elopeja
Użytkownik
Sezon 2012/2013 - 2/2 - SKUTECZNOŚĆ: 100%
Milwaukee Bucks - Boston Celtics - typ: Boston +7 @ 1.27 - bet365
Stawka: 10/10
Dziękuję za wszystkie miłe słowa na PW i w pochwałach i przepraszam za kilkudniową nieobecność. Nie jestem jednak typem człowieka który "musi" zagrać. Bukmacherka to moja praca i wybieram tylko wyselekcjonowane spotkania. Ostatni typ nie był zagrożony ani przez sekundę a więc dopisujemy kolejne zera do bankrolla i jedziemy dalej.
Sobota jak co tydzień jest pierwszym dniem weekendu a to oznacza sporą dawkę emocji dla fanów najlepszej ligi świata a mowa oczywiście o NBA. Przeglądając ofertę na moim iPadzie liczyłem się z tym, że dziś również nie znajdę nic wartościowego. Przewijając jednak kolejne mecze moim oczom ukazał się pojedynek Celtów z Bostonu z miejscowymi Koziołami z Milwaukee. Przetarłem oczy ze zdumienia, odświeżyłem stronę i sprawdziłem oferty innych bukmacherów ale wciąż widziałem to samo. Oddmakerzy znów, podobnie jak już 2 razy w tym sezonie proszą się o solidne baty. Dlaczego? Z powodu wystawionych przez siebie kursów i koszmarnej pomyłki oddsmakerów. Przejdźmy jednak do rzeczy. Obie drużyny grają mecz back-2-back - co oznacza, że wczoraj rozgrywały swoje spotkania. Kozioły pewnie pokonały na wyjeździe Czarodziejów ze stolicy Stanów Zjednoczonych z mowa oczywiście o Waszyngtonie, natomiast Celtowie ulegli po fantastycznym widowisku naszpikowanej gwiazdami Philadelphii 76ers. Początek sezonu w wykonaniu Bostończyków nie wygląda zbyt okazale. Po 5 kolejkach z dwoma zwycięstwami na koncie i bilansem zdobytych koszy 484:505 zajmują 8 miejsce w tabeli Wschodu. Trochę lepiej wiedzie się w ekipie Koziołów - 3 wygrane i tylko 1 przegrana. W tym miejscu kończą się fakty które pod uwagę wziął oddmaker wystawiając swoją propozycję kursów. Wszyscy jednak dobrze wiemy, że bukmacherka to nie zabawa a analizowanie meczów "po łebkach" jak zrobili to bukmacherzy może być bardzo kosztowne. Skupmy się jednak na faktach których pod uwagę nie wzięli bukmacherzy a o których wiem ja. Skąd wzięła się tak słaba postawa Bostończyków na starcie sezonu? Kluczowi zawodnicy to już wiekowi panowie, Garnett, Pierce czy Jason Terry są już bliżej końca kariery niż jej początku. Każdy kto ma jakiekolwiek pojęcie o fizjologii wie jak w takich przypadkach ciężko złapać optymalną formę od początku ligi. Inaczej zachowuje się ciało tzw. rookies czyli koszykarskich juniorów, a inaczej doświadczonych lisów którymi w tym przypadku są czołowi strzelcy Bostonu. Kolejna sprawa to pewność siebie która mogła zgubić Zielone Koniczynki. W przerwie między sezonami drużynę opuścił Ray Allen którego jednak natychmiast zastąpił Jason Terry. Można polemizować czy jest to wzmocnienie czy osłabienie, moim subiektywnym zdaniem jednak to pierwsze. Nie zapominajmy, że Terry to mistrz NBA w dodatku wszechstronny zawodnik który punktować potrafi nie tylko za 3 ale także za 2 czy z lini osobistych. Domeną Raya Allena były głównie "trójki". Skład Garnett, Rondo, Terry, Pierce prezentował się przed sezonem wręcz imponująco stawiając Celtów w gronie kandydatów do złotych medali. Z pewnością podobnie myśleli i sami zawodnicy. Już we wczorajszym meczu widać było sporą zmianę, każdy starał się grać na swoim maksimum. Sixers ze stolicy stanu Pensylwania to jednak obecnie za mocna "paka". Inaczej jest w przypadku dzisiejszych rywali Zielonych Koniczynek, czyli Milwaukee Bucks. Za oceanu dochodzą do nas słuchy, że w składzie Koziołów zabraknie dziś ich lidera a mianowicie Brandona Jenningsa który nie dość, że nabawił się kontuzji palca to jeszcze w dodatku zostanie za to zawieszony przez ligę. Bez all-stara jakim bez wątpienia jest Jennings Milwaukee traci 35-38% swojej wartości. Bucks to wciąż młoda drużyna będąca w budowie. Za kilka lat mogą oni nawiązać walkę ze ścisłą czołówką, jednak póki co jest na to za wcześnie. Kevin Garnett i Paul Pierce, czyli filary Boston Celtics wiedzą, że to ich ostatnia szansa na mistrzostwo. Przegrana w dzisiejszym meczu może oddalić tych zawodników od wymarzonych złotych krążków. Posiadając bilans 2-4 w grę mogą zacząć wchodzić nerwy, a każdy kolejny mecz może być z gatunku tych "do or die". Podsumowując - cyferki być może faworyzują gospodarzy, jednak skład, nazwiska oraz brak lidera Koziołów zdecydowanie przemawiają na korzyść gospodarzy. Przegrana w dzisiejszym meczu może być kolejnym gwoździem do trenerskiej trumny Doca Riversa. Kilka dni temu swój trenerski pogrzeb odbył Mike Brown zwolniony przez Lakers. Ewentualna porażka Celtów w dzisiejszym meczu będzie oznacza prawie identyczny bilans jaki posiadali Lakersi w momencie zwolenienia słynnego szkoleniowca. Rivers zrobi więc wszystko aby jego podopieczni zagrali dziś na swoim maksymalnym poziomie. Poraz trzeci w tym sezonie stawkuję swój typ całym swoim bankrollem. Nie zamierzam patrzeć bezczynnie na pomyłki niekompetentnych oddmakerów. Bukmacherka to gra, a błędy bukmacherów należy bezlitośnie wykorzystywać. Tutaj nie ma miejsca na litość, wszyscy wiemy co trzeba mieć twarde, gdy ma się miękkie serce. Pamiętajcie o tym. Powodzenia i do usłyszenia rano.
Milwaukee Bucks - Boston Celtics - typ: Boston +7 @ 1.27 - bet365
Stawka: 10/10
Dziękuję za wszystkie miłe słowa na PW i w pochwałach i przepraszam za kilkudniową nieobecność. Nie jestem jednak typem człowieka który "musi" zagrać. Bukmacherka to moja praca i wybieram tylko wyselekcjonowane spotkania. Ostatni typ nie był zagrożony ani przez sekundę a więc dopisujemy kolejne zera do bankrolla i jedziemy dalej.
Sobota jak co tydzień jest pierwszym dniem weekendu a to oznacza sporą dawkę emocji dla fanów najlepszej ligi świata a mowa oczywiście o NBA. Przeglądając ofertę na moim iPadzie liczyłem się z tym, że dziś również nie znajdę nic wartościowego. Przewijając jednak kolejne mecze moim oczom ukazał się pojedynek Celtów z Bostonu z miejscowymi Koziołami z Milwaukee. Przetarłem oczy ze zdumienia, odświeżyłem stronę i sprawdziłem oferty innych bukmacherów ale wciąż widziałem to samo. Oddmakerzy znów, podobnie jak już 2 razy w tym sezonie proszą się o solidne baty. Dlaczego? Z powodu wystawionych przez siebie kursów i koszmarnej pomyłki oddsmakerów. Przejdźmy jednak do rzeczy. Obie drużyny grają mecz back-2-back - co oznacza, że wczoraj rozgrywały swoje spotkania. Kozioły pewnie pokonały na wyjeździe Czarodziejów ze stolicy Stanów Zjednoczonych z mowa oczywiście o Waszyngtonie, natomiast Celtowie ulegli po fantastycznym widowisku naszpikowanej gwiazdami Philadelphii 76ers. Początek sezonu w wykonaniu Bostończyków nie wygląda zbyt okazale. Po 5 kolejkach z dwoma zwycięstwami na koncie i bilansem zdobytych koszy 484:505 zajmują 8 miejsce w tabeli Wschodu. Trochę lepiej wiedzie się w ekipie Koziołów - 3 wygrane i tylko 1 przegrana. W tym miejscu kończą się fakty które pod uwagę wziął oddmaker wystawiając swoją propozycję kursów. Wszyscy jednak dobrze wiemy, że bukmacherka to nie zabawa a analizowanie meczów "po łebkach" jak zrobili to bukmacherzy może być bardzo kosztowne. Skupmy się jednak na faktach których pod uwagę nie wzięli bukmacherzy a o których wiem ja. Skąd wzięła się tak słaba postawa Bostończyków na starcie sezonu? Kluczowi zawodnicy to już wiekowi panowie, Garnett, Pierce czy Jason Terry są już bliżej końca kariery niż jej początku. Każdy kto ma jakiekolwiek pojęcie o fizjologii wie jak w takich przypadkach ciężko złapać optymalną formę od początku ligi. Inaczej zachowuje się ciało tzw. rookies czyli koszykarskich juniorów, a inaczej doświadczonych lisów którymi w tym przypadku są czołowi strzelcy Bostonu. Kolejna sprawa to pewność siebie która mogła zgubić Zielone Koniczynki. W przerwie między sezonami drużynę opuścił Ray Allen którego jednak natychmiast zastąpił Jason Terry. Można polemizować czy jest to wzmocnienie czy osłabienie, moim subiektywnym zdaniem jednak to pierwsze. Nie zapominajmy, że Terry to mistrz NBA w dodatku wszechstronny zawodnik który punktować potrafi nie tylko za 3 ale także za 2 czy z lini osobistych. Domeną Raya Allena były głównie "trójki". Skład Garnett, Rondo, Terry, Pierce prezentował się przed sezonem wręcz imponująco stawiając Celtów w gronie kandydatów do złotych medali. Z pewnością podobnie myśleli i sami zawodnicy. Już we wczorajszym meczu widać było sporą zmianę, każdy starał się grać na swoim maksimum. Sixers ze stolicy stanu Pensylwania to jednak obecnie za mocna "paka". Inaczej jest w przypadku dzisiejszych rywali Zielonych Koniczynek, czyli Milwaukee Bucks. Za oceanu dochodzą do nas słuchy, że w składzie Koziołów zabraknie dziś ich lidera a mianowicie Brandona Jenningsa który nie dość, że nabawił się kontuzji palca to jeszcze w dodatku zostanie za to zawieszony przez ligę. Bez all-stara jakim bez wątpienia jest Jennings Milwaukee traci 35-38% swojej wartości. Bucks to wciąż młoda drużyna będąca w budowie. Za kilka lat mogą oni nawiązać walkę ze ścisłą czołówką, jednak póki co jest na to za wcześnie. Kevin Garnett i Paul Pierce, czyli filary Boston Celtics wiedzą, że to ich ostatnia szansa na mistrzostwo. Przegrana w dzisiejszym meczu może oddalić tych zawodników od wymarzonych złotych krążków. Posiadając bilans 2-4 w grę mogą zacząć wchodzić nerwy, a każdy kolejny mecz może być z gatunku tych "do or die". Podsumowując - cyferki być może faworyzują gospodarzy, jednak skład, nazwiska oraz brak lidera Koziołów zdecydowanie przemawiają na korzyść gospodarzy. Przegrana w dzisiejszym meczu może być kolejnym gwoździem do trenerskiej trumny Doca Riversa. Kilka dni temu swój trenerski pogrzeb odbył Mike Brown zwolniony przez Lakers. Ewentualna porażka Celtów w dzisiejszym meczu będzie oznacza prawie identyczny bilans jaki posiadali Lakersi w momencie zwolenienia słynnego szkoleniowca. Rivers zrobi więc wszystko aby jego podopieczni zagrali dziś na swoim maksymalnym poziomie. Poraz trzeci w tym sezonie stawkuję swój typ całym swoim bankrollem. Nie zamierzam patrzeć bezczynnie na pomyłki niekompetentnych oddmakerów. Bukmacherka to gra, a błędy bukmacherów należy bezlitośnie wykorzystywać. Tutaj nie ma miejsca na litość, wszyscy wiemy co trzeba mieć twarde, gdy ma się miękkie serce. Pamiętajcie o tym. Powodzenia i do usłyszenia rano.