Dwudziestosiedmioletni nigeryjski napastnik jest absolutnym liderem drużyny jeśli chodzi o zdobywane bramki. W dużym uproszczeniu jest dla Genk tym, kim Lewandowski dla Bayernu. W tym sezonie wystąpił w dwunastu spotkaniach i strzelił dziesięć bramek. Jest wiceliderem Jupiler League (tuz za rewelacyjnie spisującym się Michaelu Frey), i wciąż ma szanse potwórzyć ubiegłoroczny sukces, gdy został królem strzelców ligi. Wicelidera Thomasa Henry wyprzedził wówczas aż o osiem bramek, co dobrze świadczy o sile Nigeryjczyka.
Dzisiaj przed Genk stosunkowo łatwe zadanie. Zespół podejmuje rywala, z którym wygrał wszystkie cztery ostatnie spotkania, a na osiem ostatnich wygrał siedem, niezależnie od miejsca rozgrywania meczu. Cercle Brugge jest jedną z najsłabszych ekip w tym sezonie - w trzynastu meczach zdobyli tylko dziewięć punktów, a na wyjeździe tracą średnio półtora bramki na mecz. Sądzę, że dzisiaj Genk, który jest tuż po St. Giloisse drug najskuteczniejszą ekipą w lidze (27 goli w 13 meczach) ze sporym prawdopodobieństwem zdobędzie co najmniej dwa gole. A jeśli ktoś ma strzelać, to właśnie Onuachu. Dziesięć spośród 27 goli, czyli ponad jedna trzecia, należą do niego. Ostatnio jakby się zatrzymał, ale też Genk miał serię przegranych meczów. Myślę jednak, że wyjazdowa wygrana nad Waregem 6:2, oraz dobry mecz w ich wykonaniu przeciwko faworyzowanemu West Ham w Lidze Europy pokazuje, że następuje właśnie przełamanie. Warto dodać, że na 13 spotkań z udziałem Genk, w aż dwunastu padły co najmniej dwie bramki. Nie chce mi się wierzyć, że dzisiaj będzie wynik w rodzaju 0:0 czy 1:0. Myślałem o typie wygrana Genk bądź Genk strzeli powyżej 1.5 gola, ale ostatecznie decyduję się po prostu na bramkę Onuachu.
Obydwie drużyny grały ze sobą po raz ostatni w marcu. Genk wygrał 2:0, a Onuachu strzelił bramkę już w 9. minucie. Rok temu w listopadzie, na wyjeździe Genk wygrał 5:1. Bohater naszej analizy strzelił dwa gole - jedną także w 9. minucie, drugą zaś w 38.