Przez ustawę hazardową STS 'walczy o przeżycie', zamiast mocniej wspierać sport
Wprowadzona kilka lat temu nowelizacja ustawy o grach hazardowych sprawiła, że firmy bukmacherskie w Polsce muszą zmagać się z nieuczciwą konkurencją przedsiębiorstw, oferujących swe usługi spoza kraju, uważa prezes STS Zakłady Bukmacherskie Mateusz Juroszek. Podczas debaty eksperckiej agencji ISBnews podkreślał, że w efekcie jego firma "co roku walczy o przeżycie", tymczasem w innym otoczeniu prawno-podatkowym mogłaby więcej przeznaczać na sponsorowanie polskiego sportu.
"Mamy sytuację, która jest fikcją: działalności nielegalnej nie można w Polsce prowadzić, a jednak jest prowadzona - można grać online. (…) Ja zatrudniam 1100 osób, płacę tyle ZUS-ów, a 12% mojego obrotu i tak idzie do państwa. Stworzono nam takie warunki, że co roku walczymy o przeżycie" - powiedział Juroszek podczas debaty ISBnews.
Prezes przypomniał, że 10 lat temu mieliśmy 10% podatku, co było już jedną z najwyższych stawek na świecie. Ustawodawca nie przyjmował, że można przyjmować zakłady w internecie. Wtedy firmy online zaczęły pojawiać się w Polsce. Ówczesna ustawa nie regulowała, czy można oferować zakłady wzajemne online.
"Firmy działające w rajach podatkowych, np. na Malcie płacą 0,5%, plus płacą tam tak naprawdę 5% CIT. Więc te
firmy się świetnie w Polsce rozwijały. No i potem przyszła afera hazardowa. Podatek zwiększono nam do 12% z 10%. A przecież nie mogliśmy konkurować z nielegalną konkurencją, więc dlaczego nam jeszcze pogarszać warunki" - tłumaczył Juroszek.
Przypomniał, że Ministerstwo Finansów podało szczegółowo, jak ma wyglądać rejestracja uczestników do zakładów: "Ta osoba musi być dokładnie prześwietlona (skan dowodu, numer konta bankowego itp.), więc wiele osób mówi, że woli grać online, gdzie nie musi tych danych podawać. Co więcej, ministerstwo nie było w stanie zrobić przez ten czas nic z nielegalną konkurencją. Są setki milionów złotych, które przechodzą np. przez jedną firmę" - powiedział prezes STS.
Zgodnie z nowelą ustawy,
firmy bukmacherskie nie mogę się reklamować, "więc polski sport nie dostaje pieniędzy", dodał.
"Oprócz STS tu są jeszcze 2-3 inne firmy. My chcielibyśmy wspierać polski sport. To, że my sponsorujemy drużynę w
Ekstraklasie, musi nam coś dać - polepszać wizerunek, ale i dawać
efekt biznesowy, czyli musimy dotrzeć do naszych klientów w Wielkopolsce (bo jesteśmy sponsorem Lecha Poznań)" - wyjaśniał Juroszek.
Według przedstawionych przez niego szacunków, wartość legalnego rynku zakładów wzajemnych to ok. 800 mln zł - od tego obrotu do kasy państwa trafia 12% w formie podatku. Tymczasem obrót nielegalnych firm bukmacherskich (tzn. takich, z których usług można - mimo, że to wbrew prawu - korzystać w Polsce przez internet) szacowany jest na ponad 5 mld zł. "Oprócz podatków, ile mogłoby płynąć do polskiego sportu - to są setki milionów" - podkreślił.
Jeżeli chodzi o wspieranie sportu, to np. w piłce nożnej STS sponsoruje Lecha Poznań, a
Fortuna Entertainment Group - Legię Warszawa. "To cały sponsoring, a kiedyś to były dziesiątki milionów" - dodał prezes STS.
"Zróbmy warunki, jak w Danii, we Włoszech czy Belgii, to nie muszą być raje podatkowe. Niech te
firmy się u nas zarejestrują, dla klienta też lepiej jest grać w firmie legalnej niż nielegalnej - u nas dostaje zaświadczenie i może iść do urzędu skarbowego tę wygraną zalegalizować" - apelował podczas debaty.
Według niego,
bet-at-home,
Betclic ok. 50% swojego europejskiego ruchu generują w Polsce. "Nie mogą się w Polsce reklamować, ale reklamują się np. w Niemczech czy Austrii i ich reklamy są widoczne podczas transmisji np. zawodów w skokach narciarskich" - wskazał.
Wobec tego STS proponuje dwa rozwiązania, aby "skończyć z fikcją". Pierwsze to stworzenie ustawy o zakładach wzajemnych i finansowaniu polskiego sportu, czyli wyodrębnienie tej branży z ustawy o hazardzie.
"Firmy wtedy chciałyby się rejestrować w Polsce i płacić podatek, bo mogłyby się wtedy reklamować. Przy obniżeniu podatku wpływy i tak byłyby większe dzięki innej skali. Może część tych pieniędzy mogłaby iść bezpośrednio do sportu a nie do MF, może powołać jakiś fundusz?" - powiedział Juroszek podczas debaty.
Według niego, branża bukmacherska nie jest częścią hazardu, tylko gospodarki wiedzy.
"Są ludzie, którzy u nas analizują długie godziny i dopiero obstawiają. Nasi klienci to są osoby, które się interesują sportem i stawiają średnio 12 zł na kupon, tygodniowo kilkadziesiąt złotych - to jest najmniejszy stopień uzależnienia, o minimalnej szkodliwości społecznej" - tłumaczył.
"Nie widziałem jeszcze,
kasyna czy firmy z jednorękimi bandytami, które sponsorowałyby polski sport. Więc może wyciągnijmy zakłady
bukmacherskie z ustawy hazardowej" - dodał prezes.
Druga opcja to blokowanie stron nielegalnych. Prezes STS podał przykład Estonii, gdzie osoba, która chce skorzystać z usług nielegalnych bukmacherów, jest przekierowana na stronę Ministerstwa Finansów, gdzie wyświetlają się jej informacje o tym, że chciała skorzystać z nielegalnej oferty oraz sugestie, co powinna zrobić.
"NASK mówi, że można te strony zablokować i w MF stworzyć rejestr takich stron. Część pewnie szukałaby innych rozwiązań, np. serwery proxy, ale w innych krajach to się sprawdziło - firmy przyszły się zarejestrować. Zgłosiliśmy się do NASK z pytaniem, czy mogliby zablokować nielegalnego: tak, ale musimy mieć wyrok sądu. A taki wyrok trafiłby do ETS i to długo by trwało" - powiedział Juroszek.
W reakcji na opublikowaną w środę relację z debaty, NASK przesłał do ISBnews oświadczenie, w którym odniósł się do tych wypowiedzi. W oświadczeniu czytamy: "NASK stanowczo oświadcza,
iż przedstawiciele instytutu nie brali udziału w konferencji i nie formułowali żadnych opinii na omawiany w jej trakcie temat".