Owszem, wypowiedziałem się błędnie gdy napisałem że patrzę jedynie na program, osobowości również są ważna.
Jednak na pierwszym miejscu zdecydowanie stawiam program. Bo z tego tych ludzi potem chce rozliczać.
Dla mnie Jarek ma to coś. Może i jest wariatem. Ale ja go lubię.
Nie mam argumentów by go bronić, ale go lubię. Nikt mi tego nie zabierze.
Czy zero konkretów? Jeśli sugerujesz się jedynie dwu minutowymi spotami z youtubem, tudzież tego co usłyszysz w wiadomościach albo na ulotkach to można mówić iż PiS w swoim programie nie ma żadnych konkretów. Mimo wszystko zapraszam do głębszego zapoznania się z programem Prawa i Sprawiedliwości. Ja przytoczę tylko kilka celów programowych:
Polityka proamerykańska; Sprzeciw legalizacji eutanazji, aborcji, rejestracji związków homoseksualnych oraz legalizacji tzw. "narkotyków miękkich"; Przywrócenie kary śmierci; bezpłatna edukacja w szkołach podstawowych, średnich jak i wyższych.
Pomysły Korwina są ciekawe i fajnie wyglądają na papierze. W mojej głowię jednak realizacja 3/4 z nich jest nie realna w naszym kraju, przy tych ludziach oraz przy tej konstytucji. Druga sprawa to ja mimo wszystko boje się realizowania tych planów przez Korwina. Uważam że coś dobrego by z tego wyszło, jednak dwa razy albo nawet trzy razy więcej złego w wyniku jego sposobów w jaki naprawiałby nasz kraj.
Po prostu, są ludzie którym nie umiem ani w 1% zaufać i do nich się zalicza dwójka wspaniałych Palikot&Korwin. Chociaż do tego drugiego nic nie mam, całkiem sympatyczny pan. Jednak mnie cieszy jego obecne miejsce w polityce mimo wszystko.
Owszem pracą możesz osiągnąć dużo - ale nie wszystko. A ja uważam że jeśli ja po studiach będę miał papierek i będę zarabiał załóżmy 5tysięcy (marzyciel) to ten który zarabia ode mnie 20 razy więcej ma nie być tylko bardziej przystojny i mieć lepszy gust i lepszą żonę. Ale ma pokazywać tego czego nie pokazuje ja skoro zarabia dwadziescia razy więcej. A nie ma mieć ustawionego kolegę który załatwi mu świetną fuchę która sponsorowana jest przez podatników. Stop kolesiostwu.
Owszem, tylko jedna bardzo ważna rzecz. Niekiedy nie tylko zaangażowanie się liczy ale również pieniążki. Już od 1 klasy podstawówki zaczynają się schody dla dzieci rodziców mniej zamożnych i nie koniecznie winą jest tego brak zaangażowania w nauce matki i ojca 30 lat wstecz. Ale choćby problemy zdrowotne czy inne czy to obecnie czy w przeszłości.
Mam nadzieje że zdajesz sobie sprawę ile kosztuje obecnie wyprawka. Jakim idiotyzmem wykazują się również wydawnictwa, tworzą coraz to gorsze książki. Jednak tworzą regularnie nowe. Po to by trzeba było kupić nowe.
Szkołę podstawowa czy tam gimnazjum każdy ma pod nosem. Z Liceum również jest łatwiej chociaż już zaczynają się malutkie schody kiedy trzeba dojeżdżać a dojazdy kosztują. Ale jeszcze to ludzie mniej zamożni potrafią zorganizować.
Problem jest w w momencie kiedy idziesz na studia. Wyjeżdżasz z małej wsi do wielkiego miasta, wyrywasz się stąd gdzie co drugi Twój rówieśnik edukacje dawno już rzucił bo dla niego liczy się zimny browar pod budką z piwem. A jedynym komentarzem na to że wybierasz się do wielkiego miasta na studia jest - Magistry je*ane się znalazły.
Studia kosztują, ogromne pieniądze. Wielu jest młodych ludzi którzy chcieli by studiować na najlepszych uczelniach w kraju a muszą iść do tych które są blisko, do których mogą dojechać. Jednak poziomem odbiegają sporo. Wielu jest też takich którzy pomimo zdolności zostają na wsi, bo matka z ojcem ledwie wiążą koniec z końcem i ważniejsza jest pomoc przy fermie niż edukacja. Rodzice potrzebują rąk do pracy a nie wykształconej studentki za 5 lat.
Chce jasnej pomocy od państwa dla ludzi którzy są ambitni, chcą studiować a nie mają na to pieniędzy. PiS jakieś tam pomysły miało, ale nie zdążyli nic zrobić. PO miało 4 lata no i polepszyli tak iż studencki uciekają ale na zmywak do Anglii.
Pamiętajmy że w tym kraju poza ludźmi którzy nie wiedzą już co robić z pieniędzmi. Są również mali ludzie którzy chcą godnie żyć a ich dzieci chcą być na równi z innymi przynajmniej w przyszłości jeśli teraz nie mogą.
'Bo za komuny to było lepi' - coś w tym jest. Oczywiście za wolność słowa i demokracje oddałbym cały majątek i uważam że jest to ważniejsze od pieniądza. A że socjalizm jest ciągle żywy, myślę że o tym wie chyba każdy.
Nie uważam że ten co ma więcej powinien wisieć. Lubie doceniać i gratulować ludziom gdy doszli do czego ciężką pracą. Gdy mając 20 lat tak jak ja teraz piłowali, uczyli się po to by potem być na szczycie. Jestem pod wrażeniem również ludzi którzy pracują dniami i nocami kosztem rodziny po to by syn miał nowy skuter a żona mogła lecieć z koleżankami na Majorke w zimę. A dodatkowo na koncie rodzina ma odłożone tyle że nie jeden żyłby za to przez 20 lat. Ale doceniam jedynie gdy zarobione pieniądze są czyste i zapracowane ciężką pracą.
Ja na prawdę doceniam cholernie takich ludzi. Ale nie doceniam kolesiostwa. Nie doceniam czegoś takiego że ktoś za podpisanie dwóch kwitków zarabia po 120 tysięcy na miesiąc + premie. A tak na prawdę nie doszedł do tego ciężką pracą tylko znajomościami. Nie chce pieniędzy kogoś, nie chce jego połowy. Te pieniądze potrzebuje państwo, potrzebuje państwo aby wydało w mądry sposób nie idiotyczny jak niestety nam się zdarza nie raz nie dwa. Nie może tak być jak w mojej mieścinie że przed wyborami kandydat PO mówi że wśród niego będą tylko profesjonaliści w swoim fachu, żadnego kolesiostwa. Skończyły się
wybory, wygrał kandydat PO, wiecie kto został viceburmistrzem? Nie ktoś kto zna się na ekonomii, na finansach czy innych ważnych rzeczach. Została nim koleżanka, żony z pracy.
Czy to jest normalne? Dla mnie na pewno nie.
Chce po prostu normalnego państwa. Gdzie każdy dostanie odpowiedni ekwiwalent za swoją pracę. Nie chodzi mi aby pani w sklepie zarabiała 5k a lekarz ratujący życie 5.5k. Oczywiście że różnice muszą być, ale każdy powinien zarobić tyle aby mógł skromnie ale godnie żyć. Bo każdy pracujący jest człowiekiem, który tez ma swoje potrzeby a niektórzy nie mogą nawet spełnić potrzebny spożycia pokarmu, bo na media oraz mieszkania wydają całość swojej kwoty do rozdysponowania na msc.
Nie może być tak że na zachodzie mój kuzyn po 2 msc pracy dostaje propozycje za pakowanie bułek w piekarni 13.5 euro za godzinę a u nas nawet połowy tej stawki i to w złotych nie zapłacą Ci niektórzy pracodawcy. Tak być nie może i nie mogę się na to zgadzać bo nie mieszkam w kraju trzeciego świata tylko w Polsce.
*Reasumując, mając 20 lat i idąc na studia chce mieć takie same szanse w przyszłości jak sąsiad z domu obok idący do tej samej szkoły wyższej co ja, na ten sam kierunek. Różni nas jedno ja jeżdżę starym polonezenem, on nowym bmw. On będzie miał dla siebie apartament, ja mały pokój. Jego rodzice mają znajomości wszędzie i idzie na te studia, by mieć papierek z renomowanej szkoły do której dostał się tylną furtką, zaś ja idę bo poświęcałem swój czas zamiast na zabawę to na naukę i wierze że ambicjami i zaangażowaniem dam radę wywalczyć coś w przyszłości sam, bez znajomości których porównując do niego moja rodzina nie posiada. Ja idę na studia ze świadomością ze pomimo świetnie zdanych studiów mogę pracować za 1000 złotych w supermarkecie. On idzie by zaliczyć, choćby na same trójki. Bo przed oczyma ma pieniądze z pracy do której nieformalnie już się dostał. Chce dla wielu młodych ludzi równego startu.
Jeśli mam z kim przegrać o walkę o pracę. To tylko dlatego że on jest lepszy, wie więcej, był lepszy na studiach, ma lepszą rekomendacje. A nie - bo ma znajomości.
Polska potrzebuje fachowców a nie marionetek.
*Oczywiście ta historia to w większości fikcja, ale niestety nie różni się zbyt wiele od tego co widzimy na co dzień w wielu przypadkach. btw. Spokojnie nie jeżdżę starym polonezem, nie mam sąsiada który idzie na ten sam kierunek i tak dalej i tak dalej. Historia jest zmyślona jednak jak napisałem wyżej - jest życiowa. Taka czarna rzeczywistość.
Pozdrawiam, szanujmy swoje zdanie wzajemnie.