Zmiana ustawy hazardowej w 2009 roku spowodowała, że największe firmy
bukmacherskie zrezygnowały z legalnej działalności na terenie Polski. Skutek był taki, że z polskiego sportu odpłynęły miliony złotych z tytułu sponsoringu. Rząd planuje nowelizację ustawy. Bukmacherzy działający nielegalnie zostaną zablokowani, ci chcący się zarejestrować, będą musieli wykupić licencję. Czy do polskiego sportu wrócą miliony?
Pierwsze resortowe konsultacje projektu ministerstwa
finansów, do którego dotarliśmy, odbyły się w grudniu. W lutym, po konsultacjach społecznych, ustawa ma zostać ukończona i złożona w sejmie.
Nowelizacja przewiduje, że firmy
bukmacherskie będą płaciły kilkunastoprocentowy podatek od zysku. By działać w Polsce, będą musiały wykupić licencję za 500 tys. zł. Nadzór nad rynkiem hazardowym ma zostać przerzucony z izby celnej do izby skarbowej, która będzie kontrolować ruch w internecie. Strony firm, które nie wykupią licencji, zostaną zablokowane.
Straty dla sportu
Obowiązująca dziś ustawa powstała po aferze hazardowej z 2009 r. Wprowadziła ona zakaz reklamy i nałożyła wysoki - jak na standardy UE - 12 proc. podatek od obrotu. - Wprowadzono ją w kilka tygodni, bez poważnych konsultacji, z wieloma ułomnościami. Biorąc pod uwagę, że nie była notyfikowana przez Komisję Europejską, właściwie nie powinna obowiązywać - mówi Artur Górczyński, były poseł, który w poprzedniej kadencji sejmu zajmował się nieprawidłowościami ustawy.
Po zmianie prawa w Polsce legalnie działa tylko pięć firm (
Fortuna, Milenium, STS, E-Toto i Totolotek).
- Płacimy w Polsce jedne z najwyższych podatków w Europie - mówi Mateusz Juroszek, właściciel firmy STS - Płacimy grubo powyżej 50 milionów złotych podatku. A to wszystko mogłoby zostać przeznaczone na polski sport.
Niezarejestrowane firmy wciąż prowadzą strony w
języku polskim, ale serwery mają na Gibraltarze czy Malcie, gdzie podatki są prawie zerowe. Z raportu Deloitte wynika, że w 2013 r firmy zarejestrowane za granicą odpowiadały za 66 proc. z 2,4 mld złotych obrotu tzw. zakładów wzajemnych w Polsce. Z wartych 1,7 mld zł zakładów zawieranych w internecie - aż 91 proc. Ministerstwo finansów szacuje, że na nielegalny hazard internetowy Polacy wydają ponad 2 mld zł rocznie. "Realne straty ponosi również sport, który wszędzie na świecie firmy oferujące hazard w internecie wymiernie sponsorują - w Polsce przy ustawowej prohibicji firmy te nie widzą sensu sponsorowania" - pisze ministerstwo w uzasadnieniu projektu ustawy.
Być jak Dania
Przed 2009 r.
Unibet za tytuł sponsora I ligi piłkarskiej płacił 7,5 mln złotych rocznie,
Betclic dawał 4 mln Lechowi Poznań, tyle samo
Wisła Kraków dostawała od
bet-at-home.com. W efekcie reformy wszystkie się wycofały. Eksperci przewidują, że po nowelizacji sport może dostać nawet 100 mln złotych. - Wpływy do budżetu mogą natomiast wzrosnąć do 5-6 mld złotych rocznie - mówi Górczyński.
Dariusz Marzec, prezes
Ekstraklasy S.A: - Liczę, że nowelizacja rzeczywiście powstanie, ale mam nadzieję, że przeprowadzona zostanie ostrożnie i umiejętnie, by otworzyć rynek i zachęcić firmy do inwestowania w sport. Nie zamykamy się na żadnego partnera. Nie widziałbym nic złego, gdyby firma bukmacherska zostałaby np. sponsorem tytularnym ligi.
Ustawę hazardową kilka lat temu złagodziła
Dania. Teraz firmy
bukmacherskie płacą tam 20 proc. podatku od przychodu brutto. W 5,5-milionowym kraju zarejestrowanych jest ponad 40 operatorów, którzy w 2015 r. oddali do budżetu państwa ok. 470 mln koron - o 170 mln więcej niż przed wprowadzeniem ustawy. Zmiana przełożyła się na sport - liga piłkarska ma sponsora tytularnego (bet25), który wspiera też Brondby, a FC Midtjylland i FC Kopenhaga podpisały umowę z Unibetem, reprezentację Danii wspiera Tipico.
W całej Europie bukmacherzy sponsorują nie tylko piłkę. Belgijski klub koszykarski Bc Ooostende, hokejowy klub Black Wings Linz z Austrii, europejskie puchary hokeja na trawie, sztokholmski maraton czy mistrzostwa Europy w darcie - wszędzie tam bukmacherzy zostawiali swoje pieniądze. - Operatorzy gier i zakładów online są naturalnymi partnerami dla klubów i związków sportowych stąd ich powszechna obecność we wszystkich liczących się ligach świata. Budżety marketingowe tych firm w dużej części wydatkowane są właśnie na sponsorowanie klubów - mówi Joanna Dzios, rzeczniczka European Gaming and Betting Association, czyli stowarzyszenia zrzeszającego największe europejskie firmy
bukmacherskie. Jak udało nam się dowiedzieć, członkowie EGBA rozmawiali ostatnio w Warszawie z przedstawicielami ministerstwa finansów o nowym kształcie ustawy.
Zakaz reklamowania
Słowem kluczowym w nowej ustawie jest sponsoring. Obecny zakaz reklamy ma zostać bowiem utrzymany, będzie możliwa tylko informacja o sponsoringu. Bukmacherzy będą więc mogli eksponować swoje logo, ale równocześnie zabronione będzie informowanie o ofercie, kursach na dane mecze, promocjach. - W tym temacie przydałoby się minimalne poluzowanie. Ja np. na koszulce
Lecha Poznań nie mogę mieć napisu "STS.pl" tylko "STS", bo adres strony rzekomo zachęca do zagrania. To głupota. Trzeba znaleźć złoty środek, bo ja też nie jestem za tym żeby na bandach reklamowych przy murawie były napisy "otwórz konto i stawiaj". Ekstraklasę też obserwują dzieciaki - mówi Juroszek. - Kwestia reklamy jest bardzo istotna, a EGBA wierzy iż dialog jest najlepszym rozwiązaniem. Jednakże, na podstawie naszych doświadczeń proporcjonalna i odpowiedzialna reklama, w przeciwieństwie do obecnego całkowitego zakazu, to sprawdzony i skuteczny sposób zwalczania szarej strefy oraz kierowania klientów do licencjonowanych operatorów - dodaje Dzios.
Poker wyjdzie z kasyna
Jedną z najbardziej poszkodowanych gałęzi rynku po wprowadzeniu ustawy w 2009 roku był
poker. Dzisiejsza gra w karty to wielomilionowy biznes, profesjonalne turnieje w których udział biorą gwiazdy pokroju Ronaldo czy Neymara. - Ustawa z 2009 r. bardzo niesprawiedliwie potraktowała pokera. Jesteśmy postawieni na równi z innymi grami hazardowymi, a z definicji
poker to gra umiejętności z elementem losowym - mówi Marcin Horecki, polski pokerzysta i prezes stowarzyszenia Wolny
Poker, które od kilku lat walczy o zmianę prawa. - Wprowadzono kosmiczny podatek na poziomie 25 proc., który wyrzucił z Polski wszystkie wielkie turnieje. Ani graczom, ani organizatorom coś takiego się nie opłacało. Polscy pokerzyści muszą jeździć po całym świecie i grać poza krajem. Tam płacimy za hotele, restaurację, przejazdy, samoloty i komuś innemu napędzamy gospodarkę. Wolelibyśmy zostawić pieniądze w Polsce - mówi.
Zapisy w projekcie nowelizacji zakładają zmianę podejścia do pokera. Wprowadzone zostanie rozróżnienie pomiędzy pokerem kasynowym (to taki, gdzie stroną w grze jest
kasyno), a pokerem turniejowym (rywalizacja między graczami). Dodatkowo, co powinno ucieszyć graczy, opodatkowanie
gry ma spaść i z ustawy wyleci zapis o tym, że w pokera można grać tylko w kasynie. W projekcie nowelizacji nie ma konkretnego zapisu gdzie gra w pokera powinna się odbywać - Skoro nie ma żadnego zapisu to można będzie grać np. na Dworcu Centralnym. Oczywiście po uzyskaniu odpowiedniego pozwolenia i licencji - mówi nam osoba pracująca nad ustawą. - Nie mamy nic przeciwko, żeby
poker pozostał w ustawie hazardowej, ale z przypiskiem, że jest to gra umiejętności. Będzie można go wtedy wydzielić z
kasyna i rozgrywać turnieje w salach konferencyjnych - przewiduje Horecki. Świetnym przykładem jak sensownie można zarobić na pokerze jest irlandzkie miasteczko Galway. Mieszka tam 75 tys. osób. Na czas serii turniejów Full Tilt
Poker Series przybyło tam blisko 3,5 tysiąca pokerzystów, a miasto w kilka dni zarobiło 3 mln euro. Następna może być Warszawa.