Widzę, że na forum kwitną pielęgnowane przez niektórych dziwactwa rodem z elementarnych dyskusji bukmacherskich na poziomie raczkujący-początkujący
Mianowicie:
1) Wysyp mędrców, którzy swoje typy uzasadniają emocjonalnym "
all-in". Każdy bawiący się w
bukmacherskie klocki wie, że granie za całość kapitału to na dłuższą metę droga do bankructwa, bo każdy zakład obarczony jest ryzykiem niezerowym. Ale z drugiej strony nie ma co nadmiernie bić piany. Być może niektórzy grają określonym kapitałem w pewnym okresie czasu i wtedy ten "all-in" zyskuje zupełnie inny wymiar.
2) Zatrważające jest ile osób rozumuje rozkład prawdopodobnieństwa
zerojedynkowo tzn. albo coś ma 100% albo 0% szans. Zawzięcie szukają "pewniaków" niczym chapmanowski król Artur świętego Graala. Niektórym jednak trzeba łopatologicznie: jeśli kurs na Niemców wynosi około
1,65 to znaczy, że buki dają ich rywalom około 40% szans na wygraną. I (uwaga!) nie zaokrąglamy. Więc 40% to w zaokrągleniu nie jest 50%. Nie jest też 0%. Jeśli po kursie 1,65
Niemcy przegrają to nie mówimy, że "buki się pomyliły". Te 40% oznacza ni mniej ni więcej tylko tyle: w 10 równoległych światach (gdzie rozgrywane są MŚ w piłce nożnej) w 4 przypadkach
Argentyna zgarnie trofeum, a w 6 przypadkach zgarną je
Niemcy.
No i wchodzimy tym samym w kluczowy proces decyzyjny: jeśli uważasz, że durne powiedzonko Linekera o tym, że "wszyscy grają w piłkę a na końcu zawsze wygrywają
Niemcy" jest wyrocznią (bo tak powiedział jakiś nażelowany spec w migawce w telewizyjnym ekspresie wiadomości ze świata) to proponuję: zatkaj uszy i oczy na fakty, zapomnij, że przez ostatnich 15 lat
Niemcy zdążyli przegrać już na poziomie rezprezentacyjnym i klubowym półtora tuzina wielkich finałów i śmiało stawiaj z uśmiechem na ustach wieszając przy okazji plakat pustawego Gary'ego na ścianie. Uważasz, że szanse Kłosa i spółki wynoszą 50%, odczuwasz deficyt adrenaliny, wciąż rączki świerzbią? Stawiaj na tych w biało-niebieskich mundurkach, bo to walju.
No i w końcu jeśli szanse Maradony (jak to nazywa tego faceta z dziesiątką nasz Dariusz ze szklanej tuby) wraz jego chimeryczną kompanią oceniasz wysoko to wal śmiało i mocno na underpsinki. Jest sporo do wygrania.
Proste to jak budowa cepa, i pojęcia nie mam dlaczego produkuje się tutaj tyle dyskusji z cyklu: Coca-Cola czy Pepsi? Wielkanoc czy Boże Narodzenie? Na boku czy na plecach?
3) Każdy trzeźwo myślący gracz da sobie spokój z argumentami o passach (dobrych lub złych), o rewanżach za ubiegłe potyczki, o wyborach jakichś ośmiornic, delfinów czy innych maskotek. Pseudostatystyczne wywody w stylu "kto wygrywa P.Konf. ten nie wygrywa Mundialu" mają taki realny wpływ na wynik jak powoływanie się na dedukcje w stylu "
Brazylia nigdy nie przegrała półfinału MŚ", każdy kto choć trochę rozumie istotę statystyki wyśmieje taki bełkot. Bo to są migawki z historii a nie piłkarska statystyka. W ogóle komentatorzy sportowi mają taką idiotyczną manierę: jak nie wiedzą co powiedzieć to rzucają znanym sloganem, nie zastanawiając się nad jego sensem. Ludziska to bezkrytycznie przyjmują i później zabierają się za pomocą takich narzędzi za analizę rzeczywistości. Znacie na przykład głupawą sentencję "zmarnowane okazje lubią się mścić"? No jasne. Lubią się mścić, za wyjątkiem przypadków, kiedy się nie mszczą, heh.
4) 7:1 dwa dni temu oczywiście podniosło szanse Niemców i obniżyło na nich kursy. No ale co z tego? Zawody sportowe rozgrywane na dłuższej przestrzeni czasowej mają specyficzną cechę, o której wiele osób zapomina: zawody te są zdarzeniami w wysokim stopniu niezależnymi. Więc stąd na zimno kalkulując kurs na niedzielnych faworytów wynosi te
1,6 a na ich rywali
2,2, chociaż niektórym może się wydawać, że po wtorkowym pogromie na sambie i środowym niderlandzkim rzeźbieniu powinno być GER
1,1 vs ARG
8,0.
5) Wątek poruszony przez użytkownika AKA SHAKAL to gorący temat, który wiele osób chętnie zamiata pod dywan, bo jest niepoprawny politycznie. Zainteresowanym polecam wczorajszy felieton Stanowskiego ("Dlaczego życzę Niemcom wszystkiego..." do samodzielnego poszukania) - z argumentacją można się nie zgadzać, ale na chłodno patrząc w całej tej sprawie tkwi pewien ważny pierwiastek, którego nie można zbywać machnięciem ręki i zawołaniem "przecież to tylko sport".
6) Grekom przed finałem Euro'2004 dawano 20-30% szans na triumf, niedawno (bo 2 lata temu) puchar dla Chelsea w Monachium przed meczem stał po kursie
3,0. To jest finał, kilkadziesiąt minut biegania na boisku, gdzie nawet piłkarskiemu robotowi może się zagotować w głowie i najlepszy trenejro na ławce choćby biegał od chorągiewki do chorągiewki z ojczyźnianym sztandarem i motywacyjnym batalionem kryzysowym to w krytycznej sytuacji niewiele pomoże. Więc sam osobiście zaproponuję własny typ. Forumowa zabawa niech toczy się dalej. Wszystkim specom, którym mój typ kłóci się ze światopoglądem i psuje poczucie komfortu psychicznego o dobrze zainwestowanych pieniądzach zostawiam pole do popisu i życzę powodzenia w jałowym pukaniu w klawiaturę.
Pozdrowienia dla wszystkich trzeźwo myślących (tak, wbrew pozorom jest takich kilku na tym forum!).
Niemcy AH-1 @3,70 (bet365)
Argentyna AH-1 @ 7,00 (10bet)
Stawiając na zdecydowaną wygraną którejś ze stron. Adieu.