To jednak był trotyl
Pierwsze próbki z wraku Tu-154, na których polscy biegli wykryli w Smoleńsku ślady trotylu (TNT), zostały już przebadane laboratoryjnie. Analizy wykazały obecność TNT – dowiedziała się „Gazeta
Polska”. – To kolejne potwierdzenie, że na wraku tupolewa były materiały wybuchowe – podkreślają nasi rozmówcy
Próbki z wraku zostały pobrane na przełomie września i października 2012 r. w Smoleńsku przez polskich biegłych. Pojechali oni do Smoleńska zbadać, czy szczątki tupolewa noszą ślady świadczące o działaniu materiałów wybuchowych. W przypadku stwierdzenia występowania śladów tego rodzaju badania mają wskazać rodzaj materiału wybuchowego, miejsce jego oddziaływania i określić siłę wybuchu oraz zakres zniszczeń. Wniosek prawny w tej sprawie został skierowany do Rosji po badaniach ekshumowanych ciał ofiar katastrofy smoleńskiej.
Urządzenia, m.in. specjalistyczne detektory, którymi w ubiegłym roku w Smoleńsku przebadano fragmenty tupolewa, wykazały obecność TNT, czyli trotylu. Po ujawnieniu tej informacji przez Cezarego Gmyza na łamach „Rzeczpospolitej” rozpętała się burza. Prokuratura wojskowa prowadząca śledztwo smoleńskie zaprzeczyła na konferencji prasowej obecności trotylu, m.in. na badanych fragmentach wraku. Dziennikarz stracił pracę, podobnie jak jego przełożeni.
Później okazało się jednak, że urządzenia rzeczywiście pokazały obecność TNT. Prokuratura tłumaczyła to tym, że tak samo detektory reagowały na… pastę do butów. Teraz okazuje się, że TNT na badanych próbkach potwierdziły badania laboratoryjne.
Obecność trotylu wykazały także badania w
USA zlecone przez Stanisława Zagrodzkiego, kuzyna Ewy Bąkowskiej – ofiary katastrofy smoleńskiej. Prywatnie zlecił on amerykańskim ekspertom badania m.in. samolotowego pasa bezpieczeństwa z miejsca tragedii. Badania ujawniły obecność trotylu.
Wyniki za kilka tygodni
Na oficjalne potwierdzenie wyników przyjdzie jeszcze poczekać – specjaliści muszą przebadać całość materiału pobranego do badań laboratoryjnych. Prowadzone są one w Centralnym Laboratorium Kryminalistycznym Policji w Warszawie, do którego na początku grudnia ubiegłego roku trafiły próbki pobrane w Smoleńsku – w sumie 250, m.in. gleba z miejsca katastrofy i fragmenty Tu-154M.
Wcześniej, jak wspominaliśmy, jeszcze w Smoleńsku detektory przenośne wskazały, że na wielu elementach wraku Tu-154M znajdują się resztki trotylu. Wciąż nie wiemy jednak, czy ślady trotylu pochodzą z materiału, który eksplodował, czy też nieprzereagowanego, czyli takiego, który nie uległ detonacji. Specjaliści podkreślają, że na odpowiedź w tym zakresie trzeba poczekać do zbadania wszystkich pobranych próbek.