Jerzy Janowicz zawodnik topXX? No właśnie top ile? Po finale w Paryżu od razu pojawiły się głosy o top10, top5, top1 i inne różne cyferki z kosmosu. Ale tak realnie, gdzie Janowicz mógłby się na stałe zadomowić po tym co widzieliśmy przez ostatnie 2 lata? Top10? W życiu nie. Top20? Żadnych znaków świadczących o takiej możliwości. Top30? Dalej za wysoko do Jurka. Top40? Tu już zbliżamy się do poziomu na którym Janowicz może egzystować. Miejsce, które aktualnie zajmuje oddaje jego możliwości i nie widzę, żadnych znaków świadczących o tym, że mógłby być wyżej. Jak tek słucham o jego możliwościach, potencjale, serwisie, mocnej dobrej grze, to ja się pytam gdzie to wszystko jest? Zamknął w szopie i zapomniał kluczyka do kłódki? No, bo sorry, ale przez 2 lata nie pokazał kompletnie nic, to czemu ja mam wierzyć, że on potrafi dobrze grać? To wszystko opiera się na zasadzie, że kiedyś mu coś wyszło, jest Polakiem, a nie jesteśmy narodem gdzie mamy talentów na pęczki, więc bezgranicznie wierzymy w to, że Janowicz potrafi grać. To ja się pytam o jakikolwiek fakt, potwierdzający tą tezę, bo serio nie widzę żadnego. Popatrzmy na wyniki Janowicz z zeszłego roku, to są notoryczne porażki lub wygrane po zaciętych meczach z zawodnikami z poziomu top50-250. Kiedy był jakiś mecz Janowicza, gdzie wygrał bez najmniejszego problemu i moglibyśmy po nim powiedzieć, że zmiótł przeciwnika z kortu? Taki mecze w przeciągu 2 lat, można policzyć na palcach jednej ręki. Jakieś spektakularne wygrane w zeszłym sezonie? Udało się pokonać top8 Dimitrova i top12 Haas'a ale tego drugiego to bym nie brał na poważnie, bo Niemiec kilka miesięcy później zakończył karierę i to był cień zawodnika. To by było na tyle z sukcesów w 2014 roku. Co było w 2013? A nawet trochę lepiej. Tam udało się pokonać top8 i top9 Tsongę i Gasqueta co prawda na ziemi a wiadomo, że Francuzi na tej nawierzchni mistrzami nie są, ale ogólnie udany turniej w Rzymie. Oczywiście był też pamiętny Wimbledon, najłatwiejsza droga do półfinału Wielkiego Szlema ever, no ale te 5 meczów z rzędu trzeba było wygrać i udało się Janowiczowi nie zmarnować tego, także plus jest. Ale oprócz tych 2 turniejów, podobnie jak w 2014, były męczarnie lub porażki z zawodnikami z poziomu top50. Także jak ktoś gra 2 dobre turnieje w ciągu 2 lata, a przez pozostały czas gra słabo, to powinno się wydawać normalne, że za standard bierzemy słabą grę, a lepsze wyniki traktujemy jak "wypadek przy pracy". A jednak z tego co czytam to ludzie chcą to widzieć zupełnie przeciwnie. Że, słaba gra to jest po prostu słabszy dzień czy okres przejściowy, a jak się trafi raz na rok dobry mecz, to wszyscy uznają to za jakąś oczywistość, że te dobre mecze będą teraz standardem. Przecież to jest śmieszne i nielogiczne podejście. Skoro Janowicz przez 2 lata dzień w dzień prowadzi równe mecze z graczami top50 i niżej, a z lepszymi nie podejmuje walki to czemu, ktoś chce go promować jako zawodnika top20? Dla mnie to totalne nieporozumienie.
Zaraz ktoś wyskoczy z mocnymi stronami Janowicza. Że świetny serwis, że super forhend, że niby świetne skróty, na prawdę nie wiem co dalej, bo nie widzę, mocnych stron w jego grze. Jak można mówić, że czyimś atutem jest serwis, skoro ten ktoś nie potrafi serwować? Nie znam statystyk, jakby ktoś takie miał to mógłby przytoczyć, ale z 99% pewnością, powiem, że Janowicza nie ma w top25 w % trafiania 1 serwisem, % wygrywania piłek po 1 serwisie, ilości asów, ilości wygrywających serwisów, za to wysoko plasuje się w rankingu liczby DF-ów, liczby nieobronionych BP., przegranych gemów serwisowych. Nie chcę tu jakiś wielkich tez stawiać, ale jak powiem, że Janowicz jest najgorzej serwującym tenisistą ze wzrostem powyżej 2,00 metrów to pewnie nie skłamie. Jakbym miał sporządzić liczbę top25 najlepiej serwujących zawodników to nie sądzę, aby znalazło się tam miejsce dla Janowicza? Jest to zbyt ułomny serwis, nie przynoszą żadnej korzyści w meczu. Forhend nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle zawodników z miejsc w okolicach 50. No może jest mocniejszy, co przy takim wzroście chyba jest oczywiste, ale też co druga piłka ląduje w trybunach, także kiepsko. Po co on gra te skróty to nie wiem, bo to na pewno nie jest zalecenie taktyczne, no chyba, że trener jest idiotą. Jest to uderzenie, które przynosi same szkody. Nie wiem jaka jest skuteczność tych skrótów, ale raczej 50% to nie przekracza. Jak się uda, to jest chwilowa radość, a jak nie to frustracja i kompletne wybicie z rytmu. Nagle potrzeba zagrać forhend i Janowicz nie wie jak, bo na ostatnie 15 uderzeń 12 to były skróty i leci forhend za forhendem w aut i nic nie idzie, powrót do skrótów, które nie przynoszą żadnego punktu i za chwilę możemy się pakować i iść pod prysznic po przegranym meczu. do tego dochodzi cała masa ruchów, przyruchów, tików Janowicza, bez wyeliminowania, których nie można przejść na wyższy poziom, a on się tego nigdy nie pozbędzie, bo tak już ma. Także jak ktoś porównuje Janowicza do Raonica, Dimitorva czy Nishikoriego to mi się na śmiech zbiera. Janowicz to zawodnik top50, nie dający żadnych podstaw, aby myśleć, że mógłby być wyżej i tyle ????
Żeby nie było tak negatywnie, to awans do top50 to jest sukces. Przecież to nie jest takie hop siup, że sobie z granie w szopie awansujesz na 50 miejsce w rankingu
ATP i tydzień w tydzień grasz z najlepszymi na świecie. Trzeba się sporo napracować, trzeba jakiś umiejętności, za darmo się tego nie dostanie. ilu Polaków może się pochwalić awansem do top czy nawet top100 rankingu
ATP? Kilku. Także brawo Janoczi, good job. jesteś strasznym bucem, ale i tak chętnie bym się z tobą na miejsca zamienił ????