Witam wszystkich, być może niektórzy kojarzą mnie z innego forum, być może nie - w sumie jest to mało ważne. Ostatnio mam nieco więcej wolnego czasu więc spróbuję swoich sił na tym forum. Ok, do dzieła.
TORONTO MAPLE LEAFS - DETROIT RED WINGS
Nie da się ukryć, że na początku sezonu Toronto Maple Leafs byli obiektem drwin całej ligi.
NHL wystartowała na początku października, ale gracze z Toronto wciąż "byli na wakacjach". Kilka porażek nieco zagotowało atmosferę wokół zespołu, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Najlepsze drużyny rodzą się w bólach, więc lepiej mieć to już za sobą.
Ostatnie mecze w wykonaniu Maple Leafs wskazują na wyraźny progres w grze tej drużyny. Leafs unikają głupich kar, poprawili grę w osłabieniu i co najważniejsze - stwarzają sporo sytuacji podbramkowych. Szwankuje nieco skuteczność, ale i ona przyjdzie z czasem. Dziś Maple Leafs zmierzą się z Detroit Red Wings. Pozwólcie, że postaram się nakreślić sytuacje w obu drużynach przed tym spotkaniem.
Red Wings po nieco ospałym początku sezonu spisują się co raz lepiej. Z pięciu ostatnich spotkań, aż cztery zakończyli zwycięstwem. To bardzo dobry wynik, szczególnie gdy weźmie się pod uwagę stan kadry Red Wings. Przed sezonem Detroit opuścili Marian Hossa, Mikael Samuelsson i Jiri Hudler. W trakcie obecnej kampanii kontuzji doznali Johan Franzen i Valteri Filippula - jakby nie patrzeć, prawie dwie linie z ostatniego finału "opuściły" Detroit. Sprowadzeni przed sezonem Bertuzzi, Leino czy Abdelkader (pojawiał się wcześniej w składzie, teraz załapał się na stałe) nie gwarantują takiej jakości jak poprzednicy.
Mike Babcock musiał zareagować. Taktyka nastawiona na ofensywę nie przynosiła skutku, więc szkoleniowiec Red Wings postawił na defensywę. Jaki jest tego efekt? Jak na razie znakomity. Bramkarz Red Wings, Chris Osgood, korzystając z pomocy swoich kolegów grających w polu, obronił w trakcie ostatnich trzech spotkań 82 strzały i wpuścił jedynie 2 gole. Red Wings oczywiście wygrali te spotkania, na nowo odkrywając smak zwycięstwa.
Toronto, jak pisałem wcześniej, rozpędza się bardzo wolno. Ostatnie dni pokazują jednak, iż jest w tym zespole spory potencjał. Wystarczy spojrzeć na bilans ostatnich sześciu spotkań - w każdym z nich Maple Leafs zdobywali punkty. Niektóre porażki (np. z Tampa Bay) były bardzo pechowe. Gdyby po stronie Toronto było nieco więcej szczęścia, wspomniany przeze mnie bilans ich ostatnich spotkań byłby jeszcze lepszy. Duży wkład w poprawę wyników drużyny z Ontario ma szwedzki bramkarz Jonas Gustavsson, który z meczu na mecz gra coraz lepiej. Wczorajszy pojedynek z Carolina Hurricanes to prawdziwe show w jego wykonaniu, nagrodzone tytułem najlepszego zawodnika spotkania. Są pewne wątpliwości co do obsady bramki Toronto w dzisiejszym meczu. Eksperci za oceanem spekulują, iż Ron Wilson będzie bał się zaryzykować wystawiając Gustavssona dzień po dniu, i szansę gry otrzyma Vesa Toskala. Gustavsson pytany o jego punkt widzenia w tej sprawie przyznał, iż w Szwecji rzadko grał dzień po dniu (jedynie w play-off), ale nie stanowi to dla niego problemu.
Ron Wilson chyba w końcu znalazł prawidłowe ustawienia swoich formacji, bowiem każda linia spisuje się naprawdę dobrze. Warto zwrócić szczególną uwagę na atak w składzie Kessel - Mitchell - Blake, który wczoraj zagrał ze sobą po raz pierwszy i jak było widać wyraźnie - "poczuli chemię". Kolejną asystę zanotował Tomas Kaberle, który rozgrywa fantastyczny sezon. Przed sezonem sporo mówiło się o wymianie z jego udziałem - na szczęście dla Maple Leafs do niczego takiego nie doszło. Teraz, cena za Kaberle skoczyła mocno w górę i jeśli Brian Burke zdecyduje się oddać swojego defensora, będzie mógł za niego otrzymać naprawdę dużo.
Wracając do dzisiejszego meczu, obie drużyny powinny trzymać się z dala od ławki kar, bowiem zarówno Toronto jak i Detroit w osłabieniu spisują się bardzo słabo. Maple Leafs bronią 71% osłabień, a dla Red Wings odsetek ten wynosi 76%. To właśnie trzymanie nerwów na wodzy i dyscyplina taktyczna mogą być, moim zdaniem, decydujące w tym spotkaniu.
Ten mecz to jedyny pojedynek tych zespołów (obie drużyny należą do "Original Six" - ich mecze zawsze są bardzo zacięte i ciekawe) w tym sezonie. Podobnie było rok temu, wtedy górą byli Maple Leafs (wygrana 3-2 w meczu inaugurującym sezon 2008/2009).
Mecz ten będzie wyjątkowy także z "narodowego" punktu widzenia. Naprzeciwko siebie staną szkoleniowcy reprezentacji Kanady (Babcock) i
USA (Wilson). Zobaczymy, który z nich wyjdzie zwycięsko z tego pojedynku.
Podsumowując, jeśli popatrzymy w tabelę, faworyt wydaje się jeden - Detroit Red Wings. Moim zdaniem należy jednak pod uwagę wziąć nieco więcej niż suche statystyki. Maple Leafs nie wygrali jeszcze w tym sezonie przed własną publicznością, a ta zakochana bezgranicznie w swojej drużynie i w hokeju w ogóle, oczekuje tego z utęsknieniem. Ten mecz to także swego rodzaju egzamin dla Toronto - jeśli uda im się pokonać Detroit, będzie to solidne potwierdzenie dobrego kierunku jaki obrała drużyna kilkanaście dni temu. Dla Detroit, jest to kolejne spotkanie, w którym postarają się pokonać rywali, koncentrując się głównie na defensywie. Udało się trzy razy z rzędu, dlaczego ma nie udać się po raz czwarty? Ano dlatego iż, według mnie, Maple Leafs "potrzebują" tego zwycięstwa bardziej. Moim skromnym zdaniem, szansę w tym meczu rozkładają się jak 55/45 na korzyść Toronto. Cóż, bukmacherzy faworyzują Red Wings, tym lepiej dla mnie. Zagram na Maple Leafs po bardzo wysokim kursie 3,25 w Centrebet. Go Leafs go!
TYP: 1
KURS: 3.25
STAWKA: 4/10