Święte oburzenie jest, bo polskie prawo i regulamin PZPN pozostawiają mnóstwo miejsca na "interpretacje". Takie interpretacje, że "wiecie, rozumiecie". To samo było z licencjami w Polsce, no podgrzewanej murawy nie było, ale sąsiad miał, to się dwa mecze zagra, a potem jak sprawa ucichnie, to dalej na zmrożonym klepisku u siebie. No i oświetlenie co prawda nie takie, ale się żarówkę mocniejszą wkręci i delegat oko przymknie. No ZUS nie zapłacony, a piłkarze ostatnią pensję dostali dwa lata temu, ale "Słuchaj Staszek, dzisiaj my, a jutro wy".
I wszyscy stękali, że prawo ciężkie, po czym je obchodzili.
Potem jest zdziwienie, że gdzie indziej przepisy są proste jak drut, a "interpretacji" dawno się pozbyto w obawie przed Zdziśkami Kręcinami, Januszami Wójcikami i innymi "załatwiaczami".