Podsumowanie czwartej kolejki spotkań:
Grupa A:
David Bluthenthal pudłował niemiłosiernie przez całe spotkanie przeciwko Khimki Moskwa. Na dziewięć rzutów trafił tylko raz, a tymczasem gospodarze rozegrali fantastyczną trzecią kwartę i dzięki temu prowadzili przed ostatnią odsłoną 58:56. I choć wydawało się, że utrzymają nieznaczną przewagę do końca, wszak jeszcze na minutę przed końcem wygrywali 74:72, najpierw z dystansu przymierzył Jeremy Pargo, a akcję na wagę zwycięstwa wykonał wspomniany Bluthenthal. Było sześć sekund do końca, gdy Pargo spudłował spod kosza przy stanie 76:75 dla Khimki, lecz piłkę w ataku zebrał Doron Perkins i podał na obwód do niepilnowanego Izraelczyka, a ten oddał celny rzut, choć wcześniej seriami nie trafiał do kosza. - To zwycięstwo to nie przypadek, ale efekt ciężkiej pracy i wiary we własne umiejętności. Oczywiście nie ustrzegliśmy się kilku wpadek, ale generalnie zagraliśmy dobrze zarówno w ataku, jak i obronie - powiedział David Blatt, trener Maccabi. W jego zespole najskuteczniejszymi strzelcami byli Chuck Eidson i Sofoklis Schortsanitis (obaj po 16 oczek). Dla gospodarzy 15 punktów zdobył Kresimir Loncar.
Khimki Moskwa - Maccabi Tel Awiw 76:78 (10:19, 21:23, 27:14, 18:22)
(Loncar 15 (1x3), Monya 11 (3x3), Lopez 11 (3x3), Eze 10, Fridzon 10 (1x3) – Eidson 16 (2x3), Schortsanitis 16, Pnini 11 (2x3))
Asseco Prokom Gdynia - Partizan Belgrad 62:69 (18:20, 18:19, 15:13, 11:17)
(Brown 16 (2x3), Varda 14 (2x3), Ewing 10 - Gist 16 (3x3), Jawai 15, Katić 10)
Sensacja w Kraju Basków! Podopieczni Aco Petrovicia, koszykarze Żalgirisu Kowno pokonali faworyzowaną Caję Laboral Baskonia czterema punktami i dzięki temu nadal liczą się w grze o fazę TOP 16. Jeszcze kapitalna
trójka równo z syreną 24 sekund Martina Rancika dała gospodarzom nadzieję na korzystny rezultat (84:85 dla na 45 sekund przed końcem), lecz już chwilę później Martynas Pocius i Tomas Delinikaitis rzutami wolnymi zwiększyli przewagę do stanu 88:84. Indywidualnymi akcjami sytuację próbował ratować jeszcze Marcelinho Huertas, lecz odpowiedź Pauliusa Jankunasa była natychmiastowa. - Jestem dumny ze swoich koszykarzy, którzy zostawili serce na parkiecie. Mimo wielu ciężkich okoliczności nie przestaliśmy wierzyć w końcowy sukces i myślę, że zasłużyliśmy na wygraną - uznał trener Petrović. - Kto nie gra dobrze w obronie, nie może wygrywać - stwierdził lakonicznie Dusko Ivanović, szkoleniowiec Caji Laboral.
Caja Laboral Baskonia - Żalgiris Kowno 88:92 (22:24, 19:19, 22:21, 25:28)
(Rancik 24 (3x3), Teletović 17 (1x3), Huertas 14 (2x3) - Begić 18, Pocius 16, Kalnietis 14 (2x3), Jankunas 12, Watson 11)
Grupa B:
Predrag Suput dwoma celnymi rzutami wolnymi na 2,5 sekundy przed końcem czwartej kwarty zapewnił Brose Baskets Bamberg kolejną szansę. Dzięki tym punktom niemiecki zespół doprowadził bowiem do dogrywki w starciu z wielkim Realem Madryt. Dodatkowe pięć minut okazało się być jednak popisem D’Ora Fischera. Amerykanin najpierw wyprowadził swoją ekipę na prowadzenie 81:77, a gdy goście ponownie doprowadzili do remisu za sprawą Briana Robertsa (21 oczek w całym spotkaniu), wykonał akcję meczu, dobijając niecelny rzut Sergio Llulla w ostatniej sekundzie dogrywki. - Dzisiejszy pojedynek tylko potwierdza jak wyrównana jest w tym roku Euroliga. Tutaj każdy może wygrać z każdym dlatego zwycięstwo takie jak te cieszy nas podwójnie. Ogółem zagraliśmy przeciętnie, można powiedzieć, że słabo, ale cieszę się z dwóch punktów. Nadal walczymy o pierwsze miejsce w grupie - wyznał na konferencji prasowej trener Realu, Ettore Messina.
Real Madryt - Brose Baskets Bamberg 83:81 OT (14:20, 23:16, 18:18, 18:19, 10:8)
(Reyes 18, Llull 12 (1x3), Fischer 10 - Roberts 21 (3x3), Hines 17, Suput 14 (2x3))
Przed sezonem zastanawiano się jak trener Dusan Ivković poradzi sobie z rotowaniem na pozycji numer jeden, mając do dyspozycji Vassilisa Spanoulisa oraz Milosa Teodosicia, prawdopodobnie dwóch najlepszych rozgrywających w Europie na ten moment. Jak się okazuje, doświadczony szkoleniowiec znalazł na parkiecie miejsce dla obu koszykarzy i fakt ten przekłada się na grę całego zespołu. Olympiacos pewnie pokonał bowiem Spirou Charleroi, a goście odrobili część strat już wówczas, gdy na parkiecie przebywały rezerwy miejscowych. - Dobrze zaczęliśmy ten pojedynek i potem grało nam się łatwiej. Mimo, że rywal starał się walczyć bardzo agresywnie w obronie, dawaliśmy sobie z tym radę i dlatego generalnie mogę być usatysfakcjonowany - stwierdził trener Olympiacosu na konferencji prasowej. Najskuteczniejszym zawodnikiem spotkania został Rasho Nesterović, zdobywca 18 oczek (8/8 z gry) i sześciu zbiórek.
Olympiacos Pireus - Spirou Charleroi 86:78 (23:16, 19:17, 22:17, 22:28)
(Nesterović 18, Spanoulis 15 (1x3), Nielsen 12 (1x3), Teodosić 10 - Hill 14, Gomis 13 (1x3), Broyles 12 (2x3), Wright 11, Mallet 10 (2x3))
- Bez dwóch zdań to były nasze najlepsze zawody w tym sezonie. Mam oczywiście sporo pretensji co do defensywy moich podopiecznych, głównie ze względu na fakt, że w czwartej kwarcie stracili aż 30 oczek, ale zagraliśmy naprawdę świetnie w ataku - powiedział po meczu Unicaja Malaga - Lottomatica Rzym trener tych pierwszych, Aito Garcia Reneses. Jego podopieczni nieznacznie prowadzili po pierwszej kwarcie, lecz druga była w ich wykonaniu koncertowa - aż 26 punktów zdobytych i tylko dziewięć straconych. Jak się później okazało, różnica z tej części meczu zaważyła na końcowym wyniku 104:83. Najskuteczniejszym strzelcem meczu został Berni Rodriguez (24 oczka i cztery trójki), a niewiele gorszy był Uros Tripković (21 oczek i pięć trójek). Dla pokonanych 20 punktów zdobył Jacopo Giachetti.
Unicaja Malaga - Lottomatica Rzym 104:83 (17:16, 26:9, 27:28, 34:30)
(Rodriguez 24 (6x3), Tripković 21 (5x3), Archibald 12, Freeland 12, Blanco 10 (1x3) - Giachetti 20 (1x3), Washington 15, Vitali 11 (1x3), Dasić 10, Djedović 10 (1x3))
Grupa C:
Regal FC Barcelona - Lietuvos Rytas Wilno 69:55 (10:11, 24:14, 17:12, 18:18)
(Mickeal 16 (2x3), Perović 12, Morris 10 (2x3) - Bjelica 13,
El-Amin 10, Milosević 10, Valanciunas 10)
- To dla nas wyjątkowe spotkanie, moi koszykarze wykonali kawał dobrej roboty. Na początku sezonu dostaliśmy łomot od Montepaschi, potem od Barcelony, ale dzisiejsze zwycięstwo nadal pozwala nam marzyć o fazie TOP 16. Cieszy mnie zwłaszcza postawa moich graczy z drugiej połowy - nie mógł nachwalić się swojego zespołu trener Cholet Basket, Erman Kunter. Jego podopieczni pokonali bowiem Cibonę Zagrzeb na wyjeździe, pewnie prowadząc od pierwszej do ostatniej akcji, a najskuteczniejszym graczem meczu został Antywane Robinson, autor 20 oczek. Niewiele gorszy był as gospodarzy, Leon Radosević, który rzucił 19 punktów i miał 10 zbiórek. - Cholet zasłużyło na tą wygraną. Mieli pomysł na naszą ofensywą i każdorazowo znajdywali odpowiedź w sytuacji, gdy próbowaliśmy zmniejszać straty. Mimo czterech porażek nie zamierzamy się poddawać. Będziemy walczyć dalej - stwierdził trener Cibony, Zdravko Radulović.
Cibona Zagrzeb - Cholet Basket 71:84 (20:27, 20:19, 18:17, 13:21)
(Radosević 19, Bogdanović 15 (1x3), Stipcević 12 (2x3), Zubcić 11 (1x3) - Robinson 20 (1x3), Mejia 17 (3x3), Avdalović 15 (2x3), Vebobe 12)
Choć wizualnie wydawało się, że spotkanie pomiędzy dwoma niepokonanymi zespołami grupy C jest bardzo wyrównane, już od pierwszej akcji zawodnicy Fenerbahce Ulkeru Stambuł narzucili rywalom ze Sieny swoją koszykówkę i stopniowo,
kosz po koszu, budowali przewagę, która do przerwy wynosiła sześć oczek, a po trzydziestu minutach już dziesięć. Ostatecznie zakończyło się na zwycięstwie 81:68. Dzięki temu koszykarze Nevena Spahiji pozostali jedyną drużyną, która nie przegrała jeszcze meczu w tej stawce. - Cóż mogę powiedzieć. Jestem bardzo zadowolony. Moi zawodnicy zagrali jak prawdziwy kolektyw. Skutecznie dzielili się piłką, nie interesowały ich indywidualne popisy ale dobro całego zespołu. I o to chodzi - cieszył się chorwacki szkoleniowiec mistrza Turcji, a zupełnie odmienną opinię przedstawił Simone Pianigiani. - To było fatalne, po prostu fatalne. Niby staraliśmy się walczyć, ale nic z tego nie wychodziło. Przeciwny skutecznie nas zneutralizowali - powiedział Włoch. W jego szeregach najskuteczniejszym graczem był Bo McCalebb, autor 18 oczek. Dla Fenerbahce 13 punktów rzucił Mirsad Turkcan.
Fenerbahce Ulker Stambuł - Montepaschi Siena 81:68 (19:15, 21:19, 18:14, 23:20)
(Turkcan 13 (3x3, 10 zb.), Tomas 11 (2x3), Ukić 11 (1x3) - McCalebb 18 (3x3), Lavrinović 12 (2x3))
Grupa D:
Power Electronics Walencja - Armani Jeans Mediolan 69:80 (14:23, 14:21, 15:22, 26:14)
(Martinez 15 (3x3), Pietrus 12, Richardson 12 (2x3), de Colo 10 - Maciulis 26 (2x3), Petravicius 18, Hawkins 17 (1x3))
O ile jeszcze w pierwszej kwarcie goście ze Stambułu nawiązywali walkę z gospodarzami, ekipą Panathinaikosu Ateny, w drugich dziesięciu minutach na parkiecie istnieli tylko miejscowi. Bardzo dobre spotkanie rozgrywał Mike Batiste (ogółem 17 oczek), który mógł ponadto liczyć na swoich partnerów z zespołu - 12 punktów dorzucił Stratos Perperoglou, 11 punktów i sześć asyst miał Nick Calathes i Panathinaikos prowadził do przerwy 41:29, a po trzech kwartach już 61:40. Ostatecznie skończyło się na dwudziestotrzypunktowej wygranej. - Koncentracja moich koszykarzy była dzisiaj godna podziwu. Nawet na moment nie przestali grać na sto procent swoich możliwości i w każdej kolejnej akcji starali się podwyższyć prowadzenie, dlatego jestem bardzo zadowolony z ich postawy i ze zwycięstwa - cieszył się Żeljko Obradović, trener Ateńczyków. - Zagraliśmy dobrze tylko w pierwszej kwarcie, a mecz wygrywa ten, kto zagra dobrze cztery - rzucił lakonicznie Velimir Perasović, opiekun Efesu Pilsen. Wśród jego zawodników najlepiej zaprezentował się Bostjan Nachbar, autor 13 oczek.
Panathinaikos Ateny - Efes Pilsen Stambuł 84:61 (15:12, 26:17, 20:11, 23:21)
(Batiste 17, Perperoglou 12 (2x3), Calathes 11 (1x3), Sato 11 - Nachbar 13, Wisniewski 12, Rakocević 11 (2x3), Arslan 10 (1x3), Gonlum 10
JJamont Gordon miał 15 punktów, dziewięć zbiórek i osiem asyst, czyli prawie uzyskał triple-double, lecz nie to tego wieczora było najważniejsze. Ważniejsze było to, że drużyna Amerykanina, czyli CSKA Moskwa wreszcie przełamała swoją niemoc i zwyciężyła po raz pierwszy w tym sezonie w Eurolidze. Wygrana jest tym cenniejsza, że podopieczni Dusko Vujosevicia osiągnęli ją w starciu z dotychczasowym liderem grupy D, słoweńską Union Olimpiją Lublana. - Jestem zadowolony z wyniku. Po trzech porażkach byliśmy pod wielką presją, ale teraz udowodniliśmy, że nadal możemy walczyć z najlepszymi. Myślę, że kontrolowaliśmy to spotkanie od początku do końca - powiedział serbski szkoleniowiec, a jego vis-a-vis, Jure Zdovc miał podobną opinię. - Mieliśmy swoje szanse, ale rywal zasłużył dzisiaj na dwa punkty, bo zagrał bardzo dobrze w obronie. Dla Olimpiji aż 26 oczek rzucił Kevin Pinkney, lecz jego dobry występ nie przechylił szali na korzyść drużyny.
CSKA Moskwa - Union Olimpija Lublana 65:55 (20:5, 14:14, 17:20, 14:16)
(Gordon 15, Langdon 12 (1x3), Shved 10 (1x3) - Pinkney 26 (3x3))