Mała dygresja...
Trzeba przyznać, że ta gala jest dowodem że dobrze być Mamedem w
KSW. Chyba tylko tu walkę o tytuł może dostać wprawdzie były mistrz i legenda naszego
MMA, ale też po serii 3 porażek z rzędu, a jego rywalem jest gość który go niedawno pokonał. Wiem że to awaryjny main event, ale wydaje się że dało się sklecić coś bardziej racjonalnego niż po raz kolejny grzać się w nieco gasnącym blasku Chalidowa. Oby tylko była to prawdziwa walka, a nie jakiś pokaz quasi treningowy.
==========
Andreas Gustafsson - Damian Janikowski
Zwycięzca:
Andreas Gustafsson @ 2.96 Janikowski przez niejednogłośną decyzją sędziów (29-28, 29-28, 28-29)
Fortuna
Przesadzone kursy na Szweda, chyba bardziej oddające szanse w tej walce kursy są u konkurentów rzędu @2.40. Nie można nie szanować Janikowskiego, bo federacja nie daje mu łatwych walk (poza pierwszym i ostatnim to jego rywale byłi z wyższej półki jaką u nas można dostać). Ale też Polak dał więcej niż wystarczająco powodów żeby nie ufać mu jako faworytowi. Faktem jest że fama zapaśnika medalisty olimpijskiego trochę przybladła, zwłaszcza kiedy ona nie jest poparta żelazną kondycją, a i twardość szczęki Janikowskiego już została kilkakrotnie zweryfikowana negatywnie. Teraz dostaje debiutanta w
KSW, z nieskalanym na razie rekordem nabitym na przeciętnych rywalach. Tylko pytanie czy Janikowski jest od nich aż tyle lepszy żeby ze Szwedem być wyraźnym faworytem? Mam wątpliwości. Głównie co do wytrzymałości na ciosy Polaka, bo Gustafsson ma siłę w ręce i pewnie w stójce będzie szukał swoich przewag, i co gorsza może je znaleźć bo defensywa Janikowskiego jest dziurawa. Janikowski słusznie jest faworytem, ale nie aż takim jak sugeruje ten kurs, jest zbyt dużo wątpliwości co do jego walorów by nie dać szansy rywalowi na jakiś podłączający cios, zwłaszcza w pierwszej rundzie.