Ciekawy wywiad z Voskampem - polecam.
No to co jest z panem nie tak, panie Voskamp?
http://www.***********/news/7387-No_to_co_jest_z_panem_nie_tak_panie_Voskamp
holenderskiej prezentował kapitalną skuteczność. W debiucie strzelił osiem goli, potem dołożył jeszcze 21, ale oferty dostawał tylko ze śmiesznych klubów. Do czasu, kiedy zwrócił się po niego Śląsk...
Jakie to uczucie, kiedy 27-letni piłkarz wie, że to, co najlepsze, ma już za sobą?
Chodzi ci pewnie o te osiem goli... Ciężka sprawa. Teraz nie jestem z tego specjalnie zadowolony. Możesz pracować, codziennie dawać z siebie wszystko, ale tego już nie powtórzysz.
Po którym golu z Almere City trafianie do siatki przestało ci sprawiać większą radość?
To był szalony mecz... Wpada kolejny gol i kolejny, a ty myślisz - ok, to normalne. I zaczynają wpadać następne. Nie będę ukrywał - przeciwnik był słaby, miał fatalny dzień i łatwo się strzelało. Po tym meczu zyskałem w Holandii chwilową sławę. Każdy o mnie słyszał. Myślę, że w Europie też się pisało, że jakiś gość strzelił osiem goli. Nawet dziennikarze telewizyjni nakręcili u mnie w domu
film, gdzie tłumaczę, jak strzelam kolejne bramki.
Napisaliśmy na naszej stronie, że coś musi być z tobą nie tak, skoro po strzeleniu tylu goli (29 w 31 meczach) przeniosłeś się do Polski.
Tak, słyszałem o tym. Ale nie wiem, co jest ze mną nie tak. Np. kluby angielskie wiedziały, ile bramek zdobyłem, ale nie były mną zainteresowane. Może byłem słaby, może nie chcieli mi płacić... Naprawdę nie wiem.
Przecież nie byłeś drogi. 300 tysięcy euro to nie jakaś wielka kasa.
To nieprawda. Kto podał taką informację?
Przegląd Sportowy. Taki dziennik.
Chyba mają słabych dziennikarzy. Pewnie nie mieli prawdziwych informacji, zrobili tak (Voskamp pstryka palcem) i wpisali akurat taką kwotę.
To ile kosztujesz? Więcej niż 300 tysięcy?
Może. Dowiedz się (uśmiech).
Wcześniej mówiło się o 600 tysiącach.
Znowu kłamstwo. Nie mogę czytać polskich gazet, ale widziałem te liczby. Ktoś pisał, że Voskamp kosztuje 2,4 miliona złotych. Powtarzam - bzdura.
No dobra, ale tak czy inaczej bardzo drogi nie byłeś, a nie przeszedłeś do silnej ligi.
Może ktoś stwierdził - "ok, sporo strzela, ale w naszej lidze sobie nie poradzi".
Ajax, Feyenoord lub PSV kiedykolwiek się tobą interesowały?
Nie, nigdy. Chciały mnie Heracles Almelo i ADO Den Haag, ale z różnych powodów tam nie odszedłem. Albo byłem za drogi, albo nie proponowali satysfakcjonujących mnie pieniędzy.
Którzy zawodnicy Śląska poradziliby sobie, twoim zdaniem, w czołówce Eredivisie?
Hmm... Celeban, Mila, Diaz. Oni nadawaliby się do top 4.
A jak Śląsk poradziłby sobie w lidze holenderskiej?
Nie znam dokładnie polskiego futbolu, ale wydaje mi się, że byłby w pierwszej dziewiątce. Śląsk to chyba podobny poziom jak NEC Nijmegen lub Heracles.
Pytałem cię już, dlaczego nie odszedłeś do lepszej ligi przed tym sezonem. Ale jak tak patrzę na twoje cv, to dziwi mnie, że nikt cię nie chciał po fantastycznym sezonie w Helmond Sport. 22 gole w 34 meczach. Nie wierzę, że nie miałeś żadnych ofert.
Miałem. Np. z FC Sydney.
Chodziło mi o poważne kluby.
Było też zainteresowanie z Bułgarii, z Lewskiego Sofia. Skończyło się tak, że poszedłem do Sparty Rotterdam.
Czyli... znowu poniżej oczekiwań. Między drugą ligą holenderską a Eredivisie musi być straszna przepaść.
Nawet jeśli grasz świetnie i strzelasz dużo goli w drugiej lidze, nie będzie ci tak łatwo dostać się do Eredivisie. Czasem mówi się, że ktoś jest gwiazdą na zapleczu
ekstraklasy, przechodzi wyżej i zaraz traci to miano.
Tobie też się nie powiodło na najwyższym szczeblu.
Ale jednak coś tam strzeliłem. Poza tym to fajne doświadczenie zagrać np. z Ajaxem na Amsterdam Arena. Przeciwko takim obrońcom jak Johnny Heitinga lub Jaap Stam, który miał 34 lata, a był jak ściana. Podchodzisz do niego i... bum! Najtrudniejszy przeciwnik, z jakim się zmierzyłem. Gola nie strzeliłem, ale mam co wspominać.
Czy ty, jako Holender, odczuwasz, że nasz futbol jest coraz bardziej modny wśród twoich rodaków? Beenhakker, Maaskant, Valckx, Jaliens, Suart... Można wymieniać i wymieniać.
W pewnym sensie tak. W Holandii sytuacja nie jest zbyt dobra. Szczególnie, jeśli chodzi o
finanse. Mamy kryzys. Kluby z pierwszej piątki płacą dobrze, ale my w Sparcie Rotterdam nie dostawaliśmy poza pensją żadnych premii. Ani za wygrane, ani za bramki. Wygrywasz mecz, a twoje konto się nie zmienia. Zawsze chce się zwyciężać, ale te kilka procent motywacji musi ulecieć.
Rozmawiałeś z którąś z osób, które wymieniłem, na temat Polski?
Tak, długo rozmawiałem z Maaskantem. Wypowiadał się bardzo pozytywnie o Polsce. Nie tylko o piłce. W Holandii opinie mogły być negatywne. Ludzie pewnie pytali - "po co tam jedziesz?".
Kto tak pytał?
Nikt wprost, ale pojawiały się tego typu komentarze - dlaczego akurat
Polska? Ale ten negatywny stereotyp się zmienia. Maaskant udzielił kilku wywiadów prasie holenderskiej, gdzie bardzo chwalił wasz kraj. Mówił, że miasta są piękniejsze, że wszystko się rozwija. Koledzy w szatni np. gratulowali mi transferu do Śląska.
Słyszałem, że w wolnych chwilach jesteś... dziennikarzem.
To prawda. Kilka lat temu pomyślałem, że powinienem zajmować się czymś konkretnym poza treningami. Zadzwoniłem do jednej z gazet i zapytałem, czy mogę pisać o piłce. Zaprosili mnie na rozmowę i zaproponowali, żebym pisał relacje z meczów trzeciej i czwartej ligi w moim regionie.
Nie kolidowało ci to z grą w klubie?
Nie, bo raz, że miałem na te mecze blisko - najdalej 15 kilometrów od domu. A dwa, że graliśmy w piątek, w sobotę rano mieliśmy trening, a przez resztę weekendu czas wolny. Mogłem w soboty i niedziele pisać artykuły na kilkaset słów. Potem tak się wkręciłem, że zacząłem jeszcze robić wywiady z piłkarzami i trenerami z niższych lig.
Fajny obrazek - drugoligowy piłkarz siedzi na trzecioligowej trybunie i klepie na laptopie relację z meczu.
Nie na laptopie (śmiech). Brałem notatnik, zapisywałem swoje uwagi, zadawałem kilka pytań i wszystko spisywałem w domu.
Twoi rozmówcy traktowali cię lepiej z racji, że jesteś piłkarzem?
Mieli do mnie szacunek. Czasem, jak opisywałem napastników, sam się zastanawiałem, co ja bym zrobił w takiej albo innej sytuacji. Raz też się zdarzyło, że telewizja wysłała ekipę z kamerą, która wypytywała piłkarzy - co sądzicie o tym dziennikarzu. Wszyscy wypowiadali się pozytywnie, ale bez konkretów, bo większość mnie nie poznawała. Ci, którzy mnie kojarzyli, żartowali - zejdź z trybun na boisko i strzel 8 goli, bo potrzebujemy wygranej. Odpowiadałem - sorry, wczoraj byłem piłkarzem, dziś jestem dziennikarzem.
Nie miałeś oporu przed krytykowaniem kolegów po fachu?
Czasem trzeba było. Najważniejsze, żeby być sprawiedliwym. Ale nigdy nie podchodziłem do nich z góry negatywnie. Nie zakładałem przed meczem, że napiszę o kimś źle. Wiesz, ja to robiłem dla zabawy. Zarabiałem pieniądze w klubie i nie potrzebowałem dodatkowego źródła dochodu. Ale takie hobby dobrze wpływa na umysł. Myślisz o czymś innym, nie tylko o najbliższym meczu. Poza tym nigdy nie wiadomo, co przyniesie przyszłość. Może będę pracował w mediach? To bardzo fajne zajęcie. Sam też nauczyłem się podchodzić do dziennikarzy z szacunkiem. Wy żyjecie z piłkarzy, my żyjemy z fanów. Koło się zamyka. Wszyscy powinniśmy się szanować.
Widać, że nie masz, powiedzmy, typowo polskiej mentalności, tylko bardziej zachodnią, profesjonalną.
W ostatniej klasie liceum byłem leniem, mogłem radzić sobie lepiej (śmiech). Pasuje robić w życiu coś więcej, mieć jakieś zainteresowania. Wiem, że większość piłkarzy nie myśli w ten sposób, ale ja się chciałem jakoś rozwijać. Miałem po treningach leżeć w domu i grać na Playstation? To nie dla mnie. Jak moja narzeczona przyjedzie do Wrocławia, też będzie chciała coś tu dla siebie znaleźć. Może jakiś wolontariat, może będzie pomagać chorym dzieciom. Nie można stać w miejscu.
Piszesz gdzieś jeszcze?
Tak, ale tylko sześć razy w roku felieton do magazynu Sparty Rotterdam. Może ktoś mnie poprosi, żebym napisał o Wrocławiu. Np. jak przygotowuje się do Euro.
Co byś napisał?
Napisałbym, że Wrocław to bardzo europejskie miasto. W Holandii ludzie myślą, że
Polska jest staromodna, niezbyt piękna i niezbyt nowoczesna. Narzeka się, że Polacy zabierają Holendrom pracę, a nie mówią w naszym języku. I piją. Wiele osób uważa, że wszyscy Polacy tacy są. Ale wystarczy przejść się po Wrocławiu, żeby zmienić zdanie. Najpierw trzeba zobaczyć, potem oceniać.
Podsunę ci pomysł na artykuł - metody treningowe Oresta Lenczyka. Myślę, że zainteresuje twoich rodaków.
O, może i tak! Zapasy,
koszykówka,
boks, rzucanie piłek lekarskich - nigdy nie spotkałem się z takim treningiem w Holandii. Lenczyk to były trener lekkiej atletyki i skupia się na wszystkich mięśniach, na całym ciele. Stąd te wszystkie dodatkowe treningi. W Holandii trenowaliśmy praktycznie cały czas z piłkami. Dwa razy w tygodniu chodziliśmy na siłownię, ale wzmacnialiśmy tam tylko plecy i mięśnie brzucha.
http://www.youtube.com/watch?v=Jnda8kQ_AcI&feature=player_embedded
Nie obawiasz się, że początek sezonu spędzisz na ławce? Lenczyk woli grać jednym napastnikiem.
A może zmieni zdanie i będziemy grali 4-4-2? Może cofnie mnie albo Cristiana do ofensywnej pomocy? Poczekajmy. Jak wszedłem z Dundee, to graliśmy na dwóch napastników.
Tak, ale wszedłeś dość późno.
Ale od razu strzeliłem gola (uśmiech).
Ile meczów wytrzymałbyś na ławce?
Ale co ja mogę robić, jeśli będę siedział, a Cristian będzie seryjnie strzelał gole? Nic. Mówię - poczekajmy. Jestem cierpliwy.
http://www.youtube.com/watch?v=SKUsOdJkCWM&feature=player_embedded
Założyłeś sobie, ile goli chcesz strzelić w tym sezonie?
Powiem, że 20, a strzelę 10 i będzie źle. Powiem, że 5, a strzelę 20, to stwierdzicie, że nie doceniam samego siebie. Mogę być bez formy, mogę złapać kontuzję. Dlatego nie nigdy nie bawiłem się w liczby. Z każdą kolejną bramką jest... coraz trudniej. Im więcej strzelisz, tym ostrzej cię kryją. Tak było w Holandii. Przeciwnicy mówili - dziś gramy ze Spartą, jest tam Johan Voskamp, niech bierze go dwóch. Tutaj, na mnie i Diaza, trzeba będzie trzech.
Liczyłeś, jaki procent sytuacji wykorzystałeś w tamtym sezonie?
Na trzy szanse, wykorzystuję dwie lub przynajmniej jedną. Zazwyczaj. Jestem typowym "finisherem". Jak Klaas-Jan Huntelaar. Nie jestem ani silny, ani szybki, nie jestem też dryblerem. Bazuję na sprycie. Czekam w polu karnym na podania z głębi pola i dośrodkowania. Teraz, w Śląsku, potrzebuję czasu, żeby dostosować się do kolegów, ale już widzę, że dobrze będzie mi się grało z Waldkiem Sobotą i Milą. Muszę też się przyzwyczaić... do piłek.
Do piłek?
W Holandii są cięższe i twardsze. Te we Wrocławiu nie są złe, ale muszę dostosować swój timing.
http://www.youtube.com/watch?v=zSrXKAdyoOQ&feature=player_embedded
Transfer do Śląska ma ci ułatwić powrót do Holandii? Krok do tyłu, żeby potem zrobić dwa do przodu?
Nie, to nie jest krok do tyłu. Poza tym nie sądzę, żebym miał wkrótce wrócić do Holandii. Mam 3 lata kontraktu. Chcę zostawić po sobie jakiś ślad. Chciałbym, żeby ludzie mówili - Voskamp? To ten gość, który strzelał dużo goli dla Śląska. A nie wspominali całe życie te osiem bramek z Almere.
Na koniec - czym jeździsz na treningi?
Rowerem. Wiem, dlaczego pytasz! Jak przyjechałem pierwszy raz, koledzy krzyczeli - o, Maaskant! Niektórzy do teraz witają mnie słowami - "cześć Robert".
Rozmawiał TOMASZ ĆWIĄKAŁA