Lightning - Leafs
Callahan strzeli gola
4,50 Óni
Finalnie udało mi się złapać trochę oddechu, więc skrobnę co nieco
Ryan zdaje się odbierać Kadriemu koronę króla wszystkich nieszczęść, jakie mogą się przytrafić zawodnikowi w jednym meczu. Nazem okres, w którym był cholernie snakebitten ma już za sobą, a Amerykanin mówiąc żartobliwie chyba dopiero się rozkręca, bo sposób w jaki krążek omija bramkę po jego strzałach albo zatrzymuje się na bramkarzu, jest co najmniej intrygujący. 2 nieuznane gole, liczenie słupków to karkołomna robota, tak samo jak spotkań, w których trafiał na bramkarza który akurat notował jeden ze swoich najlepszych występów obecnego sezonu. Tych szans określanych jako Grade A było naprawdę multum, a jeszcze więcej tych nieco mniejszej "jakości". Przeciwko Hawks schrzanił 1 on 1 w pierwszej minucie spotkania, w późniejszej fazie meczu Crawford jeszcze raz stanął na głowie i zabrał mu gola. Fleury może mówić o podobnym szczęściu, bo też jakoś się wybronił. Cally zalicza definitywnie najbardziej pechowy sezon w całej swojej karierze i wobec całkiem pokaźnego kontraktu słychać już pierwsze głosy niezadowolenia. Rozsądny kibic jednak nie będzie przesadnie narzekał, bo wie, że jeśli #24 utrzyma dotychczasowy poziom zaangażowania, to rezultat przyjdzie prędzej czy później. Cooper śmieszy mnie trochę swoimi decyzjami, ale całkiem niedawno zestawił wreszcie Ryana z VF i Brownem, co ma przełożenie na grę tej 3 formacji - od dobrych paru spotkań brylują, czego odzwierciedlenie nie zawsze znajduje się na tablicy wyników, ale wystarczy uważnie przyjrzeć się wydarzeniom na lodzie, żeby zrozumieć, o co chodzi. Cally jest świetnym RW. Świetnym nie dlatego, że to jakiś wyjątkowy okaz, ktoś, kto trafia się raz na dobrych naście lat, ale dlatego, że jak nikt potrafi tak wspaniale wpasować się w konkretny model zawodnika dopasowany do potrzeb drużyny - kiedy potrzeba, staje się solidnym wzmocnieniem top 6, ale kiedy przychodzi wcielić się w zawodowego grindera w bottom, wychodzi mu równie dobrze, albo nawet lepiej. Shutdown RW to cenny skarb na dzisiejsze czasy, a #24 potrafi uprzykrzyć życie najlepszym, o czym przekonała się całkiem niedawno linia Toewsa, zupełnie niewidoczna głównie dzięki niemu. Cally to prawdziwy mistrz PK, w kategorii napastników na pewno ścisła czołówka, od czasu kiedy zabija kary w wymiarze full-time, a nie tylko z doskoku, PK Bolts osiągnął 80% (początek był dramatyczny). Nie ma nawet 180 cm, a jest w stanie staranować każdego, 101 hitów, najwięcej w drużynie, trzeci pod względem zablokowanych strzałów. Przy tak porządnym strzale jakim dysponuje, aż głupio wygląda te 5 bramek. Dał się też poznać jako egzekutor potrafiący wykorzystać jedyną klarowną szansę, jaka mu się nadarzy (4 sezony z +20G!). Teraz generuje więcej, a efektu brak. Ciężko nie dostrzec frustracji wymalowanej na twarzy. Mija się z celem spekulowanie, który przeciwnik będzie najlepszym do przełamania, bo Cally musi po prostu wtoczyć ten krążek do bramki w jakikolwiek sposób. Jednak na pewno łatwiej będzie wtoczyć go będącym w kryzysie Leafs, grającym bez JVR i z Bernierem w bramce, niż Caps ze szczelną nawet bez 1 pary D oraz Holtsem w bramce. Ryan ma patent na Leafs, 3 bramki i asysta w 4 minionych spotkaniach, a brak punktów rekompensuje bardzo dobrą grą na całej szerokości lodu i leadershipem. Oby nagroda przyszła już dzisiaj.