- Ruch Palikota mógłby stworzyć koalicję z PO. My nie jesteśmy od tego, żeby być w opozycji. Chcemy rządzić i zmieniać Polskę. Koalicja PO-Ruch Palikota mogłaby zmodernizować Polskę, czego Tusk nie zrobi w koalicji z Pawlakiem, co dobrze widać na przykładzie KRUS. Nie zamykam się na współpracę z Tuskiem. Gdyby Donald Tusk przed wyborami powiedział publicznie, że Jarosław Gowin będzie ministrem sprawiedliwości, to 1/3 wyborców Platformy nie zagłosowałaby na PO. Dzisiaj Gowin jest gwoździem do trumny PO - powiedział w pierwszej części rozmowy z Onetem Janusz Palikot.
Z Januszem Palikotem - szefem Ruchu Palikota - rozmawia Jacek Nizinkiewicz.
Jacek Nizinkiewicz: Jakby brzmiały najważniejsze punkty exposé Janusza Palikota?
Janusz Palikot: Nie wiem, czy mamy aż tyle czasu, bo moje exposé trwałoby ładnych parę godzin.
- Czyli mamy polskiego Fidela Castro?
- Tak, byłbym polskim Fidelem (śmiech).
- Proszę nie wygłaszać exposé, ale przedstawić swoją wizję rządów i wskazać najważniejsze reformy, których podjąłby się pański rząd.
-
Polska polityka potrzebuje zasadniczej zmiany w wielu aspektach. Największą nadzieją dla Polski, szczególnie dla osób bogatych, elit i wszystkich parlamentarzystów, są ludzie biedni. Oni mają niesamowite aspiracje, ambicje i wolę poprawienia swojego życia. Drugą grupę, która jest wielką nadzieją dla Polski, stanowią wykształceni bezrobotni, którzy nie z własnej winy nie potrafią znaleźć pracy. To są osoby, które często mają dwa fakultety, mówią kilkoma językami, ale nie mogą dostać pracy mimo, że usilnie o nią zabiegają. Do tego dochodzą osoby pracujące na umowach śmieciowych i "przymusowi" emigranci, którzy chcieliby wrócić do Polski, ale nie mają do czego. Właśnie młodzi i wykształceni i niemający pracy, to niesamowita siła, zasób i potencjał Polski. Ci oburzeni jeszcze się nie zinstytucjonalizowali. Jeszcze. Wiele państw w Azji, Afryce i innych krajach marzyłoby żeby mieć taki zasób. Oni są dla każdego kraju większym dobrem niż miedź i ropa razem wzięte.
- Da im pan pracę? Zmieni umowy? Zatrzyma w kraju i ściągnie z zagranicy, żeby pracowali godnie w Polsce, a nie w Anglii czy Holandii na zmywakach, czy fabrykach?
- Państwo nie może wykluczać coraz większych grup społecznych, ale je uruchamiać. I biednych i bezrobotnych wykształconych. Premier Donald Tusk nawet nie zająknął się w exposé na temat młodych, bezrobotnych, biednych i wykluczonych. Nadzieja na rozwój Polski właśnie w tych grupach ludzi.
- Jak uruchomić grupy wykluczonych?
- Zaczynając od podstaw.
- Czyli?
- Od zaufania. Polacy cierpią na niski kapitał społecznego zaufania. W przestrzeni publicznej Polacy sobie wzajemnie nie wierzą. Rodzinnie, prywatnie w domach sobie wierzą, ale kiedy coś należy zrobić wspólnie, to już brakuje Polakom wzajemnego zaufania.
- Co powoduje brak społecznego zaufania?
- Drogie państwo. Biurokratyczne państwo. Kiedy Polak Polakowi nie ufa, to musi być umowa, notariusz, poświadczenie, opinia, sprawdzanie, uzgodnienie i cała masa rzeczy, która wywołuje koszty sprawiające, że państwo jest drogie. Usługi w Polsce też nie są tanie. Jeżeli listonosz, czy firmy telekomunikacyjne w ramach tego klimatu muszą się pozabezpieczać na wszystkie sposoby i tworzyć machinę biurokratycznego braku zaufania…
- Mógł pan to zmieniać w komisji "Przyjazne Państwo".
- Przecenia pan rolę tamtej komisji. To premier, a nie szef komisji, która ma ograniczone zadania, a projekty ustaw są często blokowane, powinien się tym zająć. Pozwoli pan, że wrócimy do tego w dalszej części rozmowy, a tymczasem dokończę wątek wykluczonych i braku zaufania społecznego. Szkoda, że premier nie miał odwagi podjąć wątku wykluczonych. A powinniśmy zacząć od fundamentów. W szkole należy zmienić sposób nauczania i odejść od tego, żeby uczeń zdawał samodzielnie egzaminy i to jeszcze w formie testu. To fatalne rozwiązania, które nie uczą żadnej odpowiedzialności za innych. Jeśli jest tak, że dziecko musi zrobić zadania w klasie lub w domu, czy napisać wyprawowania z innymi dziećmi, to automatycznie uczy się odpowiedzialności społecznej. Metodyka nauczania musi być nastawiona na uczenie się z innymi, czyli tzw. teamwork.
- Co dalej?
- Musi zmienić się relacja miedzy obywatelem, a administracją. Jeżeli pracownik w urzędzie skarbowym jest wynagradzany przez swoich przełożonych, czyli na końcu przez ministra finansów, za to że z kontroli przyniósł dodatkowe pieniądze, czyli podatki, to jest to główna, a często jedyna podstawa oceny do premii pracownika skarbowego. Urzędnik kiedy przychodzi na kontrolę jest nastawiony głównie, żeby dopieprzyć podatnikowi i za wszelką cenę wyciągnąć z niego jakieś pieniądze. Należy zmienić podstawę oceny administracji, bo te wszystkie sanepidy, skarbówki i cała administracja będą wciąż wrogo nastawione do przeciętnego podatnika. W ten sposób powstaje w Polsce spotęgowany klimat nieufności. Musimy uznać, że od łapania złodzieja i krętaczy w Polce nie jest administracja, ale policja, prokuratura i wszystkie służby, których mamy w kraju aż nadto. Administracja w Polsce nie może być od tropienia pomyłek obywateli w gąszczu niejasnych przepisów, ale od pomagania podatnikowi.
- I zmiana mentalności uzdrowi nasz kraj?
- Tak, od czegoś trzeba zacząć. A to tylko wierzchołek góry lodowej. Trzecia ważna kwestia, która zbuduje kapitał społecznego zaufania to
polityka społeczna, która jest oparta w Polsce na delegalizacji różnych rzeczy.
- Jakich rzeczy?
- W Polsce za wszystko można trafić do więzienia. Za rządów PO Kodeks Karny zmieniano 28 razy. W Niemczech w tym samym czasie zmieniono KK 4 razy. W Polsce PO-PiS, czyli w latach 2005-2011 KK zmieniliśmy łącznie 38 razy! Przecież można oszaleć. Za prowadzenie roweru po dwóch butelkach piwa trafia się w Polsce do więzienia…
- Raczej za jazdę na rowerze w stanie nietrzeźwym, czym rowerzysta stwarza ogromne zagrożenie na drodze.
- Ale czy wsadzanie na masową skalę do więzienia tych rowerzystów sprawa, że oni mniej piją? Nie! Filozofia mówiąca, że kara da efekt społeczny tu się nie sprawdza. Podobnie jest w przypadku marihuany.
- Premier z mównicy sejmowej zapowiedział, że jest przeciwny legalizacji, więc nie ma pan o co kruszyć kopii.
- To bardzo ogranicza możliwość współpracy Ruchu Palikota z PO. Nie chodzi już o samą marihuanę, ale o to, że premier ma problem ze zrozumieniem podstawowych zmian, które powinny nastąpić. Dziwię się premierowi, który przecież sam przyznał, że palił marihuanę jak był młody. Od kilku lat metody walki z marihuaną nie przynoszą rezultatów. Mamy dynamiczny wzrost jej konsumpcji. Nawet jeśli Tusk mówi, że legalizacji marihuany za czasów rządu PO nie będzie, to ja wciąż będę walczył o legalizację. Nie pozwolę zamykać do więzienia młodych ludzie przez głupie prawo, na którym zarabia mafia. Dlaczego mafii pozwalamy zarabiać, a nie polskiemu rolnikowi, który mógłby uprawiać konopie. Niech polscy chłopi uprawiają marihuanę. Rząd będzie zarabiał, młodzi nie będą zamykani, przypalanie stanie się mniej trendy, bo będzie legalne i palących będzie mnie, a mafia nie będzie zarabiała ogromnych pieniędzy. A ludziom po 65 roku życia powinno się przepisywać marihuanę leczniczo.
W Polsce każdy emeryt powinien móc legalnie zapalić jednego jointa dziennie, bo to bardzo pomaga przy reumatycznych dolegliwościach, nie wspominając już o raku, czy Alzhaimerze. Zresztą tu nie chodzi o samą marihuanę, ale o reakcję rządu na problem. Pojawia się problem, to od razu go delegalizujemy. Rząd Tuska delegalizuje, ale nie rozwiązuje problemów. Ludzie nie płaca alimentów, to wsadzajmy ich do więzienia.
- Jak rozwiązałby pan problem pijaka rowerzysty, posiadania marihuany, czy właśnie niepłaconych alimentów?
- Nie zamykaniem do więzienia! Pijaka na izbę wytrzeźwień, a później wysłać do pracy na izbie wytrzeźwień przy myciu innych pijakach. Jak pijak przez dwa dni będzie mył innych pijaków, to odechce mu się alkoholu. A jak nie, to jest szereg robót przymusowych. Takie rozwiązania stosuje się w innych państwach. Sprzątanie miasta, pogłębianie rowów melioracyjnych itd., ale nie więzienie! Jeśli chodzi o marihuanę, to Ruch Palikota, jest za pełną legalizacją produkcji, koncesjonowaniem upraw, tak żeby państwo mogło na tym zarabiać. Marihuana jest mniej szkodliwa od papierosów, czy piwa, więc nie rozumiem dlaczego Tusk tak opiera się legalizacji.
- Jeśli już mówimy o legalizacji, to czy nie za bardzo Ruch Palikota odleciał chcąc zalegalizować sutenerstwo?
- O legalizacji sutenerstwa mówił rzecznik Ruchu Palikota Andrzej Rozenek. Ale ja się z nim zgadzam. Kiedy parkuje pan samochód przed Sejmem, to na pewno tak jak i ja znajduje pan za szybą ulotki agencji towarzyskich, których jest w Warszawie i w całej Polsce bez liku. Nie udawajmy, że prostytucji w Polsce nie ma. Trzeba opodatkować prostytucję. Dla dobra i zdrowia dziewczyn trudniących się tym zawodem jak i dla dobra państwa, które może na tym zarabiać. Ukróci się nielegalną prostytucję i problem więzionych kobiet z zabranymi paszportami. Ukróci się przenoszenie groźnych chorób i działanie mafii. Nie jestem za promocją prostytucji, ale skoro ona już jest, była i pewnie będzie i nie można zwalczyć tego sektora rynku pracy, to zadbajmy o niego. Dlaczego te dziewczyny nie mają mieć lekarza, ubezpieczeń, płacić podatków itd. Nie odwracajmy głowy od problemów i nie udawajmy, że ich nie ma.
- W dalszym ciągu zamierza pan "używać krzyża jako maczugi do łomotania przeciwnika politycznego"? Z Romanem Kotlińskim - posłem Ruchu Palikota, który podobno zatrudnia w dalszym ciągu Grzegorza Piotrowskiego - zabójcę Ks. Jerzego Popiełuszki, będzie pan ściągał w nocy krzyż w Sejmie?
- Kotliński nie zatrudnia Piotrowskiego, a Piotrowski nie zabił Ks. Popiełuszki. Roman Kotliński chciał pozwać "Rzeczpospolitą" za zniesławiający go artykuł, ale odradzam mu walkę z mediami. Kotliński popełnił błąd mieszając w spór rodzinę Moniki Olejnik. Nie mieszajmy się w niczyje prywatne życie, a spory rozgrywajmy między sobą bez wchodzenia z butami w czyjeś życie. Mam nadzieję, że nie będę musiał ściągać krzyża własnoręcznie. Dlaczego on tam wisi? Na jakiej podstawie prawnej? Krzyż w Sejmie wisi nielegalnie. Donald Tusk blefował mówiąc, że nie będzie klękał przed Kościołem. Szef rządu, który uważa się za centowego, staje zdecydowanie po stronie prawicy. Niech premier się wytłumaczy przed Polakami dlaczego trzech funkcjonariuszy Opus Dei, czyli wywiadu katolickiego, znajduje się w polskim rządzie.
- Wszyscy jesteśmy zmęczeni po tym tygodniu, ale o jakich funkcjonariuszach wywiadu katolickiego pan mówi?
- Mówię o: Tomaszu Arabskim, Radosławie Sikorskim i Jarosławie Gowinie, którzy są funkcjonariuszami wywiadu katolickiego w polskim rządzie.
- Przeszkadza panu, gdy grzebie się w prywatnych sprawach polityków czy dziennikarzy, a sam pan wtrąca się w tak prywatną sferę jaka jest wiara i przynależność religijna każdego z nas.
- Opus Dei to jest poważna sprawa. To tak jakby się pan godził na to, że przedstawiciele wywiadu polskiego są w rządzie rosyjskim czy amerykańskim.
- Z całym szacunkiem, ale co pana obchodzi do jakiego kto należy Kościoła?
- Nie może być tak, że funkcjonariusze Opus Dei, czyli Sikorski, Gowin i Arabski są w rządzie. Żądam od premiera wyjaśnień.
- Co premier ma panu wyjaśnić?
- Opus Dei, to prawdziwa sotnia, wywiad nieformalny Kościoła katolickiego.
- Ja na procesy z panem chodzić nie będę.
- Niech pan nie udaje, że nie wie, że jeśli Kościół chce mieć wpływ na kogoś, to wysyła ludzi z Opus Dei do różnych instytucji, które wywierają w nich wpływ. Jeśli państwo ma być świeckie zgodnie z Konstytucją, to ludzie, którzy funkcjonują w roli funkcjonariuszy wywiadu Opus Dei nie powinni być w tym rządzie. Kiedy słyszę premiera Tuska mówiącego o łomotaniu krzyżem jak maczugą, to słyszę abp Kowalczyka, Dziwisza, czy Michalika, czyli Arabskiego, Gowina i Sikorskiego powtarzających za nimi i suflujących panu premierowi. Nie ma na to zgody. Niech Donald Tusk wyjaśni opinii publicznej czy Sikorski, Gowin i Arabski są w Opus Dei. Jeśli tak, to nie powinni być ministrami.
- Czy ja dobrze pana rozumiem, że premier ma wyjaśniać opinii społecznej, kto do jakiego Kościoła przynależy? Dlaczego nie domagał się pan tych wyjaśnień kiedy był pan w PO i w poprzedniej kadencji, kiedy Sikorski z Arabskim również pełnili funkcje ministerialne?
- Domagałem się tego w wywiadach prasowych, ale nie z mównicy sejmowej, bo złożyłem swój mandat. Niech premier wyjaśni również opinii publicznej, czy Jan Krzysztof Bielecki wiedział wcześniej, że pojawi się w exposé zapowiedź zwiększenia opłat eksploatacyjnych od wydobycia miedzi i srebra? Bielecki jest osobą bardzo dobrze ustosunkowaną, znającą wszystkich ludzi jeśli chodzi o rynek kapitałowy.
- Co pan zarzuca Janowi Krzysztofowi Bieleckiemu?
- Ruch Palikota chce publicznej wiadomości z kim ze świata rynków kapitałowych Jan Krzysztof Bielecki spotkał się po uzyskaniu informacji od premiera, a przed ogłoszeniem jej publicznie w exposé o zwiększeniu opłat eksploatacyjnych od wydobycia miedzi i srebra. Chcemy, żeby opinia publiczna wiedziała czy były nadużycia związane z przekazaniem tej informacji, co byłoby przy tąpnięciu KGHM po exposé premiera wielką operacją finansową na rzecz nawet małego portfela. Ktoś mógł zarobić na takiej informacji nawet 200 mln zł. Czy przed ogłoszeniem informacji w exposé o opodatkowaniu wydobycia miedzi i srebra było zabezpieczenie, że indywidualna osoba – nie Skarb Państwa - znająca Jana Krzysztofa Bieleckiego, która wiedziała że ma dojść do czegoś takiego nie podjęła jakichś operacji finansowych? Ktoś mógł zarobić na exposé Donalda Tuska jeśli posiadał wiedzę o opodatkowaniu wydobycia miedzi i srebra przed wystąpieniem szefa rządu w parlamencie. Żądam od premiera Tuska wyjaśnień odnośnie do Jana Krzysztofa Bieleckiego i odnośnie do tego z kim z Opus Dei Gowin, Sikorski i Arabski utrzymują kontakty.
- Czy pańskie strzelanie do premiera Tuska nie jest wynikiem bezradności opozycji, po dobrze przyjętym exposé szefa rządu? Może premier miał rację mówiąc o swoim gabinecie i PO: "To polityczne centrum może ochronić Polskę przed radykalizmami z lewej i prawej strony". Czy nie jest tak, że PO zawłaszcza dzisiaj prawą i lewą część sceny politycznej, a Ruch Palikota i PiS, żeby się utrzymywać i zdobywać poparcie społeczne muszą się radykalizować?
- To jest właśnie wielka iluzja, której ofiarą padło bardzo wielu dziennikarzy i duża część opinii społecznej. Wmawia się społeczeństwu i mediom, że Tusk rządzi PO. To nie Tusk rządzi PO, to PO rządzi Tuskiem. Mniej więcej od dwóch lat. Jak skasuje Schetynę, to musi podnieść Gowina, czy kogoś innego z tej samej frakcji. Jak przesunie Grabarczyka, to musi kogo innego wstawić na jego miejsce. Wprowadzając zarząd partii PO w oparciu o szefów okręgów tych regionów doprowadził do tego samego co Leszek Miller w 2003, czy 2004 roku, wyzbył się władzy, gdyż ci ludzie są nienaruszalni. Dobrym przykładem jest Grabarczyk, który po swojej nieudanej pracy na funkcji ministra infrastruktury został wicemarszałkiem Sejmu. Dlaczego? Dlatego, że ma ileś szabel w PO. To pokazuje, że ten rząd został powołany nie do rządzenia Polską, ale do rządzenia Platformą Obywatelską. Skończy się to dla Tuska utratą wiarygodności społecznej.
- Póki co, to marzenie ściętej głowy.
- Ale premier w exposé nie przedstawił drogi rozwoju Polski. Nie wiemy w oparciu o co
Polska ma się rozwijać. Czy premier chciał nam powiedzieć, że
Polska ma się rozwijać w oparciu o cięcia? Społeczeństwo też widzi brak wizji rządzenia Tuska i zacznie się odwracać od PO.
- Ekonomista Ryszard Petru uważa, że lepsza byłaby koalicja PO z Palikotem: "Przynajmniej przestałby sie zajmować krzyżem i jako wicepremier i minister gospodarki musiałby w końcu zderegulować gospodarkę". Jest pan rezerwą premiera Tuska, na wymianę PSL?
- Zaproponowałem Tuskowi rząd fachowców. Jestem otwarty na współpracę z rządem PO.
- Ruch Palikota mógłby za rok wymienić PSL w koalicji?
- Tak. Oczywiście wszystko zależy od ustaleń programowych. Ruch Palikota mógłby stworzyć koalicję z PO. My nie jesteśmy od tego, żeby być w opozycji. Chcemy rządzić i zmieniać Polskę. Koalicja PO-Ruch Palikota mogłaby zmodernizować Polskę, czego Tusk nie zrobi w koalicji z Pawlakiem, co dobrze widać na przykładzie KRUS. Nie zamykam się na współpracę z Tuskiem. Na pewno możemy wypracować kompromis.
- Przewiduje pan wcześniejsze wybory?
- Gdyby Donald Tusk przed wyborami powiedział publicznie, że Jarosław Gowin będzie ministrem sprawiedliwości, to 1/3 wyborców Platformy nie zagłosowałaby na PO. Bardzo wielu ludzi, którzy chcieli głosować na Ruch Palikota podjęło przed wyborami decyzję, że jednak zagłosują na PO. Ruch Palikota miał 15 - 17 proc. poparcia. Nie tylko w naszych wewnętrznych badaniach, ale i wewnętrznych przedwyborczych badaniach PO. Straciliśmy to przez atak Jarosława Kaczyńskiego na Angelę Merkel i antyniemieckie działanie PiS. Strach przed Kaczyńskim cofnął ich do PO. Wyborcy PO już wtedy ledwo akceptowali Platformę jeszcze bez Gowina jako ministra. Dzisiaj Gowin jest gwoździem do trumny PO. Notowania PO posypią się lada dzień.
- Donald Tusk ma komfortową sytuację, bo może żonglować koalicjantami wybierając spośród PSL, SLD czy Ruchu Palikota. Więc przy obecnym poparciu dla PO musiałaby się zdarzyć gigantyczna katastrofa, żeby doszło do wcześniejszych wyborów.
- Niekoniecznie. PO ma w Sejmie małą większość nad tą wymaganą do głosowania. Albo przejmą część klubu SLD, który jest w kompletnej rozsypce, albo Tusk będzie politycznym sutenerem, bo będzie musiał się przez kolejne lata rządów PO dogadywać się od czasu do czasu z Millerem, innym razem z Palikotem, a kiedy trzeba z Kaczyńskim, bo PSL będzie cały czas stał Tuskowi przy gardle. Premier popełnił błąd, bo zamiast Gowina mógł wziąć na ministra sprawiedliwości Ryszarda Kalisza, a za nim wyszłoby z SLD kilku posłów i tym samym uderzyłby w Ruch Palikota wzmacniając lewe skrzydło PO. Gowinowi Tusk mógł dać MON. Ale przy Tomaszu Siemoniaku upierał się prezydent Bronisław Komorowski na prośbę Grzegorza Schetyny.
źródło:
http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/palikot-gowin-jest-gwozdziem-do-trumny-po,2,4911691,wiadomosc.html