Miałem się nie odzywać, ale teraz nie sądzę aby ktoś stąd się ze mną nie zgodził. Petru wyjawił, że wziął na kampanię 2mln kredytu, chyba, żeby uciąć spekulacje skąd ma takie środki na kampanię. Ale jak mówi przysłowie gościu wpadł chyba z deszczu pod rynnę bowiem od razu pojawia się pytanie: jaką on musi mieć zdolność kredytową skoro dostał 2 mln i jaki bank udziela tak dużego kredytu mało znanej osobie na coś tak ryzykownego jak kampania. I ostatnie pytanie: kto normalny dla paru miejsc w sejmie tak by ryzykował ? Oczywiście to pytania retoryczne ???? Mnie osobiście tak mentalnie, mniej programowo działa na nerwy. Jest to dla mnie typowy zabieg PO albo środowisk około PO żeby zrobić "nowy produkt marketingowy", ładnie go opakować i ponieważ ludzie chcą zmian - dać im "zmianę".
To takie myślenie przeteoretyzowanych, naumianych, wychowanych na bezmózgich testach; absolwentów studiów, którzy idiotyczne testy chcą wtłaczać do rzeczywistości. Na każdym kroku od głupiego abonamentu na
TV czy telefon po wielkie kampanie marketingowe takie idiotyzmy serwuje się Polakom. Przyszło to w latach 80tych z
USA, ogarnęło Europę, a do 10 lat wtłacza się u nas. Oczywiście zmieniono również programy nauczania już od podstawówek tak aby ludzie przestali myśleć samodzielnie i na każde pytanie mieli gotową formułkę z testu. Sorry za ten przydługi koniec, nie koniecznie na temat wyborów, ale Petru jest kwintesencją tego wszystkiego.