Antoine Vayer, były trener w drużynie Festina, we współpracy z dziennikiem "
Le Monde", dokonał analizy mocy generowanej na znanych podjazdach przez czołowych zawodników. W ukazującej się właśnie książce "La Preuve par 21" szczególnie przyjrzał się Tour de
France, prezentując generowaną moc zwycięzców wyścigu od 1983 roku.
Okazuje się, że Lance Armstrong, okrzyknięty beneficjentem "najbardziej zaawansowanego programu dopingowego w historii", znajduje się dopiero na 6. miejscu wśród rekordzistów, ze średnim wynikiem 438 watów osiągniętym w Tourze 2001.
Na topie tego szczególnego rankingu jest Miguel Indurain, który podczas piątego zwycięstwa w Wielkiej Pętli w 1995 roku wycisnął średnią 455 watów. Podium zajmują Bjarne Riis (449 - 1996 r.) i Marco Pantani (446 - 1998 r.), a dalej są Jan Ullrich (441 - 1997 r.) i Alberto Contador 2009 (439 - 2009 r.).
Vayer wyniki te interpretuje w ten sposób, że "Boss" ścigał się w epoce post-EPO, gdy ten środek był już wykrywany w testach, dlatego erytropoetynę stosowano ostrożnie, w mniejszych dawkach.
Francuz opracował własną skalę, zaliczając zawodników przekraczających 450 watów do "mutantów", a w widełkach 430-450 do "nadprzyrodzonych".
Zapytany czy od 1983 roku są kolarze poza podejrzeniem wskazał na Grega LeMonda: - Wydaje się, że zawsze osiągał "ludzkie" wartości.
Amerykanin podczas swojego pierwszego zwycięstwa w 1986 roku miał średnią 381 watów, w 1989 - 408, a w 1990 - 407.
W "zielonej strefie" (poniżej 410 watów) ma się znajdować również Cadel Evans, którego średnia w 2011 roku wyniosła 406 watów.
Epoka EPO wszystko zmieniała, na co przywołał nazwisko Bjarne Riisa. W 1993 roku uzyskał 399 watów, natomiast trzy lata później - 449, gdy miał już 32 lata. LeMond nigdy nie przekroczył 410 watów i zaczął przegrywać nawet ze starszymi od siebie kolarzami.
Obok Induraina, drugim "mutantem" jest Laurent Jalabert. Francuz na początku kariery specjalizował się w sprintach, karierę kończył jako rasowy góral. Podczas Vuelty 1996 roku na wspinaczce Lagos de Covadonga uzyskał 468 watów, rok później, na tej samym podjeździe - 478. Jego rekord pochodzi z góry nazwanej jego imieniem - Col de Mende, gdzie w czasie Touru 1995 zmierzono mu 495 watów.
Vayer ostatnie 30 lat w peletonie dzieli na trzy okresy. - Przed 1990 rokiem mieliśmy epokę pre-EPO, kolarze flirtowali z liczbą 410 watów, dzięki kortykosterydom i sterydom. Potem, do 1998 roku, nastąpił skok do 450 watów wraz z nadejściem EPO. Po wprowadzeniu testów na erytropoetynę, do łask powróciło przetaczani krwi. To była epoka Armstronga, gdy poziom ustabilizował się w okolicach liczby 430 watów. Od 2011 roku możemy mówić o nowe "mieszanej" epoce. Wyniki spadły w dół, ale występują podejrzane wartości, powyżej 410 watów.
na podstawie Cyclingnews.com