carpini
Użytkownik
Znów były emocje, na prawdę ciekawa seria. Co cieszy, mecze nie są oparte na dominacji gwiazd swoich zespołów, ale o losach wyniku decydują rezerwowi lub drugoplanowi gracze. W poprzednim meczu losy spotkania na gorzyśc LAL przechylił Derek Fisher, dziś byli to waleczny Glen Davis i domi-Nate Robinson.
3-krotny zwycięzca konkursu wsadów bardzo mi się w tym meczu podobał. Energia, którą wnosi do drużyny jest bezcenna, a jego ekslozywnośc dodaje Celtom skrzydeł. Nate wszedł w mecz, w pierwszej połowie trafiał trójki (2/2) i dobrze zastępował Rondo. W drugiej połowie pokazał, że potrafi także trafiac do kosza po penetracjach i sposób, w jaki zdobywał punkty był wielowymiarowy. Wielki + dla Doca Riversa. Dostrzegł wielki potencjał Nate'a, to że może byc bardzo przydatny drużynie i utrzymywał go na boisku przez dłuższą częśc 4 kwarty. 12 pkt w 16 minut na 50% skuteczności.
Glen Devis po raz kolejny pokazał jak fizyczna potrafi byc jego gra. Pau Gasol nie potrafił powstrzymac Big Baby, dzięki czemu ten był drugim strzelcem Celtów z 18 punktami na koncie. Świetnie atakował także deskę w ofensywie. 4 zbiórki na tablicy rywala pozwoliły na ponowienia. Pamiętamy pierwszy mecz, gdzie Lakers byli 16-0 jeśli chodzi o second chance points. Za sprawą m.in Glena stał się to teraz atut Celtów.
Oglądając mecz miałem wrażenie, że gospodarze nie mogą tego przegrac. Świetna obrona, dużo więcej włożonej energii w mecz, eksplozywnośc (KG walący pięścią w parkiet, Davis swoim krzykiem prawie wywołuje ruchy tektoniczne i Nate non-stop rozgrzewający publikę) i team work sprawiły, że 'Zieloni' wyglądali dużo lepiej. Gdyby nie masa spudłowanych open-looków czy proste straty w fast-breakach to ekipa Pierce'a wcześniej mogła sobie zapewnic przewagę kilku posiadań. Genialnie zagrał dziś w nocy Kobe. Dobra selekcja rzutów i niezłe 6/11 za 3. 7 strat rzuca się jednak w oczy. To jednak efekt dobrej obrony duetu Allen/Allen. Lakers, jak na nich, wyglądali w tym meczu nazbyt bezbarwnie.
Sędziowie, hmm nie mam siły już o tym nawet myślec, ale baardzo negatywnie na wszystko wpływają. Szczęście, że błędne decyzje są w obie strony i nie można powiedziec, że arbitrzy przesądzili o wyniku spotkania. Stern, do something!
Lakers drugi raz w tych PO nie przekroczyli bariery 90 pkt. Od razu na myśl nasuwa się kwestia Bynuma. Tylko 12 minut na parkiecie. Jeśli A.B. nie będzie mógł spędzac kilkudziesięciu minut na parkiecie to jako mistrza NBA widzę Boston.
Game 5 z w nocy z niedzieli na poniedziałek. Stay tuned!
P
3-krotny zwycięzca konkursu wsadów bardzo mi się w tym meczu podobał. Energia, którą wnosi do drużyny jest bezcenna, a jego ekslozywnośc dodaje Celtom skrzydeł. Nate wszedł w mecz, w pierwszej połowie trafiał trójki (2/2) i dobrze zastępował Rondo. W drugiej połowie pokazał, że potrafi także trafiac do kosza po penetracjach i sposób, w jaki zdobywał punkty był wielowymiarowy. Wielki + dla Doca Riversa. Dostrzegł wielki potencjał Nate'a, to że może byc bardzo przydatny drużynie i utrzymywał go na boisku przez dłuższą częśc 4 kwarty. 12 pkt w 16 minut na 50% skuteczności.
Glen Devis po raz kolejny pokazał jak fizyczna potrafi byc jego gra. Pau Gasol nie potrafił powstrzymac Big Baby, dzięki czemu ten był drugim strzelcem Celtów z 18 punktami na koncie. Świetnie atakował także deskę w ofensywie. 4 zbiórki na tablicy rywala pozwoliły na ponowienia. Pamiętamy pierwszy mecz, gdzie Lakers byli 16-0 jeśli chodzi o second chance points. Za sprawą m.in Glena stał się to teraz atut Celtów.
Oglądając mecz miałem wrażenie, że gospodarze nie mogą tego przegrac. Świetna obrona, dużo więcej włożonej energii w mecz, eksplozywnośc (KG walący pięścią w parkiet, Davis swoim krzykiem prawie wywołuje ruchy tektoniczne i Nate non-stop rozgrzewający publikę) i team work sprawiły, że 'Zieloni' wyglądali dużo lepiej. Gdyby nie masa spudłowanych open-looków czy proste straty w fast-breakach to ekipa Pierce'a wcześniej mogła sobie zapewnic przewagę kilku posiadań. Genialnie zagrał dziś w nocy Kobe. Dobra selekcja rzutów i niezłe 6/11 za 3. 7 strat rzuca się jednak w oczy. To jednak efekt dobrej obrony duetu Allen/Allen. Lakers, jak na nich, wyglądali w tym meczu nazbyt bezbarwnie.
Sędziowie, hmm nie mam siły już o tym nawet myślec, ale baardzo negatywnie na wszystko wpływają. Szczęście, że błędne decyzje są w obie strony i nie można powiedziec, że arbitrzy przesądzili o wyniku spotkania. Stern, do something!
Lakers drugi raz w tych PO nie przekroczyli bariery 90 pkt. Od razu na myśl nasuwa się kwestia Bynuma. Tylko 12 minut na parkiecie. Jeśli A.B. nie będzie mógł spędzac kilkudziesięciu minut na parkiecie to jako mistrza NBA widzę Boston.
Game 5 z w nocy z niedzieli na poniedziałek. Stay tuned!
P