Tak całkiem na wstępie, to muszę przyznać, że ładną dysponujesz polszczyzną. Z powodzeniem mógłbyś napisać jakąś książkę (ja napisałem, ale stylu raczej takiego lekkiego to nie mam).
Połechtałeś moje ego - lepiej posta zacząć chyba nie można :]
Dzięki za komplementy, ale książki żadnej pisać chyba nie zamierzam, bardziej niż ich pisanie, kręci mnie czytanie (co wielu forumowiczom polecam - szczególnie tym piszącym "po polskiemu"
. Chciałbym zauważyć, że Ty też nie w kij dmuchał...
Ale do rzeczy!
Chodzi o to, że wybieram sobie na weekend przypadkowych 10 drużyn, które co najmniej od 5 kolejek nie zremisowały, a wcześniej miały średni wskaźnik remisu nie niższy niż 40%.
Załóżmy, że uda Ci się znaleźć 10 takich teamów, a ich spotkania nie będą ze sobą kolidować w czasie i będzie można obstawiać mecz po meczu. Załóżmy teraz, że udało Ci się nie trafić żadnego remisu w tych 10 spotkaniach. W przyszłym tygodniu jednak mecze tych drużyn już ze sobą kolidują, co zmusza Cię do wyboru pomiędzy dwoma, trzema, meczami. Załóżmy, że wybrałeś te spotkania, w których akurat remis nie padł.
Możliwe?
Myślisz, że jakie są szanse, że wszystkie 10 drużyn nie będzie miało remisu? Niższe czy wyższe niż w przypadku grania systemem opisanym przez ciebie?
Aby odpowiedzieć na to pytanie, należałoby wpierw znać odpowiedź na pytanie jakie jest prawdopodobieństwo na padnięcie remisu w każdym kolejnym spotkaniu. Musisz pamiętać, że remis jest wyjątkowym wynikiem spotkania, bo nikt nigdy na remis nie gra (pomijam spotkania ustawione). Gra się aby zwyciężyć, a remis jest albo przypadkiem (ze słabym przeciwnikiem), albo fartem (z przeciwnikiem silniejszym).
Szczerze powiedziawszy to intuicja podpowiada mi, że mój sposób ma większe znamiona sukcesu, ale tak naprawdę
nie potrafię tego udowodnić na liczbach, przykładach itp. Na takiej samej zasadzie, Tobie intuicja podpowiada, że Ty masz rację, a ja gadam bzdury.
Każda drużyna ma swój ciąg winów, remisów i przegranych. Myślę, że grając ciągiem na 10 różnych teamów, masz duże szanse na wstrzelenie się w sytuację, gdzie padają tylko winy i przegrane. Ja, grając na jeden zespół, trafię jego remis tak, czy siak.
Ty z kolei ograniczasz się do jednej drużyny, a ja natomiast dysponują tą przewagą, że mam ich aż 10.
Czy to Ci naprawdę daje jakąś
statystyczną/matematyczną/logiczną/magiczną przewagę? Jedyną przewagę jaką posiadasz to
czas. Ty w ciągu weekendu (zakładając to co napisałem w akapicie pierwszym) pociągniesz 10 spotkań, ja niestety tylko jedno.
Tak na prawdę, to spierać się możemy o to do usranej śmierci. Wiem jednak jedno: mój sposób
działa i daje zysk. Proponuje Ci zasymulować granie takim ciągiem i dowiedzenie, że masz rację. Wtedy pokornie się pokłonię...
Pozdrawiam,
rrobcioo