Będzie sąd nad boiskowym chamstwem piłkarzy
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,8202583,Bedzie_sad_nad_boiskowym_chamstwem_pilkarzy.html
Sędzia Arkadiusz Staśkiewicz złożył doniesienie do prokuratury, bo w trakcie meczu jeden z piłkarzy miał mu grozić śmiercią. Dolnośląski Związek Piłki Nożnej zawodnika zawiesił na dwa mecze, a arbitra odsunął od prowadzenia spotkań aż do zakończenia sprawy przed sądem.
Taką decyzję podjął prezes DZPN Andrzej Padewski, który mówi: - W historii naszego związku to pierwszy taki przypadek i dlatego nie do końca wiem, jak się do tego zabrać. Wniesienie sprawy do prokuratury to oczywiście prawo sędziego, ale moim zdaniem przez to możemy dojść do paranoi. Jak sędziowie zaczną pozywać piłkarzy, a piłkarze arbitrów, to my nigdy z sądów nie wyjdziemy.
Sprawa rzeczywiście ma charakter precedensowy. Na meczach w naszym kraju często bowiem zdarza się, że piłkarze czy kibice pod wpływem emocji wygrażają sędziemu. Na Dolnym Śląsku, a może i w całym kraju, jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by jakiś arbiter kibica czy zawodnika pozwał. - Wszystko przez to, że u nas takie zachowania uznaje się za normalne. W związku też nie chcą tego specjalnie nagłaśniać. Wiele razy słyszałem, jak w podobnych sytuacjach działacze mówili do sędziego: "Lepiej siedź cicho, bo inaczej znajdziemy na ciebie jakiś haczyk". Ludzie nie chcą się więc wychylać. Ja uznałem, że tej sprawy tak nie zostawię, bo trzeba te chamskie zachowania utemperować - tłumaczy sędzia Arkadiusz Staśkiewicz.
Twierdzi on, że podczas majowego meczu ligi okręgowej między Barczą Milicz a Multimetem Włókniarzem Wrocław grożono mu śmiercią. Według opisu arbitra kapitan Włókniarza Marek Kuźma po otrzymaniu czerwonej kartki miał powiedzieć: "Ja cię, k.... znajdę i zap... ty ch... j... znajdę cię i zap...". Staśkiewicz złożył więc doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez piłkarza, a sprawą zajęła się Prokuratura Rejonowa w Miliczu. Za grożenie arbitrowi Kuźmie grozi nawet do dwóch lat więzienia.
Sam zawodnik sytuację z meczu widzi zupełnie inaczej niż sędzia Staśkiewicz. - To, co robi pan sędzia, to jest jakieś kino. Z naszego spotkania zrobił cyrk, a teraz jeszcze chce mi nabruździć w życiorysie. Mam 41 lat, w piłkę gram od 20, ale czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Jak mnie wyrzucił z boiska, to sobie coś tam mruczałem pod nosem, ale z mojej strony na pewno nie padły takie obraźliwe słowa. Poza tym byłem na środku boiska, więc nikt nie mógł słyszeć, co mówiłem - zapewnia Kuźma.
Jego wersję potwierdza prezes Włókniarza Krzysztof Dawidow. - Nie słyszałem, by Marek coś niewłaściwego do sędziego krzyczał. To, że się zdenerwował, to prawda, bo arbiter próbował nas załatwić z uśmiechem na ustach. Poza tym, gdyby rzeczywiście padły tam takie groźby, to związek powinien nas nawet wykluczyć z rozgrywek, a przecież nawet nas jakoś ogromnie nie ukarał. To dowodzi niewinności Marka - argumentuje Dawidow.
Wyrokiem Wydziału Dyscypliny DZPN Kuźma został zawieszony na dwa mecze, a Włókniarz dostał 100 zł grzywny. Sędzia Staśkiewicz na posiedzeniu wydziału się nie pojawił. - Nie przyszedłem, bo po prostu się bałem. Kiedy ten człowiek mi groził, miał agresję w oczach. Nie wiem, czy po posiedzeniu czegoś by mi nie zrobił, albo przynajmniej nie porysował samochodu - mówi Staśkiewicz, który prosił związek o przyznanie mu pełnomocnika procesowego. Pełnomocnika nie dostał, ale za to do końca rozpatrzenia sprawy przez sąd został odsunięty od prowadzenia meczów ligowych. - Moim zdaniem coś tu jest nie tak. Przecież to ja zostałem znieważony, a teraz ponoszę dodatkowe konsekwencje. Sędziuję od 11 lat, ale nie wiem, czy nie zrezygnuję, bo po takiej sytuacji to się naprawdę wszystkiego odechciewa - dodaje.
Poziom i obyczaje - komentuje Jerzy Sawka, "Gazeta Wyborcza"
Jeśli dojdzie do procesu, to będzie on bardzo ciekawy, bo przywykliśmy i jakoś akceptujemy piłkarskie chamstwo i niewybredne słownictwo. Widzimy, jak wściekli zawodnicy na meczach najwyższej rangi wykrzykują coś arbitrom w twarz z morderczą nienawiścią. Wiemy, że to nie słowa w rodzaju: "Szanowny Panie Sędzio, byłbym Pan łaskaw zauważyć, że sytuacja miała inny przebieg, niż Pan raczył zawyrokować". Oni mówią w swoich rodzimych językach to, co usłyszał w polskiej lidze okręgowej sędzia Staśkiewicz. Piłkarze są jak współcześni gladiatorzy i dlatego trudno od walczących zaciekle facetów wymagać savoir-vivre'u. Ale gdy sprawa trafi do sądu, to ten być może będzie musiał zająć jakieś stanowisko. Ewentualny wyrok może pokazać, jaka będzie przyszłość boiskowych obyczajów: czy będą takie jak teraz, czy też będą się cywilizować. A czy to będzie miało jakiś wpływ na poziom gry i sędziowania? Nie.
----
Powiem szczerze... sędzia ma JAJA ! jak widać nie tylko druzyna, którą ukarał ( a dokładniej zawodnik w niej grający ) będzie go teraz go mieszał z błotem, ale również okręgowy związek będzie go traktował jako banitę ( a przecież powinien mu pomagać ! ) - tylko ze względu na to, iż na naszych stadionach wszyscy już 'przywykli' do wyzywania, opluwania, a w niższych ligach nawet do gonienia sedziego po boisku ( po przegranym spotkaniu ) czy rysowaniu mu samochodu... niezmiernie cieszę się, że facet uczynił jak widać milowy krok do zmian mentalności tych rzeźników i uzurpatorów gry w pilkę nożna, chociaż domyślam się, jak będzie mu teraz ciężko pracować. W wielu spotkach z jakimi mam styczność sędzia jest święty i nawet podniesienie głosu czy machanie do niego rękami jest równoznaczne z wkluczeniem ze spotkania... w polskiej lidze jak widać można mu grozić nawet śmiercią i 'wszyscy' się dziwią, iż sedzia podejmuje jakąś reakcję, gdyż to ma być 'naturalne'... [']