Barry Hearn: Nie mam planu, mam pomysły
Już we wtorek, 2 grudnia, Barry Hearn może stać się pierwszą postacią światowego snookera. Wszystko w rękach 96 zawodowych snookerzystów, którzy mogą głosować za lub przeciw wotum zaufania dla obecnych władz, na czele których stoi Sir Rodney Walker.
Większość obserwatorów z osobą Hearna wiąże nadzieje, które trudno porównać z czymkolwiek znanym. Jego 35 lat doświadczenia w promowaniu różnych dyscyplin sportowych - prawie zawsze z sukcesem - sprawiło, że na Wyspach postrzegany jest niemal jak bóg od sportowej menadżerki albo przynajmniej król Midas, który "czego nie dotknie, zamienia się w złoto".
Z całą pewnością przed światowym snookerem nie było tak krytycznej chwili już od wielu, wielu lat. Gdyby brać pod uwagę jedynie oczekiwania Brytyjczyków, należałoby wtorkowe głosowanie i ewentualne przejęcie władzy przez Hearna porównać z najbardziej przełomowymi dla tej dyscypliny wydarzeniami, takimi jak pojawienie się jej w kolorowej telewizji czy stworzenie systemu rankingowego.
Poparcie dla Hearna, czy też niezadowolenie z osoby Walkera i chęć głosowania przeciw wotum zaufania, w mniej lub bardziej otwarty sposób, wyrazili już między innymi: Steve Davis, Ronnie O'Sullivan, Allister Carter, Mark Selby, John Higgins, Shaun Murphy, Barry Pinches, Michael Holt... Oczywiście nie jest to kompletna lista.
Patrząc na te nazwiska trudno też nie odnieść wrażenia, że sprawa przejęcia władzy przez Hearna jest przesądzona. Prawda jednak jest taka, że nie jakość, a ilość (liczba...) ma tu znaczenie. Do udziału w głosowaniu uprawiony jest każdy 96 snookerzystów grających w Main Tourze.
Najpierw będzie głosowane wotum zaufania dla Walkera i jego zarządu. Jeśli zawodnicy zagłosują na "nie", będą potem musieli powołać nową władzę z, to pewne, Hearnem na czele.
Czy dla grających i kibicujących poza Wielką Brytanią osoba Barry'ego Hearna również powinna wiązać się z tak pożądanym skazaniem na zalew snookera? Raczej nie. 60-letni Anglik do tej pory menadżerskie sukcesy odnosił praktycznie wyłącznie na Wyspach. Trudno uwierzyć, żeby był bardziej skłonny zaryzykować ekspansję na nowe rynki niż zarabiać pieniądze na gruncie, na którym czuje się mocny i pewny swego.
Kilka dni temu pisaliśmy o planach, jakie przedstawił oficjalnie urzędujący prezes WPBSA Sir Rodney Walker. Jakie plany ma Hearn? - Nie mam planów - odpowiada bez ogródek sam zainteresowany. - Mam dużo pomysłów.
Poniżej wybrane wypowiedzi z wywiadu, jakiego Barry Hearn udzielił dla thesnookerforum.com.
- Nie mam planu. Mam mnóstwo pomysłów, ale dopóki nie będę miał dokładnej wiedzy na temat obecnego stanu rzeczy - istniejących kontraktów, obowiązującego biznesplanu itd. - nie będę w stanie odpowiedzialnie i oficjalnie niczego zaproponować.
- Wiem jednak, jaki jest horyzont czasowy dla ewentualnych przyszłych działań. Mogę zatem powiedzieć, że do maja lub najdalej do początku czerwca, zaproponuję zawodnikom coś, co przypominać może w strukturze to, co zrobiłem w darcie. Zamierzam przedstawić cykl Pro Tour, w skład którego wchodziłoby około 25 turniejów granych w weekendy na terenie całego kraju [czyli Wielkiej Brytanii, co dla Europy kontynentalnej oznaczałoby utrwalenie snookerowej alienacji - przyp. pk]. Rozgrywki te nie mają na celu zaoferowania graczom finansowej
fortuny - mówimy tu o turniejach z pulą nagród rzędu 25 tysięcy funtów. Chodzi o zaproponowanie możliwości ciągłej gry, czyli tego, co jest podstawa ich zawodowego życia.
- Zachowałbym przy tym oczywiście większość z istniejących turniejów. Racjonalne postępowanie nakazywałoby jednak wcześniejsze szczegółowe przyjrzenie się każdemu z nich i stwierdzenie, czy mają racje bytu na współczesnym rynku.
- Ideą Pro Touru, którego zwieńczeniem byłby turniej Players'
Championship, a jego finał stałby się jedynym dodatkiem do krajowych transmisji ze snookera.
- Jeśli chodzi o kwestię współpracy z BBC: jestem bardzo zainteresowany jej kontynuacją i zacieśnieniem. Z pewnością nie mam zamiaru rezygnować z BBC, a przecież pojawiły się głosy, że będę chciał przenieść snookera do Sky. To absolutnie nie znajduje się w zakresie moich planów. Pragnę, żeby sport pozostał w BBC i stał się dla stacji jeszcze bardziej opłacalny. To oczywiście będzie wymagało dyskusji i nie zostanie załatwione w ciągu jednej nocy.
- Główne pytanie, jakie trzeba będzie postawić zawodnikom podczas najbliższego Walnego Zgromadzenia, brzmi: czy jesteście zadowoleni z tego, jak obecnie zarządzany jest sport? Nie jest to sprawa osobista. Nie ma tutaj miejsca na rywalizację Sir Rodney Walker - Barry Hearn. I to w żadnym kształcie! Jeśli zawodnicy odpowiedzą, że tak, są zadowoleni z obecnego zarządu, dla mnie to nie jest żaden problem. Mam tysiąc innych rzeczy do roboty. Jeśli tego zadowolenia nie ma, to macie alternatywę. Po prostu.
- Nie mam planów zredukowania liczby zawodników w Main Tourze [obecnie gra 96, pojawiały się głosy, że Hearn będzie chciał zmniejszyć tę liczbę do 32 - przyp. pk]. Podkreślam, że do żadnych redukcji nie dojdzie na 100%. To, do czego będę dożył, to stworzenie z grona profesjonalnego... grona profesjonalnego. Miałoby się to odbyć poprzez tworzenie dla zawodników możliwości gry. Na każdym poziomie. Jedynym kryterium udziału w tej grze byłyby posiadane umiejętności. Nie chodzi zatem o tworzenie turniejów dla kogoś, kto chce się zabawić w weekend, ale dla tych, którzy biorąc udział w zawodach wybierają się do pracy. To jest i ma być ich
praca.
- To co wspólnie z Matchroom Sport mam do zaoferowania, to 35 lat doświadczenia w promowaniu sportu i rozwój dyscyplin sportowych, w które byliśmy zaangażowani, do rozmiarów, o których ludzie związani z tymi dyscyplinami nawet nie marzyli, zanim się pojawiliśmy. Nie mówimy też tutaj o zamienianiu snookera w darta. Mówimy o popularyzowaniu snookera i kreowaniu osobowości. To oczywiście na dalszą przyszłość, a na teraz cel jest bardzo prosty: sprawić, żeby ten sport zwyczajnie stał się większy. Jeśli to się nie uda, zawodnicy także mnie będą mogli wykopać. Nie ma problemu. Będę jednak bardzo zaskoczony, jeśli nie poradzę sobie z tym wyzwaniem.