To który kurs twoim zdaniem jest źle wystawiony?Kursy są złe wystawiane. Piszesz bzdury, nie raz linie na koszu czy siatce masz po 1.7-1.9, a nagle znajdziesz ten sam typ (czasem inaczej nazwany) po kursie 2.15 przykładowo.
No w samo sedno.Dla nich bukmacherka to matematyka.
A oni zamiast meczy,drużyn,zawodników obstawiają kursy.
Hehe jakbym widział siebie w wieku 16 lat.Prawdopodobieństwo nie ważne kurs przyzwoity raczej wygrają gramy !! A do tego może jeszcze coś dołożmy xddd podatek? Kogo to obchodzi ważne ile do wygrania xdddxAdamo prosiłbym jak i wielu innych użytkowników o niekarmienie trolli.
Dla nich bukmacherka to matematyka.
A oni zamiast meczy,drużyn,zawodników obstawiają kursy.
Nie ważne jest co grają kto z kim gdzie i dlaczego.
Ważne są wystawione kursy przez bukmachera który się czasem myli i trzeba to pokazać.
Najważniejszy jest rachunek prawdopodobieństwa.
Osoby które grają z podatkiem to skończeni idioci kosmici i osoby nie warte własnego zdania.
Ludzie którzy prowadzą własne tematy na forum to frajerzy i bajkopisarze.
A oni pozjadali wszelkie rozumy i są bogami świata i wszechświata.
To trzeba mieć łeb. :facepalm:
A nielegalny da ci wyższy kurs? A podatki są wszędzie może tylko trochę mniejsze .Po pierwsze,wejdź sobie na jakąś porównywarkę kursów typu oddsportal i zobacz różnicę w kursach (tzw. legalne buki mają większą marżę, a co za tym idzie oferują niższe kursy).
Druga sprawa, weźmy najprostszy przykład, grasz stałą stawką i kursy 2,00, przy skuteczności 50% jesteś na 0, a teraz oblicz sobie ile straciłbyś grając u legalnego przy tej samej skuteczności i jaki % trafionych typów byś musiał zrobić, żeby wyjść na zero.
Już nie mówię nawet o graniu niskich kursów u legalnych, bo to jakiś żart.
Chriskola nie "porównywalne" tylko mniejsze . A z wysokością podatku to rzeczywiście masz rację tylko Portugalia . Przez tą je...ną ustawę sporo tracimy.Tylko „trochę” mniejsze :facepalm:
Powiedz mi gdzie są porównywalne, (oprócz chyba Portugalii) podaj jakieś inne kraje.
Polska jak chodzi o te rynki to porównana może być do krajów 3 świata afrykanskich lub Korei północnej.
Pozostaje się z tym zgodzic. Jednak weź pod uwage, że większość nałogowych hazardzistów, w tym również na tym forum nie posiada czegos takiego jak życie towarzyskie. To z reguły ludzie chorzy, żyjący w świecie b365 , spędzający tam po 20 h dziennie . Podobnie jak alkoholicy, ich światem zawładnął nałóg, miejsca na inne rzeczy już raczej nie maChciałem napisać swoje podsumowanie roku, ale znalazłem ten temat i z chęcią się wypowiem.
Czy moim zdaniem granie u bukmachera jest opłacalne? Tak.
Czy każdy może wygrywać? Absolutnie nie.
Czy jestem wstanie zarabiać na bukmacherce? Tak.
Czy będę to robił? Nie.
Dlaczego? Bo to zabawa na cały etat i bez zaangażowania się w 100% tak naprawdę jest ciężko cokolwiek ugrać. Posłużę się tutaj prostym przykładem. Pierwszy miesiąc tegorocznego sezonu NBA. Każda noc to przynajmniej jedno obejrzane spotkanie, w trakcie dnia zamiast spędzać czas jak normalny człowiek to oglądam skróty, czytam artykuły, a co za tym idzie moja wiedza jest co raz większa jednak moje życie prywatne idzie w dół. W pracy moja produktywność spada o kilkanaście procent i nie chodzi tutaj tylko o ciało, a także o umysł, który zajmuję się głównie analizowaniem spotkań. Pod czas rozmowy ze znajomymi zamiast rozmawiać z nimi zastanawiasz się czy może nie warto zagrać dziś overa Davisa, bo przecież musi się przełamać. A może jednak nie? Bo ma ciężkiego przeciwnika, który będzie z nim wychodził za nim wszędzie i nogi pozwolą ustać? Mija dzień za dniem, twojego konta u bukmachera rośnie. Przychodzi sobota, a Ty zamiast wyjść ze znajomymi stwierdzasz, że wolisz zostać w domu i śledzić swój kupon. No halo? Czy tak to powinno wyglądać? Wydaję mi się, że nie. Podejrzewam, że 95% osób, które obstawia robi to ze względu na to, że interesuję się daną dyscypliną sportu i wydaje jej się, że zna się na niej na tyle, że może na niej zarabiać. Ale czy to prawda? W większości przypadków nie ma opcji, bo przecież bukmacherzy by nie wytrzymali i musieli zamknąć swoje firmy. Gram regularnie już jakieś 4 lata i powiedzmy, że zaczynając od cashbacków na członków rodziny udało się zarabiać, potem przyszły większe stawki, które również dawały zarobek, ale ten rok jest przełomowy. Momentami postawiłem na życie i zacząłem angażować się w inne rzeczy i co się stało? Mój bilans w tym roku był na minus. Mistrzostwa świata w piłce - minus, mistrzostwa świata w darcie - minus, liga mistrzów = 0 tylko i wyłącznie dzięki długoterminówce, która uratowała fazę grupową. Trzeba również pamiętać, że jest wiele zmiennych, które często powodują, że nasze zakłady nie wchodzą i są to rzeczy, których nie można przewidzieć. Znam wiele osób, które świetnie analizuje spotkania, które nie wchodzą chociażby przez brak VAR'u w Lidze Mistrzów czy chore błędy sędziów w NBA lub niespodziewane wylewy mózgu na podwójnych w darcie. Czy tak naprawdę nasze nerwy są warte tych paru stówek, które możemy wygrać pod czas weekendu? Czy nie lepiej skupić się na czymś innym? Odpowiedź na to pytanie zostawiam wam. Nikogo nie będę odciągał od grania, bo każdy ma swój rozum, a ja sam potrafię iść/przelać pieniążki do buka i postawić kupon za 100zł, gdy mam nudną sobotę/niedzielę i jedyne co chce zrobić to obejrzeć jakiś mecz. To jednak zdarza się już co raz rzadziej i naprawdę mnie to cieszy. Pomijam zupełnie fakt grania u "ziemniaków", bo podatek to najgłupsza rzecz jaka mnie spotkała. Jeżeli jednak wiemy o tym, a nadal dajemy się okradać to czy nie jesteśmy uzależnieni? Kwestia do przemyślenia w mojej opinii. Oczywiście jest to moja ocena całej sytuacji jednak podejrzewam, że nie jestem w tym samym i oczywiście są wyjątki od reguły, gdzie ktoś pójdzie do buka puści kupon i wygra pokaźną sumkę jednak w perspektywie czasu bez dokładnej analizy, zagłębiania się w temat ciężko jest zarabiać i po trzech wygranych kuponach przyjdzie 20 przegranych i koniec końców buk na nas zarobi. Wiem, że wielu traktuje hazard jako hobby, ale jeden z użytkowników ma fajny podpis: "Hazard to drogie Hobby" i trudno się z tym nie zgodzić, bo tak ewidentnie jest.
Kazdy kto wygrywa na buku tak obstawia. Uproszczona wersja valuebetingu. Mało kto jednak rozumie w czym rzexz, gdyż ludzie to w wiejszisci oczywiste debileNo w samo sedno.
Ty, Adamo, bmw i pewnie pozostale 90% forum gra na zasadzie "przeanalizowalem, mysle, uwazam ze ta druzyna wygra wiec na nia gram".
My gramy "przeanalizowalem, mysle, uwazam ze kurs na ta druzyne jest zbyt wysoki wiec go gram".
Masz racje, dla mnie bukmacherka to matematyka, zamiast meczow obstawiam kursy.
Mogę się pod tym wszystkim co napisałeś podpisać dwiema rękami... !!! Może z wyjątkiem części dotyczącej grania u polskich buków, ale to już wyjaśniałem wielokrotnie jakie jest moje zdanie...Chciałem napisać swoje podsumowanie roku, ale znalazłem ten temat i z chęcią się wypowiem.
Czy moim zdaniem granie u bukmachera jest opłacalne? Tak.
Czy każdy może wygrywać? Absolutnie nie.
Czy jestem wstanie zarabiać na bukmacherce? Tak.
Czy będę to robił? Nie.
Dlaczego? Bo to zabawa na cały etat i bez zaangażowania się w 100% tak naprawdę jest ciężko cokolwiek ugrać. Posłużę się tutaj prostym przykładem. Pierwszy miesiąc tegorocznego sezonu NBA. Każda noc to przynajmniej jedno obejrzane spotkanie, w trakcie dnia zamiast spędzać czas jak normalny człowiek to oglądam skróty, czytam artykuły, a co za tym idzie moja wiedza jest co raz większa jednak moje życie prywatne idzie w dół. W pracy moja produktywność spada o kilkanaście procent i nie chodzi tutaj tylko o ciało, a także o umysł, który zajmuję się głównie analizowaniem spotkań. Pod czas rozmowy ze znajomymi zamiast rozmawiać z nimi zastanawiasz się czy może nie warto zagrać dziś overa Davisa, bo przecież musi się przełamać. A może jednak nie? Bo ma ciężkiego przeciwnika, który będzie z nim wychodził za nim wszędzie i nogi pozwolą ustać? Mija dzień za dniem, twojego konta u bukmachera rośnie. Przychodzi sobota, a Ty zamiast wyjść ze znajomymi stwierdzasz, że wolisz zostać w domu i śledzić swój kupon. No halo? Czy tak to powinno wyglądać? Wydaję mi się, że nie. Podejrzewam, że 95% osób, które obstawia robi to ze względu na to, że interesuję się daną dyscypliną sportu i wydaje jej się, że zna się na niej na tyle, że może na niej zarabiać. Ale czy to prawda? W większości przypadków nie ma opcji, bo przecież bukmacherzy by nie wytrzymali i musieli zamknąć swoje firmy. Gram regularnie już jakieś 4 lata i powiedzmy, że zaczynając od cashbacków na członków rodziny udało się zarabiać, potem przyszły większe stawki, które również dawały zarobek, ale ten rok jest przełomowy. Momentami postawiłem na życie i zacząłem angażować się w inne rzeczy i co się stało? Mój bilans w tym roku był na minus. Mistrzostwa świata w piłce - minus, mistrzostwa świata w darcie - minus, liga mistrzów = 0 tylko i wyłącznie dzięki długoterminówce, która uratowała fazę grupową. Trzeba również pamiętać, że jest wiele zmiennych, które często powodują, że nasze zakłady nie wchodzą i są to rzeczy, których nie można przewidzieć. Znam wiele osób, które świetnie analizuje spotkania, które nie wchodzą chociażby przez brak VAR'u w Lidze Mistrzów czy chore błędy sędziów w NBA lub niespodziewane wylewy mózgu na podwójnych w darcie. Czy tak naprawdę nasze nerwy są warte tych paru stówek, które możemy wygrać pod czas weekendu? Czy nie lepiej skupić się na czymś innym? Odpowiedź na to pytanie zostawiam wam. Nikogo nie będę odciągał od grania, bo każdy ma swój rozum, a ja sam potrafię iść/przelać pieniążki do buka i postawić kupon za 100zł, gdy mam nudną sobotę/niedzielę i jedyne co chce zrobić to obejrzeć jakiś mecz. To jednak zdarza się już co raz rzadziej i naprawdę mnie to cieszy. Pomijam zupełnie fakt grania u "ziemniaków", bo podatek to najgłupsza rzecz jaka mnie spotkała. Jeżeli jednak wiemy o tym, a nadal dajemy się okradać to czy nie jesteśmy uzależnieni? Kwestia do przemyślenia w mojej opinii. Oczywiście jest to moja ocena całej sytuacji jednak podejrzewam, że nie jestem w tym samym i oczywiście są wyjątki od reguły, gdzie ktoś pójdzie do buka puści kupon i wygra pokaźną sumkę jednak w perspektywie czasu bez dokładnej analizy, zagłębiania się w temat ciężko jest zarabiać i po trzech wygranych kuponach przyjdzie 20 przegranych i koniec końców buk na nas zarobi. Wiem, że wielu traktuje hazard jako hobby, ale jeden z użytkowników ma fajny podpis: "Hazard to drogie Hobby" i trudno się z tym nie zgodzić, bo tak ewidentnie jest.
Źródło?I na koniec to co zawsze powtarzam - tylko 5% osób na świecie regularnie zarabia na bukmacherce, 95% traci... ????
Nie podam. Wyczytałem na tym właśnie forum i to nie od jednej osoby, ale nie pamiętam od kogo i kiedy, coś jakieś 2 lata temu.Źródło?
To jest częsty błąd ludzi - przy małych stawkach wychodzi, przy dużych nie... Dlaczego ? W małych stawkach sobie mówimy - co tam, stracę tą stówkę albo dwie to jak bym stracił na imprezie, nic się nie stanie.., więc gra się na luzie, a w związku z tym nie ma ciśnienia na "odrabianie", spokojniej się myśli... Idzie bardzo dobrze więc zwiększa się stawki, ale wtedy... to już co innego bo zaczynamy sobie zdawać sprawę, że gramy za pół pensji, albo całą i świadomie lub podświadomie większe emocje, ból przy stracie, chęć odrobienia... Dlatego polecam zrobić coś takiego: przeznaczam na jakiś odcinek czasowy lub wydarzenie typu MŚ lub 1/4 LM określony budżet np. 2000zł (z tyłu głowy wiem, że i tak go przekroczę) więc zakładam, że na całe wydarzenie nie wydam więcej niż 4000zł i z góry zakładam, że tą kasę tracę... Startuję z tymi 2000zł i się kompletnie nie przejmuję jak coś nie wchodzi, trudno.. i tak było liczone na straty... I wtedy dopiero można wygrać... ???? I nigdy nie stawiać sobie żadnego celu finansowego np. z 1000zł zrobić 10000zł, cieszyć się z każdej nawet minimalnej wygranej i nie być pazernym... Nie należy tez grać jak się ma jakieś kłopoty finansowe lub rodzinne, zawodowe, prywatne bo wtedy się gra na poprawę nastroju... Jest naprawdę spory katalog autokontroli i ograniczeń, który trzeba wdrożyć, a nawet jak się wdroży często i tak się nie udaje wszystkiego zachować...Brodaty to pięknie ujął. Można zarobić ale to kosztuje sporo czasu. Nie oglądasz, nie śledzisz na bieżąco danej dyscypliny, nie czytasz newsów na temat drużyn czy zawodników to w dłuższej perspektywie zawsze będzie minus. I przede wszystkim chłodna głowa i masa szczęścia. Na moim przykładzie - w zeszłym roku roku miałem swój niby system, grałem jeden kupon w tygodniu w Totolotku, w każdy piątek bez podatku na podwojenie za 100 lub 200 zł. Mecze na cały weekend. Kursy raczej niskie, 5, 6 zdarzeń na kupon. Wybierałem około 15 zdarzeń i robiłem selekcję - czytałem newsy, twittery, facebooki, oficjalne strony drużyn, wywiady itp itd. I na kupon szło pięć, sześć meczy. I szło na początku zajebiście. Z dwóch wpłaconych stówek zrobiłem w dwa miesiące ponad 1400zł. Ale cały tydzień na necie, zero czasu na coś innego, myślenie tylko o tym co zagrać. No i sobie pomyślałem że jak na tyle czasu to dupy nie urywa i można przecież więcej... No i się zaczęło dokładanie, granie w tygodniu i jak się skończyło pewnie wiecie... Także chłodna glowa przede wszystkim bo bez tego pozostaje Januszowe granie za piątkę.
Bardzo proste. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że żeby być na plus długofalowo musisz brać value. Pokaż mi tu, na forum, osoby, które po powiedzmy tysiącu betów w dalszym ciągu mają przewagę nad BF/Pinnacle. Kilka? A ile osób typuje na forum? W sumie zarabiać u softów jest banalnie łatwo. Abstrahując od limitów. Ale znajomość +EV jest wśród obstawiających żałośnie niska. Sam od szukania magicznych systemów do pełnego zrozumienia value dochodziłem kilka lat. Jak już zostało powiedziane, ogromna większość typuje bo "dokonałem analizy, wydaje mi się, że zespół X wygra". Co ma za znaczenie jakaś tam analiza i co komu się wydaje? Albo bierzesz value albo w ogóle nie graj, bo szkoda pieniędzy. 5% max. A wydaje mi się, że i niżej.Źródło?
Zgadzam się z tym. Za większe pieniądze powinno się grać typy, które naprawdę mocno czujemy, że wejdą. Czasem nie musi to być typ na mecz, który ma się odbyć w najbliższej przyszłości, a może to być nawet długoterminówka.Moja ogólna uwaga na temat hazardu jest również taka, że to coś ma sens tylko wówczas, gdy traktujemy to jako coś w rodzaju funduszu emerytalnego. Jak rozważam swoje błędy, to bardzo często dochodzę do wniosku, że gubiła mnie niecierpliwość, chęć regularnego pomnażania kapitału. To tak nie działa. Nie w boksie. Najlepiej grać rzadko, a odważnie. Na przykład 10 zakładów rocznie. Nie ma nic gorszego niż konieczność zarobienia na bieżące lub nadchodzące wydatki. Hazard jest w sumie tylko dla bogatych. Dobry pomysł jako fundusz emerytalny, ale fatalny jako praca.
Kolego, jak on by to zagrał po kursie 6,00 to już na długo przed tym meczem mógłby skontrować po kursie 3 i też by miał 200% zysku. Przy grubej kasie często tak się robi i nikt nie schodzi na zawał... ????5xharoldx5 - z całym szacunkiem... ale mecz nr 7 i gol w dogrywce, to serio warte "włożenia w to wszystkich swoich wolnych pieniędzy"? Może dobrze się stało. Zszedłbyś na zawał, zanim by się ta dogrywka skończyła