Z Markiem Kondratem, byłym aktorem i reżyserem, pracownikiem banku, właścicielem firmy Kondrat Wina Wybrane, rozmawia Jacek Nizinkiewicz.
Jacek Nizinkiewicz: Czy chciałby się Pan już dzisiaj rozliczać w Polsce w euro?
Marek Kondrat: Kochany, moim marzeniem jest wprowadzenie euro w Polsce. Jako importer i dystrybutor win bardzo chciałbym kupować i sprzedawać butelki w euro. Odpadłoby mi tyle problemów…
- Jak wprowadzenie euro wpłynęłoby na Pańskie życie zawodowe?
-
Polska będąca w strefie euro zbliżyłaby się do realiów światowych. Nie byłoby mowy o wymianie, którą stosują różne firmy na różnym poziomie. Wytłumaczę to Panu na przykładzie win. Cena wina nie jest jasna dla Polaka. 92 proc. win w Polsce ze 100 milionów butelek kupuje się głównie w hipermarketach i supermarketach do 20 złotych. Człowiek cieszy się, że wino kupuje do 20 złotych, ale nie wie ile drabin marżowych wywaliło to wino do 20 złotych. A to są prawie ekonomiczne wina kupowane w balonach w eurocentach. Polacy nie mają pojęcia dlaczego ceny w sklepach są takie, a nie inne. A w przypadku win, to szczególnie. Tym bardziej, że
Polska nie jest krajem winnym. My pijemy 2,5 litra wina na twarz rocznie.
- Powiedział Pan, że Waldemar Pawlak jest dobrym aktorem. A co z innymi aktorami sceny politycznej?
- Donald Tusk jest świetnym aktorem. W ogóle Tusk jest doskonały. Polacy mają szczęście, bo trafili na
polityka dużego formatu.
- Europejskiego, czy już światowego?
- Dla mnie Europa to jest ciągle świat. Mimo, że jego ciężar gospodarczy gdzieś tam się dzisiaj przenosi, to jednak Europa wyznacza kierunki i jest ciotką całego świata, bo to Europejczycy stworzyli cały świat podbijając go bezlitośnie.
- A czy dobry aktor-polityk, to człowiek który udaje i oszukuje swoja widownię?
- Każdy z polityków gra, to nie ulega wątpliwości. Ale Tusk jest niesłychanie wymowny, ma dobrą cechę powściągliwości, która np. przy atakach, stawia go w pozornej defensywie. Spokojnie tłumaczy, nie daje się wciągnąć w awantury i zaczepki. Czasami go poniesie, ale to się zdarza bardzo rzadko, i tak się dziwię, że tak rzadko. Natomiast jest racjonalny w swoich zachowaniach. Są tacy bokserzy, którzy cały czas idą z głową do przodu i najczęściej nadziewają się na cios. Tusk jest takim bokserem, który czeka na właściwy moment. Poza tym jest odpowiedzialnym człowiekiem, przy wszystkich błędach, których nie sposób się wyzbyć.
- A Jarosław Kaczyński? Czy on gra dla innego teatru i innej widowni niż Tusk?
- Kaczyński gra dla bardzo złego teatru. Ja nie kupuję ani jego tekstu, ani przekazu. On jest strasznie uproszczony, strasznie prymitywny i jednowymiarowy. Obojętnie na jaki temat mówi Jarek, a ja już znam treść tego przemówienia. Więc mnie to mało interesuje. Tak samo jak Pańscy koledzy…
- Którzy moi koledzy?
- Ci tak zwani "niezależni". Obojętnie jaki tekst by napisali, to mi się tego nie chce czytać, bo ja znam treść, wiec odpada mi cała przyjemność czytania.
- Donald Tusk skrytykował Davida Lyncha za mocne słowa o prezydent Łodzi. Premier powiedział o Lynch’u, że ten chyba nie wie co się dzieje w Łodzi, bo tutaj nie mieszka …
- Donald jest czasami pryncypialny. Kiedyś powiedział, że nie podoba mu się "Dzień Świra" i bardzo polemizowaliśmy na ten temat i nigdy mu tego nie zapomnę.
- Polemizował Pan z premierem na temat "Dnia Świra"?
- Oczywiście.
- I co?
- Kiedyś go przekonam (śmiech).
- Zastanawia się Pan jak może rządzić Polską człowiek, który nie rozumie podstawowych problemów przeciętnego inteligenta?
- Ja potrafię to sobie wyobrazić. Donald jest tak ideowy w duchu, że traktował Adasia Miauczyńskiego jako słabeusza, który nie może pokonać swoich słabości. A Donald to wie pan, wejdzie na wieżę, okna umyje na pięćdziesiątym piętrze, pokona Jarosława. Taki to dzielny chłopak ze środka boiska i nie lubi takich mazgajów.
- Tylko, że Polska jest w dużej mierze wypełniona takimi "mazgajami" jak Adam Miauczyński …
- Ja o tym filmie wiem więcej niż ktokolwiek inny. Ludzie mnie zaczepiają, wyjmują zza pazuchy płytę DVD i mówią, żebym im podpisał. Ja się z tym tematem nie rozstaję. "Dzień świra" to jest
polska Biblia. To jest też
film dla mnie niesłychanie ważny w pracy, bo wyznaczył poprzeczkę, powyżej której już nie bardzo chce się robić. To też ma wpływ na moje decyzje. Jak patrzę na moich idoli na świecie, np. De Niro, Nicholsona, to ja ich uwielbiałem z tych filmów z lat 80-tych, a dzisiaj robią jakieś komedyjki… Nieprzyjemnie jest się starzeć w tym zawodzie. W winiarskim dużo lepiej.
- A mentalnie, czy coś się w Polsce zmieniło od czasów "Dnia Świra"?
- Inteligent jeszcze bardziej świruje dlatego, że jego pozycja kompletnie się zmieniła. Tzw. inteligent wykształcony, z aspiracjami, traci dzisiaj swoje pole. Jest wypierany przez celebrytów, jest wypierany przez człowieka znanego. Dzisiaj człowiek, który nie ma dostępu do niczego, uważa, że ważny jest ten, kto mówi. Obojętnie co, ważne, że mówi. Jak dostaje jakieś pole to znaczy, że zasłużył na to. Jest mnóstwo ludzi, którzy nie mają żadnej zasługi, natomiast oni wypierają ludzi, którzy maja coś do powiedzenia. Codziennie w Polsce mamy "Dzień świra".