beniamin-gt
Użytkownik
Sadam Ali vs Jessie Vargas.
Jessie Vargas 3.4 Marathonbet
+ Remis
5 marca spotka się dwóch przyzwoitych zawodników klasy B. Z jakiś powodów bukmacherzy uczynili jednego z nich sporym faworytem. Gdybym najpierw nie widział kursów, byłbym pewny, że będą one oscylować w okolicach 50/50. Nie oscylują ( zwłaszcza na Maratonie, który mocno się skłania w kierunku Alego ).
Jeśli powodem, dla którego bukmacherzy uczynili Vargasa autsajderem, jest jego porażka z Bradleyem, to jest to nonsens. Bradley jest zawodnikiem klasy A i w kontekście takiego pojedynku porażka ta nic nie znaczy. Bradley tak samo, albo jeszcze gorzej, zlał by Alego.
Powodem może być jednak coś innego. Sadam Ali jest mistrzem robienia dobrego wrażenia. Nie tak trudno pokonać go w ringu, co udowodnił Franciszek Santana, ale trudno przekonać do tego sędziów. Ali ma bardzo szybkie ręce i zna kilka błyskotliwych myczków, którymi kupuje sobie uznanie sędziów i komentatorów. Jest aktorem w ringu, potrafi robić dobrą minę do złej gry i ewidentnie widać, że sędziowie punktują "talent" jaki zdaje im się jawić, a nie rzeczywiste dokonania.
I to by właściwie dyskwalifikowało ten typ mimo wysokiego kursu ( Santana u jednego sędziego przegrał 100-90, choć w ringu był lepszy ), gdyby nie jeden szczegół: Jessie Vargas był także zawsze bardzo dobrze traktowany przez punktowych.
Zawsze wygrywał bliskie walki, a w walkach, w których był nieznacznie lepszy, na kartach dominował. Nawet z Bradleyem sędziowie dali mu odpowiednio 3 i dwa razy po 4 rundy ( w dodatku jeden punktował ostatnią rundę 10-8, mimo że Bradley na deskach nie był ), choć ta walka była dość jednostronna.
Warto dodać, że Ali nie walczył rok, a jego ostatnia walka to właśnie przeciętny występ z Santaną.
Nie mam żadnego przekonania kto tą walkę wygra, kto komu jak będzie leżał. Nic mnie nie zdziwi od komfortowej wygranej jednego, przez remis, po komfortową wygraną drugiego. Jeśli zagram, to będzie to typowa gra pod kurs.
Santana w pewnym stopniu obnażył Alego, ale czy Vargas będzie w stanie wywrzeć na rywalu taką presję? Po prawdzie obaj lubią walczyć z kontry, a to by premiowało szybszego Sadama. Vargas jednak potrafi się też pobić, a Ali wymian się boi - szybko ucieka albo klinczuje, a jego narożnik często mu powtarza, by nie dał się łapać przy linach. Z cieniarzem taka postawa jest odczytywana jako bawienie się przeciwnikiem, celowe go ośmieszanie; ale z lepszym pięściarzem może zostać odczytana jako paniczna ucieczka lub co najmniej negatywny boks.
Dla mnie w walce z Santaną już było to drugie.
Po prostu przychodzi taki moment, czy też taki etap, że talent sam nie wystarczy. Trzeba dać z siebie więcej. Sadam Ali wydaje się być przyzwyczajony do komfortu w ringu. Na dotychczasowych rywali talent starczał, więc nie ma problemu, ale co jak trzeba będzie dołożyć serce?! Co jak trzeba będzie zaryzykować, poświęcić trochę zdrowia?!
Tańcząc, obijając gardę i klinczując, Vargasa nie pokona, bo walczy z nazwiskiem, a nie no-namem, który już na starcie wie, że może wygrać tylko przez nokaut. A jeśli nie sięgnie do zasobów, lub okaże się, że tych zasobów nie ma, walkę przegra.
Jest to poniekąd dość trudny przypadek do oceny, bo ile tak naprawdę nam mówi wydumana porażka z Santaną, skoro Ali wiedział, że nie musi robić zbyt wiele, by wygrywać kolejne rundy? Gdyby Santana miał nazwisko, a walka była na prawdziwie neutralnym gruncie, to może Ali dałby z siebie więcej i wygrał to bezapelacyjnie - pokazując swoją realną wartość.
Ja jednak spekuluję, że różnica pomiędzy Alim jaki jest w walce z zawodnikami strony B, a Alim optymalnym, jest niewielka i nie ma podstaw, by czynienie z niego tak wyraźnego faworyta miało uzasadnienie.
Jessie Vargas 3.4 Marathonbet
+ Remis
5 marca spotka się dwóch przyzwoitych zawodników klasy B. Z jakiś powodów bukmacherzy uczynili jednego z nich sporym faworytem. Gdybym najpierw nie widział kursów, byłbym pewny, że będą one oscylować w okolicach 50/50. Nie oscylują ( zwłaszcza na Maratonie, który mocno się skłania w kierunku Alego ).
Jeśli powodem, dla którego bukmacherzy uczynili Vargasa autsajderem, jest jego porażka z Bradleyem, to jest to nonsens. Bradley jest zawodnikiem klasy A i w kontekście takiego pojedynku porażka ta nic nie znaczy. Bradley tak samo, albo jeszcze gorzej, zlał by Alego.
Powodem może być jednak coś innego. Sadam Ali jest mistrzem robienia dobrego wrażenia. Nie tak trudno pokonać go w ringu, co udowodnił Franciszek Santana, ale trudno przekonać do tego sędziów. Ali ma bardzo szybkie ręce i zna kilka błyskotliwych myczków, którymi kupuje sobie uznanie sędziów i komentatorów. Jest aktorem w ringu, potrafi robić dobrą minę do złej gry i ewidentnie widać, że sędziowie punktują "talent" jaki zdaje im się jawić, a nie rzeczywiste dokonania.
I to by właściwie dyskwalifikowało ten typ mimo wysokiego kursu ( Santana u jednego sędziego przegrał 100-90, choć w ringu był lepszy ), gdyby nie jeden szczegół: Jessie Vargas był także zawsze bardzo dobrze traktowany przez punktowych.
Zawsze wygrywał bliskie walki, a w walkach, w których był nieznacznie lepszy, na kartach dominował. Nawet z Bradleyem sędziowie dali mu odpowiednio 3 i dwa razy po 4 rundy ( w dodatku jeden punktował ostatnią rundę 10-8, mimo że Bradley na deskach nie był ), choć ta walka była dość jednostronna.
Warto dodać, że Ali nie walczył rok, a jego ostatnia walka to właśnie przeciętny występ z Santaną.
Nie mam żadnego przekonania kto tą walkę wygra, kto komu jak będzie leżał. Nic mnie nie zdziwi od komfortowej wygranej jednego, przez remis, po komfortową wygraną drugiego. Jeśli zagram, to będzie to typowa gra pod kurs.
Santana w pewnym stopniu obnażył Alego, ale czy Vargas będzie w stanie wywrzeć na rywalu taką presję? Po prawdzie obaj lubią walczyć z kontry, a to by premiowało szybszego Sadama. Vargas jednak potrafi się też pobić, a Ali wymian się boi - szybko ucieka albo klinczuje, a jego narożnik często mu powtarza, by nie dał się łapać przy linach. Z cieniarzem taka postawa jest odczytywana jako bawienie się przeciwnikiem, celowe go ośmieszanie; ale z lepszym pięściarzem może zostać odczytana jako paniczna ucieczka lub co najmniej negatywny boks.
Dla mnie w walce z Santaną już było to drugie.
Po prostu przychodzi taki moment, czy też taki etap, że talent sam nie wystarczy. Trzeba dać z siebie więcej. Sadam Ali wydaje się być przyzwyczajony do komfortu w ringu. Na dotychczasowych rywali talent starczał, więc nie ma problemu, ale co jak trzeba będzie dołożyć serce?! Co jak trzeba będzie zaryzykować, poświęcić trochę zdrowia?!
Tańcząc, obijając gardę i klinczując, Vargasa nie pokona, bo walczy z nazwiskiem, a nie no-namem, który już na starcie wie, że może wygrać tylko przez nokaut. A jeśli nie sięgnie do zasobów, lub okaże się, że tych zasobów nie ma, walkę przegra.
Jest to poniekąd dość trudny przypadek do oceny, bo ile tak naprawdę nam mówi wydumana porażka z Santaną, skoro Ali wiedział, że nie musi robić zbyt wiele, by wygrywać kolejne rundy? Gdyby Santana miał nazwisko, a walka była na prawdziwie neutralnym gruncie, to może Ali dałby z siebie więcej i wygrał to bezapelacyjnie - pokazując swoją realną wartość.
Ja jednak spekuluję, że różnica pomiędzy Alim jaki jest w walce z zawodnikami strony B, a Alim optymalnym, jest niewielka i nie ma podstaw, by czynienie z niego tak wyraźnego faworyta miało uzasadnienie.