Bejsbolowa wojna państwa Rose
Trzeba przyznać, że Frank McCourt ma tupet. To, że zwolnił swoją żonę z pracy, to jeszcze nic. Zrobił to dwa tygodnie przed 30. rocznicą ślubu.
Państwo McCourt są pierwszoplanowymi bohaterami sportowych mediów w
USA od przeszło roku. Oboje - jak okazało się przed tygodniem - są właścicielami jednego z kultowych klubów Ameryki - Los Angeles Dodgers z bejsbolowej
MLB. Kupili go w 2004 r. za 434 mln dol. Od tamtej pory wartość klubu wzrosła dwukrotnie. I w tym jest problem.
Jamie i Frank spotkali się na katolickim Uniwersytecie Georgetown. Pobrali w 1979 r. i przez 29 lat byli szczęśliwymi małżonkami. W międzyczasie dorobili się
fortuny, prowadząc firmę budowlaną. Frank próbował kupić w 2002 r. Red Sox z rodzinnego Bostonu, matka Jamie wspomina, że jej córka już jako dziewięciolatka mówiła, że zostanie kiedyś właścicielką baseballowego klubu. Marzenia obojga ziściły się w 2004 r., gdy przenieśli główną siedzibę firmy do Los Angeles i kupili Dodgersów. Jamie została pierwszą kobietą prezydentem klubu w
MLB i szefowała z niezłym skutkiem. McCourtowie przebudowali stadion, powiększając liczbę przynoszących największe dochody lóż. W ciągu pięciu lat zespół trzy razy awansował do play off.
Problemy zaczęły się przed rokiem, gdy małżeństwo najpierw znalazło się w separacji, a potem wystąpiło do sądu o rozwód. Frank, który uważał siebie za jedynego właściciela klubu, zwolnił żonę z pracy za niesubordynację i niewłaściwe kontakty z personelem. Jamie zamierzała walczyć o prawo do połowy zespołu, ale mąż przedstawił dokument, według którego to on jest jedynym właścicielem zespołu, bo oddał żonie w zamian za udziały w klubie sześć posiadłości. Prawnicy Franka twierdzili, że Jamie zmieniła zdanie, bo po krachu na rynku nieruchomości zorientowała się, że jej posiadłości mocno straciły na wartości, a biznes sportowy jest zadziwiająco odporny na recesję. Adwokaci Jamie dowodzili, że ich klientka została oszukana przez męża, gdy podsunął jej ten dokument do podpisanie. I to im przed tygodniem sąd przyznał rację. Frank musi podzielić się Dodgersami, a na fanów drużyny padł blady strach, czy walka o klub nie zakończy się równie tragicznie jak znana czarna komedia (kilkakrotnie pokazywana i w polskiej telewizji) "Wojna państwa Rose" z Michaelem Douglasem i Kathleen Turner w rolach głównych.
Na marginesie mówiąc, rozwód państwa McCourt ujawnił wiele spraw, które McCourtowie woleliby pozostawić w ukryciu. Media zaczęły rozpisywać się o ich wystawnym stylu życia i ujawniły najbardziej skrywaną historię. Chodzi o 71-letniego rosyjskiego emigranta Władimira Szpunta, który w Dodgers zarabiał kilkaset tysięcy dolarów za... przekazywanie energii na odległość. To tak sprywatyzowana wersja Kaszpirowskiego. Szpunt o baseballu nie ma żadnego pojęcia i przez pięć lat "pracy" był tylko na jednym meczu. Większość czasu spędzał przed telewizorem, kilka tysięcy kilometrów od stadionu. Zagadką pozostaje, jak przekonał McCourtów, że to pomaga wygrywać ich drużynie? Zatrudnienie Rosjanina było ścisłym sekretem małżonków, ale to, że wierzyli w jego skuteczność, jest dowiedziony e-mailami, jakie wymieniali. Gdy 26 września 2008 r. Dodgersi zapewnili sobie pierwsze miejsce w swojej dywizji, Frank pisał do żony: "Proszę, przekaż moje specjalnie podziękowania Vladowi za jego ciężką pracę". Szpunt miał specjalne wysokie nagrody za każdy większy sukces zespołu (np. awans do play-off), próbował też "leczyć" zawodników.
Ani Jamie, która wycenia Dodgers na 1,1 mld dol., ani Frank (jego zdaniem klub wart jest 800 mln) nie mają dość pieniędzy, aby wykupić zespół od byłego współmałżonka. Pozostaje sprzedaż komuś innemu i podzielenie się pieniędzmi, ale Frank na razie nie chce o tym słyszeć.
Tymczasem zespół ma w
MLB najgorszy wynik od pięciu lat i nie awansował do play-off.
źródło