JA TEŻ TAK CHCĘ ????
Nieraz na forach bukmacherskich jest o tym mowa:
szczęście i pech ???? - jednostki raczej trudno mierzalne ???? Ja też dość często o tym wspominam. Mam wrażenie, że u mnie ten bilans jest dla mnie niekorzystny:razz: To zresztą ponoć jest głębsza sprawa:
ponieważ gram z takim przeświadczeniem, to "dokarmiam" tym samym mojego pecha (jedna z teorii w psychologii) ???? Nie czuję się na siłach, żeby wnikać zbyt mocno w tę materię (wiem, że ma to jakieś umocowanie naukowe, choć nie przepadam za tą teorią ???? ). Wpada się w ten sposób w błędne koło:
nie mam szczęścia, bo o tym myślę ---> myślę o tym, bo nie wygrywam ---> nie wygrywam, bo nie mam szczęścia ---> nie mam szczęścia, bo o tym myślę ???? Paranoja!:grin: Cóż poradzę, że mam analityczny umysł, a szacowanie, określanie proporcji czy tendencji przychodzi mi automatycznie; a także umiem liczyć ???? Mam być ślepy na oczywiste sytuacje? Mam nie widzieć pewnych prawidłowości? Mam się oszukiwać? To w zasadzie mogę sobie odpuścić bukmacherkę, bo ja właśnie na tym opieram swoje umiejętności. Poza tym, to byłoby mydlenie sobie oczu przecież; jakieś takie myślenie życzeniowe:
"od dziś jestem największym farciarzem, więc niech cały świat się o tym dowie i dostosuje, bo będę obstawiał; reszta mnie nie obchodzi - ma być dobrze, bo ja tak myślę ???? ".
Może ktoś z Was ma jakieś przemyślenia w tej kwestii oraz argumenty na korzyść takiej teorii? Fajnie gdyby pojawił się tu
ADEPT PSYCHOLOGII i wyłożył to wszystko sensownie ???? Ja jestem otwarty na dyskusję i nie mam problemu z przyznaniem Komuś racji, więc proszę śmiało pisać ???? Taki wykład na pewno chętnie przeczytaliby tu wszyscy Użytkownicy, bo temat jest wyjątkowo silnie związany z bukmacherką. Wszyscy moglibyśmy skorzystać.
A może jest "na sali"
filozof? Może trzeba by zacząć od postawienia pytania,
czy szczęście i pech istnieją. I właściwie czym są szczęście i pech w grach? (pewnie rozprawa filozoficzna musiałaby rozpocząć się od jeszcze ogólniejszych pytań, ale na to mogłoby nie wystarczyć "kartek" na tym forum ???? ).
Mój wywód może się komuś wydawać abstrakcją i stratą czasu. Ci, którzy wychodzą z założenia:
"obstawiam, wygrywam albo nie, koniec gadki", może właśnie są tymi szczęśliwcami, o których piszę. W takim razie - zgodnie z teorią z początku wpisu - niech te osoby faktycznie odejdą teraz od komputera i wyczyszczą pamięć ???? , bo po przeczytaniu mojego postu czar pryśnie, wątpliwości zostaną zasiane i taki człowiek zacznie sobie zadawać - podobne do moich - "zbędne" pytania iii... dosięgnie go pech ???? ???? ????
Mam na ten temat pewne własne spostrzeżenia, ale
chętnie poznam Wasze.
Pomysł na taką ewentualną dyskusję wykiełkował po ostatnich meczach pucharowych. Gdy porównałem przewidywalność tych wyników (
LM) z uzyskanymi w poprzednich latach, czarno na białym wyszło, że stało się coś niecodziennego (porównanie jest zamieszczone tu na forum; nieco wyżej).
Na 15 spotkań, tylko 2 wygrali faworyci!!! Co śmieszniejsze, ja we wtorek zagrałem przeciwko obu tym "normalnym" wynikom. Mogłem przecież w tej chorej kolejce wybrać cokolwiek, ale nieeee... Wybrałem właśnie te:
BULL'S EYE ???? Chirurgiczna precyzja ????
Idąc za ciosem:razz:, obstawiłem w środę dużą liczbę sparingów, jakie rozgrywano na świecie, mając świadomość, że dowolność wyników w takich meczach to norma. I co???
Zagrałem na 5 faworytów - wygrał 1 ???? W czwartek - nauczony doświadczeniem - pograłem na aż
13 zdarzeń, ale tym razem
na samych underdogów. Efekt:
11 pudeł ???? Coraz lepiej. To jak w końcu grać?
Może brakuje mi... szczęścia???:razz:
SPARINGI Z OSTATNIEGO TYGODNIA - FAWORYT VS. UNDERDOG:
25.07 /
33 mecze --->
19 zwycięstw faworyta -
6 zwycięstw underdoga / procentowy udział we wszystkich meczach:
57,6% - 18,2% / nie biorąc pod uwagę remisów:
76% - 24%
26.07 /
62 mecze ---> 30 - 12 / 48,4% - 19,4% / 71,4% - 28,6%
27.07 /
30 meczów ---> 17 - 4 / 56,7% - 13,3% / 81% - 19%
28.07 /
10 meczów ---> 7 - 2 / 70% - 20% / 77,8% - 22,2%
29.07 /
40 meczów ---> 29 - 6 / 72,5% - 15% / 82,9% - 17,1%
30.07 / 46 meczów ---> 24 - 7 / 52,2% - 15,2% / 77,4% - 22,6% <--- tu stawiałem na
faworytów
31.07 / 14 meczów ---> 8 - 2 / 57,1% - 14,3% / 80% - 20% <--- tu stawiałem na
underdogów
-------------------------------------
SUMA:
235 meczów --->
134 zwycięstwa faworytów -
39 zwycięstw underdogów /
57% - 16,6% /
80,3% - 19,7%
Wychodzi na to, że w tym tygodniu
był tylko jeden gorszy dzień na stawianie na faworytów niż wybrana przeze mnie
środa (była to
sobota 26.07).
Ale sobota była gorsza tylko pod względem procentowego udziału zwycięstw faworytów (w sobotę
48,4%, w wybraną przeze mnie środę -
52,2%).
Coś mi tu się jednak do końca nie zgadzało i przyjrzałem się
trudności przewidzenia wyników. Okazuje się, że w tę niby najgorszą sobotę średni kurs na faworyta wynosił
2,07!!!, podczas gdy w "moją" środę -
1,68!!! Oznacza to, że grając
w sobotę wszystkie mecze
towarzyskie na faworytów za płaską stawkę, jesteśmy w efekcie końcowym na minimalnym PLUSIE [grając wszystko za stówkę, mamy na koniec
+10zł zysku
???? ]!!! Robiąc tak samo
w "moją" środę, jesteśmy "w plecy" i to znacząco [
-568zł].
Czyli mój wybór okazał się być najgorszym z możliwych!!!
Czwartkowe granie (tym razem na samych
underdogów) też okazało się bardzo słabe. Gorsza pod tym względem wydawała się być tylko niedziela (27.07).
Tu sytuacja jest prosta: NIE DAŁO SIĘ WYGRAĆ ANI ZŁOTÓWKI PRZEZ CAŁY TYDZIEŃ, GRAJĄC "HURTOWO" NA UNDERDOGÓW. Każdy kolejny dzień kończył się minusem. Rozmiary naszej ewentualnej porażki zależały wyłącznie od tego, jak dużo spotkań trzeba było zagrać. Straty pogłębiały się praktycznie z każdym kolejnym typem.
Reasumując, zamiast prosić o zabranie głosu (w sprawie mojego "pecha"
psychologa czy filozofa, może powinienem wyczekiwać na astrologa lub wróżkę.
Jeśli ktoś z WAS potrafi i chce wyłożyć tu argumentację dot. SZCZĘŚCIA I PECHA W BUKMACHERCE, to zapraszam serdecznie ????
P.S. Kiedyś, grając w tzw. ziemniakach ("naziemne" punkty
bukmacherskie), kolekcjonowałem kupony z jedną WTOPĄ ???? Wiadomo, wielu tak robi. Ale ja miałem duuużo takowych, grając podobnie jak w tym wątku (stawka 2-20zł ---> ew. wygrana 500-20.000zł). Później wyselekcjonowałem z tego jeszcze grupę kuponów, gdzie nie wchodzi ostatni chronologicznie mecz. Też sporo się tego przez parę lat zebrało. Ale prawdziwą ELITE GROUP, były kupony z jednym PUDŁEM w OSTATNIM MECZU, który to mecz rozstrzyga się na moją niekorzyść w ostatnich minutach!!! Kiedy to sobie przypominam, to az mi ciśnienie skacze ????
Zresztą, na dowód że nie ściemniam wystarczy prześledzić ten wątek ???? Szczególnego wyczynu dokonało VITESSE ARNHEM, które w ostatnim spotkaniu na moim kuponie wtopiło, prowadząc do 70min. meczu 3:0, grając z przewagą zawodnika na własnym terenie z jakimś outsiderem. Motyw tego holenderskiego klubu będzie zresztą przedmiotem mojego dochodzenia w najbliższym czasie, ponieważ są nowe dowody w tej sprawie, które rzucają całkiem nowe i baaardzo ciekawe światło na okoliczności tego procederu!!! ????
Innym pamiętnym dla mnie wydarzeniem, granym też tutaj, jest ubiegłoroczny mecz Swansea z Kubaniem w
LE. Panów Shelvey'a i Tremmela nie zapomnę nigdy (prowadzą; mają awans w garści i postanawiają w ostatniej minucie meczu, zagrać "BRAZILIANĘ" i w ostatniej SEKUNDZIE (dosłownie!!!) meczu planują stracić piłkę i sfaulować przeciwnika bez powodu. ???? TO BYŁ ALBO SPRZEDANY MECZ, ALBO CI GOŚCIE TO DEBILE SKRAJNI!!! Również Gryzoń Suarez i jego gol w 98min meczu z Chelsea w 2013 roku, który zabrał mi b.fajną wygraną, jest przeze mnie "doceniany". Było zresztą tego dużo. A wygranych w takich okolicznościach? - prawie wcale (chyba raz w życiu). Szczęściarz jestem ????