http://www.sport.pl/sport/1,92385,5595566,Afera_na_korcie_tenisowym__Blake_wsciekly__ale_tez.html
James Blake nie zdobędzie w Pekinie złotego medalu igrzysk olimpijskich. Odpadł w półfinale i w sobotę zagra z Serbem Novakiem Djokoviciem tylko o brąz. Gdyby nie jedna piłka w meczu z Fernando Gonzalesem, mogło stać się inaczej
James Blake po przegranym półfinale z Fernando Gonzalesem stracił nie tylko szansę na złoty medal igrzysk olimpijskich. Kiedy schodził z kortu był przekonany, że w Pekinie pozbawiono go czegoś więcej. Złudzeń co do tego, że w sporcie można jeszcze mówić o zasadach fair play a czas igrzysk, to moment szczególny. - Przez cały tydzień zachwycałem się atmosferą igrzysk i cieszyłem się z tego, że tu jestem, bo od dziecka kochałem ducha igrzysk. To strasznie przykre, że nie tylko przegrałem mecz, ale także wyzbyłem się wiary w uczciwość mojego rywala.
Po bardzo dramatycznym meczu, w którym równe szansę na zwycięstwo mieli zarówno Amerykanin jak i Chilijczyk, w pamięci kibiców tenisa pozostanie tylko jedna akcja. Kontrowersyjna akcja miała miejsce przy stanie 8:9 dla Blake'a w decydującym secie przy pierwszej piłce w gemie. Fernando Gonzales zaatakował swojego przeciwnika, szybko znalazł się przy siatce i zagrał krótkiego woleja. Rywal jednak dobiegł i przez środek siatki, czyli w miejsce, gdzie dokładnie stał Gonzales, posłał kąśliwy backhand. Chilijczyk uznał, że zagranie Amerykanina jest za długie i na pewno wyjdzie w aut. Uchylił się od uderzenia. I wtedy się zaczęło.
James Blake uznał, że piłka przy minięciu dotknęła rakiety chilijskiego tenisisty, w efekcie czego należał mu się punkt. Sędzia Carlos Bernardes zadecydował jednak inaczej i przyznał punkt Gonzalesowi. Amerykanin długo nie mógł pogodzić się z decyzją i w gwałtowny sposób domagał się zmiany decyzji. Choć powtórki telewizyjne nie dają jednoznacznej odpowiedzi na to, czy sędzia się pomylił, większość obserwatorów i zwykłych kibiców uważa, że to Blake miał rację. Można bowiem odnieść wrażenie, że piłka minimalnie zahaczyła o ramę rakiety Gonzalesa a Amerykanin dobrze zauważył ten moment. Dodatkowo wszystko komplikuje Chilijczyk, który uważa, że wszystko odbyło się prawidłowo i odpiera zarzuty skierowane pod jego adresem. - Graliśmy blisko dwie i pół godziny. Byłem zmęczony, nie poczułem, żeby piłka mnie drasnęła. Gdybym był na 100% przekonany, że tak właśnie się stało, oddałbym ten punkt. Ale nie byłem pewny - tłumaczył brązowy medalista z Aten. Dziwne, gdyż to niemal niemożliwe, aby tenisista nie był w stanie ocenić czy poczuł na swojej rakiecie drgania, wynikające z uderzenia piłki czy nie.
Blake, sensacyjny pogromca Rogera Federera jest podobnego zdania. - Trafiłem w jego rakietę. Sędzia mógł tego nie zauważyć. Myślałem jednak, że na igrzyskach grają gentlemani a Fernando tylko na mnie spojrzał i nie powiedział nic - żalił się dziennikarzom amerykański tenisista - Gram w tenisa od lat, często popełniam błędy, ale zawsze starałem się robić to tak, aby moi rodzice zawsze mogli być ze mnie dumni. Dlatego zawsze wiedziałem, co mam robić.
James Blake znany jest w środowisku z tego, że na korcie zawsze gra zgodnie z zasadami fair play. Wielokrotnie w meczu potrafi także po świetnym zagraniu rywala bić mu brawo i otwarcie przyznaje, że zagranie było zbyt znakomite, aby ten mógł je odebrać. Amerykanin jest tenisistą lubianym i szanowanym. Stąd pewnie oburzenie Jamesa, który nie potrafi zrozumieć, dlaczego Chilijczyk zachował się właśnie w taki sposób. - Cokolwiek chciałby teraz powiedzieć, będzie ok. Jeżeli dziś w nocy będzie spał spokojnie, dobrze - powiedział na zakończenie Blake
Jak się wkrótce okazało, był to kluczowy moment spotkania. Przekonany o swojej racji Blake, kompletnie stracił koncentrację i nie potrafił już wrócić do gry z poprzednich gemów. Po 2 godzinach i 51 minutach, obronie trzech piłek meczowych górą był Gonzales i to on zagra w niedzielnym finale z Hiszpanem Rafaelem Nadalem.