qozi
Forum VIP
Był czy Skorża zostanie zwolniony do końca sezonu, ale kursu nie pamiętam dokładnie
Po meczu z Levadią były takie zakłady.Że zostanie było aż 3.2, a później z dnia na dziś spadło do około 2.2.Tobet oferował takie coś.
Był czy Skorża zostanie zwolniony do końca sezonu, ale kursu nie pamiętam dokładnie
dziś prima aprilis, czyli to ściema pewnie jestMessi przyłapany na stosowaniu nandrolonu! UEFA zainterweniowała!
http://barcaserwis.com/index.php?co=aktualnosci&id=20109 :razz:
Calciopoli Farsa ...Luciano to wygadany i rozkapryszony intelektualista, pełniący funkcję dyrektora sportowego turyńskiego klubu. Uważany we Włoszech za transferowego guru, współtwórcę największych sukcesów w historii Starej Damy. Szef mediolańskiej mafii postanawia zemścić się na nim za przeszkadzanie w interesach. Nakazuje swoim współpracownikom, by ściągnęli działacza w pułapkę. Oskarżony o oszustwa sportowe zostaje skazany i usunięty ze świata calcio. Po czterech latach wraca, by rozprawić się z ludźmi, którzy wrobili go w całą aferę...
Niewykluczone, że właśnie taki przebieg przybierze ciągnąca się od 2006 roku afera Farsopoli. "Piekło rozpęta się na nowo" - zapowiadali w ubiegłym tygodniu adwokaci Luciano Moggiego. Po wczorajszym wystąpieniu Giancarlo Abete, Szefa Włoskiej Federacji Piłkarskiej o udostępnienie nowych materiałów w sprawie, możemy być już tego pewni. Zapowiedź piłkarskiej wersji "Ściganego"?
Mediolański mafioso Włoska produkcja rozpoczyna się od scen sprzed piętnastu lat, kiedy prezydenturę w Interze Mediolan obejmuje Massimo Moratti. Włoski biznesmen, potentat naftowy, spadkobierca majątku rodziny Morattich. Często porównywany do ojca Angelo, który będąc swego czasu prezydentem Nerazzurrich stworzył wielki Inter lat 60. Massimo nie lubi jednak być z nim zestawiany. Próba dorównania ojcu i zabawa w Inter wystawia go na pośmiewisko i wpędza w kompleksy. Inwestowanie grubych milionów euro w światowej klasy piłkarzy owocuje zdobyciem Pucharu Uefa. Jedynego trofeum na przestrzeni jedenastu lat...
Przez ponad dekadę Massimo spogląda najpierw zza swej pustej, a potem skromnej gablotki z Pucharem Pocieszenia na kolejne triumfy Juventusu. Wznoszony Puchar Mistrzów, Puchar Interkontynentalny, Superpuchary Europy i Włoch, tarcze za zdobycia mistrzostwa kraju... Sfrustrowanemu Massimo sen z powiek spędzają przede wszystkim dwa wydarzenia. Po pierwsze nie może pogodzić się z porażką w meczu przeciwko Bianconerim z kwietnia 1998 roku, która zadecydowała o losach scudetto. Jeszcze boleśniejsza była utrata na rzecz Starej Damy mistrzostwa w ostatniej kolejce sezonu 2001/2002. Po jedenastu latach postanawia się zemścić.
"Lucky" Luciano Uważany za najlepszego znawcę rynku transferowego w historii piłki nożnej. To on do Neapolu ściągnął Diego Maradonę, do Turynu Alessandro Del Piero, Zinedine'a Zidane'a i Pavla Nedveda. Wraz z Antonio Giraudo i Roberto Bettegą stworzył słynną turyńską Triadę, która przez lata utrzymywała Starą Damę na futbolowym szczycie. I tak pewnie byłoby do dziś, gdyby nie wydarzenia, które swym początkiem sięgają kwietnia 2006 roku. W piłkarską aferę zamieszanych zostaje wiele osób ze świata włoskiej piłki: działacze związku, klubów oraz sędziowie. Dowodami w sprawie są podsłuchy rozmów telefonicznych. Z funkcji prezydenta Włoskiego Związku Piłki Nożnej usunięty zostaje Franco Carraro a nowym komisarzem, który miał zająć się aferą, mianowany zostaje Guido Rossi - członek zarządu Interu oraz były szef włoskiego operatora sieci komórkowej Telecom Italia. Na czele szajki oszustów, którzy handlowali meczami we Włoszech postawiony zostaje właśnie Luciano. I choć po krótkim dochodzeniu żadnych dowodów na to nie znaleziono, Rossi postanawia podciągnąć nagrania pod oszustwo sportowe i wyeliminować Moggiego z gry.
Przy okazji Juventus zostaje zdegradowany do Serie B. Sezon musi rozpocząć z minusowymi 17 punktami. Bogu ducha winnym piłkarzom odebrano dwa wywalczone na boisku scudetti. Stara Dama ponosi ogromne straty finansowe, nie gra w europejskich pucharach, klub opuszcza połowa najlepszych zawodników. "Byliśmy zmuszeni rozebrać na części jedną z najsilniejszych drużyn Europy" - wspominał niedawno Giovanni Cobolli Gigli. Rykoszetem obrywają Milan, Fiorentina i Lazio. Morattiego i spółkę rozpiera z kolei duma z pierwszego od 17 lat, przyznanego przy zielonym stoliku mistrzostwa. Eliminacja Bianconerich, osłabienie Rossonerich i Violi sprawia, że we Włoszech rozpoczyna się kilkuletnia hegemonia Interu.
W imię zasad... "Oszust", "krętacz", "cwaniak", "kłamca" - to jedne z najczęstszych epitetów, jakie pod swoim adresem wysłu****e Moggi. Ten jednak nie chowa głowy w piasek. Głosi prawdę o Calciopoli i nawołuje do głębszego zastanowienia się nad całą aferą. Zwraca uwagę na powiązania Marco Tronchettiego Povery, ówczesnego wiceprezydenta Interu z Telecom Italia. Moggi nie potrafi pogodzić się z tym, że nie zostały przeanalizowane rozmowy działaczy innych klubów. Przekonuje, że podobne telefony w środowisku piłkarskim były i są powszechnym procederem, nie będącym przestępstwem i nie mający wpływu na wyniki meczów. Zdaje sobie jednak sprawę, że został poważnie "wkręcony".
Fabuła prosta i banalna? Być może produkcji tej zdobycie Oskara nie grozi, jednak niewykluczone, że już niebawem może okazać się materiałem na ciekawy film. Po czterech latach wielki Luciano wrócił z nowymi zdobytymi 171 tysiącami nagrań rozmów telefonicznych innych działaczy, by przypomnieć o sobie i wyczyści swoją przeszłość. Czy prawda wyjdzie na jaw, sprawiedliwości stanie się zadość, a sam Moggi wykończy Morattiego jego własną bronią? Aby tak się jednak stało, prokuratura powinna nie tylko wziąć pod lupę nowe nagrania rozmów telefonicznych, ale i zastanowić się skąd afera wypłynęła i jakie były motywy działania jej twórców... Kolejna odsłona afery już jutro!
Autor: DeeJay
http://futbolnet.pl/wiadomosci/szanowny-panie-walter-pan-oplaca-bzduryZastanawiam się czasami, czy Pan Mariusz Walter, współwłaściciel koncernu ITI, który inwestuje w Legię Warszawa, jest zorientowany w tym, co się dzieje w jego klubie. Były szkoleniowiec, Jan Urban, chciał odesłać Chińczyka Donga Fangzhuo do domu, a dobrodziej zobaczył, ocenił i zapragnął go mieć. Jego prawo. Jako inwestor ma prawo wyrazić swoje zdanie.
Jednak wydaje mi się, że jeżeli poprawia szkoleniowca, to powinien być konsekwentny i zabrać głos w sprawie prasowych wypowiedzi prezesa klubu, Leszka Miklasa.
Złote usta
Od 2004 roku koncern ITI inwestuje w Legię. Miasto buduje jej piękny stadion, na którym ma zasiąść 33 tysiące kibiców. Panie Mariuszu! Czytam od czasu do czasu, co Pana pańscy pracownicy wygadują w mediach i wydaje mi się, że nie interesuje się Pan za bardzo tym, co się wyrabia za Pańskie pieniądze. Czyta Pan prasę? Miał pan przyjemność delektować się wywiadem, jakiego niedawno „Gazecie Stołecznej” udzielił prezes Legii, Leszek Miklas?
Pomijając wszelkie animozje na linii klub – kibice, wykształcenie Pana prezesa Miklasa i ogólne jego doświadczenie, mam wrażenie, że nigdy nie był na stadionie piłkarskim, choć osobiście kilkakrotnie widziałem go siedzącego w foteliku podczas meczu Legii. Zastanawiające jest jednak dla mnie to, że Pan, jako jego przełożony, nie reaguje na to, co wypowiada w imieniu klubu.
- Na nowym stadionie nie będzie wulgaryzmów – obiecuje Miklas.
Ludzie mają różne marzenia, lecz niestety jest to tak realne, jak to że w przyszłym sezonie na Łazienkowskiej zagra duet Lampard – Drogba. Nie wiem, może zakupi Pan swoim pracownikom karnety na mecze lig zachodniej Europy i tam dopiero przekonają się, że bardzo ciężko okiełznać kilkadziesiąt tysięcy fanów. No, ale zaraz! Prezes zapowiedział przecież zakazy dla osób „rzucających mięsem”:
- Jeśli zdarzą się takie sytuacje, to ci, którzy będą wykrzykiwać wulgaryzmy, nie będą mieli wstępu na obiekt. Tak jest dziś. Po każdym meczu kilka osób dostaje list do domu, że na stadion zapraszamy za pół roku, rok czy półtora. Na liście jest w tym momencie kilkadziesiąt osób.
Specjalista od zakazów
Jakie zakazy? A jak się prezes Miklas potknie i zdenerwowany przeklnie? To wyśle sobie zakaz? Panie Walter, nie oszukujmy się! Tak durnego pomysłu nie słyszałem od dawna. Czy w Turcji szefowie Galatasaray bądź Fenerbahce wysyłają zakazy do wszystkich kibiców, by razem – jak jeden mąż – nie skandowali obraźliwych haseł pod adresem rywali? Jeszcze raz powtarzam, apeluję! Proszę kupić karnet panu Miklasowi, niech pochodzi na prawdziwe stadiony piłkarskie i tam zbiera doświadczenia.
Jak interesuje się Pan swoim klubem, zapewne wie Pan, że kiedyś rywale Legii przegrywali mecz już w szatni. Dlaczego? Bo kiedy ryknęła „Żyleta”, im się plątały nogi. A teraz? Pana piłkarze powtarzają, że czują presję własnych 800 kibiców! A pan Miklas rozpowiada, ilu to jest chętnych do prowadzenia dopingu. Cytuję: - Wiele osób chce organizować doping, kwestia tylko, kiedy się zbiorą.
Za 10lat, a może za 20? Przecież to jest szukanie alibi na siłę! Otworzycie stadion i będziecie czekać, aż kibice się zabiorą za doping? Nie oszukujmy się. Lampard i Drogba są pewniejsi.
Opinia na miarę hitu sezonu
- Nie mogę kibiców zmusić, żeby dopingowali bez przerwy. Mogą przyjść tylko po to, żeby obejrzeć mecz. Mnie to nie przeszkadza. W tej chwili widownia zachowuje się dobrze. Wspiera zawodników. Po dobrym zagraniu są oklaski.
To doprawdy hit sezonu. Chyba prezes Miklas i ja chodzimy na inną Legię. Ja słyszę szydercze teksty i epitety wsparte gwizdami, a szanowny pan Miklas oklaski? Brawa to dostał Marcin Zając z Ruchu Chorzów, po tym, jak zagrał najgorszą partię w swoim życiu. A widownia tak wspiera piłkarzy, że Bartłomiej Grzelak odwraca się do niej plecami, a Maciej Iwański pokazuje im wała. Panie prezesie Miklas! Zejdźmy na ziemię. Na razie na Legii jest wstyd, żenada i kabaret. A pan opowiada jak to jest i będzie różowo.
Miklas dla klubu czy klub dla Miklasa?
Może czas się nad tym zastanowić? Popatrzeć trochę w przyszłość? Piłka nożna to nie program w TVN. Chciałby Pan, Panie Mariuszu Walter, aby redaktor Kamil Durczok w wieczornych „Faktach” opowiadał ludziom głupoty? Zapewne następnego dnia rano pakowałby swoje rzeczy i szukał nowej pracy. A w piłce Pan to toleruje. Jak tak można?!
Polska piłka nożna może nie jest mocna, ale też nie jest niedołężna, a jej fani nie są upośledzeni! Prezes Miklas ma prawo do swojego zdania, lecz niech wygłasza je jako Leszek Miklas, a nie jako prezes Legii Warszawa. Jeżeli się nie mylę, pracuje on na dobro Pańskiej firmy, ma budować potęgę Pańskiego klubu.
Nie wiem, czy Pan wie, ale Pański pracownik jest ostatnim człowiekiem, który może dogadać się z kibicami. Został przez nich znienawidzony jeszcze wtedy, kiedy w Pańskiej telewizji leciały mecze Wisły Kraków.
Jeżeli receptę na zapełnienie nowego stadionu ma mieć człowiek, którego nie szanuje nawet sześćdziesięcioletni kibic, który podczas meczu rzuca karnetem na sektor VIP-ów i głośno mówi co prezes może sobie z nim zrobić, to proponuję od razu zacząć pertraktacje z handlarzami ze Stadionu Dziesięciolecia. Może oni zapełnią codziennie stadion Legii po brzegi.
Życzę Panu, Panie Walter, miłej końcówki sezonu, a prezesowi Miklasowi posezonowej premii. Karnetu na przyszły sezon. Lecz nie na Łazienkowską. Jedź chłopie, pooglądaj, posłuchaj, a potem zabierz się za wypełnianie obiektu!
http://www.humbug.pl/texts/view?art=agresywnosc_w_sieci_oznaka_malego_czlonka_Agresywność w sieci oznaką małego członka?
Bywasz agresywny na forach internetowych? Obrażasz innych uczestników dyskusji na blogach? Być może powód nie tkwi w anonimowości, ani w chęci bronienia do upadłego swojego zdania lecz w ..... niedoskonałościach anatomicznych.
Brytyjscy naukowcy po sześciu latach badań nad przyczynami agresji w internecie udowodnili, że istnieje niepodważalny związek pomiędzy ilością negatywnych wypowiedzi na blogach i forach, a długością męskiego przyrodzenia.
Po pierwsze dowiedli, że 95 procent agresywnych zachowań w sieci dotyczy mężczyzn. Okazało się, że płeć, powszechnie uważana za piękną potrafi w internecie dyskutować kulturalniej. Wiąże się to oczywiście podobnie jak w świecie realnym z ilością testosteronu, ale również z tym, że panie rzadziej dyskutują w internecie na tematy kontrowersyjne, a częściej o problemach dnia codziennego, dzieciach, urodzie i zdrowiu.
Po drugie zbadali przyczyny frustracji leżące u źródeł zachowań agresywnych w internecie. Okazało się, że są to mężczyźni, którzy w świecie realnym zachowują się raczej wstydliwie i nieśmiało. Głównym problem, wypowiadających obelgi i wulgaryzmy w sieci wiąże się z budową anatomiczną i długością prącia. Dowiedziono, że im dalej od średniej długości ogólnej populacji mężczyzn czyli 13 cm. tym więcej negatywnych zachowań. Średnia internetowych frustratów wynosi 10,1 cm, a u najbardziej sfrustrowanego i szyderczego blogera było to 8 cm.
Czytając wiele polskich forów trudno się z tym nie zgodzić.
http://lfc.pl/36292Sezon 2009/10 za nami, dlatego z lekkim przymrużeniem oka postanowiliśmy Państwu streścić jego przebieg. Po każdej kolejce kibice mogli śledzić wyniki the Reds i zapoznać się z podsumowaniem meczu. Jak ono powstaje? To jedna z najlepiej strzeżonych tajemnic, ale postanowiliśmy się nią podzielić.
Oto ona: dziennikarze często korzystają z gotowego szablonu, żeby jeszcze w trakcie rozgrywanego meczu dodać swój raport. Brzmi śmiesznie prawda? Jednak co powiecie na przykład zarysowany poniżej.
Najpierw składy: Ustawienie 4-2-3-1 (nie zmienia się, bez względu na to z jakim gramy przeciwnikiem). Nazwiska? Lucas plus 10 innych piłkarzy, których poznajemy przed pierwszym gwizdkiem.
Pierwsze 15 minut: Liverpool przechwytuje łatwo "kontrolę".
20 minut: Reina posyła piłkę do Aggera. Liverpool wymienia serię 25 podań. Agger oddaje piłkę do Reiny.
20-35 minut: Znakomita większość posiadania piłki leży po stronie Liverpoolu, brakuje tylko pomysłów w polu karnym (Uwaga: jeśli gra Torres, dodajemy trzy gole).
40 minut: (Nazwisko przeciętnego skrzydłowego) mija Insuę, posyłka niskie dośrodkowanie do niepilnowanego napastnika na drugim słupku, a ten trafia do bramki.
45 minut: Lucas niepotrzebnie fauluje. W rezultacie mamy rzut wolny w złej "strefie" i niekryty napastnik strzela głową w stronę bramki. Reina ratuje zespół fantastyczną interwencją.
Podsumowanie pierwszej połowy: Liverpool o dziwo jakiś przygaszony. Potrzeba szybszych akcji, jeśli mamy wygrać pierwszy mecz na wyjeździe od sierpnia/Świąt/Evertonu.
46-48 minut: Okres mocnych ataków Liverpoolu, Kuyt posyła strzał prosto w bramkarza.
48-60 minut: Mecz przebiega w znany sposób. Kibice proszą Carraghera żeby się uciszył - bo właśnie próbują zasnąć.
60 minut: Babel schodzi/wchodzi, po/przed nieskutecznej grze.
65 minut: Skrzydłowy rywala musi podwinąć rękawy, po tym jak Insua stale go przytrzymuje. Następnie wypuszcza niegroźne dośrodkowanie, które trafia jednak do niepilnowanego napastnika. Reina ratuje zespół fantastyczną interwencją.
70 minut: Liverpool potrzebuje czegoś innego w ataku. Benitez wprowadza Aurelio. Tablica sędziego nie chce wyświetlić numeru 21, więc Lucas zostaje, a schodzi Benayoun.
88 minuta: Benitez wprowadza Pacheco. Schodzi Aquilani z podejrzeniem nabitego guza.
90 minuta i doliczony czas gry: Liverpool w końcu wrzucił wyższy bieg. Trwa oblężenie bramki przeciwnika. Gerrard pięć razy strzela w słupki i poprzeczki. Przeciwnik się urywa, akcja trzy na jeden; Reina ratuje zespół fantastyczną interwencją.
95 minuta: Koniec meczu. Piłkarze Liverpoolu wyglądają na przybitych. Gest podziękowania dla grupy kibiców tabunami opuszczających stadion.
Wywiad Beniteza po meczu: "Mieliśmy kontrolę i swoje szanse. Rywal grał w kontrataku. Nadal mamy szanse na czwarte miejsce."
Teraz już wierzycie? Myślę, że tak.