http://kibole.com.pl/news.php?readmore=12Kilkudziesięciu kibiców Legii Warszawa zakłóciło mecz premiera z dziećmi z Ełku na warszawskiej Agrykoli. Stanęli za płotem, wywiesili czarne transparenty z hasłami: "Donek wróć do Pacanowa" oraz "Wolność słowa art. 54" i głośno krzyczeli.Wspólny trening Tuska z młodymi piłkarzami rozpoczął się o 14.30 na warszawskiej Agrykoli. Razem z premierem poprowadził go selekcjoner polskiej reprezentacji Franciszek Smuda. Po rozgrzewce, drużyna z Ełku zaczęła mecz z Donaldem Tuskiem, Cezarym Kucharskim i Michałem Kucharczykiem.
- Ole, to my kibole! Ole, to my kibole! - usłyszeli grający w pewnym momencie. To śpiew kiboli Legii Warszawa, którzy przyszli na mecz. - Zamiast zająć się drogami kopiesz piłkę z dzieciakami! Zamknąłeś nam stadiony, będziesz z tego rozliczony! Donald matole, twój rząd obalą kibole! - to tylko niektóre z okrzyków wznoszonych przez intruzów.
Dzieci zdekoncentrowane, premier niewzruszony
Głośne śpiewy zdekoncentrowały i też trochę przestraszyły dziesięciolatków, którzy grali w piłkę z premierem. - Dzieci były zdekoncentrowane i zaskoczone - opowiada trener dziesięciolatków Andrzej Zientarski. - Nie spodziewały się, że taka sytuacja zastanie ich tutaj. Przez moment dzieci nie były zainteresowane grą, tylko patrzyły co się stanie. Dobrze, że nic się nie stało. Jednak na pewno jest to dla nich taka sytuacja, której niektóre dzieci nawet nie rozumieją - dodaje trener.
Premier komentował to zajęcie, szukając jego dobrych stron: - Dobrze, że "doping" był przynajmniej kulturalny, nie było ani jednego bluzgu. To rzeczywiście postęp. Trochę udało nam się wychować widownię nawet tak niesforną - komentował Donald Tusk. - Ci którzy odczuli jakoś tak dotkliwie to, że wzięliśmy się za walkę z chuliganką od czasu mi dokuczają, więc znaleźli kolejny pomysł - dodaje premier.
Happening kibiców trwał kilkanaście minut. Policja nie musiała interweniować. Mecz Donalda Tuska z drużyną z Ełku zakończył się wynikiem 5:2 dla drużyny premiera.
banda kretynów i tylko tak to można nazwać.
i co to ma przynieść?
zaognienie konfliktu?
zapewne tych, którzy deprymowali i przestraszyli dzieci.Kogo nazywasz kretynem?Tych ludzi ,którzy przypomnieli o sytuacji panującej w Polsce?
....17.06.2011
Katowice: Kibice nie są częścią problemu, są częścią rozwiązania
Taki w dużym skrócie jest wniosek po czwartkowej konferencji „Sport a społeczna dyscyplina”. Gorący w ostatnich tygodniach temat bezpieczeństwa na meczach doczekał się naukowej oceny w Katowicach, dokąd zjechali specjaliści z Polski, Niemiec, Anglii i Hiszpanii.
W czwartek przez ponad 5 godzin eksperci – naukowcy, praktycy pracy z kibicami i sami fani – dzielili się swoimi doświadczeniami w auli Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego. Każdy chętny mógł nie tylko wysłuchać, wejść w polemikę w otwartej dyskusji, ale też porozmawiać „w kuluarach” z przedstawicielami różnorodnych instytucji z czterech krajów. Część programu gościnnie prowadził dyrektor remontowanego kilka kilometrów dalej Stadionu Śląskiego, Marek Szczerbowski.
Kim jest kibic?
Jeśli brzmi banalnie, to już w pierwszej części programu można było się przekonać, że nie jest. Przedstawiciele GKS Katowice pokazali, jak ich klub odrodził się właśnie dzięki kibicom, którzy pewnej zimy powiedzieli dość i zaczęli akcję plakatową, która była pierwszym krokiem do odrodzenia upadłego zespołu. Gdy udało się reaktywować klub i niepewni oczekiwali pierwszego meczu, zobaczyli na trybunach 5000 ludzi. W czwartej lidze. Jak sam wspominał rzecznik GieKSy Piotr Hyla – ugięły się pod nimi nogi, bo udało się coś z pozoru niemożliwego. Niemożliwego, jeśli wziąć pod uwagę, że za odbudowę klubu zabrało się kilkudziesięciu nastolatków.
Co w praktyce pokazali fani GKS Katowice, nakreślił w teorii dr Dariusz Łapiński, specjalista ds. kontaktów z kibicami w spółce PL.2012.
- Bo kibic chce być lepszy od innych. To go odróżnia od konsumenta widowiska sportowego. Pojawia się pytanie o formy aktywności, w których dochodzi do konkurencji między kibicami przeciwnych klubów.
Są wśród nich te bardziej, ale i niestety mniej... zacne – eufemizował Łapiński, nie rozwodząc się nad zjawiskami patologicznymi, które niestety występują w środowisku. Mimo ich istnienia kibicowanie jest według niego esencją futbolu, jaki znamy.
To właśnie fani sprawiają, że piłka nożna stała się społecznym fenomenem. - Fenomenem nie jest teatr, nie jest nim też opera. Bo teatr i opera nie mają swoich kibiców, ludzi gotowych na poświęcenia w ich imieniu – podkreślał Łapiński.
Pierwszą część konferencji zakończyło wystąpienie doktoranta Uniwersytetu Wrocławskiego, Piotra Pałaszewskiego. Poświęcił prezentację na skonfrontowanie wymienionych powyżej cech środowiska kibiców z medialnym wizerunkiem fanów.
Podstawą porównania stał się mecz wyjazdowy Lecha w Pradze, przed którym media ostrzegały Czechów przed najbardziej bezwzględnymi bandytami Europy. Po meczu można było przeczytać opinie zgoła odmienne, bo rzeczywistość okazała się nie tylko niegroźna, ale też bardzo widowiskowa – przemarsz kibiców Lecha był na chwilę jedną z atrakcji turystycznych Pragi. Bardziej szczegółowo porównanie z prezentacji można poznać w naszym dziale Publikacje, gdzie zamieszczamy artykuł Piotra Pałaszewskiego.
Jak (nie) walczyć z kibicami
Drugą część konferencji zdominowała prezentacja dr. Clifforda Stotta z University of Liverpool. Od 15 lat zajmuje się on badaniem tłumów i skutecznego zarządzania nimi. Wielka Brytania jak żaden inny kraj musiała się zająć tym zagadnieniem, bo popularność futbolu wśród Brytyjczyków doprowadziła do ponad 200 ofiar śmiertelnych (Hillsborough, Bradford, Heysel i inne) właśnie wskutek złego zarządzania tłumem.
Jak zauważył Stott, istnieje tendencja do traktowania wszystkich jak potencjalnych przestępców. Według niego w sytuacjach krytycznych może to prowadzić do... wzrostu siły chuliganów. Fani piłkarscy, którzy w normalnej sytuacji nie zachowują się agresywnie, mogą pod wpływem represji solidaryzować się właśnie z agresywną mniejszością i prędzej wejdą w spór z prawem, gdy będą represjonowani. Skoro władze i tak potraktowały ich jak bandytów, łatwiej im się z tymi bandytami solidaryzować. Według badań Stotta (prowadzonych głównie w Anglii) istnieje pewna prawidłowość – im więcej policji i im bardziej jest ona represyjna, tym większe jest ryzyko zamieszek.
Jak więc rozwiązać problem? Stott zasugerował odwrócenie zasady. Skoro zwiększona aktywność policji powoduje niepokój, to mniejsza jej liczebność może uspokajać sytuację. Oczywiście nie oznacza to, że należy zrezygnować z oddziałów gotowych do szybkiej interwencji w przypadku zamieszek. Według niego nie można jednak wystawiać ich na pierwszy ogień. Do kontaktu z kibicami należy wysłać pojedynczych przeszkolonych funkcjonariuszy, którzy mają pomagać przyjezdnym i pokazać, że organizatorzy są po ich stronie. Naukowiec z Liverpoolu na uwiarygodnienie swoich tez ma jeden niepodważalny dowód: Euro 2004. Już dwa lata przed imprezą pracował z organizatorami, by nie było żadnych większych incydentów. I nie było – ani jednego przez trzy tygodnie imprezy!
Dużo pracy dla kibiców, dużo pracy z kibicami
Nie pałki, psy i armatki wodne, a dialog – takie rozwiązanie wskazał dr. Stott. W trzeciej części konferencji te same rozwiązania w praktyce pokazali kibice z Hiszpanii i Niemiec, a także pracownicy socjalni z Niemiec i Polski. Przed każdą ze stron – i przed władzami, i przed kibicami – jest dużo pracy, by zbudować dobre relacje i nauczyć się prowadzić dialog.
Przykładami tego dialogu w Niemczech są tzw. fanprojekty, działające z powodzeniem już od 20 lat. Przedstawiciele dwóch z nich – z HSV Hamburg i VfL Bochum – pokazywali, jak starają się integrować młodzież wokół pozytywnej aktywności. Od roku niemieckie instytucje mają już pierwsze odpowiedniki w Polsce. Fanprojekty – w Polsce nazwane „Kibice Razem” - to utrzymywane z publicznych pieniędzy ośrodki, które mają wspierać pozytywne działania fanów konkretnego klubu. Jako pierwsi w Polsce takie wsparcie otrzymali kibice Lechii Gdańsk i Śląska Wrocław. Tych drugich na konferencji reprezentowali Jakub Kurowski i Joanna Łaska, którzy prezentowali efekty rocznej działalności ośrodka.
stadiony.net
Huls.63-letnia kobieta ukarana zakazem stadionowym w Anglii
dzisiaj, 07:43
KM / PAP
Pierwszoligowy angielski klub piłkarski Leeds United ukarał rocznym zakazem stadionowym mającą trzynaścioro wnuków i troje prawnuków 63-letnią Margaret Musgrove. To kara za wejście na murawę stadionu - Elland Road.
Do incydentu doszło 30 kwietnia, tuż po zakończeniu meczu z Burnley, który był ostatnim w sezonie spotkaniem ligowym Leeds przed własną publicznością.
Musgrove została zatrzymana przez stewardów, gdy szła z wyciągniętymi do góry rękoma po murawie, tuż przy linii końcowej boiska, w kierunku piłkarzy. Została wtedy aresztowana przez policję, jednak wkrótce wypuszczono ją bez postawienia zarzutów.
Zapytana o powód wtargnięcia na murawę, odpowiedziała, że "chciała krzyknąć piłkarzom, że ich uwielbia".
- Jestem fanką drużyny od 40 lat. Klub to jest całe moje życie towarzyskie, nigdzie poza tym nie bywam. Trochę mnie poniosło, ale nie jestem chuliganem. Takie same kary otrzymują ludzie, którzy dopuścili się o wiele gorszych czynów. Ja miałam ze sobą tylko torbę z logo Leeds i flagę klubu. To nie było nic stwarzającego zagrożenie - zauważyła Musgrove.
Oprócz 12-miesięcznego zakazu wstępu na mecze na Elland Road, klub zablokował kobiecie także możliwość zakupu biletów na wyjazdowe spotkania. Odwołała się ona od tej decyzji, jednak postanowienie to zostało podtrzymane.
W obronie Musgrove stanęło wielu fanów Leeds. Założono nawet stronę na portalu społecznościowym Facebook, gdzie mogą oni dołączyć do apelu o przywrócenie kobiecie możliwości przychodzenia na mecze klubu.
Dzięki Bogu w Polsce jeszcze skutecznie walczymy ze smyraniem się po jajach.każdy ma prawo wypowiedzi, to jest otwarte forum, a nie kącik smyrania się
po jajach ogolonych na łyso kafarów, którzy uwielbiają niszczyć stadiony, pociągi, a czasem nawet opluć kobietę.
No widzisz, tak działają te onety, wyborcze czy tvny, że większość ludzi, która nigdy nie była na wyjeździe, która nigdy nie była w środowisku kibicowskim żyje później w to wierzy.Druga strona medalu to lepiej napisać o tym i przedstawić kibica jako półgłówka, a mogę Cię zapewnić, że nie jeden z nich jest mądrzejszy i inteligentniejszy od nie jednego pismaka, który nieprzygotowany przyjdzie na nagranie i dupczy tak, że się nie da słuchać.Słyszałeś tylko o tym co zacytowałem, ale o tym, że chłopaki z Elany zbierają pluszaki dla domów dziecka, o tym, że My organizujemy co roku Mikołaja i Dzień Dziecka dla dzieciaków z trudnych rodzin, że Legioniści czy Lechici kultywują historię już nie bo tvn, onet czy wyborcza tego nie napiszą bo się nie sprzeda.którzy uwielbiają niszczyć stadiony, pociągi, a czasem nawet opluć kobietę.
no widzisz, ja nie twierdzę że zamykanie stadionów to dobry pomysł, wręcz przeciwnie, też jestem przeciw takim akcjom, a ty już atakujesz w tą stronęMacieqLeo - no to skąd Twoja wiedza na temat Staruchów i bandytów ? No wiadomo, że My nie mamy racji, a zamykanie stadionów dla 100 tys ludzi to najlepsze rozwiązanie problemu bo wiadomo, że to wszyscy bandyci i gwałciciele.A skąd to wiem ? Z gazety i telewizji.
Donald aniele...
W takim razie o czym piszesz ? Wytłumacz co Ci się nie podoba, ilu ludzi, jacy ludzie ? Bo teraz nie rozumiem.Pewnie, że jest problem z pewną grupą mocnych wrażeń, ale to jest może z 1 % tego co jest na stadionie, ale najlepiej przedstawić, że wszyscy tacy są.Wracałem z Gdyni i jechałem sam w przedziale bo ludzie się bali dosiąść jak widzieli, że mam barwy czy coś mimo, że wyglądam tak jak inni.Ale przedstawianie wszystkich kibiców przez m.in media jest takie jak nie inne i mamy tego skutki, że każdy jest chuliganem, a i działania rządu nie trzymają się kupy bo czym ja zawiniłem, że nie mogę pojechać na mecz swojej drużyny ?no widzisz, ja nie twierdzę że zamykanie stadionów to dobry pomysł, wręcz przeciwnie, też jestem przeciw takim akcjom, a ty już atakujesz w tą stronę
...a raczej nie jeden procent tylko jeden promil.ale to jest może z 1 % tego co jest na stadionie, ale najlepiej przedstawić, że wszyscy tacy są.
Napisałem dwa posty wcześniej co mi sie nie podobaW takim razie o czym piszesz ? Wytłumacz co Ci się nie podoba, ilu ludzi, jacy ludzie ? Bo teraz nie rozumiem.Pewnie, że jest problem z pewną grupą mocnych wrażeń, ale to jest może z 1 % tego co jest na stadionie, ale najlepiej przedstawić, że wszyscy tacy są.Wracałem z Gdyni i jechałem sam w przedziale bo ludzie się bali dosiąść jak widzieli, że mam barwy czy coś mimo, że wyglądam tak jak inni.Ale przedstawianie wszystkich kibiców przez m.in media jest takie jak nie inne i mamy tego skutki, że każdy jest chuliganem, a i działania rządu nie trzymają się kupy bo czym ja zawiniłem, że nie mogę pojechać na mecz swojej drużyny ?
Wyborcza nakręciła się na ten temat jak dziwka na loda i piszę już bez umiaru, ważne, żeby nie było pusto.Tak jak też wspominałem o akacjach pozytywnych oczywiście ani słowa.
No widzisz. Też kiedyś wziąłem na meczyk "fotelowego kibica" i jak usłyszał ostre ryknięcie 10 tysięcznej publiczności, to aż mu ciary przeszły. A później się rozkręcił i jak już poznał nieco śpiewy, to sam się do nich włączał. A po meczu podziękował, że go zabrałem.Zabrałem ze 2 miesiące temu kumpla na mecz.
Długo go trzeba było namawiać, bo oczywiście myślał,że na pewno będzie zadyma i się mu oberwie.
A na miejscu mi mówi,że oczom nie wierzy,że tak zarąbista atmosfera jest na meczu i że się czuje całkowicie bezpiecznie.
Takie ludzie mają pojęcie niestety.