A ja od czasu do czasu pisze króciótkie opowiadania. Ot np takie dzisiaj na szybko skleciłem.
****************************************************
OPOWIADANIE nr1
Co za pogoda mruknął pod nosem Jan. Znowu siąpi, to już chyba trzeci dzień z rzędu. Odkaszlnął, wypluł zielono-krwistą flegme i założył torbe na plecy. Wózek na którym woził tektury i pudełka z puszkami już też aż prosił się o mały remont. Za każdym obrotem kół słychać bylo przeraźliwe skrzypnięcie startych już łożysk kulkowych ,które dawały znać, że to już ich ostatnie chwile życia. Jan nie przejmował się tym zbytnio, założył kaptur na głowe i ruszył jak zwykle codzienną trasą od osiedla Tysiąclecie w dół,aż do Śródmieścia. Deszcz siąpił coraz mocniej. W śmietniku przy ulicy Kwiatkowskiego 4 znalazł zupełnie dobry fotel. Jest prawie jak nowy, rzekł Jan, wkładajac go na wózek. Zajrzał do kilku reklamówek w pierwszym kontenerze. Było tam kilka puszek po piwie, które nogą przygniótł by zajmowały mniej miejsca i wrzucił je do pudełka z puszkami. Na śmietniku siedział przykulony w rogu mały czarno-biały kundelek. Co tam słychać przyjacielu ?- odezwał się do psa Jan. Ten początkowo tylko wpatrzony w ludzką postać, powoli wstał i lekko ,ale jednoznacznie zaczął merdać ogonem. Co pewnie głodny jesteś? Jan wyjął z torby starą czerstwą już kanapke z resztką żółtego sera,oderwał kawałek i dał ją psu. Ten polknął ją w mgnieniu oka zupełnie jakby nie jadł z tydzień zupełnie nic. To samo działo się z kolejnymi kawałkami kanapki. No przyjacielu przykro mi ,ale niestety to był ostatni kawałek. Troche zmarzłem powiedział do psa, który wyrażnie już teraz nie odstępował go na krok. Jan wszedł do klatki bloku Kwiatkowskiego 2 gdzie na parterze znajdował się osiedlowy sklepik. Jest denaturat - spytał zachrypniętym głosem. Nie nie ma odpowiedziała młoda blondynka krzątajaca się za ladą. To poprosze jakieś inne winko w tej samej cenie. Ekspedientka podała Janowi butelkę wina marki "WINO", a ten z uśmiechem na twarzy wyszedł przed klatke. Podszedł do śmietnika usiadł na pudelku z tektury, które leżało na kilku cegłach i począł spożywać śniadanie w płynie. No teraz to człowiek ,wie że żyje, a mówią ,że życie jest przechlapane!
***************************************
OPOWIADANIE nr2
Nie ,nie tylko nie to krzyknął przerażony Aleksander. Niestety było już za późno. Dźwięk uderzanego przez auto ciała ludzkiego był zbyt wyraźny. Jak to się mogło stać, to nie możliwe mówił pod nosem. Błyskawicznie wybiegł z auta. To co zobaczył przeraziło go jak nic nigdy dotąd. Na pasach leżala młoda kobieta w wieku około 28lat. Obok niej koszyk z zakupami z którego powysypywało się mnóstwo drobnych rzeczy.Kobieta leżała bardzo dziwnie skrzywiona. Jej twarz dotykała asfaltu dokładnie w tym miejscu gdzie zaczynały się pasy. Nogi z kolei były wykrzywione i na stopach nie było butów. Oba leżały oddalone o kilka metrów z prawej strony. Aleksander zamarł w bezruchu. Tysiace myśli przychodziło mu naraz do głowy. Nie wiedział co ma robić. Czuł się bezradny jak kilkuletnie dziecko. Powoli nadbiegali ludzie. Ktoś pochylił się nad kobietą i próbował robić jej sztuczne oddychanie i masaż serca. Niestety kobieta nie dawała żadnych znaków życia. Przed oczami Aleksandra przeleciało w mgnieniu oka całe ostatnie kilka lat. A było tak pięknie. Niedawno wziął ślub ze swoją narzeczoną Anną, otrzymał lukratywną prace i tydzień temu przyszła na świat ich córeczka Marysia. Właśnie wracał od przyjaciela, z którym wipili dosłownie po 2 lamki wina za zdrowie córki. Co ja narobiłem , co ja norobiłem krzyczał w rozpaczy Aleksander.
Nagle poczuł silne szarpnięcie za ramie. Co jest? Co jest? Gdy się już ocknął zobaczył nad sobą uśmiechnietą twarz swojej żony Anny. Coś ci się śniło niedobrego kochanie? Miałeś jakieś koszmary senne? Bo aż krzyczałeś przez sen.
Aleksander był cały zlany potem, ale dopiero teraz zrozumiał,że jego koszmar byl tylko snem. Mocno przytulił do siebie żone i powiedział. Nic nic kochaniu ,już nic. Był najszczęśliwszym człowiekiem na planecie Ziemia.