>> Podsumowanie transferów przed sezonem 2011
<<
Nasze emocje w chwili obecnej rozgrzewa sprawa wprowadzenia nowych tłumików i dzisiaj z rana (nareszcie) pojawiła się informacja, jakoby najlepsi zawodnicy (Gollob, Kołodziej i Hampel) pod batutą Grzegorza Ślaka wystosowali protest przeciw "kosiarką". Nie o tym jednak chciałem dzisiaj pisać (choć nie ukrywam, że liczę, iż ścigać się będziemy na starych tłumikach, w końcu za to kochamy
speedway - za ten niepowtarzalny ryk, warkot).
Pozwolę sobie dzisiaj podsumować dokonania na rynku transferowym poszczególnych zespołów. Zdaję sobie sprawę, że nic odkrywczego raczej nie napiszę, a pewne tezy będą powtarzane po raz "enty". Niemniej jednak chciałbym się podzielić z Wami swoimi spostrzeżeniami, przemyśleniami i zachęcam Was do tego samego : )
Zobaczyć wszystkie dokonane transfery można, klikając w link poniżej.
>> Transfery 2011 <<
Podsumowanie
zacznijmy od zajrzenia do Leszna, gdzie starać się będą obronić mistrzowski tytuł. "Byki" miały raczej spokojną zimę. Plany transferowe mocno ograniczyła ... świetna jazda leszczynian w poprzednim sezonie! Zostali oni bowiem niejako ofiarami wprowadzenia Ka lkulowanej Średniej Meczowej, w której to "widełkach" należy się zmieścić. Jak świetnie wiadomo z bykiem na p lastronie ścigać się nie będzie już Leigh Adams - żywa leg enda klubu. Australijczyk postanowił zakończyć swą przygodę ze sportem. Poszukiwanie następcy "latającego kangura" było mocno utrudnione ze względu na owy KSM. Padło na Adama Skórnickiego, wychowanka leszczyńskiej Unii, który w ostatnich latach przyzwyczaił nas do dobrych wyników, jednak na zapleczu Ekstraligi w barwach poznańskich "Skorpionów". Nie trzeba być wielkim znawcą żużla, żeby stwierdzić, że zakontraktowanie byłego indywidualnego mistrza Polski nie zrekompensuje straty po Adamsie. Mistrzowski okręt po zakończeniu sezonu zdecydowali się również opuścić Adam Shields (obrał kierunek na Wrocław). Szczęścia na drugo i pierwszoligowym froncie szukać zamierzają młodzieżowcy - Mateusz Łukaszewski (Lublin) oraz Damian Michalski (Łódź), klub opuścił również nie dostający szans na pokazanie się, młody Australijczyk - Ryan Sedgmen. Głośno podczas transferowej karuzeli było o sprawie braci Pawlickich (de facto ciągle reprezentujących barwy Unii) na których chęć miało zapewne co najmniej kilka zespołów. Na przeszkodzie stały zawsze wymagania finansowe braci P., a raczej papy obu młodzieńców. Czy w ogóle rewelacyjni młodzieżowcy z Leszna będą startować w tegorocznych rozgrywkach, tego nie wiadomo. Na pewno nie wychodzi to żadnej ze stron na dobre - Unia traci świetnych juniorów, Pawliccy tracą możliwość rozwoju etc. Znalezienie "aurea mediocritas" w negocjacjach z Pawlickimi graniczy niemalże z cudem. Dla mnie cała ta sprawa jest niezrozumiała, toteż zaprzestałem (niemalże całkowicie) interesowaniem się tą sprawą. Życzę jednak Pawlickim wszystkiego co dobre, jednak z takim podejściem to utrudniają sobie nieco życie. Gdyby jednak prezes Dworakowski zgodził się na "oddanie" braci do jednego z klubów ekstraligowych, nie trudno byłoby znaleźć osobę, która spełni nawet największe wymagania Przemka - chodzi oczywiście o prezesa Stali Gorzów. Skład Unii budowany w oparciu Kołodzieja i Hampela. Ruchy transferowe nie zapewniły im jednak dostatecznego wsparcia, by zdołali oni obronić mistrzowski tytuł. Druga linia w osobach Skórnickiego, Pavlica, Batchelora i Balińskiego lęku wśród przeciwników budzić na pewno nie będzie. Również brak braci Pawlickich na pozycjach juniorskich jest niejako sporym osłabieniem, co prawda zastępować będzie ich inny braterski duet - Sławomir i Tobiasz Musielakowie, to jednak bracia P. to inna półka. Transfery w wykonaniu "Byków" oceniam na 2. Dlaczego? No bo nie mieli oni zbyt wielkiego pola manewru z tak wysokim KSMem swoich trzech liderów - Kołodziej, Hampel, Baliński, którzy dali aż prawie 30 punktów KSM. A należy przecież jeszcze do meczu wystawić trzech innych zawodników (KSM drugiego juniora nie jest wliczane). Strata Adamsa będzie mocno odczuwalna i wydaję mi się, że tym razem uniści wylądują poza podium rozgrywek.
Kolejnym punktem na naszej żużlowej mapie Polski
jest Zielona Góra . Transferowa karuzela w Grodzie Bachusa kręciła się niezwykle intensywnie. Przed sezonem popularne "Myszki Miki" pozyskały: zawodników, trenera, prezesa oraz sponsora. Może zacznijmy od końca tych "transferów". Powszechnie wiadomo, że w Zielonej Górze od kilku sezonów pieniędzy raczej nie brakuje (w przeciwieństwie do znacznej części innych żużlowych ośrodków) teraz powinno być ich jeszcze więcej, dzięki pomocy firmy Stelmet, która została tytularnym sponsorem aktualnego wicemistrza Polski. Dla zielonogórskich fanów była to bardzo gorąca zima. Sporo emocji wywołała bowiem "zmiana" sternika klubu. Z funkcji prezesa zrezygnował w połowie lutego "złoty chłopak" Robert Dowhan (wybrał posadę w Urzędzie Miasta), po kilku tygodniach wybrano "nowego" sternika zielonogórskiego klubu, a został nim nie kto inny tylko właśnie ... Dowhan. Zanim jednak miały miejsce te "zmiany" w klubowej hierarchii, to w Zielonej Górze zadbano by Falubaz znowu sięgnął po mistrzowski tytuł. Już pod koniec minionego roku kalendarzowego umowy z zespołem z winnego grodu parafowali: Marek Cieślak, Andreas Jonsson oraz Jonas Davidsson. Według mnie największym wzmocnieniem będzie ... Cieślak! "Polewaczkowy" nie bez przyczyny zyskał swój przydomek (z własnym torem potrafi dokonywać "cudów" i zwiększyć znacznie szansę gospodarzy), ponadto według kibiców to najlepszy trener na świecie (szczególnie po sukcesach z reprezentacją), a takiego miana nie zyskuje się przypadkowo. Cieślakowi ułatwiono niejako zadanie, bowiem do Zielonej Góry przybyli zawodnicy z wysokiej półki. Jonssona przedstawiać chyba nie trzeba, od kilku lat ścisła światowa czołówka (choć nie da się ukryć, że ciężko zauważyć u niego progres) oraz Davidsson, który odrodził się w ubiegłym sezonie w barwach częstochowskiego Włókniarza. Mimo, iż z Grodu Bachusa wyemigrowało kilku zawodników (Iversen, Lindgren, Łoktajew, Sówka, Wodjakow, Wojewoda) to zmiany w szeregach Falubazu można uznać za jak najbardziej trafione. Iversen oraz Lindgren należeli do jednych z najbardziej chimerycznych stranieri w Ekstralidze, zastąpiono ich Jonssonem oraz Davidssonem. Szwedzi powinni dać "nową jakość" zielonogórskiej drużynie. Skład uzupełniono bardzo mądrze. "Piątka" seniorów wygląda bardzo mocno, a przede wszystkim nie brakuje w nich (teoretycznie) słabych punktów. Jeśli do nowych nabytków dodamy Dobruckiego, Protasiewicza, Hancocka i młodego Dudka, to mamy pewność, że w tym sezonie Falubaz będzie bił się o mistrzostwo! Transfery w wykonaniu drużyny z Zielonej Góry oceniam jako bardzo dobre. Nowi jeźdźcy, trener oraz sponsor "dadzą" sporo pociechy zielonogórskim fanom.
Teraz przyszedł czas na
odwiedzenie Unibaxu Toruń , czyli chyba de facto jednego z największych przegranych minionego sezonu - obok drużyny z Gorzowa. (wg. bukmacherów przed sezonem AD'2010, byli uznawani za głównego faworyta do mistrzostwa, jak się okazało - wypadli poza wielki finał). Czego wówczas brakowało do szczęścia "Aniołom"? Wiele osób "niepowodzeń" drużyny z Grodu Kopernika upatrywało w postaci lidera, a raczej jego braku. Co prawda dwoił i troił się Sullivan, jednak czasami brakowało mu wsparcia. Skarceni przez rzeczywistość włodarze postanowili, że w tym roku nie popełnią tego samego błędu i w walce o mistrzowski tytuł pomóc ma Norweg z polskim paszportem, czyli - Rune Holta, lider z prawdziwego zdarzenia, który w minionym sezonie miał nieoceniony wkład w utrzymanie Włókniarza w lidze. Do Torunia po wojażach w Gdańsku i Ostrowie wraca Karol Ząbik, który jak tylko dojdzie do pełni formy po kontuzji ma szansę być wartościowym elementem w talii Jana Ząbika. Z nad morza przywędrował również Matej Kus, który zdecydował się powrócić do Torunia. To właśnie między tą dwójką oraz młodym Jepsenem Jensenem ma toczyć się bój o miejsce w podstawowej piątce (pewne miejsce mają - Sullivan, Holta, Miedziński oraz Holder). Trzy nowe (ciężko powiedzieć o Kusie i Ząbiku, że są "nowi"
twarze zastąpiły trzech innych riderów - Jagusia, Andersena oraz Warda. Najwięcej emocji wywołało pożegnanie "Małego Wojownika", który ogłosił zakończenie żużlowej kariery. Brak legendy toruńskiego klubu w "żółto-niebieskich" barwach to niepowetowana strata, jednak bądźmy szczerzy - Jaguś co raz częściej nieprzyjemnie zaskakiwał toruńskich fanów swoimi wynikami, to jednak na pewno będzie go mocno brakować. Łez nie wylewano natomiast po odejściu Hansa Andersena. "Ugly Duck" przed sezonem 2010 dołączył do "Aniołów" i miał być ostatnim elementem toruńskiego "Dream Teamu". Zapłacono za niego słone pieniądze, które nie odzwierciedlały punktowego wkładu Andersena w wyniki Apatora. Stratę po Duńczyku (i nie tylko) należycie powinien wypełnić Holta. Darcy Ward to jeden z najlepszych juniorów na świecie (dwukrotnie sięgnął po tytuł najlepszego młodzieżowca na świecie), jednak jego potencjał w ekipie Unibaxu nie był do końca wykorzystywany. Być może wpływ na to miał aspekt pozasportowy, o którym dość głośno było w trakcie sezonu. Młody "Kangur" zamiast przygotowywać się do meczu, lubił zwiedzać toruńskie lokale
. W ogólnym rozrachunku transferowej karuzeli to Unibax chyba jednak zyskał, choć mam mieszane uczucie w tej kwestii. Szalę jednak przeważa jedno nazwisko: Holta. Każda drużyna chciałaby mieć w swoich szeregach takiego walczaka jak "Rysiek", jeżeli tylko będzie w takiej formie jak w minionym sezonie to jest w stanie zaprowadzić "Krzyżaków" ponownie na podium Ekstraligi. Strata trzech podstawowych zawodników jest bolesna, ale w Toruniu mają kim załatać tą "dziurę" i fani Apatora mogą z nadzieją spoglądać w przyszłość.
-
Halo Wrocław ? Czy ktoś mnie słyszy? A nasza Sparta ledwo "dyszy". Mogą przekątnie rymować niezadowoleni fani klubu z Dolnego Śląska. Po niesamowitym sezonie 2010, gdzie Sparcie udało się zupełnie niespodziewanie do finałowej rozgrywki o medale (sezon zakończyli na 4 miejscu), zostawiając w pokonanym polu faworyzowane kluby z Gorzowa czy Bydgoszczy. Mimo iż już wtedy głośno było o niezbyt dobrej kondycji klubu ze stolicy Dolnego Śląska, to jednak "Spartanie" dzielnie walczyli do końca. Czy w tym sezonie będą mieli równie wiele szczęścia? Jak wiadomo "szczęściu trzeba dopomóc". Ta maksyma jednak nie odzwierciedla poczynań sterników klubu z Wrocławia, którzy starali się za wszelką cenę ciąć koszta. W efekcie czego na Stadionie Olimpijskim nie zobaczymy (jedynie w charakterze gościa) - Jasona Crumpa, Leona Madsena oraz trenera Marka Cieślaka. Cała
trójka miała nieoceniony wkład w zeszłoroczny sukces, bo takim było niewątpliwie czwarte miejsce na finiszu rozgrywek. Rola Crumpa i Cieślaka była nieoceniona dla poczynań tego zespołu. "Rudzielec" był liderem, niejednokrotnie niemal w pojedynkę rozstrzygał o losach spotkania. Cieślak potrafił "wycisnąć" absolutne maksmimum z zawodników nie najlepszych i miał "zmysł" do sprowadzania ciekawych jeźdźców, niemalże znikąd (chociażby Madsen, czy Holder). Do tego dochodziło świetne przygotowanie toru "pod siebie". Młody Duńczyk w ubiegłym sezonie prezentował się również wybornie, obok Crumpa i Bjerre był najskuteczniejszym zawodnikiem Betardu. Jego odejście to również spory cios w plecy dla klubu z Wrocławia. Na "olimpijski" sprowadzono w ramach zastępstwa za Madsena i Crumpa, dwóch innych "riderów". Postawiono na dobrze znanego we Wrocławiu - Tomasza Jędrzejaka oraz Adama Shieldsa. "Ogór" powraca na "stare śmieci" po nieudanej przygodzie z tarnowskimi "Jaskółkami", gdzie nie potrafił przebić się do pierwszego składu. Z podobnym problemem zmagał się ex zawodnik Unii Leszno. Nie trzeba być dobrze zorientowanym w temacie żużla, żeby ocenić jak wiele straciła Sparta przed zbliżającym się sezonem. To zupełnie inna drużyna niż rok temu. Ewidentnie drużynę skonstruowano tak, aby tylko przetrwać. Wariant ekonomiczny powoduje, że Betard straszyć raczej nie ma kim (pozostaje Bjerre, młody Janowski i być może Świderski), co niestety skazuje wrocławian na walkę w dolę tabeli o uniknięcie ostatniego miejsca.
Nadszedł czas na podróż na południe polski, czyli
przystanek Tarnów. Okienko transferowe w Tarnowie spożytkowano w należyty sposób i kibice "Jaskółek" nie mogą mieć powodów do narzekań. Postawiono przede wszystkim na wyrównaną ekipę bez wiodących liderów. Polityka transferowa zespołu z Małopolski osobiście przypadła mi do gustu (choć moim zdaniem zaniedbano tu nieco zakontraktowanie solidnego młodzieżowca). Z zespołem pożegnali się: Hougaard, Jędrzejak, Baran, Busch oraz Juul Larsen. Wszyscy wymienieni Panowie byli raczej zbyteczni w "jaskółczym gnieździe". Nie dostawali oni zbyt wielu szans, a jeżeli już stawiali się pod taśmą w meczach to zawodzili, jak chociażby Jędrzejak. Beniaminek zaprezentował się co prawda przed rokiem całkiem solidnie. Jak jednak wiadomo apetyt rośnie w miarę jedzenia, toteż nikogo dziwić nie mogą wzmocnienia poczynione przez sponsorowany przez możnego Taurona klub. Prezes Bogdan Gurgul potrząsnął sakiewką i nie poskąpił pieniędzy. Z jaskółką na plastronie od kwietnia ścigać się będą Fredrik Lindgren (poprzednio Zielona Góra) oraz Leon Madsen (z Wrocławia). Na tę dwójką stawiać będzie zapewne trener Unii Marian Wardzała. Lindgren to stały uczestnik cyklu
Grand Prix i mimo nie najwyższych not zbieranych za jazdę w kraju nad Wisłą na pewno będzie stanowił wzmocnienie siły ognia tarnowian, to przecież ciągle młody, perspektywiczny zawodnik i na swoje największe sukcesy może jeszcze poczekać. Przyszłość też powinna należeć do utalentowanego Madsena, który ubiegły sezon w Ekstralidze miał niesamowity. Mało znany Duńczyk w barwach Betardu Wrocław potrafił bez kompleksów rywalizować z najlepszymi, podobnej postawie oczekuje się od niego w Tarnowie. Poprzedni sezon dla zespołu z małopolski był etapem przejściowym, beniaminek miał za zadanie utrzymać się w lidze. Zadanie zrealizował z nawiązką (w końcu 5 miejsce można uznać za mały sukces) i zbliżający się sezon ma ugruntować pozycję "Jaskółek" w Ekstralidze, poczynione wzmocnienia na pewno pomogą w realizacji tego celu. Mówi się po cichu o walce o podium. Trener Wardzała mając do dyspozycji tak szeroką i wyrównaną kadrę jest w stanie doprowadzić unistów do walki o najwyższe cele. Warunek musi być jeden, wszyscy muszą wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności. W składzie brakuje prawdziwego lidera. Moim zdaniem brak właśnie takiej osoby, która w decydującym momencie meczu przywiezie trójkę zadecyduje, że w Tarnowie obejdą się w tym roku bez medalu. Wyrównany "piątka": Kasprzak, Ułamek, Lindgren, Vaculik, Pedersen/Madsen mogą utrzeć nosa niejednemu faworytowi.
Czy rok 2011 będzie należał do
Stali Gorzów? Czy może jednak Władysław Komarnicki ponownie będzie musiał obejść się smakiem i z misternych planach o mistrzostwie kraju wyjdą nici? Miniony sezon dla ekipy znad Warty miał być przełomowy. Po dziesięciu latach nieobecności na podium Drużynowych Mistrzostw Polski zespół pod batutą Czesława Czernickiego miał wrócić na należne miejsce. Przed sezonem wielkie transfery (Pedersen, Gapiński czy Pawlicki), jednak kontuzje w decydujących momentach sezonu skutecznie pokrzyżowały plany zespołu z lubuskiego. Poza wspomnianymi kontuzjami Stali zabrakło również dobrze punktującej drugiej linii. Liderzy w osobach Golloba i Pedersena wywiązywali się ze swoich zadań bez zarzutu, podobnie jak młody Pawlicki, który gwarantował spory handicap trenerowi Czernickiemu. Poniżej oczekiwań spisywała się właśnie tzw. "druga linia", toteż dziwić nie może nikogo, że Komarnicki postanowił usprawnić swoją "maszynkę" do wygrywania wymieniając właśnie owe najsłabsze ogniwa. Z drużyną pożegnali się Tomek Gapiński, David Ruud oraz Zbigniew Suchecki. David "Drwal" Ruud był obok Bridgera, Warda i Anderssona najsłabiej punktującym (wśród zawodników sklasyfikowanych) obcokrajowcem. Suchecki gdy tylko dostawał szansę zawodził, natomiast po "Gapie" spodziewano się zdecydowanie więcej. Posadę zachował jedynie słoweński gwiazdor - Żagar, który obok nowych nabytków Stali ma stanowić o nowej jakości "drugiej linii" zespołu. Wybór padł na dwójkę Duńczyków: Hansa Andersena oraz Nielsa Iversena. Obaj w bliższej bądź dalszej przeszłości byli etatowymi jeźdźcami elitarnego cyklu
Grand Prix. Zawodnicy z kraju Hamleta ostatnio nie mieli jednak dobrego okresu. Andersen wypadł z
GP, natomiast do Iversena przylgnęła łatka jednego z najsłabszych stranieri w Ekstralidze. Jeśli tylko obaj odnajdą formę to będą dużym wzmocnieniem dla zespołu prowadzonego przez Czesława Czernickiego. Los w poprzednim roku "pokarał" ekipę z Gorzowa licznymi kontuzjami, toteż teraz zadbano o to, aby w przypadku kontuzji któregoś z zawodników miał on solidnego zmiennika - gwarantować to ma Artur Mroczka, który przy okazji ma być "straszakiem" na Iversena. Nie da się ukryć, że z roku na rok siła Stali rośnie, brakuje jednak sukcesów. Brak załapania się na podium w tegorocznych rozgrywkach byłby nieprawdopodobną porażką Komarnickiego i spółki. "Na papierze" nie można się przyczepić do składu Stali. Czy jednak armia zaciężna z Gorzowa wytrzyma napięcie i przywiezie nad Wartę złote medale? To się okaże, nie da się jednak ukryć, że z tak wyglądającym składem Stal należy do głównych faworytów. Według mnie batalia o mistrzostwo rozstrzygnie się między zespołami z lubuskiego, przewidywania zweryfikuje jednak tor.
Zastanawiacie się zapewne (o ile w ogóle ktokolwiek przeczyta całość, jeśli tak to stawiam ????) dlaczego w tej nieco subiektywnej ocenie (choć starałem się o obiektywizm) brakuje zespołów z Częstochowy i Rzeszowa. Brakuje z dość oczywistego względu. Po wstępie można wywnioskować, że tekst tworzył się w moim Wordzie zanim poznaliśmy sytuację z tłumikami. Planowałem jego dokończenie, jednak w świetle nowych faktów postanowiłem, że dokończę go jak poznamy ostateczną przyszłość speedwaya (nie wykluczam, że któraś z federacji zabroni ścigania się swoim zawodnikom na starych tłumikach, a takie na chwile obecną obowiązują w Polsce). Stwierdziłem jednak, że wrzucę post ponieważ szkoda byłoby marnować tyle pracy i czasu, toteż mam nadzieję, że zapoznacie się z moimi przemyśleniami nt. transferów przeprowadzonych w Ekstralidze przed rozpoczęciem tego sezonu. Mam również nadzieję, że Wy również podzielicie się swoimi spostrzeżeniami, przemyśleniami.
Z żużlowym pozdrowieniem,
Verti : )