A to jest tekst przeczytany i zaakceptowany przez Kukiza wlasnorecznie. Nie chwalac sie moj.
Jednym z argumentow przeciwnikow jednomandatowych okregow wyborczych jest to, ze w perspektywie czasu najprawdopodobniej uksztaltuja sie dwie partie dominujace, ktore beda dzielic miedzy siebie wladze i teren, jak to sie dzieje w UK czy
USA.
To nie do konca prawda. Owszem, nawet jesli tak jest, to nie jest powiedziane ze nie moga startowac niezalezne partie i kandydaci, ktorzy nawet jesli maja kilkuprocentowe poparcie to moga diametralnie wplynac na wynik wyborow!
Zalozmy, ze mamy partie A, ktora ma 45% poparcia, partia B 40 % i partia C 7% (pozostale maja sladowe poparcie). Latwo obliczyc, ze sojusz wyborczy partii B i C potrafi diametralnie odmienic wynik wyborow. W slad za tym mala partia moze byc niesamowitym jezyczkiem u wagi i obiektem rywalizacji partii dominujacych. Moze ona naprawde wiele utargowac, byc moze nawet wiecej gdyby
wybory byly proporcjonalne i mogla wywalczyc samodzielnie!
Wystarczy sobie przypomniec
wybory prezydenckie w 2005 roku, gdzie Tusk bedac zelaznym faworytem przegral z kretesem, przede wszystkim dlatego, ze lider trzeciej partii (Lepper) przekazal poparcie dla Lecha Kaczynskiego i wynik drugiej tury byl calkowicie inny od pierwszej. Platforma zostala wtedy pograzona mimo bycia najwieksza partia przegrala
wybory prezydenckie i parlamentarne.
Z zagranicy plynie jeszcze lepszy przyklad. Tam sa jeszcze bardziej zaprawieni w boju . Potrafia wysylac 'falszywa boje' ktora odbiera czesc elektoratu faworytowi wyborow, odwolujac sie do tych samych wyborcow, co dziala w ten sam sposob. Walka jest jeszcze ostrzejsza i ciekawsza, mimo teoretycznie nudnego systemu. Zeby zalatwic kandydata lewicowego mozna wypuscic jakiegos kandydata 'zielonych' albo 'socjalistow przeciwko cieciom' ktory nie majac szans na zwyciestwo moze spokojnie odebrac kilka procent socjaldemokratom i czasem pogrzebac ich szanse na zwyciestwo w okregu.
Po uplywie kandydatury Billa Clintona w wyborach 2000 roku w szranki stanal jego wiceprezydent Al Gore. Byl ogromnym faworytem, ale polegl z kretesem. I to wszystko mimo swietnej sytuacji gospodarczej kraju i zdecydowanego prowadzenia partii demokratycznej w sondazach. 'Tym trzecim' byl Ralph Nader,
ktory stawał do wyborów prezydenckich w 1996 i 2000 roku, jako kandydat Partii Zielonych. Krytycy oskarżyli go o odebranie kluczowych głosów kandydatowi Demokratów, którym był Al Gore, wskutek czego wygrał George W. Bush.
Tak ze mimo dwupartyjnosci system JOW bynajmniej nie jest nudny i nie znaczy, ze nic sie nie da zrobic nawet bedac maluczkim.
Ciekawym pomyslem jest tez odnawianie 1/3 skladu Sejmu co np 2 lata co zapewnialoby wieksza rownowage, chronilo przed szkodliwymi decyzjami (partie placilyby bardzo szybko cene np podniesienia wieku emerytalnego) i zapewnialo jeszcze wiekszy wplyw wyborcow na swoich przedstawicieli. Ale to temat na inna polemike
W skrocie:
1. partia majaca 5-7% moze miec wiekszy wplyw na wladze, na to kto obejmie mandat niz w ordynacji proporcjoalnejj - moze przewazyc wynik wyborow nawet jesli sama nie wygra
2. mozna redukowac elektorat dominujacej partii wypuszczajac kandydatow bardziej radykalnych, np komunistow i powiedziec ze socjaldemokraci to sprzedawczyki koncernow i juz pare glosow socjaldemo ma mniej, nawet PiSowi mozna odebrac glosy wypuszczajac swiecka prawice liberalna
To sa naprawde fascynujace gry, uwierzcie mi troche sie znam na tym, mam ksywe 'pan 30 procent w partii' a z logistycznym wsparciem moge dobic do 45. Takze za pomoca wyzej wymienionych strategii. Jedna z nich mowi ze nie tylko trzeba swoj elektorat powiekszac ale dzielic rywala,ewentualnie niszczyc mu elektorat kampania negatywna jesli rzadzi. Ograniczylem kandydata konserwatystow do 22%, gdzie w radzie gminy maja 36 na 48 mandatow.