczący ich zawodnicy - Nenad Krstic oraz Jeff Green. W ich miejsce z Bostonu trafili Nate Robinson oraz Kendrick Perkins.
Szczególnie dzięki Perkinsowi młody zespół z Oklahomy jest faworytem do gry w finale konferencji. Jednak do tego jest daleka droga, mimo że Perkins, to świetny defensor pod koszami.
Dlaczego typuję na Grizzlies w tym meczu, skoro Oklahoma miała więcej czasu na regenerację?
Idąc za ciosem i widząc prawdziwy kolektyw, a do tego rytm meczowy ekipy z Memphis, nie pozwala mi przejść obojętnie obok takiego handi.
Uważam, że większy kolektyw w obronie tworzą dzisiejsi goście. O obronie "Niedźwiadków" przekonali się koszykarze Spurs, którzy bardzo dobrze współpracują w pomalowanym i wymuszają sporo strat rywali.
Kluczem dla Memphis może być postawa Zacha Randolpha, który gra bardzo dobre zawody. Dostrzegają to trenerzy rywali, a co w efekcie powoduje jego podwajanie. Zach bardzo dobrze dzieli się piłkami ze swoimi kolegami z zespołu, którzy ścinają do penetracji lub są na czystej pozycji, bo jego zawodnika pomaga pod koszem w kryciu Z-Bo. Bardzo dobre wrażenie na mnie zrobił Tony Allen. Dla mnie, to może być as w rękawie trenera Lionela Hollinsa. Bardzo doświadczony zawodnik, który był od czarnej roboty w Bostonie, a w obecnej ekipie ma zadania w ofensywnie, z których według mnie wywiązuje się należycie.
Po drugiej stronie w ofensywie, to głównie zespół dwóch "aktorów", czyli Kevina Duranta oraz Russella Westbrooka. Pierwszy z nich, to niesamowity strzelec, a rozgrywający "Grzmotów" charakteryzuje się ogromnym przeglądem boiska i nie boi się brać odpowiedzialności za wynik indywidualnym zakończeniem akcji.
Czy dodając do tego Perkinsa ten zespół jest aż takim faworytem? Uważam, że nie. Pokonanie Spurs, czyli zespołu z ogromnym bagażem doświadczeń, przez Memphis- na którym nie ciążyła presja, a byli wręcz przez większość skazywani na porażkę może dodać im jeszcze większego zastrzyku energii. Jak wiadomo apetyt rośnie w miarę jedzenia. Grizzlies wg. mnie nie są na straconej pozycji.
Tym bardziej, że to Memphis są w gazie, a nie wiadomo jak Thunder zagrają po kilkudniowej przerwie. Myślę, że są realne szanse, by Grizzlies przy odrobinie szczęścia z Oklahomy wywieźli zwycięstwo. Ich gra, to naprawdę kolektyw. Szczerze mówiąc najbardziej ze wszystkich dotychczasowych par, to właśnie swoim sposobem gry największe wrażenie zrobili na mnie Grizzlies.
Rywalizację uważam 50/50, więc kurs na awans Thunder jest dla mnie zdecydowanie za niski i decyduję się tutaj na opcję awansu drużyny prowadzonej przez Hollinsa @ 3.75 bet365 , stawka 3/10.
vs.
Typ: Heat -5
Kurs: 1.92
Buk: Pinnacle
Stawka: 4/10
Żadna para półfinalistów nie elektryzuje tak fanów NBA, jak rywalizacja między Celtami, a drużyną z Florydy.
Riley przed sezonem swoją ekipę przemeblował niemalże od zera. Ściągnął Wielkie Trio, trzech uczestników All - Star. Bosh - James - Wade, to jest główna siła napędowa Heat. Wielkie Trio miało być odpowiedzią na Celtów, którzy w swoich szeregach mają już kolektyw na odpowiedź gwiazd z Miami : Allen - Pierce - Garnett.
O ile początek sezonu dla ekipy Erica Spoelstry był fatalny, bo nie było widać zgrania, to z każdym kolejnym meczem jego zespół prezentował się o wiele lepiej. Największą bolączką drużyny, której ikoną jest Wade jest brak prawdziwej siły podkoszowej. Wiele może zależeć od rywalizacji Bosha z Garnettem. Obaj w Play - Off prezentują dobrą formę, jak się zaprezentują naprzeciwko siebie silni skrzydłowi? Pierwszy mecz może być odpowiedzią, bo wielu uważa, że Bosh nie da rady ograniczyć zawodnika Celtów w ataku. Ja natomiast nie skreślam Chrisa, bo jest zawodnikiem z charakterem, dla którego walka z takim przeciwnikiem, z takim zespołem jest podwójną motywacją.
Jednak im bliżej kosza, tym bardziej rysuje się widoczna przewaga gości, bo w swoich szeregach mają bardziej klasowych zawodników na pozycji centra niż "Żary".
Dlatego zdecydowanie Wade, który przeciwko Celtics notował makabrycznie słaby sezon musi zmobilizować się i poprawić skuteczność 25% z gry i podwyższyć średnią zdobycz punktową z 12 punktów przeciwko Bostonowi. Wierzę, że tego dokona!
King James w meczach przeciwko Bostonowi potrafił aplikować ponad 40 punktów, a nawet notować triple-double, w poprzednim sezonie jeszcze w ekipie Cleveland Cavaliers przeciwko ekipie Doca Riversa zanotował 27 punktów, 19 zbiórek i 10 asyst!
Co łączy obu zawodników z Bostonem? W poprzednim sezonie zostali właśnie upokorzeni w Play - Off przez obecnych rywali w półfinałach. Dla Wade'a i LBJ ta rywalizacja, to szczególna mobilizacja i czas wzmożonej koncentracji, bo zapewne zebrali się w jednym zespole, aby zagrać przynajmniej w finale konferencji. Co by nie mówić, to z grą, którą prezentują zasługują na to. Celtowie również, ale patrząc na grę przed samą końcówką Regular Season i i słabsze mecze w rywalizacji z osłabionymi Knicks, z Knikcs bez ławki, upatruję właśnie awansu Heat.
Choć Celtowie w końcówce można było odnieść wrażenie, że załączają piąty bieg przed półfinałami, to trzeba podkreślić, że 4:0 z Knicks, to nie tylko brak obrony z Nowego Jorku, ale kontuzje, które osłabimy zespół, czyli uraz pleców Stoudemire'a oraz problemy Billupsa.
Miami Heat zagrają w pełnym składzie, z przewagą parkietu. Pierce w poprzednim sezonie pokazał, że kryjąc LBJ potrafi wpadać w foule - trouble. Teraz King James jest w dogodniejszej sytuacji , bo ma u swojego boku wsparcie Dwyane'a oraz Bosha.
Ławka Bostonu nie błyszczała, co w konsekwencji odbiło się nawet tym, że gracz pierwszoplanowy musi być zmiennikiem.
Wiele będzie zależeć od Rondo, który potrafi perfekcyjnie napędzać ataki Celtów, jednak przy obronie zespołowej Miami może mieć z tym problem. Lepiej żeby ekipa Miami Heat nie preferowała stylu gry niektórych zespołów i ich taktyki, że odstępowali Rondo od krycia, bo jego rzut jest bardzo niepewny. Ten zawodnik jest nieobliczalny i może zaskoczyć w najmniej oczekiwanym momencie swoim rzutem. Dlatego trzeba mieć cały czas na niego uwagę.
Uważam, że forma "ławki" z ćwierćfinałów jest bardziej po stronie dzisiejszych gospodarzy, a Jones, czy Chalmers potrafią grozić seriami rzutowymi z dystansu.
Spodziewam się siedmiu meczy w tej rywalizacji.
Dlatego łącząc wszystkie moje myśli kurs 1.5 na awans Miami jest nieco niski, więc lepszą opcją wydaje się być Miami wygra mecz pierwszy i wygra serię @ 1.9 bet365.
GL
PS.
Mam nadzieje, że weekend, a najbardziej niedziela w RS, czyli wygrane dogów (Boston) , przy okazji PO ominie mnie przy moim typowaniu ????