Młoda
polska gwiazda snookera bez wsparcia. Nastolatek, który zachwycił Europę, może przerwać profesjonalne treningi, bo rodzicom kończą się oszczędności. - To kres. Dłużej nie damy rady - mówi matka Kacpra Filipiaka.
Kacper wie, co się dzieje, ale jeszcze z nim na temat finansów nie rozmawiałam, bo - tak trochę po kobiecemu - wierzę, że jednak uda się wszystko jakoś zorganizować - mówi Elżbieta Filipiak. - A jeśli nie? Kacper będzie musiał wrócić do Polski, ograniczyć grę i treningi. Będzie musiał przestać marzyć.
W lipcu Filipiak był dla Polski niczym
Kubica snookera. 15-latek z Warszawy w debiucie w międzynarodowych zawodach zdobył mistrzostwo Europy do lat 21. Dzięki temu trafił jako najmłodszy zawodnik w historii do Main Tour - cyklu turniejów dla najlepszych 100 graczy świata.
Sławy snookera na temat Filipiaka się rozpływały - szczególnie gdy pokonał mistrza świata Johna Higginsa i gwiazdy - Stephena Maguire'a i Marco Fu. Na sparingi zaprosił go Ronnie O'Sullivan - legenda snookera. Na Twitterze pisał o Polaku: "Właśnie widziałem go w telewizji. On będzie mistrzem świata. Miejcie go na oku". Na Wyspach Brytyjskich Polaka zaczęto porównywać do snookerowego bożyszcza Stephena Hendry'ego - siedmiokrotnego mistrza świata. Filipiak dostał zaproszenie na staż w prestiżowej angielskiej szkole snookera South Academy.
Im dłużej w niej jest, tym więcej umie. Ale również im dłużej w niej jest, tym bardziej rodzice są przekonani, że dłużej już finansować jego sportowego rozwoju nie mogą.
Warszawska rodzina Filipiaków to rodzice i czworo dzieci. Oprócz wschodzącej gwiazdy snookera są trzy siostry. Dwie studiują, jedna jest w liceum. Rodzina utrzymuje się z wynagrodzenia Elżbiety Filipiak.
Ojciec Kacpra jest w Gloucester wraz z synem. Kiedy młodego Polaka zaprosiła akademia snookera, postawiła warunek - musi być na Wyspach z dorosłym opiekunem.
Elżbieta Filipiak: - Mąż rozpoczął pracę w Polsce tuż przed wyjazdem do Anglii. Zostawił ją - chyba niestety bezpowrotnie. Musieliśmy zaryzykować. To była nasza wspólna decyzja, ktoś z nas musiał po prostu tam jechać. Szkoda szansy, jaką dano Kacprowi. Anglicy chcą, by ktoś dbał na miejscu o morale takiego młodego zawodnika. My z Kacprem nie mamy żadnych problemów wychowawczych, ale wymogi to wymogi. Szybka rodzinna dyskusja i zdecydowaliśmy się, by syn skorzystał z szansy. Wtedy wierzyliśmy, że jakoś damy radę.
Ojciec Kacpra w Anglii nie pracuje. Zajmuje się - tak, jak oczekuje tego akademia - synem. - Kacper jest odpowiedzialny, więc poradziłby sobie w Anglii sam. Chodzi o coś innego. Trzeba coś ugotować, zrobić zakupy. Kacper wstaje rano, idzie na sześć-siedem godzin treningu, wraca do wynajętego pokoju, a wieczorami się uczy. Ma indywidualny tok, sporo e-mailuje z nauczycielami. Potrzebuje drugiej osoby, by mieć siły na zajęcia. Kiedyś wraz z mężem mieszkali dalej od klubu, godzinę autobusami. Takie podróże były ciężkie nie tylko finansowo, ale i fizycznie. Kiedy Kacper stał kilka godzin podczas treningów, a potem jeszcze podróż, wieczorem padał - mówi Filipiak.
Przez kilka miesięcy Filipiakowie utrzymywali się w Anglii sami - z jednej polskiej pensji i oszczędności. - Kacper dostał stypendium, ale tylko częściowe. Po prostu płacimy połowę kwoty za mieszkanie. Wyżywienie w Anglii, dojazdy, wpisowe za dwa-trzy turnieje w miesiącu czy wyjazdy na zawody zagraniczne zależą tylko od nas. Nasze możliwości się wyczerpują - mówi Elżbieta Filipiak.
Największy problem to brak trenera. Filipiak: - Tego mu najbardziej potrzeba. Szkoleniowca, sparingpartnerów. To kosztuje.
Żeby wynająć uznanego trenera, trzeba wydać ok. 100-150 funtów za godzinę pracy. To ponad 500 zł. Polak chciałby trenować tak, jak Brytyjczycy. W tygodniu potrzebowałby dwóch-trzech godzinnych spotkań ze szkoleniowcem. Miesięczny koszt takich treningów to ok. 6 tys. zł. Dla sześcioosobowej rodziny utrzymującej się w dwóch domach - w tym jednym w Anglii - z jednej polskiej pensji to nieosiągalne. Elżbieta Filipiak: - Nie potrzeba Kacprowi luksusów. Lata tanimi liniami, a jeśli wyjeżdżają, to szukają z mężem tańszych hoteli. Chodzi o zwykłe sprawy potrzebne do jego rozwoju. Ma talent, ale trzeba nad nim pracować. Tylko za co? Kobieta wylicza, że potrzeba od 150 do 200 tys. zł rocznie.
Sponsorów w Polsce nastolatek z Warszawy nie ma. Wyjątkiem była stacja Eurosport - pomogła Filipiakom zapłacić część wpisowego na kilka turniejów. - Nie jest tak, że nie szukamy. Byłam na rozmowach, pytałam. Wydawało mi się nawet, że może kogoś znajdziemy. Ale nic z tego - mówi pani Filipiak. - Przemawia przeze mnie żal, ale się nie udało.
Choć chłopak - jako 15-latek! - zdobył mistrzostwo Europy do lat 21, nie ma pomocy od Ministerstwa Sportu. - To absurd, ale Kacper jest niepełnoletni, nie dostał więc nawet symbolicznej nagrody za to osiągnięcie. Nie ma też stypendium. Jesteśmy pozostawieni sami sobie - mówi matka Polaka.
Filipiakowie muszą wybierać między zajęciami z trenerem a wyjazdami na zawody. Koszty tną jak mogą. - Turnieje rozgrywane w Anglii są, powiedzmy, lżejsze finansowo. Na szczęście - mówi z ulgą Elżbieta Filipiak.
Sami Anglicy mają czasami problem z wydatkami, więc szukają chętnych do wspólnych podróży samochodami - wtedy dzielą się kosztami. Z tego korzysta młody Polak. - Pieniądze w turniejach wygrywają tylko najlepsi. Kto przegra, finansowo traci. Podróże po Anglii można jeszcze jakoś przeżyć, ale opłaty za hotele to już spory koszt. Samo wpisowe na turnieje - na cały rok - to ok. 25 tys. zł. Większy problem, gdy jest możliwość gry poza Anglią. Są turnieje w Belgii, Niemczech, Irlandii. To okazja do rozwoju, ale tam już trzeba lecieć samolotem, rezerwować hotel. A nawet ich wybór jest ograniczony. Światowy związek snookera chce mieć zawodników zgrupowanych w jednym, konkretnym. Trzeba jakby z musu wybrać pokój lepszej jakości i droższy - mówi.
Filipiakowie chcą maksymalnie przedłużyć pobyt syna w Anglii. Zdecydowali się sprzedać działkę. Jeśli się uda, Polak będzie miał szansę nadal grać w Main Tour - zawodach dla elity. Jeśli nie - wróci do Warszawy i polskiej szkoły, a treningi będą sporadyczne.