CHICAGO BLACKHAWKS - SAN JOSE SHARKS
Szykuje się nam świetne spotkanie w Chicago. Miejscowi Blackhawks podejmować będą San Jose Sharks. Gospodarza marzą o kontynuacji dobrej serii na własnym lodowisku (już trzy wygrane z rzedu), natomiast Sharks chcą zdobyć kolejne punkty i umocnić się na pierwszym miejscu w lidze.
Przed sezonem wiele mówiło się na temat Dany Heatleya. Zawodnik nie chciał grać w Ottawie, a klub nie bardzo kwapił się do wymiany z jego udziałem. Na szczęście dla obu stron, sytuacja znalazła swoje rozwiąznie - i zarówno zawodnik jak i klub dobrze na tym wyszli. Heatley w obecnych rozgrywkach odnalazł "radość gry", co daje wymierne efekty punktowe. Zagrał w 21 meczach, zdobył 22 punkty. Razem z Joe Thorntonem tworzą jeden z groźniejszych duetów w lidze. Generalnie, ofensywa Sharks spisuje się fantastycznie - 70 zdobytych goli to najlepszy wynik w lidze. Co jest tajemnicą tego sukcesu? Moim zdaniem duża głębia składu. Oprócz świetnej gry pierwszej linii, zawsze swoje trzy grosze dorzuca tzw. secondary scoring, czyli gracze zadaniowi z niższych linii. Grając przeciwko Sharks należy być skoncentrowanym przez 60 minut, bowiem w tym zespole każda formacja może nieźle "ugryźć" (jak na rekiny przystało!). Polecam szczególnej uwadze grę młodych graczy San Jose (Jamie McGinn, Devin Setoguchi, Logan Couture), którzy z meczu na mecz spisują się co raz lepiej. Szczególnie Setoguchi ma potencjał na rewelacyjnego napastnika. W dzisiejszym meczu nie zobaczymy na lodzie Roba Blake. To poważne osłabienie defensywy Sharks. Zastąpi go Joe Callahan lub Derek Joslin.
W Chicago co raz ciekawiej, co raz lepiej. Do składu wracają kontuzjowani gracze, treningi wznowił nawet Marian Hossa. Jest też zła wiadomość, przez dłuższy czas nie zobaczymy na lodzie Dave Bollanda, ale cóż - taki jest ten sport. Jak pisałem wcześniej, mecz z Sharks jest dla Blackhawks kolejnym z serii spotkań na własnym lodowisku. Jak na razie odprawili z kwitkiem Los Angeles, Colorado i Toronto. Nie ma się co oszukiwać - Blackhawks wracają do dobrej dyspozycji. Mocno poprawili grę w defensywie, co w starciu z mocnymi Sharks może się okazać bezcenne. W dobrej dyspozycji jest także bramkarz Cristobal Huet, który powoli spłaca kredyt zaufania jakim obdarzono go wyznaczając na następce Nikolaia Khabibulina. Pytanie tylko czy to wystarczy na zatrzymanie rozpędzonych Sharks, którzy w ostatnich 10 meczach zdobyli 18 z 20 możliwych do zdobycia punktów? Moim zdaniem nie.
Sharks "na papierze" mają świetną drużynę. W bramce rewelacyjny Nabokov, w obronie Boyle, Blake, Vlasic, Demers i inni. W ataku takie gwiazdy jak Heatley, Thornton, Marleau, Pavelski plus świetni role players - Malhotra, Clowe, Setoguchi, Staubitz, Nichol. Ta drużyna ma wszystko, co potrzebne do zwycięstw. Co więcej, wszystkie elementy tej układanki świetnie pasują do siebie i jak na razie, Sharks dzielą i rządzą w lidze.
Chicago, choć to niezwykle ambitny zespół, wciąż nie może wspiąć się na "wyższy" poziom. Główny problem to utrzymanie stabilnej dyspozycji przez cały mecz. Dobrym przykładem jest ostatnie spotkanie z Toronto. Od stanu 3-0 Blackhawks stanęli, i niewiele brakło a Maple Leafs doprowadziliby do remisu. Cóż, na chwile obecną Sharks są znacznie mocniejsi niż drużyna z Toronto, dlatego też wiem, że w meczu z nimi nie ma miejsca na przestoje. Czy Blackhawks dadzą radę zagrać przez 60 minut na 100%? Wątpię.
Bukmacherzy jako faworyta meczu uznali gospodarzy. Co zrobić, mają takie prawo. Z drugiej strony, to lepiej dla mnie, kursy na San Jose będą nieco wyższe niż zakładałem. Bet365 płaci 2,75 za zwycięstwo "Rekinów" - nieźle. Spróbujemy.
TYP: 2
KURS: 2.75
STAWKA: 3/10