Ja proponuje wszystkim co chcą iść na studia (tym co już studiują też) aby podczas zabawy na studiach, w między czasie zdawali egzaminy i co najważniejsze zaczęli zdobywać doświadczenie - czyli
po prostu pracować. Oczywiście
praca związana ze studiami albo z tym co chcemy w przyszłości robić (nie typu barman, zrywanie jabłek latem itp.). Zwłaszcza dla ludzi co idą (są już) na kierunki humanistyczne* - czyli takie gdzie uczelnie i pseudo uczelnie produkują wykształconych i pseudo wykształconych absolwentów - czytaj
bezrobotnych z wyższym wykształceniem **.
*
ekonomia, marketing i zarządzanie, pedagogika, administracja, socjologia, politologia, stosunki
międzynarodowe itd. itp.
**
nie dotyczy to tych co mają plecy, bogatych rodziców a wyższe wykształcenie potrzebują żeby spełnić pokładane nadzieje przez rodziców lub/albo móc się pochwalić (czy jest czym?) komuś, że ma się wyższe wykształcenie.
dzieki temu po 5 latach nauki mozna sie legitymowac dwoma dyplomami
Legitymowanie się się np. licencjatem z ekonomii, mgr z zarządzania - na rynku pracy bez doświadczenia jest nikim... z doświadczeniem dostanie na starcie mniej niż słaby absolwent z tytułem inżyniera. Pomijam fakt, że ten inżynier może przebierać w sensownych ofertach a tamten może wybierać między doradcą finansowym (kasa ZERO - jedynie od podpisanych umów) lub jak mu się uda to etat w bankowości/rachunkowości za marną kasę.