Milionowe premie za Euro? Oczywiście! A wy żryjcie szczaw, leszcze!
Marcin Herra, którego ktokolwiek zna (mało kto, ale ktokolwiek tak) oraz Andrzej Bogucki (którego nikt nie zna) dostali od naszego państwa po 1,3 miliona złotych premii, ponieważ Euro 2012 się odbyło. Oczywiście, żyje w Polsce jeszcze około 38 milionów osób, które miało zbliżony wpływ na to, że Euro się odbyło o czasie, ale oni premii nie dostali, bo nie jest łatwo zostać znajomym królika.
W sprawie głos zabrał pan Mikołaj Piotrowski (jego premii nie ujawniono), rzecznik PL.2012. I powiedział tak: - Te pięć lat pracy i sukces Euro został wyceniony na około milion trzysta tysięcy złotych. Jeżeli porównamy stopień zaawansowania tego projektu, wyzwania, ryzyka, problemy które się pojawiały, a finalny rezultat to jest to kwota jak najbardziej uzasadniona.
Pytanie nasuwa się oczywiste: na czym polega owe ryzyko? Wspomniani panowie zarobili w czasie przygotowań do Euro 2012 razem około 2,5 miliona złotych (brali ok. 30 tysięcy miesięcznie). Ryzyko byłoby wtedy, gdyby w razie zawalenia roboty musieli 2,5 miliona złotych wpłacić, zamiast pobrać. Ale ryzyko pod tytułem "albo zarobimy 2,5 miliona, albo 5,1 miliona" - to jednak ryzyko niespecjalnie straszne. Takiego ryzyka, drogi panie rzeczniku, podjąć chciałby się każdy.
W Polsce trwa okres wielkiego boomu. Kto tylko zgarnia kasę publiczną, ten może liczyć na premię. Marszałkowie sejmu - wiadomo, po kilkadziesiąt tysięcy. Ale co tam marszałkowie. Bankrutujący ZUS - łącznie ponad 200 milionów dla pracowników! Ale jest z czego płacić: w listopadzie ZUS wziął kredyt w wysokości 2 miliardów złotych, więc 1,8 i tak zostało do przepultania. Przy ZUS-ie to nawet Herra z kumplami tracą na prestiżu.
Jak to było w słynnym smsie wysłanym przez pewnego
polityka? "Chwała nam i naszym kolegom. Chuje precz!".
A wy, drodzy czytelnicy, żryjcie szczaw. Niesiołowski pokaże wam, na którym nasypie rośnie
weszło.com