Janusz Palikot ma olbrzymie długi związane z kampanią wyborczą. Jego wierzyciele nie zamierzają odpuścić i chcą się zrzeszyć, aby domagać się swoich pieniędzy. Wygrali nawet proces, ale Palikot jest bezkarny, bo chroni go immunitet.
Nie wiadomo, o jaką kwotę dokładnie chodzi, bo pokrzywdzeni przez Palikota dopiero się organizuj
ą. – Jak odchodziłam, ta kwota była bardzo duża. Teraz jest podobno olbrzymia – twierdzi była działaczka Ruchu Poparcia Palikota Katarzyna Izydorczyk.
– Czasem to są nawet niewielkie kwoty 300–500 zł. Ludzie nie chcą się bić z posłem o takie pieniądze – mówi działacz Andrzej Kwapis, któremu Palikot winien jest ponad 40 tys. zł.
To pieniądze za remont biura, który wykonał Kwapis. Kiedy domagał się zapłaty, usłyszał tylko:
„Ch... dostaniesz”. – Byłem u niego od samego początku, głównie jako złota rączka. Jest mi winien i za materiały, i za robociznę. Na wszystko są faktury. Gdy zapytałem o pieniądze, poklepał mnie po plecach i powiedział, że to przeciaż miała być praca społeczna. Palikot to kłamca i oszust! – denerwuje się Kwapis.
Tymochowiczowi też nie zapłacił
Janusz Palikot ma też inne nieuregulowane rachunki. Za słynną stronę internetową z
call center, badania opinii publicznej, doradztwo marketingowe czy wynajem biura przy ul. Widok w Warszawie.
– Nie zapłacił człowiekowi, który przez trzy miesiące tworzył stronę internetową. Z lokalu przy ul. Widok uciekaliśmy w panice – przypomina sobie pan Sławomir, który od kilku tygodni razem z Kwapisem jeździ po Warszawie samochodem z plakatem nawołującym Palikota do zwrotu pieniędzy.
– Gdy rozmawiałem z Piotrem Tymochowiczem (specjalista od marketingu politycznego, współtwórca m.in. sukcesu Samoobrony – przyp. red.),
to mi mówił, że też nie dostał ani złotówki za ten cały PR – mówi Kwapis.
Pieniędzy od Palikota domaga się także inny działacz ruchu Paweł Tanajno. To on na łamach tygodnika „Wprost” zdradził, jak wygląda rozliczanie
. „W Ruchu obowiązuje zasada 50 na 50. Gdy jakaś firma upomina się o pieniądze, pada propozycja: możemy wam zapłacić albo połowę, albo wcale” – mówił Tanajno.
– Wszystkie umowy, które zawierał Palikot na duże kwoty, są po prostu niepopłacone – uważa Katarzyna Izydorczyk.
12 tys. zł długu wobec prezesa Homo Homini
O przekrętach lubelskiego posła pisze też dziennikarz Tomasz Machała, przywołując facebookowy wpis prezesa instytutu Homo Homini Marcina Dumy.
„Mojej firmie Ruch Palikota jest winien ponad 12 tys., a termin płatności minął niemal dwa miesiące temu”. Sam Duma nie chce jednak rozstrząsać sporu i zamierza prywatnie rozprawić się z Palikotem.
– A Palikot w mediach ogłasza nagle, że taki jest hojny i całą dietę poselską odda na cele społeczne – denerwuje się Andrzej Kwapis.
– Tyle że on tę dietę będzie przekazywał na fundację swojego kolegi, Piotra Ikonowicza. Nie zdziwiłoby mnie, gdyby następnego dnia pieniądze wracały na konto Palikota.
– Albo na te lewe konta. Wszyscy wiedzą, że on wyprowadza pieniądze do rajów podatkowych – dodaje pan Sławomir.
Mężczyźni nie mają wątpliwości, że pokrzywdzonych zacznie przybywać.
– On stworzył ten cały Ruch Poparcia Palikota, żeby oszukiwać ludzi. Wystarczy spojrzeć na formalności. Co trzy miesiące zmieniała się nazwa organizacji. Stowarzyszenie Poparcia Palikota, Ruch Palikota, Ruch Poparcia Palikota, teraz ma być znowu nowa nazwa – wylicza Kwapis.
"Gazecie Polskiej Codziennie" nie udało się dodzwonić do Janusza Palikota. Dziennikarze zwrócili się więc z pytaniami do rzecznika prasowego Ruchu Palikota Andrzeja Rozenka. Ten jednak odmówił „Codziennej” wypowiedzi w tej sprawie.