Napiszę o swoich własnych doświadczeniach bo to chyba najlepsze źródło z pierwszej ręki. 05.01.2022 r. czyli przedwczoraj przyjąłem 3 dawkę szczepionki Phizer tzw. dawkę przypominającą. Mimo wielu osób w punkcie gdzie się szczepiłem wszystko poszło błyskawicznie. Od wejścia do przychodni do jej opuszczenia minęło jakieś 15 min. Objawy jakie mi towarzyszyły to: dyskomfort w lewej ręce na ramieniu tam gdzie był zastrzyk. Ale tylko dyskomfort, a nie ból. Zbliżony do tego jak np. niesie się ciężką siatkę. Ten dyskomfort trwał ok 24 godzin. Następnego dnia czyli 06.01 - wczoraj o tej samej godzinie co miałem przyjętą szczepionkę we wcześniejszym dniu - dyskomfort zniknął. Żadnych innych objawów nie miałem. Czuję się świetnie. Lekarz mi powiedział, że pełną odporność uzyskam po 2 tyg., ale czytałem, że już po kilku dniach nabiera się odporności, a po 7 ma się pełną.
Jak pisałem już tu wielokrotnie wcześniej, rygorystyczne przestrzeganie DDM w czasie największych fal pandemii, przyjęcie wcześniej 2 dawek szczepionki uchroniło mnie przed średnim, ciężkim lub w ogóle zakażeniem COVID. Od 2 lat byłem tylko raz chory we wrześniu 2021 r. gdzie mogłem to mieć bo miałem dosyć dziwne objawy. Ale na 5 dniach leczenia gripexem się zakończyło. Nawet nie miałem gorączki. Taka trochę dziwna, średnia grypa. Tak więc jeśli to było to - to na moim przykładzie widać, że zarówno szczepionki jak i DDM (szczególnie jak ich nie było) - miały sens. Należę do grupy zwiększonego ryzyka, nie mam poważnych chorób, ale za duża waga
i wiek i generalnie brak odpowiedniej kondycji sprawiały, że całkiem możliwe, że jakbym olał cały ten temat to bym skończył w szpitalu albo jeszcze gorzej skoro nawet wysportowani 20 latkowie bez żadnych chorób poumierali na to świństwo.
Także kolejny raz chcę przekonać wszystkich którzy to czytają, że warto się szczepić - nie dlatego, że każe wam "system", nie dlatego, że każe wam rząd, którego nie lubicie (zresztą ja też nie ), nie dlatego, że chcecie wyjechać na wakacje - ALE DLATEGO ŻEBY SIĘ ZABEZPIECZYĆ PRZED CIĘŻKIM PRZEBIEGIEM LUB NAWET ŚMIERCIĄ !
Znajoma, o której pisałem wcześniej na pytanie dlaczego się nie zaszczepiła odpisała, że po prostu cyt. "każdy myśli, że jego to jednak nie spotka"... Niestety ją spotkało i jak pisałem wcześniej mimo, że była w domu, pisała mi, że było bardzo źle. 3 tyg. gorączki, bezsilności, braku pełnego oddechu, osłabienia... Nie miała siły iść do łazienki i jak pisała - były takie dni, że to był dla niej wyczyn...
Nie chcę żeby to zabrzmiało prowokacyjnie bo nie chcę jako pierwszy wylecieć po odblokowaniu tematu
, ale wydaje mi się, że u wielu osób z kręgu tzw. antyszczepionkowców motywacją do takiego ataku na szczepionki jest po prostu strach. Działa tu taki mechanizm - boję się tak naprawdę tego zastrzyku, ale głośno tego nie przyznam więc szukam dla siebie usprawiedliwienia, identyfikuję się z grupą ludzi, która ma tak samo jak ja i wtedy czuję się lepiej i "usprawiedliwiony" że tego nie biorę. Pewno psycholog dokładnie by nazwał taki mechanizm. Oczywiście nie dotyczy to wszystkich osób przeciwnym szczepieniom, ale myślę, że może to być to. Bo zawsze w grupie czujemy się silniejszy i usprawiedliwieni. Są też osoby, które po prostu nie cierpią jakiejkolwiek presji czy nakazów. Pewno motywacje są różne, ale to co napisałem w pierwszym zdaniu może być ważne. Ja sam przed 1 dawką też odczuwałem niepokój więc trochę to rozumiem. No i i te teorie o długofalowych skutkach szczepionki. A ja wychodzę z założenia, że jak narazie to widać, ale długofalowe objawy COVID - jak przewlekłe zapalenia płuc, uszkodzenia serca czy najnowsze odkrycie: post covid. Więc po prostu wierzę autorytetom medycznym na całym świecie, a nie YT i promilowi jakiś naukowców co to wszystko podważają. Takie jest moje zdanie. Każdy ma jak pisałem, własny rozum i swoje własne, jedno, niepowtarzalne życie, a za wszystkie działania lub zaniechania będzie tylko on płacił jak w każdej innej decyzji życiowej.