No, no, cóż za piekielnie wyrównany mecz, szkoda mi, że nie oglądałem, bo za pewne było na co popatrzeć. Piacenza stawiła niesamowity opór Bre Bance, szczerze to nie spodziewałem się tego.
Ale najbardziej utkwił mi w pamięci i utkwi na dłużej
pierwszy set, gdy Piacenza miała piłkę setową, wygrywając 24:20, by nie zdobyć punktu w następnych SZEŚCIU akcjach i przegrywając ostatecznie
24:26.
Drugi set to także strasznie zacięta gra, Bre Banca miała swoje okazje na skończenie seta, których nie wykorzystała, co jednak skrzętnie wykorzystała Piacenza przy swojej (bodajże) drugiej piłce setowej w drugim secie(
30:28).
Trzeci set zupełnie inny. Początek to lekka przewaga(4:2) Cuneo, ale później stało się z nimi coś strasznie niedobrego, gdyż na drugiej przerwie technicznej schodzili z parkietu ze stratą 6 punktów. Później doszły 2 punkty i strata wynosiła 4 punkty, lecz to nadal było dużo. Piacenza wygrywała już 22:19, by za chwilę przegrywać 23:22. Dalej punkt za punkt do stanu 24:24, gdzie 2 punkty z rzędu zdobyli podopieczni Alberto Giuliani'ego i zakończyli trzecią odsłonę
26:24. Na pewno podbudowało ich to zwycięstwo.
Czwarta i jak się później okazało ostatnia partia trzymającego w napięciu spotkania zaczęła się od niedużej przewagi Cuneo. Pierwsza przerwa techniczna 8:6 dla gości, następnie 10:7, by za kilka chwil Piacenza doprowadziła do wyrównania i wyjścia na dwupunktowe prowadzenia na drugiej przerwie technicznej. Następnie wyrównana gra, ale ze wskazaniem na Cuneo. Od stanu 22:20 dla Bre Banca gra toczyła się punkt za punkt i skończyła zwycięstwem
25:23 Bre Banca Lanutti Cuneo.
Nawiasem to niesamowicie się denerwowałem jak obserwowałem te spotkanie, bo postawiłem na zwycięstwo Cuneo duże pieniądze.
OSTATECZNY WYNIK:
COPRA PIACENZA - BRE BANCA LANUTTI CUNEO 1:3