>>>BETFAN - BONUS 200% do 400 ZŁ <<<<
>>> BETCLIC - ZAKŁAD BEZ RYZYKA DO 50 ZŁ + GRA BEZ PODATKU!<<<
>>> FUKSIARZ - 3 PROMOCJE NA START! ODBIERZ 1060 ZŁ<<<

Droga do zawodowego typera.

psychol32 490,9K

psychol32

Użytkownik
Zależy od poziomu uzależnienia ale ja jestem podobnego zdania. Ponad 20 lat w zakładach w tym 6 lat na high level dość mocno odbiło się na życiu prywatnym i zawodowym.
 
Otrzymane punkty reputacji: +206
P 102,3K

przestrzalninja

Użytkownik
Kiedyś na BA czytałem historię zawodowego typera z Finlandii (płatne typy miał, wtedy pierwszy raz spotkałem się ze stwierdzeniem "punters"?). Zakłady, porażki i wygrane miały wpływ na jego życie i zachowanie... jego nastrój był odzwierciedleniem tego jak mu aktualnie idzie. Są różne historie, bo ludzie są różni i każdy opowiada swoją historię. Czytałem też historię gościa z USA, który aktualnie nie obstawia a ma swoją małą grupę "inwestorów", którzy traktują go jak "obligację"? Kiedyś obstawiał sam z siebie, a teraz za grubą kasę udostępnia swoje typy bogatszym ludziom i zarabia na sportach amerykańskich. Nie ma odpowiedzi 1/1 jak kto się skończy... różne ludzie mają potrzeby przecież... różne cele w życiu...
 
ferdzio1 82,5K

ferdzio1

Użytkownik
Zależy od poziomu uzależnienia ale ja jestem podobnego zdania. Ponad 20 lat w zakładach w tym 6 lat na high level dość mocno odbiło się na życiu prywatnym i zawodowym.
Ale gdybyś te 20 lat poświęcił w takim samym stopniu w jakąś firmę to raczej też by się odbiło. Jeżeli w pełni się zaangażujesz zawsze się odbije na życiu prywatnym
 
Otrzymane punkty reputacji: +186
S 2K

szatan666

Użytkownik
MiCA się zbliża, też może być nieciekawie z krypto.



Rozwiniesz? W jakim sensie profesjonalny betting zmienia człowieka na gorsze,bo chyba nie rozumiem.
Oczywiście każdy zmaga się z innymi problemami, ale znam wielu profesjonalistów i zazwyczaj ich życie prywatne nie należy do najszczęśliwszych. Mnie osobiście hazard nieco zniszczył mentalnie, małe rzeczy nie cieszą tak jak powinny, jestem nieco wypruty emocjonalnie. Obracanie setkami tysięcy miesięcznie jest też sporym obciążeniem dla psychiki chociaż nie mam tak jak wspomina kolega w poście wyżej, że duże przegrane/wygrane wpływają na mój nastrój, na to jestem uodporniony. Ciągła zabawa pod presją czasu i ściganie się z ludźmi na sekundy po lepszy kurs sprawia też, że brakuje cierpliwości do wielu prozaicznych czynności w codziennym życiu.
Zdecydowanie granie też wciąga i to nie jest tak, że można sobie zrobić 1-2 tygodnie przerwy, trzeba być cały czas na bieżąco. Nawet będąc na wakacjach poświęcam część czasu na betting. Znam gościa, który dzięki graniu jest ustawiony na parę pokoleń do przodu a odchodzi od kompa tylko żeby się wyspać, ale to oczywiście skrajny przypadek.

No ale czy żałuje? Nie bo to jedyne co potrafię w życiu dobrze robić, gdyby nie betting to pracowałbym pewnie gdzieś za minimalną nie posiadając specjalnych talentów. Natomiast jeżeli ktoś ma perspektywę dobrej pracy to są lepsze zajęcia niż zawodowe granie.
 
Otrzymane punkty reputacji: +222
P 102,3K

przestrzalninja

Użytkownik
Hazard, jak każda przyjemność wiąże się z dopaminą... seks, narkotyki, alkohol... wszystko można przedawkować. Ja mam akurat tendencje do uzależnień i od lat miałem coś nie tak garem. Generalnie wszystko można przedawkować... ludzie nie zwracają uwagi na detale, nie miarkują? Było kiedyś takie słowo heh Miałem kiedyś kolegów co za juniora jeździli na zawody wędkarskie... 3 mistrzów Polski, 2 indywidualnie jeden drużynowo, taka miejscowość gdzie ludzie ryby lubią łapać... Pasja z łapania ryb zamieniła się w obsesje... zawody, najlepszy sprzęt, treningi z hakami bezzadziorowymi, żeby ryb nie ranić... etc. Po latach żałują, że nie łapali normalnie. Mnie też chcieli zmusić do jeżdżenia na zawody, ale ja nie lubię rywalizacji. Jeżdżę na ryby, bo lubię tak samo z analizowaniem, analizuję, bo lubię.


Pełno artykułów w internecie na ten temat jest.
"

Jak hazard wpływa na mózg?


U hazardzistów po odstawieniu gry najczęściej występują wzmożone lęki oraz myślenie irracjonalne, zaburzenia świadomości, brak realnego odbioru wydarzeń. W społeczeństwie panuje stereotyp, że hazardzista kontynuuje grę, ponieważ jest przekonany o wielkiej wygranej.
"

Tak na prawdę nie wiedziałem, że chodzi o dopaminę (wiedziałem, ale nie wiedziałem że są badania na ten temat), dopiero teraz znalazłem te artykuły o dopaminie wiem z innego źródła. Ale to dla "uzależnionych" od hazardu albo dla osób, które nie wiedzą co z nimi robi hazard. Dla mnie to forma terapii, mnie to uspokaja.
Post automatycznie złączony:

https://www.pap.pl/aktualnosci/news...diami-spolecznosciowymi-zaburzenie-mechanizmu - a to warto poczytać tak o ;) dopamina wszędzie teraz jest wykorzystywana ;)
 
T 22,6K

tadzin

Użytkownik
gdyby nie betting to pracowałbym pewnie gdzieś za minimalną nie posiadając specjalnych talentów.
mocno siebie nie doceniasz, zeby umiec betowac trzeba miec łeb jak sklep i kupe "talentów". chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego co posiadasz. betowanie meczy to takie ograniczone "przewidywanie przyszlosci" a to nie jest nic prostego. przygniatajaca wiekszosc ludzi nie ma jakichkolwiek predyspozycji do zajmowania sie czyms takim bo nie ma zielonego pojecia odnosnie okreslania prawdopodobienstwa czegokolwiek, juz nie mowiac o logicznym mysleniu czy rozumieniu ciagow przyczynowo-skutkowych.
 
S 2K

szatan666

Użytkownik
Doceniam swój talent w betowaniu :), wiem, że jest to w pewnym sensie zajęcie elitarne - podejrzewam, że nas grających w Pinnacle i bet365 może być obecnie kilkunastu w skali kraju, kolejna grupa to ogrywający śmieciowe buki na różnicach kursowych, albo ludzie z kontaktami mający insidery i dostęp do kont, ale to już bardziej kombinowanie niż bycie zawodowym typerem - choć oczywiście może dać jeszcze większe zarobki. Wiadomo też, że trzeba mieć pewne predyspozycje do tego biznesu, choć samemu ciężko mi określić jakie. Natomiast ciężko mi również powiedzieć co innego mógłbym w życiu robić za choćby połowę obecnych zarobków :]
 
H 115,9K

hagi84

Użytkownik
kilkunastu? tu troszke odplynales
Owszem gro ludzi olalo bet ze wzgledu na trudny dostep do kont jak i polityke firmy gdzie z roku na rok jest coraz trudniej
Ale to nie zmienia faktu, ze dalej graja, tyle, ze inne firmy - zdecydowanie tych osob jest wiecej.
 
S 2K

szatan666

Użytkownik
Chodziło mi o grających własne typy w bet365 i pinnacle, bazujących na wiedzy sportowej/analitycznej. W dalszej części wspomniałem, że osób zarabiających na bukmacherce jest dużo więcej - ale oni wyłapują różnice kursowe, korzystają z programów do tego i grają w soft bukach.
 
R 2,8K

Roman12345

Użytkownik
Zaproponowane do wyróźnienia:
+1
kilkunastu? tu troszke odplynales
Owszem gro ludzi olalo bet ze wzgledu na trudny dostep do kont jak i polityke firmy gdzie z roku na rok jest coraz trudniej
Ale to nie zmienia faktu, ze dalej graja, tyle, ze inne firmy - zdecydowanie tych osob jest wiecej.
Dokladnie tak. Dla mnie przy obecnych wymyślanych przez buki weryfikacjach kont nie da się już grać na lewych kontach. Można zakładać na znajomych itp ale oni też się wkoncu kończą i co dalej? I jeszcze ta walka o wypłatę tego co igrales......🤮 się chce na to wszystko.
 
korver 128,1K

korver

Użytkownik
Poruszyliście powyżej bardzo ciekawą, a zarazem ważną kwestię w całej tej hazardowej "układance", mianowicie wpływ bycia "PRO" na funkcjonowanie w codziennym środowisku. Mam na tę kwestię osobisty pogląd, jednakże zaznaczam, że każdy może mieć własny, a dwa fakt, że tkwię w tym "po same uszy" z automatu dyskwalifikuje moją opinię, jako tę obiektywną, ale spróbujmy. ;)

Na podstawie mojej osobistej historii mogę stwierdzić bezwzględnie, że zakłady wpływają destrukcyjnie na funkcjonowanie w środowisku. Co mam tu na myśli? Poczucie pilności, pierwszeństwa stawiania meczów nad wszystkim innym. Owszem - kiedy nie grają moje rozgrywki funkcjonuje jak każdy inny, dobieram priorytety powiedzmy prawidłowo. Ale jeśli "w toku" są interesujące mnie mecze to mózg pochłonięty jest bez reszty tylko tym. Specyfika mojej pracy polega na analitycznym przygotowaniu się do turnieju/meczu, a potem na najlepszym wykorzystaniu oferty zaproponowanej przez buki. Dzień wcześniej przygotowuję jakby swoją ofertę/kursy na dane spotkanie/rozgrywki, następnie wyczekuje momenty pojawienia się oferty u pierwszych grywalnych buków, a dalej to już są kombinacje - co zagrać, za jaką stawkę, jak obejść limity, a nie narazić się na zbytnie dodatkowe ryzyko (przypomnę, mecze @1,01 też potrafią wtopić...). Gdy nakreślę w głowie plan przystępuję do działania, zazwyczaj napotkam jakieś problemy - niższy limit niż myślałem, szybki blok oferty etc. i znowu trzeba myśleć, analizować, podejmować decyzje, a na końcu działanie. Całość rozgrywa się zazwyczaj o poranku, kiedy to... trzeba obudzić dzieci, przygotować śniadanie, zaprowadzić do przedszkola - a nie daj Boże, że któryś z synów zachoruje, spóźni się do przedszkola = nerwowy dzień zagwarantowany. Przy wyższych stawkach zmiana kursu o 0,1 robi mega różnicę, więcej - szkoda pisać. Mówimy nie o "setkach", a bardziej o "tysiącach". Tysiącach PLN różnicy w wygranej z powodu małej "niedyspozycyjności czasowej". A każdy wie jak zachowuje się oferta u buków, szczególnie na mało płynnych rynkach - jakim bez wątpienia jest siatkówka.

Do tego towarzystwo. Wraz z dorastaniem jak każdy miałem swój krąg znajomych, z czasem zaczęło się sypać. Jeden chciał zarabiać tak jak ja - popłynął, pogrążył się w długach, wszyscy włącznie z jego rodziną zarzuty do mnie - mogłem pomóc, doradzić, cokolwiek. Oczywiście pomogłem finansowo w najtrudniejszych momentach, próbowałem "kryć" przed żoną i resztą. Wyniku każdy się pewnie spodziewa - straciłem zarówno Kolegę, jak i pieniądze.
Kolejny z paczki czuł nieodpartą frajdę deprecjonując mój sposób zarobkowy - przy każdej okazji docinki "to nie praca", "ile można jechać na farcie", "w końcu się skończy". Podziękowałem za znajomość.
Następni znajomi, którzy w gruncie rzeczy byli dobrymi, skromnymi ludźmi, ale nie zarabiali i nie żyli na takim poziomie = siłą rzeczy nasze drogi się rozeszły.

Kolejna kwestia czas pracy, a życie towarzyskie. Nie trzeba długo myśleć, by wpaść na to, że mecze rozgrywane są głównie weekendami lub w tygodniu popołudniu/wieczorem (w normalnych przypadkach, bo dochodzą jeszcze turnieje na innych kontynentach). Co robią wtedy "normalni" ludzie? Spotykają się na piwo/kawę, organizują imprezy rodzinne. Co robiłem ja? Pilnowałem kursów, przebiegu meczów live, ewentualnych "kontr" kuponów, gdzie zbiera się ładna sumka i trzeba było jakoś zarządzać ryzykiem. Idziesz na jedno piwo z kumplem czy pilnujesz meczu, który kończy kupon na 20-30k? Jedziesz z dzieckiem na przejażdżkę rowerową, czy pędzisz do "ziemniaków" z rana, bo akurat wystawili ofertę, a za 0.5-1h będzie pozamiatane? Specjalnie przedstawiam tak "jednoznaczne" przykłady, ale pomiędzy m.in. takimi decyzjami człowiek się poruszał. Owszem napiszę teraz, że zawsze wybierałem rodzinę (kolegów niekoniecznie), ale czy nieraz nie miałem z tego powodu "moralnego kaca" i nie przeliczałem w głowie ile to straciłem z tego powodu? Odpowiem bez bicia - miałem.

Pierwsze większe wygrane powodowały u mnie coraz większy "profesjonalizm" i zaangażowanie. Jeżeli pierwszy mecz danego turnieju dał mi zarobić - na każdy kolejny poświęcałem 2x tyle czasu na analizę. Nic nie mogło mi umknąć. Sprawdzanie każdego zawodnika z osobna, klubów w jakich grają, wieku, doświadczenia, statystyk - po prostu wszystko. Z czasem człowiek znalazł swoje automatyzmy, miejsca, gdzie większość danych była niemalże gotowa, ale każdy nowy turniej wiązał się z analizowaniem wszystkiego na nowo. Do dobrego turnieju trwającego powiedzmy - tydzień, ja potrzebowałem min 2-3 dni (po min 4-5h dziennie) na przygotowanie. Do tego granie LIVE z wcześniej przygotowaną rozpiską wszystkich możliwych scenariuszy - co zrobię, gdy drużyna zacznie od 0-1, a wręcz 0-2? Ile mogę dołożyć? Jak wynik danego spotkania wpłynie na układ tabeli? Najwięcej działo się w ostatnich kolejkach grupowych, gdzie rozstrzygały się kwestie awansów, a mecze z racji na to... leciały jednocześnie. ;) wyobraźcie sobie śledzenie np 8 spotkań NA RAZ, biurko zawalone komputerami (na połowie streamy z przekazem meczów na drugiej połowie oferta różnych buków - bo przecież limity, a więc 1 komputer=1 konto...). Pracowanie po 12-14h dziennie za najbardziej aktywnych czasów zdarzało się dość często, co wiązać się musiało w zasadzie z nieobecnością domową. Do czasu jak nie było dzieci szło to zorganizować, później trzeba było zmienić nawyki.

Jaki jest efekt tych wszystkich doświadczeń? Na pewno brak cierpliwości. Zauważyłem u siebie, że większość wydarzeń w życiu rozpatruję w kategoriach czasu - bez wątpienia nawyk nabyty z wyczekiwania na kursy i reagowania natychmiast, bo czas to pieniądz i każda sekunda się liczy... obecnie prace, które nie dają efektów od razu są przeze mnie postrzegane jako mało atrakcyjne. Nawet jak wiem, że coś potrafię zrobić, ale zabierze mi to powiedzmy dzień pracy - to mi się nie chce. Wolę zapłacić i niech ktoś inny się z tym bawi. Kolejna kwestia - irytacja codziennymi problemami, "ja tu analizuje ważne mecze, nie mam czasu myśleć o tym, co zjeść na obiad" - coś w ten deseń.

Warto poruszyć tu również wspomnianą w poprzednich postach kwestię dopaminy, czy tzw. systemu nagrody. Duże wygrane = uzależniają. Nie sama gra/obstawianie, ale wygrywanie. Jeżeli nie ma turniejów/meczów co pozostaje, by taki poziom chociażby przypominać? Podawano przykłady: Alkohol, seks, narkotyki. Człowiek sobie zawsze wytłumaczy, że te problemy akurat jego nie dotyczą, ale faktem jest, że szuka się jakiegoś zamiennika. U mnie był to poniekąd zapewne alkohol. Nie alkoholizm (wiele rozprawek jest na ten temat, czy małe ilości również mogą uzależniać?), ale dobra, droga whisky po udanym turnieju jeszcze nikomu nie zaszkodziła prawda? Drineczek, maks dwa i spać. ;) A szkodzi. Wszystko, nawet w małych ilościach szkodzi. Nie wiem, czy to z powodu upływu lat, czy litrów wypitego przez ten czas alkoholu - ale zauważam drastyczny spadek wydolności umysłowej w porównaniu chociażby sprzed 10 laty. Z tego co czytałem alkohol się do tego tylko przyczynia...

Owszem, można wiele z tych "argumentów" podciągnąć pod stresujące życie i prowadzenie własnego biznesu, pracy w korporacji na 1,5 etatu - nie mi to oceniać. Z mojej perspektywy "zawodowego" gracza wynika bezwzględnie, że wszystko w życiu ma swój koszt i moim kosztem zdobycia dobrych pieniędzy było w skrócie to wszystko powyżej.

Odbyłem w życiu wiele szkoleń, przeczytałem multum książek i poradników natury psychologicznej, a niektórych negatywnych wpływów, jak nie potrafiłem zawczasu zdiagnozować i wyeliminować, tak nie potrafię i dzisiaj. Prawdą jest, że im człowiek starszy, tym mądrzejszy, ale czasu się nie cofnie i wielu decyzji życiowych, które oparte były na wątpliwych fundamentach, można było uniknąć. Zawsze towarzyszyło mi obcowanie z ryzykiem, ale nie zawsze się to opłacało - jak pokazało życie.
 
Otrzymane punkty reputacji: +844
ferdzio1 82,5K

ferdzio1

Użytkownik
Poruszyliście powyżej bardzo ciekawą, a zarazem ważną kwestię w całej tej hazardowej "układance", mianowicie wpływ bycia "PRO" na funkcjonowanie w codziennym środowisku. Mam na tę kwestię osobisty pogląd, jednakże zaznaczam, że każdy może mieć własny, a dwa fakt, że tkwię w tym "po same uszy" z automatu dyskwalifikuje moją opinię, jako tę obiektywną, ale spróbujmy. ;)

Na podstawie mojej osobistej historii mogę stwierdzić bezwzględnie, że zakłady wpływają destrukcyjnie na funkcjonowanie w środowisku. Co mam tu na myśli? Poczucie pilności, pierwszeństwa stawiania meczów nad wszystkim innym. Owszem - kiedy nie grają moje rozgrywki funkcjonuje jak każdy inny, dobieram priorytety powiedzmy prawidłowo. Ale jeśli "w toku" są interesujące mnie mecze to mózg pochłonięty jest bez reszty tylko tym. Specyfika mojej pracy polega na analitycznym przygotowaniu się do turnieju/meczu, a potem na najlepszym wykorzystaniu oferty zaproponowanej przez buki. Dzień wcześniej przygotowuję jakby swoją ofertę/kursy na dane spotkanie/rozgrywki, następnie wyczekuje momenty pojawienia się oferty u pierwszych grywalnych buków, a dalej to już są kombinacje - co zagrać, za jaką stawkę, jak obejść limity, a nie narazić się na zbytnie dodatkowe ryzyko (przypomnę, mecze @1,01 też potrafią wtopić...). Gdy nakreślę w głowie plan przystępuję do działania, zazwyczaj napotkam jakieś problemy - niższy limit niż myślałem, szybki blok oferty etc. i znowu trzeba myśleć, analizować, podejmować decyzje, a na końcu działanie. Całość rozgrywa się zazwyczaj o poranku, kiedy to... trzeba obudzić dzieci, przygotować śniadanie, zaprowadzić do przedszkola - a nie daj Boże, że któryś z synów zachoruje, spóźni się do przedszkola = nerwowy dzień zagwarantowany. Przy wyższych stawkach zmiana kursu o 0,1 robi mega różnicę, więcej - szkoda pisać. Mówimy nie o "setkach", a bardziej o "tysiącach". Tysiącach PLN różnicy w wygranej z powodu małej "niedyspozycyjności czasowej". A każdy wie jak zachowuje się oferta u buków, szczególnie na mało płynnych rynkach - jakim bez wątpienia jest siatkówka.

Do tego towarzystwo. Wraz z dorastaniem jak każdy miałem swój krąg znajomych, z czasem zaczęło się sypać. Jeden chciał zarabiać tak jak ja - popłynął, pogrążył się w długach, wszyscy włącznie z jego rodziną zarzuty do mnie - mogłem pomóc, doradzić, cokolwiek. Oczywiście pomogłem finansowo w najtrudniejszych momentach, próbowałem "kryć" przed żoną i resztą. Wyniku każdy się pewnie spodziewa - straciłem zarówno Kolegę, jak i pieniądze.
Kolejny z paczki czuł nieodpartą frajdę deprecjonując mój sposób zarobkowy - przy każdej okazji docinki "to nie praca", "ile można jechać na farcie", "w końcu się skończy". Podziękowałem za znajomość.
Następni znajomi, którzy w gruncie rzeczy byli dobrymi, skromnymi ludźmi, ale nie zarabiali i nie żyli na takim poziomie = siłą rzeczy nasze drogi się rozeszły.

Kolejna kwestia czas pracy, a życie towarzyskie. Nie trzeba długo myśleć, by wpaść na to, że mecze rozgrywane są głównie weekendami lub w tygodniu popołudniu/wieczorem (w normalnych przypadkach, bo dochodzą jeszcze turnieje na innych kontynentach). Co robią wtedy "normalni" ludzie? Spotykają się na piwo/kawę, organizują imprezy rodzinne. Co robiłem ja? Pilnowałem kursów, przebiegu meczów live, ewentualnych "kontr" kuponów, gdzie zbiera się ładna sumka i trzeba było jakoś zarządzać ryzykiem. Idziesz na jedno piwo z kumplem czy pilnujesz meczu, który kończy kupon na 20-30k? Jedziesz z dzieckiem na przejażdżkę rowerową, czy pędzisz do "ziemniaków" z rana, bo akurat wystawili ofertę, a za 0.5-1h będzie pozamiatane? Specjalnie przedstawiam tak "jednoznaczne" przykłady, ale pomiędzy m.in. takimi decyzjami człowiek się poruszał. Owszem napiszę teraz, że zawsze wybierałem rodzinę (kolegów niekoniecznie), ale czy nieraz nie miałem z tego powodu "moralnego kaca" i nie przeliczałem w głowie ile to straciłem z tego powodu? Odpowiem bez bicia - miałem.

Pierwsze większe wygrane powodowały u mnie coraz większy "profesjonalizm" i zaangażowanie. Jeżeli pierwszy mecz danego turnieju dał mi zarobić - na każdy kolejny poświęcałem 2x tyle czasu na analizę. Nic nie mogło mi umknąć. Sprawdzanie każdego zawodnika z osobna, klubów w jakich grają, wieku, doświadczenia, statystyk - po prostu wszystko. Z czasem człowiek znalazł swoje automatyzmy, miejsca, gdzie większość danych była niemalże gotowa, ale każdy nowy turniej wiązał się z analizowaniem wszystkiego na nowo. Do dobrego turnieju trwającego powiedzmy - tydzień, ja potrzebowałem min 2-3 dni (po min 4-5h dziennie) na przygotowanie. Do tego granie LIVE z wcześniej przygotowaną rozpiską wszystkich możliwych scenariuszy - co zrobię, gdy drużyna zacznie od 0-1, a wręcz 0-2? Ile mogę dołożyć? Jak wynik danego spotkania wpłynie na układ tabeli? Najwięcej działo się w ostatnich kolejkach grupowych, gdzie rozstrzygały się kwestie awansów, a mecze z racji na to... leciały jednocześnie. ;) wyobraźcie sobie śledzenie np 8 spotkań NA RAZ, biurko zawalone komputerami (na połowie streamy z przekazem meczów na drugiej połowie oferta różnych buków - bo przecież limity, a więc 1 komputer=1 konto...). Pracowanie po 12-14h dziennie za najbardziej aktywnych czasów zdarzało się dość często, co wiązać się musiało w zasadzie z nieobecnością domową. Do czasu jak nie było dzieci szło to zorganizować, później trzeba było zmienić nawyki.

Jaki jest efekt tych wszystkich doświadczeń? Na pewno brak cierpliwości. Zauważyłem u siebie, że większość wydarzeń w życiu rozpatruję w kategoriach czasu - bez wątpienia nawyk nabyty z wyczekiwania na kursy i reagowania natychmiast, bo czas to pieniądz i każda sekunda się liczy... obecnie prace, które nie dają efektów od razu są przeze mnie postrzegane jako mało atrakcyjne. Nawet jak wiem, że coś potrafię zrobić, ale zabierze mi to powiedzmy dzień pracy - to mi się nie chce. Wolę zapłacić i niech ktoś inny się z tym bawi. Kolejna kwestia - irytacja codziennymi problemami, "ja tu analizuje ważne mecze, nie mam czasu myśleć o tym, co zjeść na obiad" - coś w ten deseń.

Warto poruszyć tu również wspomnianą w poprzednich postach kwestię dopaminy, czy tzw. systemu nagrody. Duże wygrane = uzależniają. Nie sama gra/obstawianie, ale wygrywanie. Jeżeli nie ma turniejów/meczów co pozostaje, by taki poziom chociażby przypominać? Podawano przykłady: Alkohol, seks, narkotyki. Człowiek sobie zawsze wytłumaczy, że te problemy akurat jego nie dotyczą, ale faktem jest, że szuka się jakiegoś zamiennika. U mnie był to poniekąd zapewne alkohol. Nie alkoholizm (wiele rozprawek jest na ten temat, czy małe ilości również mogą uzależniać?), ale dobra, droga whisky po udanym turnieju jeszcze nikomu nie zaszkodziła prawda? Drineczek, maks dwa i spać. ;) A szkodzi. Wszystko, nawet w małych ilościach szkodzi. Nie wiem, czy to z powodu upływu lat, czy litrów wypitego przez ten czas alkoholu - ale zauważam drastyczny spadek wydolności umysłowej w porównaniu chociażby sprzed 10 laty. Z tego co czytałem alkohol się do tego tylko przyczynia...

Owszem, można wiele z tych "argumentów" podciągnąć pod stresujące życie i prowadzenie własnego biznesu, pracy w korporacji na 1,5 etatu - nie mi to oceniać. Z mojej perspektywy "zawodowego" gracza wynika bezwzględnie, że wszystko w życiu ma swój koszt i moim kosztem zdobycia dobrych pieniędzy było w skrócie to wszystko powyżej.

Odbyłem w życiu wiele szkoleń, przeczytałem multum książek i poradników natury psychologicznej, a niektórych negatywnych wpływów, jak nie potrafiłem zawczasu zdiagnozować i wyeliminować, tak nie potrafię i dzisiaj. Prawdą jest, że im człowiek starszy, tym mądrzejszy, ale czasu się nie cofnie i wielu decyzji życiowych, które oparte były na wątpliwych fundamentach, można było uniknąć. Zawsze towarzyszyło mi obcowanie z ryzykiem, ale nie zawsze się to opłacało - jak pokazało życie.
Samo życie. W większości wygląda jakbym sam to napisał
 
inkub1986 649,5K

inkub1986

Użytkownik
mocno siebie nie doceniasz, zeby umiec betowac trzeba miec łeb jak sklep i kupe "talentów". chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego co posiadasz. betowanie meczy to takie ograniczone "przewidywanie przyszlosci" a to nie jest nic prostego. przygniatajaca wiekszosc ludzi nie ma jakichkolwiek predyspozycji do zajmowania sie czyms takim bo nie ma zielonego pojecia odnosnie okreslania prawdopodobienstwa czegokolwiek, juz nie mowiac o logicznym mysleniu czy rozumieniu ciagow przyczynowo-skutkowych.
Każdy wie, że są lipy, więc trzeba być ostrożnym i grać czasem na przekór wszystkim. Oto ten wielki talent. Później jest progresja albo miarkowanie stawek. Tylko jak je miarkować, prawda? Hehe.
 
B 13,9K

bunio

Użytkownik

Chodziło mi o grających własne typy w bet365 i pinnacle, bazujących na wiedzy sportowej/analitycznej. W dalszej części wspomniałem, że osób zarabiających na bukmacherce jest dużo więcej - ale oni wyłapują różnice kursowe, korzystają z programów do tego i grają w soft bukach.
Mylisz się tyle wiem na pewno. Nigdy nie bądź pewny niczego niczym kursu 1.01 😉
 
T 22,6K

tadzin

Użytkownik
korver korver

z tego co przeczytalem widze ze udalo ci sie i tak uniknac "najgorszych doznan/stanu" jaki moze zafundowac gambling/spekulacja (i inne pokrewne), mianowicie gdy cos nie wychodzi miesiacami (choc powinno), gdy przewaga (i to ogromna) jest po twojej stronie i to nie raz nie dwa a nawet i 10 ale to i tak nic nie daje, jakby jakas "magiczna sila" byla przeciwko tobie (ja ją ochrzcilem "wielka poteżną siłą"). po wielu wielu miesiacach czlowiek jest kompletnie zniechecony, zastanawia sie jak to mozliwe ze kiedys wszystko wychodzilo i to tak prosto i to tak łatwo, a teraz wszystko w piach czego sie nie tknie nic sie nie da. zaczyna sie obwinianie wszystkiego (poza samym soba) przychodzi ogromna frustracja i mysli "moze juz tego nie umiem, moze to sie skonczylo"... ale zeby osiagnac "ten stan" trzeba przekroczyc wiele granic. gdy sie przekroczy "o jedna bariere za duzo" to sie to po prostu wie. wtedy odbudowa pewnosci siebie/braku strachu przed utrata pieniedzy/(mysli z tylu glowy za cos trzeba zyc, a tu kolejne miesiace i zero zarobionej kasy) to wszystko tak dusi do ziemii, ze ciezko to opisac - szczegolnie gdy sie spada z wysokiego konia.

ps
po sobie zauwazylem ze najlepsze wyniki w gamblingu osiagam gdy jestem w tym "calkowicie zanużony", odciety od jakichkolwiek bodzców zewnetrznych.
 
Otrzymane punkty reputacji: +72
P 102,3K

przestrzalninja

Użytkownik
Reputacja i rangi też działają na zasadzie dopaminy ;) Jak ktoś chce być zawodowym typerem(myślę, że raczej graczem ;) "typer" to hmm nie wiem kto w sumie🤷‍♂️ nie typuje się tylko się gra/obstawia) niech najpierw pozna siebie, swoje słabości, mocne strony i oczekiwania. Samo przebywanie w takich miejscach jak to daje mylne wrażenie ze względu na ślepotę pozauwagową... ludzie nie wiedzą co jest prawdą a co manipulacją... Widzą to co im się podsuwa pod nos a nie widzą tego co jest za zamkniętymi drzwiami. Pamiętam kiedyś podawałem tutaj typy z pin-up live, żeby pokazać jakie to proste (dzień konia akurat się trafił). Dostałem wiadomość od kogoś, że założył konto w pin-up, żeby robić to co ja :) To mu odpisałem, że chodzi o prawidłowe kursy a nie o to, że wszystko weszło :) Chociaż przy każdym typie pisałem prawidłowy (moim zdaniem) kurs i wiedziałem co robić kiedy kurs wzrośnie (value rosło to dokładałem... dla mnie to logiczne znając prawidłową wartość kursu chociaż tutaj często można poczytać posty w stylu "wysoki kursi, więc niska stawka" 🙃 albo ludzie odruchowo zwiększają stawkę kiedy kurs maleje, żeby wyrównać wygraną netto a to wbrew logice...). Ludzie nie wiedzą prawie nic albo nie chcą wiedzieć prawie nic ;)

bukmacherka powinna uczyć elastyczności, umiejętności podejmowania decyzji, radzenia sobie w kryzysowych sytuacjach, odporności na stres, ale nie każdego... dlatego warto poznać siebie, swoje mocne ale także słabe strony... Mentalność ma duże znaczenie i nie każdy temu podoła. "Ze swoich słabości uczyń mocne strony" nie pamiętam skąd ten cytat... ale mi pomaga.

ps. grajcie alternatywne linie... ale nie te z niskimi kursami, które mówią Wam "to na pewno wejdzie" "oni nie mają prawa tyloma przegrać, to niemożliwe..." i nie wierzcie ludziom, którzy TUTAJ grają "ustawione mecze" to tzw. "magiczne myślenie" w celu robienia ruchu w internecie... przecież te yieldy są na śmiesznym poziomie...(nawet nie są na poziomie...) już nie będę wspominał gościa, który miał kanał na telegramie i grał kasą afiliantów... którzy przegrywali na jego typach, bo nie wiedzieli nawet do jakiej wartości i za jakie stawki grać jaki kurs... a on dostawał 20-40% na konto u buka z przegranych swoich klientów... na tej samej zasadzie działa teraz jeden z serwisów weszło...
Post automatycznie złączony:

aaa na tym forum jest kilkanaście osób, które grają i ogrywają buki ze względu na wiedzę... nie podają typów (jeden podaje sporadycznie ;)) a tak to na samym tym forum rozpoznaje kilkanaście takich osób, bo to nie takie trudne ;) po prostu trzeba wiedzieć co to prawidłowy kurs... i zaufać SOBIE ;)
 
Otrzymane punkty reputacji: +378
Do góry Bottom