>>>BETFAN - BONUS 200% do 400 ZŁ <<<<
>>> BETCLIC - ZAKŁAD BEZ RYZYKA DO 50 ZŁ + GRA BEZ PODATKU!<<<
>>> FUKSIARZ - 3 PROMOCJE NA START! ODBIERZ 1060 ZŁ<<<
Fortuna bonus

Kibicowanie

macieqleo 5,3K

macieqleo

Użytkownik
Kibice nie chcą alkoholu na stadionach

W odpowiedzi na propozycje rządu, powstaje obywatelski projekt nowelizacji ustawy o imprezach masowych - informuje &quot;Rzeczpospolita&quot;.
Dokument przygotowują działacze Ogólnopolskiego Związku Stowarzyszeń Kibiców, którego członkami jest ok. 50 różnych organizacji zrzeszających fanów sportu.

Mają dwa główne cele: zakaz sprzedaży napojów alkoholowych na imprezach masowych i jasno sprecyzowane zasady zamykania obiektów sportowych przez władze.


Wg nowych propozycji rządu, na stadion nie wolno wnieść alkoholu lub przyjść pod jego wpływem. Ale na miejscu można już kupić napój wyskokowy o zawartości do 4,5 proc.

Taka regulacja sprzyjałaby upijaniu się podczas imprezy. Wg wnioskodawców, to właśnie nietrzeźwi kibice najczęściej wywołują awantury. Ponadto sprzedaż alkoholu może odstraszyć rodziny, które chciałyby przyjść na stadion.
Kibice już zaczęli zbierać podpisy pod swoim projektem. Aby rozpatrzył go Sejm, musi ich być co najmniej 100 tys. - czytamy w &quot;Rzeczpospolitej&quot;.
 
fabik10 106

fabik10

Użytkownik
najlepszy moderator na forumku mówi, ze to fantazja i ja mu wierze, wiec nie wrzucajcie kłamliwych reportaży ????
PS.
Chełmianka-Avia.
awantura na dworcu sprowokowana przez psy (ganiają nas i biją pałami) i chłopak przyjął strzał z 2-3 metrów z gładkolufowej w twarz. 48 szwów, strata kilkukanstu zębów. psy napisały w notatce służbowej, że schylał się po kamień to dostał co jest kłamstwem
. rekordzista z Avii zebrał 15 pocisków, w tym 2 w głowę, jeden w krtań.
Miałem wkleic zdjecie tego chłopaka ale wygasło, wybaczcie.
 
bam14 7,4K

bam14

Forum VIP
niech ktoś nawinie, co to za spór między grajkami a kibicami Zawiszy, i o co się w ogóle rozchodzi w tej akcji ?
 
P 323

przemoks

Użytkownik
niech ktoś nawinie, co to za spór między grajkami a kibicami Zawiszy, i o co się w ogóle rozchodzi w tej akcji ?
A jest w ogole spor?
PIŁKARZE, TRENERZY - JESTEŚMY Z WAMI!!!
07.06.2011
Nawiązując do ostatnich wydarzeń wokół Zawiszy, a w szczególności drużyny, która stanie w niedzielę do walki o pierwszoligowy awans, kibole Zawiszy oświadczają, że stoją murem za piłkarzami i trenerami.
Wierzymy, że w niedzielę wieczorem po Bydgoszczy będzie się niosło głośne CAŁA POLSKA NIECH USŁYSZY - 1 LIGA DLA ZAWISZY. Zrobimy co w naszej mocy, aby doping odebrał przeciwnikowi chęć do biegania, a zawodników Zawiszy prowadził do zwycięstwa. Wierzymy w zespół, wierzymy w sztab trenerski, wierzymy w AWANS.
Zachowajmy spokój, nie dajmy się podpuszczać pismakom, dla których kilka lat temu istniała tylko hydrobudowa, a teraz mącą przed najważniejszym meczem od 13 lat. Nie jest winą piłkarzy, że to o czym rozmawiali z tzw działaczami wiosną, nie zostało dotąd sformalizowane. Piłkarze nikogo nie szantażują, jak usiłuje wmówić części opinii publicznej pewien mało rzetelny pismak. Czy komuś nie zależy na awansie, czy komuś może zależy na skłóceniu kibiców z drużyną? Nie udało się, jesteśmy razem.
W NIEDZIELĘ WSZYSCY W BARWACH, WSZYSCY NA B, WSZYSCY DOPINGUJEMY ZAWISZĘ!!!
Zrodlo: zawiszafans.pl
 
fioletowy1 0

fioletowy1

Użytkownik
qozi 4,8K

qozi

Forum VIP
Widzę, że i Real zagościł, w jakiej sile przyjechali orientujesz się może ?
Gratulację awansu, dobrze, że taka załoga gra tam gdzie jej miejsce.
 
bam14 7,4K

bam14

Forum VIP
Widzę, że i Real zagościł, w jakiej sile przyjechali orientujesz się może ?
Gratulację awansu, dobrze, że taka załoga gra tam gdzie jej miejsce.
czytałem, że 3 auta, ale wiadomo - źródło k.n
Na meczu komplet, 7 tysięcy.
tyle, albo i lepiej, było podczas meczu Radomiak-Piaseczno rok temu, nie wspominając deRRbów sprzed pół roku. przypomnę, że gramy w 3(4) lidze.

taka mała dygresja.
 
fioletowy1 0

fioletowy1

Użytkownik
Widzę, że i Real zagościł, w jakiej sile przyjechali orientujesz się może ?
7 osób z ULTRAS SUR..przez cale zycie w Madrycie nie wypili tyle co przez weekend w lodzi;-)
tyle, albo i lepiej, było podczas meczu Radomiak-Piaseczno rok temu, nie wspominając deRRbów sprzed pół roku. przypomnę, że gramy w 3(4) lidze.
Odkąd wprowadzili nam FanKarty i frekwencją jest ilość sprzedanych biletów to coś jest nie tak, bowiem na meczu z Radomiakiem w 2006 roku było 9 tysięcy ludzi, a teraz patrząc na trybuny frekwencja była podobna, jak nie większa i oficjalnie komplet wyniósł 7 tysięcy ludzi. Albo frekwencja jest zaniżana, albo była zawyżana ????
 
bam14 7,4K

bam14

Forum VIP
Odkąd wprowadzili nam FanKarty i frekwencją jest ilość sprzedanych biletów to coś jest nie tak, bowiem na meczu z Radomiakiem w 2006 roku było 9 tysięcy ludzi, a teraz patrząc na trybuny frekwencja była podobna, jak nie większa i oficjalnie komplet wyniósł 7 tysięcy ludzi. Albo frekwencja jest zaniżana, albo była zawyżana ????
Była zawyżana i jest zaniżana, chyba tak ;)
Patrzę na fotografie, sięgam pamięcią wstecz, bo tak się składa, że byłem na tym wyjeździe i jak dla mnie, to Wasza wczorajsza frekwencja była zdecydowanie większa, niż ta sprzed 5 lat.
Masz rację, że coś jest nie tak.

swoją drogą, to i tak lepiej niż u Nas, gdzie frekwencja nie przekracza 1,5k ludzi, ale szkoda na to słów.

zrobiliście awans, więc może być tylko lepiej.
 
macieqleo 5,3K

macieqleo

Użytkownik
Student, który pisał felietony w piśmie sympatyków Korony Kielce, usłyszał prokuratorskie zarzuty po publikacji kieleckiej &quot;Gazety Wyborczej&quot;

Felietonista &quot;Złocisto Krwistych&quot; nazywał emigrantów &quot;kolorowymi osobnikami&quot; i &quot;intruzami&quot;, których ojcowie mieszkali w &quot;lepiankach z g... wielbłąda&quot;.

W trakcie śledztwa prokurator natrafił na inny artykuł tegoż kibica, w którym autor nazwał premiera m.in. &quot;ćwokiem i prostakiem&quot; oraz porównał go do Goebbelsa.

Prokuratura korzystała w śledztwie z opinii językoznawcy. Z treści opinii wynika, że w jednym artykule doszło do znieważenia grupy ludzi, a w drugim - znieważenia i poniżenia premiera.

Prokurator przedstawił autorowi tekstów - 22-letniemu studentowi Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego - dwa zarzuty: znieważenia grupy ludzi z powodu ich przynależności rasowej do innej rasy niż biała oraz publicznego znieważenia i poniżenia konstytucyjnego organu RP - prezesa Rady Ministrów, poprzez użycie wobec niego słów uznanych za obelżywe.

Według rzecznika Prokuratury Okręgowej w Kielcach Sławomira Mielniczuka student przyznał się. Grozi mu kara do trzech lat pozbawienia wolności.

W przesłanym w kwietniu oświadczeniu, działacze Stowarzyszenia &quot;Złocisto Krwiści&quot; napisali, iż nie akceptują poglądów, jakie pojawiły się w ostatnich numerach gazetki, nie zgadzają się także ze światopoglądem, jaki przedstawił autor tekstu. Przeprosili wszystkich, którzy poczuli się urażeni treściami zamieszczonymi w gazetce, jak również Klub Korona.


rp.pl
 
fabik10 106

fabik10

Użytkownik
4 piłkarzyków zwierza się redaktorom GóWna, beka jest grana, długie, ale polecam.
Pierwszy to Kaczorowski, drugi Szczesny, trzeci i czwarty nie wiem, ktoś wie ?

http://wyborcza.pl/1,75248,9797326,Pilka_nozna__Jak_grasz__smieciu_.html

Wyrwane z ... Duży Format 16.06.2011 (GW 139/2011)

DF reportaż | co ma piłkarz od kibola
Jak grasz, śmieciu!
źródło: Duży Format (balas do GóWna), 16.06.2011, Autor: TOMASZ KWAŚNIEWSKI, KAMIL DĄBROWA (RADIO TOK FM)

PIŁKARZ PIERWSZY:
Jeden z kolegow mi powiedział: „Przeproś kibiców i będziesz miał z bańki”
DRUGI:
Jak odszedłem z Legii do Widzewa, to nagle się okazało, że jestem zdrajcą, pedałem
TRZECI:
Nie chcę, żeby gwizdali, jak mam piłkę. Po meczu staję pod tą trybuną, spuszczam głowę, słucham, jak oni nas wyzywają
CZWARTY:
Bicie piłkarzy przez kiboli nie jest normą. Normą jest zastraszanie

Piłkarz pierwszy
Nienawidzili mnie dlatego, że przyszedłem ze znienawidzonego klubu. A na dodatek w Internecie pojawił się film. Był kręcony przy okazji meczu, który moja ówczesna drużyna rozgrywała z tą, do której przeszedłem potem. Wygraliśmy i na filmie widać, jak w szatni się z tego cieszymy. Jak śpiewamy. W tym jedną taką piosenkę, którą śpiewają wszyscy, którzy wygrają z tym klubem, i to w jego mieście. Budziłem nieustające emocje na stadionie. Nieprzyjemne komentarze. Wyzwiska. Normalne, no. „Ty ****u”, „Ty kurwo”, „Ty cwelu”... Jak przyjeżdżałem do klubu i wysiadałem z samochodu, to zawsze ktoś coś do mnie miał. Tak, kibice mieli nieograniczony dostęp do tego klubu. Zwłaszcza ci fanatyczni. Oni mieli tam takie pomieszczenie, w którym trzymają te swoje flagi i transparenty. Mogli więc wchodzić i wychodzić, kiedy tylko chcieli. W każdym razie jak drużyna po meczu szła dziękować kibicom za doping, to ja nie szedłem. Bo niezależnie od wyniku i tego, jak grałem, i tak by mnie jebali. Tak, myślę, że gdyby cała drużyna chciała się za mną wstawić, to kibole musieliby się z tym pogodzić. Zwłaszcza gdyby moi koledzy byli w tym konsekwentni. Zabrakło solidarności. Do trenera miałem się iść skarżyć? No co wy? Do prezesa? Przecież oni i tak wiedzieli. A poza tym ja nie jestem taki. W końcu się dowiedziałem, że kibolom chodzi o to, żebym ich przeprosił. Jeden z piłkarzy mi o tym powiedział: przeproś i będziesz miał z bańki. Dziennikarze zresztą też to sugerowali. Zwłaszcza ci, którzy sami są zagorzałymi kibolami. Ale ja nie uważam, że miałem ich za co przepraszać. Po prostu się cieszyłem. To były emocje po wygranym meczu. Nie wydaje mi się, że muszę się z nich tłumaczyć. Chciałem się spotkać z kibolami, żeby wyjaśnić sprawę. Klub zorganizował spotkanie. Przychodzę, patrzę, jest jakaś setka kiboli i nikogo z klubu. To znaczy poza spikerem. I żadnej ochrony. Szedłem przez szpaler, a oni mnie wyzywali, prowokowali. Doszedłem do biurka, usiadłem przed mikrofonem i wtedy oni wyszli. Wszyscy. Stanęli na zewnątrz i zaczęli śpiewać te swoje piosenki: „**** ci na imię” itd. No to wyszedłem, znow przeszedłem przez szpaler i idę do hotelu. Bo wtedy jeszcze nie miałem mieszkania. To była zima, wieczor, idę na piechotę, bo do hotelu blisko, a oni za mną. Rzucają śnieżkami, wyzywają. Oczywiście, że się liczyłem z tym, że ktoś mnie może uderzyć. Samochod zniszczyć. Ale nie przeprosiłem. Nie dałem się zastraszyć. Dla mnie najważniejsza jest piłka – tak sobie mowiłem i starałem się o tym nie myśleć. Nie, do domu nie dzwonili. Nie, żona nie przychodziła na moje mecze. Raz, że dziecko mieliśmy małe, dwa, że byłem przecież notorycznie obrażany. Ona mnie wspierała. Przecież kariera piłkarza jest krotka, trzeba zapewnić przyszłość sobie i rodzinie. Tak, chodziło mi rownież o pieniądze. Nie było mnie już stać, żeby grać tam, gdzie mi serce bije. I żona o tym wiedziała. Miałem nadzieję, że to minie. Starałem się grać jak najlepiej. Byli zresztą kibice, którzy to zauważyli, bo zdarzało mi się spotkać na mieście takich, co mowili: jesteśmy z panem, niech się pan nie przejmuje.
Na meczach też mi się zdarzało, że dostawałem brawa. Oczywiście od tych kibicow, którzy nie siedzą w sektorze dla najzagorzalszych. Ale tak poza tym to było coraz gorzej. Zwłaszcza na wyjazdach, bo wtedy jechali z nami tylko ci najzagorzalsi, i czasem było tak, że w ogole nie kibicowali drużynie, tylko mnie obrażali. Gwizdali, jak byłem przy piłce. Raz przed meczem nie wytrzymałem, wyskoczyłem z samochodu, byłem gotowy do bojki. Dobrze, że jakoś się to rozeszło, bo jakbym się wtedy rzucił, to pewnie dałbym im pretekst, by wreszcie mnie pobili. I w końcu postanowiłem odejść. Piłkarze się kiboli boją. Są od nich uzależnieni. To znaczy są tacy, co są. Nie chcą z nimi zadzierać, by nie stracić pozycji w klubie. Probują się wkraść w ich łaski, konkretnie tych najważniejszych, tych, co zarządzają dopingiem, bo ci mogą powodować, że ich nazwisko będzie skandowane. To jest ważne, by kibice skandowali twoje nazwisko. Żeby je znali. Bo przecież dla nich się gra. Tylko że to powinno być za grę, a nie za lizanie się po jajach. No więc są piłkarze, ktorzy się podlizują. Z nimi się poklepują. Piją. Żartują. Prawdopodobnie, tak słyszałem, robią też interesy, bo tamci mają możliwości, znajomości. Może tańszy i fajniejszy samochod. Może radio. I jak jest dobrze, to fajnie, ale jak jest źle, to: jak grasz, śmieciu! Dla mnie to, że jeden z tych kiboli, ten „Staruch” czy jak mu tam, uderzył Rzeźniczaka [piłkarz Legii], to zwykła bandyterka. On potem powinien mieć zakaz. Od razu. A on zagląda, gdzie chce, chodzi, gdzie chce, i piłkarze Legii mu jeszcze po zwycięstwie w Pucharze Polski dają ten puchar, żeby sobie potrzymał.

Drugi
– Oczywiście, że pod wszystkim, co powiem, podpiszę się nazwiskiem. Nie będę się przecież bał jednego debila z drugim. Imoże wzwiązku z tym artykułem znowu parę razy usłyszę, że Maciej Szczęsny to **** i pedał. Ale jak się miało wypadek, jadąc 300 kilometrow na godzinę – i się przeżyło – to nie będę się teraz bał, jadąc 120. Miałem kiedyś bardzo nieprzyjemne zderzenie z kibolami. To było w Stalowej Woli. Grałem wtedy w Legii, przegraliśmy jeden zero. Ponieważ w ostatniej akcji zrobiłem sobie wycieczkę
na pole karne przeciwnika, żeby przy rzucie rożnym zawalczyć o piłkę i strzelić bramkę, to po gwizdku musiałem wrocić do swojej bramki po zapasowe rękawiczki, ręcznik i bidon. Jak już to wyciągnąłem, to się okazało, że moich kolegow piłkarzy już nie ma, sędziow także, a całe boisko opanowali miejscowi kibice, ktorzy wmyśl zasady „wieś tańczy i śpiewa” manifestują radość. Zdecydowanym krokiem, mowiąc co chwila „przepraszam”, przebijałem się przez tłum w stronę szatni. Aż wreszcie trafiłem na takiego, który powiedział: „Ja ci, *****, dam przepraszam”. I owszem, też się przesunął, po czym dostałem mocny strzał pięścią w potylicę. I miałem taki przebłysk, raczej nie świadomości, tylko instynktu, że nie wolno mi upaść. I że się muszę postawić, bo skoro pierwszy mnie strzelił, to zaraz to zrobi drugi. Czołgałem się na czworakach, ale nie upadłem. A potem złapałem najwyższego gościa za pasek, zrobiłem ładny zamach głową... Jak ten koleś się nakrył nożkami, zakrwawił totalnie, to tylko usłyszałem: „O Boże, zabił go! Zabił!”. I nagle się okazało, że tych jego 150 kumpli nic już do mnie nie ma. Że oni są w tym momencie na mszy świętej właśnie. I tylko szeptem się modlą. Wszyscy. Zapytałem grzecznie, czy ktoś chce jeszcze ze mną porozmawiać. Nic nie powiedzieli. No to ruszyłem w stronę tunelu i tylko sobie mówiłem: nie odwracaj się! Bo jak się odwrocisz, to im zasugerujesz, że masz cykora. Do tunelu miałem 30 metrow, ale nie usłyszałem za sobą żadnego tupania. Wszedłem do szatni blady, zakrwawiony – bo jak tamtego kolesia strzeliłem, to mi odpryskiem swojej kości zrobił dziurę w czole – i wtedy koledzy zaczęli pytać, co się stało. A ja, że najprawdopodobniej jednego z kiboli wysłałem na łono Abrahama. Po czym wpadli dowodca miejscowej policji z prezesem tamtego klubu i zaczęli się kajać. Przepraszać, że to ich wina, niedopatrzenie, skandal, że zostałem zaatakowany, i żebym nie składał żadnej skargi. Machnąłem ręką, nie będę przecież robił dymu. A potem trafiłem na ławę oskarżonych. Za poważne uszkodzenie ciała tego kibola, co mnie walnął w głowę. Sędzią był jakiś młody szczyl, ktory przed odczytaniem aktu oskarżenia poprosił wszystkie strony o „mowienie prawdy i tylko prawdy, nie koloryzowanie, albowiem Sądowi nieobca jest atmosfera widowisk piłkarskich. Sąd informuje, że w wolnych chwilach sam jest kibicem Stalowki”. Tak nam oświadczył na dzień dobry. Po czym nastąpił proces, ktorego efektem było chyba poł roku z zawieszeniem na dwa. Gruba niesprawiedliwość, więc się odwołałem do sądu wojewodzkiego i zostałem uniewinniony. Uznano wreszcie, że to była obrona konieczna. Potem też mi się zdarzały rożne niemiłe sytuacje. Na przykład jak odszedłem z Legii do Widzewa, to nagle się okazało, że jestem zdrajcą, pedałem. Regularnie kradziono mi reflektory z samochodu parkowanego pod domem. Urywano lusterka. No i głośno oraz wulgarnie artykułowano te swoje żale. Ale 150 metrow ode mnie, i to jak byłem na spacerze z dziećmi lub żoną. A jak sam, i to na rowerze, to nie. Bo mogłbym być za szybki i podjechać. Jak mi się już troszeczkę przejadło słuchanie tych obelg, to założyłem buty za kostkę, skorzaną kurtkę, wsiadłem w samochod i pojechałem na Łazienkowską na mecz. Grała Legia z Wisłą. Kupiłem bilet na „żyletę”, siadłem wysoko, tak żeby mi ktoś za plecami nie usiadł. Mam szeleszczące nazwisko, więc słyszałem, jak je wymawiali: Szczęsny, Szczęsny, Szczęsny. Poszeleściło tak przez półtorej minuty i cisza. To znaczy tylko jeden się znalazł, co z daleka krzyknął: Szczęsny, ty wiesz, co! Najgorsze, co możesz zrobić, to okazać strach. Jak przechodziłem do Wisły, to mi powiedzieli, żebym swojego samochodu nie trzymał pod domem, żebym wynajął sobie jakiś garaż. Wiślacy mnie straszyli. Mowili, że wojna między nimi a kibicami Cracovii jest taka, że może się zdarzyć, że tamci nie będą respektowali tego że jestem piłkarzem, i mogę dostać w beret. Mogą mi zniszczyć samochod albo spalić. Nie dałem się przestraszyć iwKrakowie żyło mi się fantastycznie. Ale tak, jest się czego bać. Szczegolnie jeśli chodzi o kibicow Legii. Tam rzeczywiście realne jest to, że się wyjdzie na zakupy i się dostanie bęcki. A już na pewno po przegranym meczu wykluczone będzie wieczorne wyjście do lokalu rozrywkowego. Bo pogonią.
Oni się czują bezkarni. Rzeźniczak przecież dostał od tego „Starucha” z liścia, i to w miejscu, gdzie ten „Staruch” ani żaden kibic nie miał prawa być, a klub nawet nie zareagował. Mowicie, że zareagował, bo Legia wydała oświadczenie, że potępia takie zachowania i wyda temu „Staruchowi” zakaz stadionowy? Mnie reakcja, która następuje 72 godziny po zdarzeniu, nie interesuje. Ja bym chciał natychmiast. Jeżeli następnego dnia „Staruch” przyjechał na Legię, ktoś go wpuścił i doprowadził do spotkania z Rzeźniczakiem, w trakcie którego doszło do podania ręki obu panow, to dla mnie to znaczy: panowie, robimy wszystko, żeby rozmydlić sprawę. Udajemy, że nic nie było. Jak ja bym był właścicielem Legii i ten „Staruch” by mi się następnego dnia pojawił, to bym go posadził, przykuł do kaloryfera, a potem zadzwonił po policję. W Stalowej Woli dostałem w palnik na boisku, czyli w miejscu, gdzie miałem prawo być, a nie mieli prawa być kibole, i uważam, że choćbym tam kogoś zabił, to ten ktoś najpierw popełnił wykroczenie. Cała seria wykroczeń doprowadziła do tego, że o mało co tego kolesia wtedy nie zabiłem. Ale właśnie w Anglii czy innych cywilizacjach nie wolno popełnić tego pierwszego wykroczenia. W tym zdarzeniu z Rzeźniczakiem paskudny jest też brak reakcji jego kolegow piłkarzy. Ten brak solidarności. Bo gdyby powiedzieli, że nie wyjdą na boisko – „Nie przemocy!” – to pewnie by zadziałało. Ale tego nie było nigdy. I to nie dlatego, że się boją, ale dlatego, że niektorzy z nich nie mają godności. Kiedyś zobaczyłem zdjęcie moich synow zrobione na Starowce, jak stoją w tłumie kibicow, bez koszulek, i pokazują „elkę”. To było po tym, gdy Legia zdobyła mistrzostwo Polski. Przeprowadziłem potem z nimi rozmowę wychowawczą. Nie chciałbym, żeby komuś to ubliżyło albo go dotknęło, ale synom powiedziałem, że mają szczegolnie dbać o swoją godność jako piłkarze. Znaczy się to prawdziwi Kibice mają przychodzić na ich mecze, a nie oni na spędy kiboli.

Trzeci
– Ja się kibicow nie boję. Naprawdę. To znaczy raz miałem taką sytuację, w ktorej ciśnienie mi się podniosło. To było po przegranym meczu, coś koło połnocy, wracam do domu, patrzę, a za mną samochod. Przyspieszam, on też. A w środku trzech miśkow. Przepuszczam ich przed siebie, dojeżdżamy do skrzyżowania, to było już na przedmieściach, czerwone światło, stajemy. To znaczy oni stają pierwsi, ja trzy samochody dalej. I nagle drzwi się otwierają, lecą do mnie. No to ja wsteczny. Oni się zatrzymują. No to ja też. Podchodzą. Mowią, żebym opuścił szybę. Ja: – Panowie, nie no, ja wracam do domu. Oni: – Spokojnie, zjedźmy na bok, pogadajmy. – No dobra, tu zaraz jest stacja benzynowa – mowię, bo sobie pomyślałem, że tam jest monitoring, więc będzie ciut bezpieczniej. Poza tym nie chciałem ich podprowadzić pod mój dom. No i już na tej stacji to oni o meczu. Dlaczego tak słabo? I że powinno to być inaczej. Inna taktyka. Wymyślają taktykę. A ja nie mogę już tego słuchać, bo oni mają przecież inne spojrzenie na piłkę nożną. Oceniają jak kibice, a nie jak fachowcy. Krotko mowiąc: nie znają się. – Panowie – mowię w końcu. –Rozumiem, że jesteście wkurwieni... Wiemy, jaki to dla was, kibicow, był ważny mecz... No ale co ja mogę teraz zrobić? Jedyne – to dobrze grać, nie? – okazałem skruchę. – Poźno – mowię – uciekam do domu. – Jasne, jasne –wszystko trwało jakieś pięć minut. Na drugi dzień opowiedziałem o tym zdarzeniu w szatni. No i usłyszałem, że tak nie można, co oni odpierdalają. I tyle. Oczywiście, że jak po meczu kibice skandują: „Chodźcie do nas”, to podchodzimy. I jeśli mecz był przegrany, to oni: wy ****e, cioty. Jebią nas straszliwie. Był też taki czas, że bez przerwy nas jebali, bo byli w konflikcie z klubem. Nie, nie powiem, w ktorym, ale powiem, że grałem w kilku. Ustaliliśmy wtedy, że nawet jak będą nas wołać, to nie pojdziemy. Podziękujemy im tylko na środku boiska, bo przyjechali, czasem setki kilometrow, żeby być z nami. Podziękujemy i do domu. Ale nie, bo jest dwoch, trzech w zespole, ktorzy zawsze się wyłamują. A za nimi ruszają inni. I robi się coś takiego, że jeżeli ja nie pojdę, to zostanę sam, kibice to podłapią i będę miał przejebane. No więc idę, bo nie chcę, żeby gwizdali, jak mam piłkę. Żeby pluli na moj samochod. I staję pod tą trybuną, spuszczam głowę, słucham, jak oni nas wyzywają. A potem wracam do szatni i mowię: *****, tyle razy sobie tłumaczymy, gadamy, że nie idziemy. Napierdalają na nas, nie szanują, awy, debile, idziecie im dziękować. I znowu jest: dobra, dobra, jasne, a potem znowu. Ale tak, macie rację – idąc, podpisuję się, i to całym sobą, że kibice robią ze mnie bałwana. Że mną rządzą. Mną pomiatają. Tylko co ja mogę zrobić, skoro są tacy, co kochają poklask. Mowię więc sobie, że mam to w dupie. Przegraliśmy, nie ma co się dziwić, że nas wyzywają. Niech sobie pokrzyczą. Na takiej zasadzie. No oczywiście, że słyszałem o tym, że jeden z kibicow, „Staruch” czy jakoś tak, uderzył Rzeźniczaka. I Rzeźniczak sobie poszedł. A według mnie to on powinien na niego ruszyć i jak trzeba, to z nim się napierdalać. Przynajmniej pokazałby, że ma jaja.
Słyszałem, że to wydarzyło się zaraz po tym, gdy piłkarze schodzili z pomeczowego rozbiegania. Na Legii ponoć jest tak, że jak się przechodzi do szatni, to idzie się przez długi tunel, gdzie są magazyny, iwjednym z nich kibice trzymają te swoje flagi. To niezbyt rozsądnie, że właśnie tam, bo drogi piłkarzy i kibicow się przez to krzyżują. No więc Rzeźniczak wracał, oni znosili te swoje rzeczy iw tedy ten „Staruch” coś tam do
niego rzucił. Typu: frajerze, bez ambicji jesteś. Rzeźniczak coś mu tam odpowiedział i wtedy tamten: „Uważaj, co mowisz”, i z liścia. Kamera to zarejestrowała, zrobiło się zamieszanie. Wprasie, telewizji, internecie, wszędzie. Bo ujęcie jest. Następnego dnia odpalam internet i widzę, jak Rzeźniczak mowi, że dla niego nie ma problemu. „Staruch” przyszedł do klubu, przeprosił i on mu rękę podał. Jakby on do mnie po czymś takim przyszedł, tobym powiedział: ***********, nie chcę cię znać. A on przyjmuje przeprosiny. Dlaczego? To jego sprawa, jego decyzja i ja ją szanuję, ale jak ktoś by mnie zapytał, to ja tego nie rozumiem. Są zresztą też inne rzeczy, ktorych nie rozumiem. Legia zdobyła puchar, nie? A potem się dowiaduję, pisały o tym gazety, że tuż po tym, gdy piłkarze dostali ten puchar, to jeden z nich przekazał go „Staruchowi”. Ja rozumiem, jest euforia, radość, ale jeżeli widzę tego gościa, który uderzył wcześniej jednego z moich, to mu pucharu nie daję. No nie! Do dziś nie wiem, jak to się zdarzyło. Pytałem chłopakow z Legii i żaden się nie przyznaje. Aprzecież to jest gest, ktory uderza w nas, piłkarzy. Bo to znaczy, że my, piłkarze, nie mamy dla siebie za grosz szacunku i że można nami pomiatać.

Czwarty
– Kiedyś miałem taką przygodę: jechaliśmy na mecz pociągiem. My w jednym wagonie, nasi kibice w innych. Nagle – to było w lesie – ktoś pociągnął za hamulec ręczny. Iwtedy z tego lasu wypadli kibole przeciwnej drużyny. Zrobiło się jak na wojnie. Rzucali, czym popadło, tłukli szyby. Gdyby mieli pistolety, to pewnie by strzelali. Walki między kibolami były od zawsze, ale żeby piłkarzy? A oni ewidentnie probowali się do nas dostać. Nie dostali się, bo wagon był zaryglowany. Ciągle sobie powtarzam, że może oni nie wiedzieli, że my, piłkarze, też w tym pociągu jedziemy. Kibice raczej nie biją piłkarzy. No dobra, zdarzyło się Rzeźniczakowi, ale to nie jest norma. Wiesz co, nie wiem, co Rzeźniczak powinien zrobić. Może liczyć na to, że klub się tym zajmie? Piłkarz jest w końcu pracownikiem klubu, jego kapitałem. Klub powinien o ciebie dbać. O to, żebyś się czuł bezpiecznie, bo wtedy prawdopodobnie będziesz lepiej grał. Nie, niemożliwe, żeby piłkarz przyszedł do dziennikarzy i się poskarżył, że jest prześladowany. Bo to byłby jego koniec. Zostałby zaszczuty. Ja, jakbym dostał od kibicow, to na pewno nie poszedłbym na policję. Tak już po prostu mam, że na policję nigdy bym nie poszedł. Ale na pewno bym tego tak nie zostawił. Odnalazłbym tego, co to zrobił, i spowodowałbym, że to on zostałby pobity. Nigdy nie pozwoliłbym, żeby
ktoś uderzył, napadł mnie, bezkarnie. Ale jak już mowiłem, na szczęście bicie piłkarzy przez kiboli nie jest normą. Normą jest zastraszanie. Zwłaszcza gdy drużyna nie ma wynikow. Poza tym ubliżanie. Prawie się nie zdarza, że jak przegrasz mecz, to nie usłyszysz obelg od swoich kibicow. Grając w piłkę, musisz się przyzwyczaić, że będziesz ******. To jest taki wymog zawodowy. Jak nas wyzywają? Coś tam o matce, żonie, rodzinie i oczywiście o tobie. Typu: ****u, cioto, skurwysynu, twoja matka to ***** itd. Że jesteś Żydem, to ubliżają tylko tym z Cracovii, ŁKS-u i Widzewa. Dlaczego? Jeśli chodzi o Cracovię, to nie wiem, ale jeśli chodzi o te łodzkie kluby, to dlatego, że w Łodzi było getto. Wiem, że w Warszawie też było getto, ale tu się akurat nie przyjęło. Nie, pedalskich klubow na razie w Polsce nie ma. Za to Lech to chorzyści – od Poznańskich Słowikow. A dokładniej od tej afery, w ktorej wyszło, że dyrygent jest pedofilem. Ale to bardziej kibice drużyny przeciwnej tak ubliżają. Bo jeśli chodzi o swoich, to wygląda to inaczej. Jak? Mniej więcej tak: *****, weźcie się do pracy, co wy odpierdalacie?! Jak kibic twojego klubu cię jebie, to musisz to przyjąć, a jak cudzy, to zależy. Jak ktoś mi ubliżał, to najpierw się denerwowałem, a potem to wywoływało moj śmiech: Boże, co za burak, myśli, że sprawia mi tym przykrość. Tak naprawdę to traktowałem i traktuję ich wszystkich jak burakow. Jak wieśniakow. Jak bydło po prostu. To znaczy tych kiboli drużyny przyjezdnej. I jak ktoś z nich mi ubliża, to tylko na niego patrzę i się z niego śmieję. Generalnie jest tak, że kibol drużyny przeciwnej jest bezpieczniejszy dla piłkarza, bo nie masz z nim codziennego kontaktu. Po meczu też raczej nie mają do ciebie dostępu. Jest też taka niepisana umowa, że nie leje się piłkarzy drużyny przeciwnej. I ona jest respektowana. No, bo jeśli kibice dajmy na to Lecha pobiliby piłkarza dajmy na to Legii, to mieliby jak w banku, że przy najbliższej okazji kibole Legii zrobiliby to samo z piłkarzem Lecha. Ta umowa jest szczególnie ważna w miastach, gdzie masz dwa silne kluby. Największe zagrożenie jest więc ze strony kibicow twojego własnego klubu, i to szczególnie wtedy, gdy drużynie nie idzie. Bo wtedy rośnie frustracja. Słyszałem, że w Serbii było tak, że kibice wjechali do swoich piłkarzy na trening, powiedzieli im, że nie zasługują, żeby nosić stroje ich ukochanego klubu, i kazali się rozebrać. U nas poki co tak nie jest, ale i tak uważam, że kibice zbyt uwierzyli w siebie. Najgorsze są takie kluby, gdzie kibice myślą, że są nie tylko od kibicowania, ale od robienia porządku. Czyli jak drużynie nie idzie, to oni biorą piłkarzy na rozmowy motywujące. Nie, nie leją, tylko perswadują. No więc biorą cię na taką rozmowę motywującą i oczywiście, że wtedy możesz się zacząć bać. Bo jak widzisz taką ogoloną głowę, kark jak u byka, ktory ci zwraca uwagę, i to przecież nie wsposob grzeczny, tylko w taki, że no wiesz... *****, jak nie będziecie lepiej grać, to macie przejebane, cioty pierdolone! Kiedyś było nawet takie zdjęcie w jednej z gazet drukowane, jak piłkarze Lecha stoją na środku boiska otoczeni przez 150 kiboli swojego klubu i oni na nich krzyczą. To się wydarzyło w ten sposob, że oni weszli na trening, otoczyli piłkarzy i zaczęli im reprymendy dawać. Dopytywać się, dlaczego jest tak kiepsko. Ochrona nie interweniowała, bo to kibole wLechu stanowią ochronę. Po tym sezonie piłkarze Lecha w związku z tym, że nie wypadli najlepiej, pewnie znowu mieli, lub będą mieć, taką wychowawczą rozmowę. My, i nie tylko my, zawsze po zwycięstwie nad Lechem mowimy, że żal jest nam naszych kolegow piłkarzy, bo teraz się im dostanie. Tak, bycie piłkarzem to jest zawod wielkiego ryzyka. I to nie tylko w Polsce. WKolumbii zastrzelili piłkarza, bo strzelił samobojczą bramkę. U nas na szczęście czegoś takiego nie ma. Były za to takie sytuacje, że zawodnicy po przegranym meczu gdzieś tam sobie wieczorem szli, spotykali kibicow i oni: a wy co tu robicie? ***********! Jak nie zaczniecie wygrywać, to będziecie siedzieć w domach! Często jest też tak, że kibice dzwonią do trenera i mowią, kto gdzie był, ile wypił i co tam robił. No jak to skąd to wiedzą? Przecież kibice bardzo często pracują w ochronie przerożnych lokali. Pytacie, dlaczego piłkarze nie wypowiedzieli się, gdy ten „Staruch” uderzył Rzeźniczaka? Piłkarze generalnie pilnują własnego interesu. My gramy dla siebie, dla swoich rodzin, żeby zarobić, wyjechać za granicę, zrobić karierę. Kibolami musi zająć się policja, a nie piłkarze. Bo my jesteśmy wystawieni bez przerwy. Nie tylko na boisku, ale ipoza nim. Oni przecież wiedzą, gdzie mieszkamy, i jak będą chcieli nas skrzywdzić, to mogą. Jedyne, co piłkarze mogą, to po meczu, głownie wyjazdowym, w odwecie, swoim kibicom nie podziękować za to, że z nimi przyjechali. To znaczy zwykle jest tak, że dziękują, ale jak jest choralny śpiew pod ich adresem, to oni w ramach protestu od razu idą do szatni. To jest akceptowane. Choć nie we wszystkich klubach, bo są takie, w ktorych za coś takiego byłaby reprymenda. Nie, nie słyszałem, żeby kibole kiedykolwiek za coś przeprosili. Oni nie przepraszają. Dla większości kiboli klub jest miejscem wyładowania negatywnych emocji. Dla bardzo wąskiej grupy to sposob na biznes. Być kibicem, a przy okazji robić interesy, legalne lub nie. Pompować, bo łatwo jest, jak to się mowi, prostych ludzi zmanipulować. Większość szalikowcow to są ludzie prości, z biednych rodzin, sfrustrowani, agresywni, więc tylko trzeba wiedzieć, jak nimi manipulować. Jak? No wystarczy dać się im poczuć ważnymi. Gdyby ci szefowie nie mieli wśrod nich posłuchu, to taki prezes klubu powiedziałby: weź odejdź, nie zawracaj mi dupy. Piłkarze też ich znają. Wszyscy ich znają. I teraz co ten piłkarz ma zrobić, jak widzi, że nawet prezes to akceptuje i się ugina? Teraz jest taka moda, że kibice oczekują, że klub da im coś więcej niż miejsce na stadionie. Na przykład to, że to oni będą robić catering i dawać ochronę. Klub się na to zgadza, żeby mieć niby święty spokoj, i wtedy ta wierchuszka kikolska wchodzi w struktury klubu. Nie w każdym klubie tak jest, ale na pewno w tych dużych. W tych, gdzie jest dużo kibicow. I to organizowanych. A oni są naprawdę dobrze zorganizowani. Zobacz te protesty, jakie teraz na koniec sezonu były. Nagle wychodzili z meczow. Albo jaja sobie robili, skandując: Adam Małysz, Robert Mateja, Krzysztof Kononowicz. Kibole mają realną władzę, bo nie tylko mogą uprawiać bandyterkę, nie wpuszczać ludzi na trybuny, ale mogą też spowodować, że mecze staną się beznamiętne. Bo to oni przecież robią tę oprawę. Jak nie ma kibicow na stadionie, jak nie ma tej oprawy, to nie ma atmosfery, a wtedy nie ma tej motywacji i gra też wygląda inaczej. Kibice to naprawdę jest ten 12. zawodnik. Jak 40 tysięcy osob, tak jak na Lechu, wydrze ryja, to nawet jak nie masz siły, to możesz ją mieć. Taka adrenalina. Taki power. I oni to dają. Bez dwoch zdań. Rzecz w tym, że kibic powinien być od kibicowania, klub powinien mu to zapewnić i tyle. Każdy krok za tę linię powoduje, że oni czują się zbyt swobodni. A jak czują się zbyt swobodni, to stają się niebezpieczni.
 
horus 129

horus

Użytkownik
Bez kibiców gości w przyszłym sezonie?
Spółka Ekstraklasa SA skonsultuje z klubami rekomendację MSWiA dotyczącą rezygnacji z udziału zorganizowanych grup kibiców drużyn przyjezdnych w rundzie jesiennej najbliższego sezonu. Po opiniach ze strony klubów zostanie podjęta decyzja.
W poniedziałek z inicjatywy ministra spraw wewnętrznych i administracji Jerzego Millera, odbyło się spotkanie z przedstawicielami spółki Ekstraklasa SA. Dotyczyło ono bezpieczeństwa podczas przyszłorocznych mistrzostw Europy oraz każdych rozgrywek piłki nożnej z udziałem kibiców.
Minister zaznaczył, że podtrzymana będzie rekomendacja MSWiA dla klubów dotycząca rezygnacji z organizowania zbiorowych wyjazdów swoich kibiców na stadiony gospodarzy.
- Chcielibyśmy, aby państwo przedłużyli tę zasadę także na rozgrywki jesienne - powiedział minister Jerzy Miller zwracając się do przedstawicieli Ekstraklasy. Rezygnacja z organizacji wyjazdów na gościnne występy ma na celu omijanie niebezpieczeństw związanych z aktami wandalizmu kibiców.
- Jak najszybciej zwrócimy się z prośbą o opinie w tej sprawie do klubów, które przecież są akcjonariuszami naszej spółki. To one organizują spotkania piłkarskie oraz wyjazdy swoich kibiców. Dlatego chcemy poznać ich zdanie - powiedział rzecznik prasowy Ekstraklasy SA Adrian Skubis.
W maju zarząd PZPN zdecydował, że wszystkie mecze o mistrzostwo ekstraklasy, pierwszej i drugiej ligi do końca sezonu 2010/2011 odbędą się bez udziału zorganizowanych grup kibiców drużyn przyjezdnych. Był to efekt burd pseudokibiców podczas finału Pucharu Polski między Legią Warszawą a Lechem Poznań w Bydgoszczy.
Jakby to powiedział Ferdek - są na świecie rzeczy, które się nawet fizjologom nie śniły. :confused:
 
Do góry Bottom