Tony Conquest - Ovill McKenzie 2 3.75 (bet365)
Conquesta przestawiałem przy okazji jego poprzedniej walki, którą wygrał będąc dogiem u buków, ale dla mnie zdecydowanym faworytem z Ammannem z Australii. Jego jutrzejsza walka będzie pierwszą obroną wywalczonego wtedy pasa Wspólnoty Brytyjskiej w wadze cruiser, a jego rywalem będzie szanowany na Wyspach twardziel Ovill McKenzie. Mimo niepowalającego rekordu (21-12, 10 KO) ten urodzony na Jamajce pięściarz ma na swoim koncie 2 pasy Wspólnoty Brytyjskiej oraz zwycięstwo w turnieju Prizefighter. Większość swoich pojedynków toczył jednak w wadze półciężkiej, ale, że potrafi być groźny również dla cruiserów pokazał właśnie w w Prizefighterze, gdzie wygrał z trzema naturalnymi cruiserami, dwóch z nich kładąc po drodze na deski. Wielokrotnie sprawiał niespodzianki pokonując znanych na Wyspach pięściarzy oraz niepokonanych do czasu walki z nim miejscowych prospektów. Nie dziwi więc również jego ringowy pseudonim ,,The Uppsetter". Na niespodziankę z jego strony liczę również jutro. McKenzie to bardzo aktywny w ringu swarmer, z naprawdę mocnym ciosem i dobrą kondycją, co przy jego stylu stylu boksowania jest bardzo ważną sprawą. Conquest z kolei to typ boxera, mało ruchliwego na nogach, atakuje raczej rzadko, nie wyprowadza wielu ciosów, ale gdy już to robi są one zazwyczaj skuteczne. W tej konfrontacji stylów widzi mi się duża szansa dla Ovilla, który w ringu powinien być szybszy, zadawać więcej ciosów i zmuszać rywala do boksowania z defensywy. Conquest pewnie będzie trafiał bardziej widoczne ciosy, ale optyczna przewaga powinna być po stronie jego rywala. Myślę, że po takim kursie warto zaryzykować. Mój typ: McKenzie na punkty/TKO w końcowych rundach.
Manny Pacquiao - Timothy Bradley 1 1.44 (bet365)
Jakoś nie wyobrażam sobie porażki Paca. Jest od Bradleya szybszy zarówno w zadawaniu ciosów jak i na nogach, lepiej wyszkolony technicznie, ma mocniejszy cios i co bardzo ważne jest cholernie zmotywowany żeby zrewanżować się Bradleyowi za wał jaki punkowi wykręcili przed prawie dwoma laty. Po stronie Bradleya odporność na ciosy, kondycyjnie też zazwyczaj wygląda dobrze i rzeźba, która raczej go usztywnia niż jest jego atutem. Od czasu ich pierwszej walki obaj stoczyli tylko po 2 walki. Filipińczyk został ciężko znokautowany przez Marqueza, ale, że nie jest jeszcze skończony pokazał w walce z bardzo twardym, ale mocno ograniczonym technicznie Riosem, którego wypunktował do 0. Bradley z kolei stoczył dwie zwycięskie, ale bardzo ciężkie walki. Najpierw sporo krwi napsuł mu groźny Provodnikov, w jednej z najlepszych walk ubiegłego roku, potem przez SD pokonał wydaje się nieco już past primie Marqueza. Warto dodać, że wg wielu obserwatorów obydwie te walki, szczególnie z Rosjaninem mogły pójść w obydwie strony. Na pewno Bradley jest dużo bardziej bogatszy w doświadczenie dzięki tym walkom, ale nie wydaje mi się, żeby w jakiś szczególny sposób miało mu to pomóc w jutrzejszej walce. Mój typ: Pacquiao wysoko na punkty.
Jestem bardzo ciekawy jak będzie wyglądała ta walka.
Wróćmy najpierw do pierwszego pojedynku.
Po pierwsze, byłem zaskoczony tym, że ten werdykt wzbudził aż tak duże kontrowersje. Zgadza się, Pacquiao powinien to wygrać (na żywo miałem remis, ale po ponownym obejrzeniu punktowałem 115-113 dla Pacquiao), ale w okół tego werdyktu było tyle krzyku, jakby to był jeden z największych skandali w historii boksu (zreszta takie stwierdzenia chyba też padały), a do tego było naprawdę daleko, bo to była wyrównana walka. Wydaje mi się, że Pacquiao dostał w tej walce "too much credit" za aktwyność, a on tam naprawdę ogromną liczbę ciosów przestrzelił.
Swoją rolę w odbiorze tej walki odegrali też komentatorzy. Zarówno Kostyra, który zawsze ma tendencję do przeceniania aktywności ("wyrównana runda, ale Pacquiao zaznaczył swoją przewagę większą aktywnością" - aktywność nie jest w boksie oceniana, albo: "raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem, dziewięć! Dzwiewięć ciosów bez odpowiedzi Bradleya!" - i nie istotne jest to ile z tego tak naprawdę doszło celu).
I podobnie w przypadku Lampleya. Fajny filmik pojawił się na youtube zaraz po walce, który to dobrze pokazuje:
http://www.youtube.com/watch?v=qW-9w-IYoMA
Kolejna sprawa. W trakcie oglądania walki miałem wrażenie, że Bradley od pewnego momentu nie walczył na swoim normalnym poziomie. Potem się okazało, że doznał kontuzji (bodajże kostkę skręcił). Jakoś o tym się w ogóle nie mówi w kontekście tego pojedynku. Moim zdaniem Bradley z tego powodu nie zaprezentował się w tej walce na 100% swoich możliwości i w rewanżu może zawalczyć lepiej.
Trudno ocenić ile zostało z Pacquiao. Minęły prawie dwa lata, a 33 letni Pacquaio i 35 letni Pacquiao - to może być różnica. Do tego jakieś ślady mógł zostawić ten nokaut z rąk Marqueza. Trudno to wszystko jednak ocenić, bo walka z Riosem jest marnym wyznacznikiem.
Natomiast Bradley w wieku 30 lat i biorąc pod uwagę, że zawsze dobrze się prowadził, powinien być teraz w swoim prime. Przed pierwszą walką z Pacquiao w zasadzie jeszcze nie miał doświadczenia w walkach na takim poziomie. Przystępując do rewanżu, ma już za sobą dwa takie pojedynki.
Bradley powinien być też bardziej zmotywowany przed tym starcie niż Pacquiao. On ma jeszcze dużo do udowodnienia. Niedługo kończy mu się kontrakt z Top Rank, jak uczciwie wygra z Pacmanem, to nie będzie lepszego kandydata do walki z Floydem. A Pacuquiao cokolwiek by nie mówić, jest już u końca przygody z boksem i też inne sprawy zaprzątają mu głowę.
Bardzo intrygujący pojedynek z wieloma znakami zapytania. Spodziewam się wyrównanej walki, a w roli nieznacznego faworyta widzę Bradleya.
Mam obawy, że tym razem Bradley okaże się lepszy, a sędziowie dadzą zwycięstwo Pacmanowi.