Jako "młody i bez postów" uczestnik tego Forum nie mogę wspierać się linkami. Niestety! A cytatów nie chcę robić, bo ich przytaczanie z innych źrodeł jest zgodnie z prawem związane z uzyskaniem zgody na użycie zapisanej treści od PT Autorów/Właścicieli używanego źrodła. Na to szkoda mi czasu. Zatem ta wiedza, którą tu jesteś uprzejmy oceniać nie pochodzi znikąd indziej, jak z Internetu, Prasy i źródeł prawa.
W każdym razie: wszystko jestem gotów wesprzeć stosownymi komunikatami Ministerstwa Finansów, Służb celnych i Polskiej Agencji Prasowej. Jak widzisz, te źródła to nie przysłowiowe "lub czasopisma" typu szacowny "Puls Biznezu", czy też "Wprost". W każdym razie dziękuje Ci za słowo "dużo". Wiele znaczy :| A przechodząc do meritum:
Po pierwsze: Oczywiście! Wymienienie we wniosku o zezwolenie ( nie koncesję, proszę nie mylić, koncesję dostają
kasyna) na urządzanie zakładów wzajemnych osoby skazanej lub takiej, wobec której toczy się postępowanie karnoskarbowe byłoby błędem kardynalnym! Jeżeli piszesz, że nasz bukmacher ma nowy Zarząd, to ok! Jak najbardziej winien mieć. Tylko tak może wystąpić o nowe ( a nie o prolongatę poprzednich ) zezwolenia.... i to jest to 180 dni. Zmiana składu tylko potwierdza, że wnioski zostały złożone "od nowa"? Tak to wygląda w mojej ocenie. Niestety.
Po drugie: Oczywiście! Wystąpiła, a jakże. A czemu miała nie wystąpić? Ale przecież nie doczekała ich rozpatrzenia. Sierpień ( czytaj: marzec - tyle nasz minister potrzebował czasu na wyegzekwowanie swojego stanowiska, mając do dyspozycji urzędników i służbę celną ) a październik to czyni różnicę, jak z Żywcem. Po prostu Minister odebrał jej te wygasające, zanim wygasły. Taki jest stan prawa w tej sprawie obecnie. Zwróć uwagę również, że w tym trudnym okresie interesy naszego bukmachera reprezentuje (ot, tak nagle?) mecenas Du., a nie jak przez długie, długie lata... ha, ha, ha... mecenas Wu., który nomem omen przez jakiś czas, a może obecnie też jest(?) w składzie rady nadzorczej spółki bukmacherskiej o "very internetowej" nazwie złożonej z kilku pierwszych liter nazwy rozpatrywanego tu bukmachera. Ale nasz bukmacher "jorgnął" się chyba "o co w tej sprawie biega" dopiero u schyłku pierwszego półrocza 2011 roku! Gdy zaczęły się problemy. "Wydymany?" Fu, to brzydkie słowo... ! Aby było śmieszniej: były szef naszego bukmachera, ubiegający się dzisiaj o stanowisko prezesa państwowego monopolisty w prowadzeniu gier liczbowych też jest ( lub był: wg dostępnych wypisów z KRS - masz do nich wgląd przez wyszukiwarki i przeglądarki internetowe, jak ja.) w składzie tego zbudowanego z ogryzka nazwy przedsięwzięcia. Podobnie jak jeszcze kilka mniej znaczących, ale istotnych osób. I to chyba za jego czasów panowania powstała do życia "e-promocja", bo przegrany przetarg był dopiero w 2010 roku. I z zarządu wyszedł. A za nim część załogi. Pozostawiając za sobą ... ????
Na marginesie: Jest taki kawał o Jasiu, który zepsuł powietrze w klasie i pani Wychowawczyni wyrzuciła go na korytarz. I on tam na tym korytarzu stał i śmiał się tak głośno, aż przyszła do niego pani Dyrektor i pyta: czemu się tak śmiejesz, Uczniu? A on jej na to: bo zesmrodziłem się na sali i mnie wyrzucili na świeże powietrze... ha, ha, ha... a sami w tym smrodzie zostali!
Tyle tylko, że ten się śmieje dobrze, kto śmieje się ostatni. Nie można wykluczyć, że cała "gra" idzie o wprowadzenie Potentata Hazardowego, właściciela naszego bukmachera do państwowego monopolu gier liczbowych, którego klamkę pocałował przy przegranym przetargu w 2010 roku? Tym bardziej, gdy spojrzy się na skład osobowy zarządu tego monopolisty i zestawi go np. z kancelariami reprezentującymi Potentata Hazardowego w sporze o te nieszczęsne sto "baniek" z Paryża, co mu nasza Ojczyzna " za frajer wisi" z tytułu likwidacji własnej (bo państwowej) firmy. Polecam taką lekturę. Wstępnie, zamiast "jasiowego" rechotu... ????
Po trzecie: Zyski netto osiągane przez tzw. Potentata Hazadowego z udziału w polskim rynku zakładów wzajemnych szacowane są globalnie wg miarodajnych źródeł ( z punktu widzenia bilansu księgowego wg standardów UE tego Potentata, oczywiście ) na około 1, no może góra 1,5% ( słownie: jeden lub półtora procent ) jego przychodów z globalnej działalności. Ale to nie jest mało, zważ to! Chociaż śmiesznie "tycio" to wygląda, prawda? Fakt:
Polska gra słabo. Tak to prezentuje się we wszystkich statystykach międzynarodowych, gramy gorzej niż Węgrzy, a ich jest przecież pięć(?) razy mniej? Czy to oznacza zatem, że nie można symulować "wegetacji" przez pół roku? Tym bardziej, że jak w pkt 1. mojego poprzedniego tekstu można rozmawiać o wyroku paryskim i pod niego się układać? Bardziej oficjalnie i jeszcze bardziej mniej oficjalnie? I stąd moje spodziewane "zaskoczenie".
Po czwarte: O ile nasz bukmacher nie zapisał w umowach ajencyjnych klauzuli, że po rozwiązaniu umowy pod wymienionymi w umowach ajencyjnych adresami nie można prowadzić działalności w rozumieniu Ustawy Hazardowej przez okres najbliższych dajmy na to dwóch-trzech lat. Z tego co wiem, nie zapisał. Zakładam, że urządzona baza punktów, sieć i łącza telekomunikacyjne czekają. Sobie. Na nowego właściciela.Zgodzisz się zapewne ze mną, że łatwiej i lepiej można "opędzlować" samochód, który ma koła niż ten, który ich nie ma?
Na zakończenie chciałbym wyraźnie tu podkreślić:
Nie jestem przeciwnikiem naszego bukmachera i bardzo bym chciał, aby powrócił na rynek!
Miałem onegdaj przyjemność toczyć znajomość ( tak to nazwijmy ) z byłym naczelnym bukmacherem tego przedsięwzięcia. Nie umiał " ni w ząb" wyliczyć kursów zdarzenia z wyrażonego procentowo prawdopodobieństwa! Skąd on miał maturę? Nie wiem. Z wyrazu buzi zakładam, że nie umie tego do dzisiaj, ale wiem, że toczy swoim dyletanctwem już inną firmę i innych bossów. To o czymś mówi w tej mojej uczciwej i wyrażonej tu wprost sympatii, prawda? Bo w końcu Punterzy z tego typu typów(sic!) żyją... I dobrze.
Z szacunkiem,
Tyłek_Kamrata