FC Barcelona - Real Madryt; AWANS - Real Madryt @ 2,9 (Unibet) 1:3
Cóż, obok takiego kursu nie można przejść obojętnie i jest to ogromne value, które biorę w ciemno. Nie będę pisał tutaj frazesów typu "Bet Tygodnia" (gdyż jest to często subiektywna opinia), ale jest kilka solidnych powodów, aby w jutrzejszym spotkaniu pograć na typ wypatrzony przeze mnie.
Zacznijmy od tego, że w ogóle nie rozumiem jakim cudem na awans Barcelony jest tylko 1,35. Przecież to jest śmiech na sali. Owszem, Barca na Santiago Bernabeu uzyskała nie najgorszy rezultat, ale nie jest to w żadnym wypadku wynik ustawiający cały dwumecz. Idąc po kwestii formalnej - każde zwycięstwo Blaugrany, oraz remis 0:0 daje miejsce w finale drużynie ze stolicy Katalonii. Remis 2:2 (i wyższe) oraz każde zwycięstwo Realu Madryt daje awans Królewskim. Gdy wynik na tablicy rezultatów po 90. minutach będzie wynosił 1:1 obejrzymy dogrywkę.
Żeby Barcelona wywalczyła awans musi wygrać. Remisu 0:0 po prostu tutaj nie przewiduję. Oba zespoły mają zbyt duże pole manewru w ofensywie oraz mają zbyt duże problemy w defensywie, aby Pinto oraz Diego Lopez kończyli mecz z czystymi kontami.
Przechodząc do defensywy - tutaj Barca ma ogromny problem. Przede wszystkim - od 10 stycznia Blaugrana rozegrała 11 spotkań, w których za każdym razem traciła bramkę. Najczęściej po kontratakach, a jak wiadomo - Real Madryt jest uznawany za specjalistę w tej dziedzinie gry. Królewscy zdecydowanie gorzej wyglądają w ataku pozycyjnym, a mimo tego, iż to oni w początkowych fazach spotkania muszą gonić wynik, to Barcelona nie wyprze się swojego stylu i ciągle będzie prowadzić grę - nie odda piłki Realowi, jak to zrobił Manchester United. Jak pisałem, Real najlepiej czuje się w grze z kontry, szybcy zawodnicy tacy jak Ronaldo, Ozil i Di Maria potrafią przejść spod swojego pola karnego pod bramkę rywala w 10 - 15 sekund. Oprócz tego Real, mimo problemów przy rzutach rożnych rywali, ma przewagę wzrostu i jest to okazja do zdobycia bramki ze stałego fragmentu.
Jeśli chodzi stricte o FC Barcelonę, to wydaje się, że przeżywają kryzys. Nie tylko mowa tutaj o Milanie, był także remis z Valencią, wymęczone zwycięstwo z Granadą oraz w nieprzekonywującym stylu (przynajmniej mnie to nie przekonało) z Sevillą. Kibiców Barcy być może to nie dziwi, gdyż rok w rok trenerzy Blaugrany przygotowują mikrocykle tak, aby być w najwyższej formie na kwiecień i maj, czyli najważniejsze momenty sezonu, tylko... w tym roku tych "najważniejszych momentów" może nie być. Nie da się zagrać całego sezonu w takiej dyspozycji, jaką prezentowała Barcelona na jesień. Nie da się zagrać dwóch tak kompletnych rund, gdzie Barcelona miażdżyła przeciwnika za przeciwnikiem. Myślę, że to może im się odbić czkawką, szczególnie w Lidze Mistrzów, gdzie są w nieciekawej sytuacji. Kolejną sprawą jest brak autorytetu na ławce. Jordi Roura to tylko marionetka i sądzę, że nieobecność Vilanovy także ma swój wpływ. Mecz w Mediolanie pokazał także swoistą Messidependencię - jeśli odetnie się Argentyńczyka od gry, to FC Barcelona momentalnie siada bijąc głową w mur. Oprócz Leo nie ma kto tego muru rozbić. Iniesta poza jednorazowymi wyskokami nie może ustabilizować w tym sezonie formy (przynajmniej ja tak to odbieram), o Sanchezie nie warto nic pisać, bo większe zagrożenie stworzyłby chyba Bartek Ślusarski. Alves w ofensywnie także nie robi wiatru, do tego popełnia błędy w defensywie - vide gol Muntariego na San Siro. Największą broń widzę w Albie i Fabregasie, na których spadnie odpowiedzialność gdy Messi popiszę się bezbarwnym występem. Do tego można dołożyć Pedro - jeśli zachowa swoją skuteczność, to o dobry wynik może być Madrytowi ciężko, aczkolwiek z tym także nie jest najlepiej. Ostatnią kwestią jeśli chodzi o Barce są morale, które być może nie tak bardzo podupadły po meczu z drużyną Rossonerrich, ale na pewno została zachwiana pewność siebie.
Real Madryt? O formie z ligowymi "ogórkami" nie ma co się rozpisywać. Widać było w tym sezonie brak zaangażowania, brak walki, jakby po zdobytym mistrzostwie uważali, iż są panami wszechświata i każdy przed nimi się położy. Jednakże teraz wchodzą w najważniejszą dla nich część sezonu, a już niejednokrotnie pokazali, że na wielkie mecze motywują się w wyjątkowy sposób. Największym zagrożeniem Realu Madryt jest... Real Madryt, a dokładniej rzecz biorąc - brak skuteczności. Ani Benzema, ani Higuain nie prezentują odpowiedniej formy. Moim zdaniem lepiej postawić na Francuza, który jest bardziej mobilny od Argentyńczyka i jeśli ktoś z tej dwójki ma wystrzelić, to raczej reprezentant Tricolores. Kolejna obawa to forma Di Marii. W tym sezonie jest godnym rywalem dla Alexisa Sancheza. Do niedawna rywalizowali w konkurencji: "Kto zrobi bardziej żałosną symulkę", teraz starają się prześcignąć w formie - kto osiągnie gorszą. Jeśli byłbym trenerem Realu, to zaryzykowałbym z wystawieniem gracza z numerem "22", gdyż daje odpowiednią wartość w pressingu i jest to zawodnik bardzo szybki, idealny jeśli chodzi o kontratak. Ronaldo prezentuje ciągle wysoką formę i biorąc pod uwagę filozofię gry, jaką wyznaje Barca to bardzo ciężko jest go zatrzymać, gdyż ma bardzo dużo przestrzeni (tutaj kibice Blaugrany muszą liczyć na Busquetsa). Wysoką formę złapał Ozil, który bardzo dobrze prezentuje się w ostatnich tygodniach. Mimo wszystko - i u Portugalczyka, i u Niemca skuteczność także nie jest na najwyższym poziomie. Khedira od początku roku prezentuje się świetnie, a Xabi Alonso będzie grał z hamulcem - ograniczać go będzie pachwina. Środek obrony jest to wielka niewiadoma - Rafa Varane złapał w weekend uraz i nie wiadomo, czy będzie gotowy. Jeśli jednak młody Francuz będzie zdolny do gry, to moim zdaniem powinien być pierwszym wyborem Jose Mourinho. Wybór między Pepe a Ramosem to wybór "mniejszego zła", gdyż Portugalczyk po kontuzji nie jest w dobrym rytmie meczowym, a Ramos wykazuje się skrajnym debilizmem. Na Alvaro Arbeloę można liczyć, jak zawsze przy ważnych spotkaniach a Coentrao zaczyna w końcu rozkochiwać Bernabeu.
Ostatnią kwestią, jaką chcę poruszyć są statystyki, a po ich przejrzeniu zupełnie nie rozumiem kursów. Ostatnie 5 spotkań na Camp Nou to mecze, w których Real Madryt zdobywał 2 bramki! (2 porażki [Superpuchar] 2 remisy [Copa del Rey, Liga] dające awans Realowi oraz zwycięstwo). W spotkaniu Ligi Mistrzów w roku 2011 był remis 1:1, który doprowadziłby do dogrywki. W ostatnich latach był mały paradoks - to na Campo Nuevo Real prezentował się zwykle lepiej podczas Gran Derbi, aniżeli na Santiago Bernabeu, gdzie bywał deklasowany. To na pewno napawa optymizmem kibiców Królewskich. Moim zdaniem spokojnie możemy oczekiwać otwartego spotkania, w którym drużyna ze stolicy Hiszpanii zdobędzie dwie bramki.
Powoli zmierzając do końca - jeśli Barcelona zdobędzie jako pierwsza bramkę, to nie wpłynie to znacząco na Real Madryt, który bramki i tak musi zdobywać, jeśli chce marzyć o awansie do finału. Jednak gdy sytuacja będzie odwrotna, to z minuty na minutę Blaugrana musi się coraz bardziej otworzyć a to, jak już pisałem, jest jak woda na młyn dla Los Blancos.
Jak już to wszystko opisałem - obie drużyny mają swoje problemy. Myślę jednak, że spotkanie na Camp Nou, gdzie Barcelona ciągle będzie ekipą przeważającą to mały handicap dla Realu, w postaci kontrataków. Do tego można dodać statystkę bramek w ostatnich spotkaniach w Barcelonie oraz problemy Barcy w obronie - to wszystko pozwala mi sądzić, iż mamy do czynienia z valuebetem, a kurs 2,9 jest jak najbardziej do gry.
Moim zdaniem po emocjonującym spotkaniu do finału zakwalifikuje się Real Madryt i tak, jak piszę - kurs 2,9 to spora promocja.