Boston Celtics - Miami Heat
Typ:
-over 176,5@1,66
Generalnie nie tykam overów w meczach Bostonu, bo jest to drużyna wybitna w defensywie i potrafi każdy zespół w lidze zamknąć poniżej 90 czy nawet 80 punktów, jednak w obecnej sytuacji sprawa ma się trochę inaczej.
Brak Avery'ego Bradleya to kluczowa absencja w monolicie defensywy Celtics. Choć miewał przebłyski w ofensywie, to jego rola, z której wywiązywał się świetnie, to przede wszystkim stopowanie najlepszych graczy rywali, twarda obrona - taki Sefolosha Bostonu, nieco aktywniejszy w ataku. Na tle kolegów, którym brakuje czy to atletyzmu, czy to szybkości, czy zdrowia, Bradley wydawał się idealnym uzupełnieniem składu.
Oczywiście nie mówię, że defensywa Celtics jest zbudowana na tym graczu, czy zależna od niego, jednak w sytuacji, gdy naprzeciwko mamy Miami Heat, i 2 szalenie trudnych do krycia graczy, ten jeden świetny defensor jest na wagę złota.
LeBron James tak na dobrą sprawę od serii z Pacers nie schodzi poniżej poziomu MVP - brak Bosha musiał podziałać na niego mobilizująco, kto wie, czy nie okaże się, że jego absencja nie poprawi także słynnych już 4 kwart LeBrona, bo teraz opcje w ataku się kurczą i James musi brać sprawy we własne ręce. Zmierzam jednak do podkreślenia, że w tej serii nie ma obaw, że zostanie wyłączony z gry przez Boston - jest po prostu w za dobrej formie.
W poprzednim meczu kiepsko zagrał Wade, a mimo to Miami jakoś te 91 oczek uciułało. Po raz drugi w karierze, Wade nie stanął ani razu na linii osobistych, a mecz zakończył ze skromnym dorobkiem 18 punktów. Nie wiem, jak zagra dziś, ale niemal pewnym jest, że tak słabo jak w meczu nr.3 już nie zagra - tak więc raczej dołoży cegiełkę więcej do overu.
Warto też podkreślić 0/6 w poprzednim meczu Shane'a Battiera. Co tu dużo mówić, starzeje się on i fajerwerków się nie spodziewam, ale trochę więcej, niż 0 pkt w 38 minut gry raczej powinien dać zespołowi. 4 kwarta poprzedniego meczu pokazała, że jeśli Miami trochę przyłoży się do kreowania swoich zadaniowców na dystansie, to ich ofensywa może być znacznie wydajniejsza, i nie skazana na punkty jedynie Jamesa i Wade'a.
Jeszcze kończąc temat Miami - w poprzednim meczu mieli ledwie 50% z osobistych, tak więc kolejna statystyka, która gorsza już być nie może.
Z drugiej strony to Miami nie posiada stoperów na 2 może i najważniejszych w tej chwili graczy w ofensywie Celtics, Rondo i Garnetta. Ten pierwszy co raz kręci się na poziomie triple-double, ostatnio także poprawił nieco skuteczność, efektywnie wykorzystując także wjazdy pod
kosz, a Mario Chalmers to nie jest zawodnik, który potrafiłby go zatrzymać. Ten drugi przeżywa drugą młodość, a pod koszem Heat nie godnych rywali dla KG, i to zarówno jeśli chodzi o umiejętności, jak i warunki fizyczne, czyli przewaga centymetrów Garnetta.
W tej serii na 3 mecze 2 overowe, w tym jeden under na styku, w zasadniczym 2/4. Co ciekawe drużyny te przeplatają niższe wyniki z takimi na poziomie 200+ punktów. Zbierając jednak wszystko do kupy, to z jednej strony jestem pewien, że Miami ma za słabą defensywę (pomimo świetnej roboty Jamesa) by w hali Bostonu zamknąć ich poniżej 90 pkt, z drugiej Boston, pomimo swojej markowej defensywy, ma za dużo do wybronienia (James, Wade, plejada strzelców na dystansie), by totalnie zdusić Miami.