O zakładach bukmacherskich dowiedziałem się od kolegi z klasy, który grał będąc w gimnazjum w totomixie. Pomyślałem, że to dobry sposób na zarabianie pieniędzy, gdyż uważałem, że znam się na piłce nożnej. Na początku nie mogłem obstawiać meczy, gdyż nie miałem skończonych 18 lat (byłem dużo niższy od kolegi z klasy). Kiedy jednak miałem możliwość gry (jeszcze w gimnazjum) zacząłem od małych stawek (2-5zł). Na początku wszystko przegrywałem, raz postawiłem 21 meczy (18 weszło, były 3 remisy), do wygrania 6tys. za 2zł. Wygrałem dopiero wtedy gdy puściłem systemem i tam ładnie mi mecze weszły m. in. Radwańska pokonała po raz pierwszy Sharapovą (kurs 5.00). Przygotowałem sobie słoik, w którym miałem trzymać pieniądze, którą czystym zyskiem z zakładów bukmacherskich. Niestety powoli traciłem i byłem na minusie 89,40zł. Pewnego dnia wybrałem się do totomixa i puściłem taśmę 16 meczy (jeden mecz 1.85, a reszta to ok. 1.20), za 2zł do wygrania 90,40zł i wszystko ładnie weszło. Jeszcze się zastanawiałem (w poniedziałek został ostatni mecz), FC Porto grało u siebie z Academicą (to była chyba 6. kolejka ligi portugalskiej, wszystkie wcześniejsze mecze wygrali). Wiedziałem, że kiedyś muszą przegrać, rozważałem zagranie kontry po kursie 2.66, ale zostawiłem i Porto wygrało (punkty stracili w następnej kolejce). Odrobiłem większość strat, byłem tylko 1 złotówkę na minusie. Spojrzałem na słoik i stwierdziłem, że niebawem zapełni się pieniędzmi. Szacowałem, że do końca roku będę 100zł na plusie (to była końcówka października), a rok później wyjdę 1000zł na plus. Niestety nie było tak różowo, przegrałem 26,70zł i postanowiłem odpuścić. Wróciłem po kilku miesiącach, ale przegrałem 25zł i postanowiłem, że do 18stki nie gram.
W międzyczasie totomix popełnił duży błąd, który zauważyłem. Udostępnił możliwość gry systemem po stawce 5gr (1 kombinacja), a jako, że 5 groszy zaokrąglone daje 10 groszy (100% zysku) zauważyłem, że grając po kursie 1.01 (trzeba było jeszcze zneutralizować podatek) mamy na starcie spore value. Niestety aby na tym zarobić wymagałoby to ciągłego chodzenia do totomixa, najlepiej żeby to kilka osób obstawiało i w kilku różnych miejscach. Wreszcie skończyłem 18 lat i poszedłem typować mecze. Na początku trochę przegrałem, z -50zł zrobiło się -80zł, ale nagle zacząłem grać rozważniej i powoli, ale systematycznie odrabiałem straty. Zostało mi do odrobienia 20zł i wtedy mój tata zaproponował mi, że pożyczy mi (na wieczne nieoddanie) 500zł, a ja będę za to grał w zakładach bukmacherskich i będę się dzielił zyskiem, ale tylko tyle % ile wynosi roczne PKB Polski. Ostatecznie mój tata dał mi 100zł, ale pomyślałem, że to dobry pomysł, lepszy niż granie stawkami 2-5zł. Stwierdziłem, że zyskanie kilku złotych rocznie to nic trudnego, a reszta to zysk dla mnie. Zacząłem grać bardziej agresywnie, za większe stawki i niestety pierwsze dwa kupony przegrane. Później postawiłem kilka meczy za to co mi zostało z tych 100zł i niestety nie udało się. W jednym meczu drużyna prowadziła 2:0 i grała z przewagą jednego zawodnika, a mecz się skończył remisem 2:2. Miałem wtedy mały problem, bo oprócz zysku kilku złotych rocznie miałem do odrobienia 100zł. Zacząłem grać za swoje pieniądze i bardzo szybko przegrywałem. W pewnym momencie powiedziałem stop. Przeanalizowałem sobie moje kupony, porównałem z tymi gdzie systematycznie odrabiałem straty i zauważyłem, że zacząłem grać bardzo nierozważnie. Typowałem po kursach, jakieś single 1.50 i to przynosiło najwięcej strat. Zaprzestałem gry będąc 800zł na minusie.
Kiedy poszedłem na studia zacząłem grać w totomixie i nawet byłem kilkanaście złotych na plusie. Postanowiłem spróbować gry przez internet. Mój plan był prosty - grać all in po kursach 1.01, 1.02. Myślałem, że w ten sposób bardzo szybko uda mi się podwoić wkład. Niewykluczone, że to by mogło mi się udać, ale brakowało mi cierpliwości. Pierwszy kupon
live, Barcelona prowadziła 3-1, 70 minuta, postawiłem 25zł i po meczu miałem 25,25zł. Niestety później zacząłem grać innym sposobem i przegrywałem. W bardzo krótkim czasie zszedłem na -1000zł, a później -2000zł. Zauważyłem, że jak trochę ryzykowałem grając za niskie stawki (2-5zł) to wychodziło mi całkiem dobrze, udawało się ustrzelić AKO=10.00. Niestety za wyższe stawki bałem się podjąć ryzyko, a przez to, że grałem na kursy typu 1.10-1.20 na dłuższą metę przegrywałem. Najgorsze było to, że gdy przegrałem kilka złotych chciałem się odegrać grając za większe stawki, przychodziła czarna seria i kończyło się wyzerowaniem salda. Pewnego razu trochę lepiej sobie radziłem, doszedłem do 100zł, później trochę mi się udało i wygrałem 200zł. Postanowiłem trochę zaryzykować, zagrać bardziej agresywnie, to co grałem wcześniej za 2-5zł teraz próbowałem za 20-50zł. Pamiętam jak mi bukmacher nałożył pierwszy limit i jak na razie jedyny limit gdy za 100zł zagrałem AKO=10. Dzień częściowo był bardzo udany, z 200zł zrobiło się 700zł. Pomyślałem sobie, że skoro jednego dnia zyskałem ponad 300%, to następnego dnia odrobię wszystkie straty (byłem 200zł na minusie), a później będę miał już tylko zysk. Wypłaciłem sobie 200zł, a pozostałe 500zł przegrałem w niecałą godzinę. ???? Typowałem wtedy często brak bramek w przedziale czasowym (np. 50-60 minuta). Ustaliłem sobie, że jak drużyna strzeli bramkę to jest małe prawdopodobieństwo, że w kolejnych 10 minutach padnie znowu bramka. Niestety wdepnąłem w minę przegrywając, a w tym meczu padły jeszcze ze 3 bramki i saldo mi się wyzerowało. Grałem dalej, przegrywałem dużo i zrozumiałem, że jestem uzależniony.
Na wakacjach wróciłem do domu. W zakładach bukmacherskich byłem około 10tys. zł na minusie, z kolei na koncie miałem niecałe 100zł i 1400 dolarów na lokacie (uzbierało mi się z prezentów od dziadków zza granicy). Moja mama poprosiła mnie abym zamówił jakąś grę komputerową mojej siostrze przez internet i zapłacił ze swoich, oni mi później oddadzą. Byłem w szoku, nie wiedziałem co mam zrobić, gra kosztowała 150zł, a ja na koncie miałem jakieś 80zł. Nie chciałem też mówić o tym rodzicom, bo oni myśleli, że mam odłożone kilka tysięcy. Poszedłem do banku niby jakąś usterkę techniczną załatwić, w rzeczywistości zerwałem lokatę w dolarach, zamieniłem na złotówki i wpłaciłem na konto. Mając kilka tysięcy zacząłem na wakacjach grać, ale początkowo bezskutecznie. Założyłem sobie konto
Skrill w Euro i grałem w tej walucie. W pewnym momencie zacząłem grać progresję ciągu Fibonacciego, wygrywałem na
live systematycznie minimum 10 Euro dziennie i wtedy wydarzył się mały wypadek, który otworzył puszkę pandory. Wróciłem do domu i zapytałem mojego taty czy mogę zaprowadzić samochód do garażu. Mój tata się zgodził. Samochód stał pod ostrym kątem, mogłem wycofać, spokojnie wjechać, ale ja na pewniaka skręciłem za ostro i zaklinowałem się w bramie garażowej przerysowując bok samochodu. Mój tata był zły, a jako że to mój nie pierwszy tego typu wypadek (wcześniej jak jeszcze się uczyłem jeździć przegrzałem chłodnicę i raz zaklinowałem się w bramie) powiedział, że będzie mnie musiał obciążyć (ok. 1000zł). Ja wtedy byłem w przypływie negatywnych emocji, pierwsze co poszedłem zrobić to chciałem te 50 Euro, które miałem wygrane u bukmachera z kilku dni, chciałem teraz z tego natychmiast zrobić 250 Euro zysku by oddać za samochód. Niestety przegrałem, po czym wpłaciłem kolejne pieniądze, które znowu przegrałem. W ten sposób praktycznie się wyzerowałem.
Na 2. roku studiów ustaliłem sobie limit 100 Euro miesięcznie. Nie wierzyłem, że jestem w stanie tyle przegrać, ale postanowiłem, żeby kontrolować sytuację i jak tylko przegram 100 Euro odpuścić w danym miesiącu grę. Niestety zamiast grać swoich wcześniejszym sposobem (progresją Fibonacciego AKO 3, 8 poziomów) zacząłem grać po kursach. Raz było blisko, dwa mecze nie weszły, a mogłem wygrać 6tys. Euro, niestety ciągle przegrywałem. Potrafiłem na początku miesiąca przegrać 100 Euro, potem odpuścić na 3 tygodnie i w nowym miesiącu znowu przegrać 100 Euro w kilka dni. Mimo, że wciąż przegrywałem, najlogiczniej byłoby odpuścić, niestety ja czułem potrzebę gry. Rodzice dali mi na studia na 2 tygodnie samochód. Miałem wtedy jakieś 200zł na koncie, postanowiłem więc trochę wygrać, bo wiadomo samochód to duży wydatek (paliwo). Zamiast wygrać przegrałem prawie wszystko co miałem i samochód musiałem odstawić na parking. W pewnym miesiącu doprowadziłem się do tak fatalnego stanu, że zostało mi 20zł na 2 tygodnie. W tamtym czasie kupowałem w sklepie najtańsze bułki za 20 groszy, a na obiad i kolację na zmianę jadłem makaron lub ryż. Wystarczyło, że wyjaśniłbym sytuację moim rodzicom i na pewno by mnie trochę podratowali, ale bałem się przyznać, że jestem bankrutem (oni myśleli, że mam kilka tysięcy i oszczędzam na samochód). Raz jak wróciłem do domu to rodzice zauważyli, że bardzo schudłem, oczywiście było to spowodowane ciągłym jedzeniem ryżu i makaronu. Kiedy przegrałem w jakimś miesiącu więcej niż 100 Euro to starałem się w następnym przegrać mniej. Tylko raz (w lutym) udało mi się wyjść na minimalny plus i w sumie to dobrze, bo już zaczynało mi brakować kilku złotych na bilet. Miałem zamiar sprzedawać kruszce (1 gram złota, 2 uncje srebra), które wcześniej kupiłem, a na sprzedaży przez wysokie prowizje straciłbym około 40% wartości, ale w tamtym momencie mnie to nie interesowało (kruszcami się nie najem). W sumie przegrałem około 1000 Euro w 10 miesięcy co było dobry (!) wynikiem w porównaniu z wcześniejszym roku.
W pewnym momencie zacząłem inwestować pieniądze tak aby nie mieć czego przegrywać. Właśnie m. in. przez te inwestycje zdarzało się głodować pod koniec miesiąca, ale to mnie trochę oduczyło gry w zakładach bukmacherskich, a z inwestycji mam zysk. Dzięki inwestycjom udało mi się częściowo zerwać z hazardem i później owszem przegrywałem, ale nie próbowałem się odegrać. Teraz jestem na innych studiach, mniej płacę za mieszkanie, mogę więcej zaoszczędzić. Jednak kiedyś przeczytałem ciekawą rzecz w internecie - pewnemu panu brakowało pieniędzy, bo był uzależniony od palenia papierosów. Rzucił palenie i dalej brakuje mu pieniędzy. W moim przypadku jest bardzo podobnie, kiedyś przegrywałem równowartość tych 100-200 Euro miesięcznie, obecnie w tym roku przegrałem 510 Euro (chciałem się odegrać i nie wyszło). Płacąc mniej za mieszkanie, mając wyższe stypendium, grając mniej w zakładach bukmacherskich teoretycznie powinno mi wystarczyć pieniędzy. Jakieś tam oszczędności mam, ale na nadmiar pieniędzy nie narzekam. Z tym, że kiedyś praktycznie wszystkie oszczędności przegrywałem, a dziś mogę sobie pojeździć po Europie i trochę jeszcze zainwestuje.
Ostatnio miałem kupon gdzie postawiłem handicap -4,5 na Borussie w meczu z Legią. Dorzuciłem kilka meczy i w lidze węgierskiej padła bramka (miał być remis) w doliczonym czasie w 94. minucie. Za 5 Euro mogłem wygrać ponad 500 Euro, niestety nie udało się. Ostatnio wygrałem ok. 100 Euro, niestety część później straciłem. Obecnie staram się zakłady
bukmacherskie traktować jako zabawę, gram raz na jakiś czas 10-20 Euro i jak przegram to trudno. Niestety ostatnio dałem się ponieść emocjom i szybko przegrałem około 300 Euro przez co musiałem zrezygnować z planowanego wyjazdu na weekend do Włoch.
Hazard to zło, to okłamywanie bliskich. Ciągłe wmawianie, że gram dla zabawy co jest nieprawdą. Można grać, wszystko jest dla ludzi, ale z rozwagą, za maksymalną kwotę, ze stratą której możemy się pogodzić i bez zakładania, że na pewno wygramy.
Jestem 22tys. zł na minusie. Myślałem, że kiedyś za wygrane pieniądze kupię sobie samochód. Teraz widzę, że gdybym nie grał mógłbym kupić samochód. Ale wiem też, że to tak nie działa, gdybym nie grał to bym w inny sposób stracił te 22tys. Obecnie zamiast bułek za 20gr i jedzenia na przemian ryżu i makaronu jem normalnie, z kolei gdybym nie grał to pewnie jadłbym kawior ????
PS. Czasem rodzice uważają, że trochę za dużo wydaje (zdarza się okłamywać, że za bilet w dwie strony zapłaciłem 50zł, a za hotel tylko 5 Euro za noc), ale gdyby wiedzieli dlaczego tak robię i jakie to wspaniałe uczucie gdy zamiast "wyrzucać pieniędzy do kosza" mogę sobie pojeździć po Europie.